NOWOŚCI
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą literatura niemiecka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą literatura niemiecka. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 31 maja 2018

Książka #479: Nie bój się i pocałuj mnie, aut. Nastja Holtfreter

     W bajkach, jak i w życiu, lepiej nie zadzierać z wiedźmami. Nigdy nie wiadomo o co chodzić może każdej z nich, a można być pewnym, że konsekwencje będą dramatyczne. O takich konsekwencjach tworzy książeczkę niemiecka graficzka, która na warsztat bierze popularną historyjkę o zamianie księcia w żabę. Trochę ją urozmaica i tym sposobem udaje jej się stworzyć książkę dla najmłodszych czytelników o tytule „Nie bój się i pocałuj mnie!”.

     Bohaterem opowieści jest młody książę, który pada ofiarą straszliwej wiedźmy. Zamienia go w żabę, a pomóc może mu jedynie pocałunek od dziecka. Oczywiście, nic nie jest takie na jakie wygląda wobec czego mali czytelnicy będą musieli naoglądać się kilku rozmaitych stworzeń zanim ich działanie da zamierzony efekt.

     Książeczka ta, to przede wszystkim sposobność do nauczenia dziecka pewnej wrażliwości emocjonalnej. Idealnie zmusza najmłodszych do interakcji, zachęcając do pocałunku dając nadzieję na odmianę. Uroczo obserwuje się chwile, kiedy dzieciaczek wycałowuje książkę pod każdym kątem, żeby tylko książę stał się znowu księciem. Na swój sposób publikacja traktuje o odmienności, a przede wszystkim ignorowaniu różnic, patrzeniu ponadto i rozumieniu, że każdy jest taki sam- każdy potrzebuje uczuciowości. Niesamowita sprawa.
 Źródło: Nasza Księgarnia

Dodatkowo historia nie jest zbyt skomplikowana a bazuje na klasycznej baśni o zamianie księcia w żabę. Tutaj przedstawiona w bardzo infantylny sposób, zrozumiały dla tych najmłodszych, ale nie głupi. Wpadająca w ucho rymowanka zdecydowanie wypełnia swój cel, a momentami jest niezwykle zabawna i zadziorna. Minimum tekstu, duża czcionka, niekiedy wielobarwna- innymi słowy twór idealny dla małych dzieci, nie tylko do oswajania go z tematem pocałunków, ale również z czytaniem.

      Zdecydowanie jednym z największych atrybutów tej książki to jest jej wygląd. Twarda oprawa z kartonowymi stronicami, takie coś jest w stanie sporo przetrwać- nawet najbardziej soczyste buziaczki, czy też napad złości u maluszka chcącego rozedrzeć ją brutalnie na strzępy. Kolejną zaletą jest wizualność. Wielobarwne, kształtne elementy pobudzają wyobraźnię. Dodatkowo każdy kolejny pocałunek odsłania kolejne zwierzę. Nie tylko o różnych kolorach, ale i różnorakiej charakteryzacji. Nie jest to może szczyt artystyczności ludzkiej, ale zdecydowanie wpada w oko grupy docelowej.

     „Nie bój się i pocałuj mnie” jest książeczką bardzo niepozorną, dającą dziecku nie tylko szansę na zabawę z nią, ale przede wszystkim naukę nowych rzeczy. O bardzo prostej budowie z jeszcze większą determinacją dociera do tych najbardziej zainteresowanych. Kolorowe zwierzęta, przejrzysty krój i śpiewne rymowanki, to coś co przykuwa uwagę i zachęca do powrotów do książeczki, nie tylko po to, aby nauczyć dziecko okazywania uczuć, ale przede wszystkim dostarczyć mu rozrywki. Bardzo pomysłowa koncepcja!

Ocena: 6/6
Recenzja dla wydawnictwa Nasza Księgarnia!

Tytuł oryginalny: Sei kein Frosch und kuess mich! / Tłumaczenie: Małgorzata Słabicka / Ilustracje: Nastja Holtfreter / Wydawca: Nasza Księgarnia / Gatunek: dziecięca / ISBN 978-83-10-13314-4 / Ilość stron: 22 / Format: 175x175mm

Rok wydania: 2018 (Polska) 2016 (Świat)

wtorek, 2 maja 2017

Książka #443: Złota różdżka, czyli bajki dla niegrzecznych dzieci, aut. Heinrich Hoffman

     Skończył się czas bajek dla dzieci, gdzie morały i wartości trzeba było doszukiwać się pomiędzy wierszami. Skończył się czas pozytywnego bajerowania, happy endów i głaskania dzieci po ich niegrzecznych główkach. Teraz do łask powracają wierszowanki-rymowanki, które dosadnie mówią dzieciom „Nie wolno!”. To nie jest książka z bajkami braci Grimm, to nie śmieszne historyjki Juliana Tuwima, to coś zupełnie niezwykłego- bajki skierowane do dzieci niegrzecznych lub kandydujących o to miano. Przyszedł czas na XIX-wiecznego niemieckiego pisarza, Heinricha Hoffmanna, który powraca dzięki serii wydawnictwa Egmont ART, wraz z najsłynniejszym tytułem „Złota różdżka”.
     Nie mogąc znaleźć idealnego prezentu dla swojego synka, lekarz psychiatra, postanowił stworzyć własną- pełną rozmaitych anegdot ubranych w rymy oraz kontrowersyjne rysunki, książkę. Temat tych wierszyków o wątpliwej urokliwości dotyczył jednego- posłuszeństwa! W dobie niesfornych dzieciaków, gdzie co trzecie terroryzuje dorosłych i nie do końca pojmuje różnice między dobrymi, i złymi uczynkami, mądrości spisane przez Heinricha Hoffmanna zawarte w tekstach dla synka wydają się być lekarstwem idealnym.
     Zamiast na okrągło, aż do znudzenia, powtarzać dziecku „Nie wolno! Nie ruszaj! Nie rób tak!”, zamiast wymyślać coraz to ciekawsze sposoby na tłumaczenie jakimi konsekwencjami skutkować może nieposłuszeństwo, zamiast łajać za każdy zły uczynek wystarczy poczytać mu książeczkę. I to nie taką kolorową, zabawną, gdzie musi się domyślać puenty, a rodzic znowu musi się wysilać na tłumaczeniu dziecku tego, co przecież jest oczywiste. Idealną propozycją dla dorosłych, rodziców nieokrzesanych i nieposłusznych dzieci staje się „Złota różdżka”. Dziecko nie przestaje bawić się rzeczami, które zagrażają jego bezpieczeństwu? Przykładowo... zapałkami? Wystarczy sięgnąć po pełną makabry i brutalnych opisów „Straszną historię o Hani i zapałkach”. Najmłodsi odmawiają zjedzenia posiłków? Trzeba im pokazać, czym może skutkować niejedzenie, na przykładzie „O Kacperku, który wzgardził zupą”. Zamiast bić dziecko za każdym razem, gdy zawini wystarczy pokazać, że jest taka opcja i wcale nie jest to żartem. Może wezmą sobie do własnych rozumków i serca nasze groźby, gdy przeczytamy im historyjkę „O Filipie, co się bujał”. Owszem, niektóre z tych opowieści są bardzo okrutne, opierając się na laniu pasem, odcinaniu paluchów, czy spalaniu malutkich ciałek, inne jednakże koncentrują się na mniej złowieszczych konsekwencjach. Uczą pokory wobec rodziców, tolerancji wobec rówieśników, czy życzliwości wobec istot żywych- nie tylko ludzi, ale również i zwierząt. Są to opowieści, które krytykują nie tylko ewidentne złe zachowania robiące krzywdy innym, ale też nieuwagę, czy brak higieny. Wszystko to za pomocą rymów, które pięknie rozbrzmiewają w ustach. Pomagają modulować głosem oddając charakter konkretnych opowieści, przez co możemy im nadać jeszcze więcej grozy, czy zaskoczenia. Tym też sposobem nauki płynące z tych krótkich wierszyków mogą jeszcze lepiej trafić do młodego odbiorcy.
Źródło: Egmont

     Najnowsze wydanie książki jest niezwykle zaskakujące! Króciutkie wierszyki rozrosły się do ponad 100 stron i to w naprawdę dużym formacie. Czcionka nie za duża, aczkolwiek bardzo czytelna- pomimo rozmaitej kolorystyki. Każda z historii ozdobiona niesamowitymi ilustracjami autorstwa Justyny Sokołowskiej. Zadziwiająco barwnymi, jak na publikację o takim charakterze. Zdecydowanie ciekawiej wyglądałyby makabryczne kontrasty, gdzie królowałaby czerń, szarości, krwawa czerwień i ognista żółć. Nie mniej, mogłoby to być zdecydowanie za dużo jak na dziecięce umysły, a przecież nie chodzi o przyprawienie najmłodszych o koszmary senne. Karty są sztywne, a rysunki nie zawierają zbyt wiele elementów. Kluczowe są tutaj kontury, wystarczające dla wzbudzenia niepokoju u dzieci. Bardzo to ekstrawaganckie, takie nowoczesne i jakże pokraczne. Super!
     Cudownym jest to, że ktoś postanowił odświeżyć stare opowieści autorstwa Heinricha Hoffmanna. W nowej, współczesnej aranżacji polskich pisarzy, a także przy współpracy z rewelacyjną ilustratorką, „Złota różdżka” ma szansę stać się przebojem na rynku wydawniczym. Z niekonwencjonalnym podejściem do wychowania dzieci, przepełniona makabrą i nieposłuszeństwem może zostać przydatnym, a przede wszystkim skutecznym narzędziem wychowawczym w rękach rodziców. Już nie trzeba posuwać się do kar cielesnych. Na pewno wystarczającym odkupieniem za przewinienie będzie konieczność zapoznania się z wybranym rymowanym wierszykiem, które pomoże zrozumieć jak tragicznie mogły skończyć się wygłupy malucha. A to, że jest pięknie wydana... to już mała zachęta dla rodziców, którzy dla zwykłej rozrywki sięgną po tę ARTystyczną propozycję.

Ocena: 6/6
Recenzja dla wydawnictwa Egmont!

egmont.pl

Tytuł oryginalny: Der Struwwelpeter / Tłumaczenie: Anna Bieńkowska, Karolina Iwaszkiewicz, Zuzanna Naczyńska, Adam Pluszka, Michał Rusinek, Marcin Wróbel / Ilustracje: Justyna Sokołowska / Wydawca: Egmont / Gatunek: dziecięce / ISBN 978-83-281-2438-7 / Ilość stron: 112 / Format: 240x270mm
Rok wydania: 1845 (Świat), 2017 (Polska)

sobota, 21 stycznia 2017

Książka #428: Księga snów, aut. Nina George

 
    Ninę George pokochały czytelniczki na całym świecie. Ta niemiecka pisarka dała im trzy książki, które stworzyły dość nietypowy cykl. Począwszy od Lawendowego pokoju” autorka zajmowała się tematyką nieskończoności. Czy więc zamknięcie cyklu, jakim jest Księga snów”, uczyni to godnie?
     Mężczyzna na moście ratuje małą, tonącą dziewczynkę. Chwilę później sam ulega wypadkowi i ląduje w szpitalu, gdzie wprowadzony zostaje w śpiączkę. Na miejsce wezwana zostaje jego była partnerka, którą uczynił swoją przedstawicielką. Zjawia się także jego syn, dysponujący darem synestezji, który nigdy nie widział swojego syna. Żadne z tej dwójki nie zdaje sobie sprawy z tego, co dzieje się w głowie mężczyzny. Wiedzą to tylko ci, którzy tak jak i on utknęli w krainie między życiem a śmiercią.
     Książki z podtekstem filozoficznym to zdecydowanie nie moja bajka. Taką lekturą jest Księga snów”, która w dość metaforyczny sposób rozprawia nad zagadkami życia i śmierci. Historia, która z początku wydaje się mocno intrygująca szybko zaczyna nudzić za sprawą pobytu Henriego w tajemniczej krainie, gdzie jawa przeplata się z pragnieniami. Z pewnością bardzo pocieszająca jest wizji krainy “pomiędzy”, gdzie nie jesteśmy sami, gdzie przeżywamy niesamowite rzeczy z przeszłości i przynosimy nowe znaczenie domniemanej przyszłości. Ma to swoją magię. Wspomnienia Henriego wprowadzają w nostalgię, ale na swój sposób też w skrajny smutek, gdy uzmysłowimy sobie, że wydarzenia rozgrywające się w jego głowie to jedynie senne marzenia a nie rzeczywistość. Z drugiej zaś strony bohater zaczyna inaczej patrzeć na swoje życie, uzmysławiając sobie swoje błędy i postanawiając je naprawić.
     Niesamowitą postacią jest tutaj też i Samuel, nastoletni syn bohatera, który posiada bardzo niezwykły dar- czytania ludzkich emocji za pomocą barw. Synestezja już niejednokrotnie pojawiała się w literaturze współczesnej, ale chyba pierwszy raz zyskała taki wymiar, definiując na nowo relacje ojca i syna. Obok więzi z ojcem buduje całkiem nową relację z dziewczynką w śpiączce. Bardzo urocze są te jego starania, aby śpiąca nastolatka poczuła się jak żywa. Chłopak bardzo szybko dorasta przy ojcu, z którym tak naprawdę nigdy nie zamienił słowa i dojrzał przy dziewczynce, z którą może nigdy nie będzie.
      Inną silną osobowością jest Eddie. Ukochana Henriego sprzed lat, który niegdyś ją odrzucił a teraz sprawia, że ta znów ma się stać częścią jego życia. Kobieta silna, choć początkowo prezentuje się zupełnie inaczej. Poznajemy jej życie i bolączki przeszłości, które odkrywane z każdym kolejnym przywoływaniem tej postaci sprawiają, że zaczynamy na nią inaczej patrzeć.
     Cała ta historia ma zaskakujący charakter. Nina George tworzy ciekawe opowieści i spisuje je w niesamowity sposób. Jej zasób słów i zabawa nimi jest rzadko spotykana u dzisiejszych pisarzy. Jednakże Księga snów” za bardzo się rozwleka przez te zachwycające opisy, które mogłyby być zdecydowanie krótsze. Lektura niebanalna, choć momentami tak potwornie nużąca a zarazem męcząca, że ciężko przez nią przebrnąć. Mnie to nie porywa, niestety.


Ocena: 4/6
Recenzja przedpremierowa dla wydawnictwa Otwarte!

otwarte.eu


Tytuł oryginalny: Das Traumbuch / Tłumaczenie: Mateusz Borowski / Wydawca: Otwarte / Gatunek: obyczajowe / ISBN 978-83-7515-405-4 / Ilość stron: 432 / Format: 136x205mm
Rok wydania: 2016 (Świat), 2017 (Polska)
Premiera: 02 lutego 2017

wtorek, 7 kwietnia 2015

Książka #347. Barwy miłości, aut. Kathryn Taylor

Tytuł oryginalny:Colours of Love - Entfesselt
Gatunek: romans, erotyk
Wydawca: Akurat
Rok wydania: 2012 (Niemcy), 2015 (Polska)
Tłumaczenie: Miłosz Urban
ISBN978-83-7758-964-9
Ilość stron: 352   Format: 130x205 mm

Kup książkę: MUZA

+18

Premiera: 08. kwietnia 2015


</


     Najgorętsza premiera tej wiosny już wkrótce na półkach polskich księgarni. Przybyła zza zachodniej granicy, od naszych niemieckich sąsiadów. Kathryn Taylor postanawia wejść do kręgu najpoczytniejszych pisarzy erotycznych i tworzy kolejną opowieść, jakich pełno w dzisiejszej literaturze. Tak rozpoczyna się płomienny romans, tak rozpoczynają się zmysłowe „Barwy miłości”.

     Grace Lawson opuszcza swoje rodzinne okolice, aby na oddalonym kontynencie rozpocząć trzymiesięczne praktyki w jednej z najbardziej renomowanych firm inwestycyjnych. Kiedy wydaje jej się, że na lotnisku zostaje mile zaskoczona przez swojego szefa Jonathana Huntingtona, okazuje się to być jedynie pierwszą z masy pomyłek i nieporozumień, do których ma dojść podczas jej pracy dla firmy. Dziewczyna robi jednak ogromne wrażenie na swoim prezesie i pomimo ostrzeżeń nowej koleżanki o oziębłości przystojnego i okropnie bogatego Jonathana podejmuje się rozpocząć z nim bliższą współpracę. Nieoczekiwanie ich relacja staje się o wiele bardziej zażyła, a mężczyzna coraz bardziej wprowadza ją w nieznany jej świat, a także otaczający go mrok.
     Okazuje się, że zamiłowanie do literatury erotycznej nie słabnie. Nic dziwnego skoro w kilkuset stronicach udaje się zmieścić najbardziej rozpoznawalne tytuły gatunku. „Barwy miłości”to kolejna lektura trzymająca się schematów. Mamy tutaj standardową historię Kopciuszka i księcia- niemalże dosłownie. Dziewczyna z dobrego domu, która pragnie rozwijać swoją karierę, a także mężczyzna, który ma nieograniczony zasób gotówki, jest nieziemsko przystojny i tak bardzo niedostępny! Najnowsza powieść wydaje się być połączeniem trzech różnych tytułów, które przewinęły mi się niegdyś przez ręce. Mężczyzna pokiereszowany przez przeszłość, póki co nie do końca jest pewne o co tak naprawdę poszło, co oczywiście wpływa na jego teraźniejszą niemożność do zawierania trwałych związków z kobietami, bądź w ogóle... jakichkolwiek związków, w których mogłyby się pojawić emocje. Brzmi znajomo? A jakże, bowiem Jonathan Huntington jest niczym Christian Grey, tylko może o wiele bardziej bogaty, bardziej walnięty w głowę, no i z tytułem. Co prawda nie tak bardzo atrakcyjny, aczkolwiek wszystko zależy od indywidualnego gustu kobiety.
      Z drugiej zaś strony cały romans zaognia się na polu bitwy zwanym miejscem pracy. Choć nie tam się poznają, to właśnie tam ich relacje ulegają ociepleniu. Czy i ten wątek wydaje Wam się znajomy? Owszem! Podobna sceneria pojawiła się również przy okazji „Pięknego drania”, gdzie również rozbudzał nas romans w pracy. Chwilami za bardzo przypomina ten tytuł, w szczególności, gdy mowa o chłodnej tafli okna. Tutaj jednak pojawia się dodatkowy problem, bowiem Huntington to nie byle jaki ktoś. To wielki dziedzic, niemalże lord, a znając zapędy Brytyjczyków do zamiłowania w stronę monarchii można spodziewać się nie lada presji i niecodziennych rozterek.
     Oczywistym jest, że wszystkie powieści erotyczne łączy seks- oczywista oczywistość! Mniej bądź bardziej wymyślny. Z zabawkami, w biurze, na blacie kuchennym... Akcja rozdziewiczania również jest w modzie. W końcu o to chodzi, aby spełniać pragnienia kobiet, które nawet nie są ich świadome, a przy okazji dawać im motywację, że skoro taka skromna i niedoświadczona dziewczyna potrafi ogarnąć system to na pewniaka również sobie z tym poradzę. Dodaje pewności, przynajmniej co niektórym. Zabawy w Uległych i Panów również podobają się czytelnikom, ale jest też wąska grupa, której spodobają się sceny rodem z „Pałacu”, gdzie nie chodzi jedynie o zabawę we dwójkę. Druga strona dojmujących przeżyć może być całkowicie zaskakująca, jeszcze bardziej kusząca.
     Trudno jest nazwać tę pozycję literacką niezwykłym romansem, bowiem wydaje się być pozbawiona jakichkolwiek emocji. Niczym w najbardziej rasowych filmach porno chodzi jedynie o seks, o zwyczajną cielesność i danie upustu pożądaniu. „Barwy miłości”jest więc powieścią, która zakrzywia odrobinę panujące schematy, ale należy mieć nadzieję, że i taką bestię jak Jonathan Huntington da się poskromić. W końcu skoro Anastasi udało się usidlić Greya, a Chloe dała radę uwieść Benneta, to i Grace z pewnością nie osiądzie na laurach i będzie walczyć o to czego pragnie, zupełnie jak jej starsze koleżanki. Czas pokaże, bowiem najnowsza propozycja od Kathryn Taylor, choć ciągłe przepychanki między bohaterami robią się nużące, zapowiada się na naprawdę porywającą historię miłosną.

Ocena: 3/6


http://wydawnictwoakurat.pl/

sobota, 29 czerwca 2013

Książka #264. Pieprzyć przyjaciół, aut. Sophie Andresky

Tytuł oryginalny: Fuck Your Friends
Gatunek: romans, erotyk
Wydawca: Czarna Owca
Rok wydania: 2010 (Świat), 2013 (Polska)
Tłumaczenie: Zofia Andrzejczak
ISBN 978-83-238-7554-628-6
Ilość stron: 248   Format: 125x195 mm
+18
    Niegdyś wyznacznikiem kobiecej zmysłowości były powieści w stylu„Pamiętniki Fanny Hill”. Teraz, kiedy to kobiety są coraz bardziej świadome swoich ciał oraz pragnień, a seks przestał być tematem tabu coraz śmielej opowiada się o naszych fantazjach erotycznych. Dlatego właśnie tak popularne stają się powieści, gdzie seksualne uniesienia dominują nad książką. Niemiecka pisarka o pseudonimie Sophie Andresky, specjalistka w tej dziedzinie, specjalnie dla damskiej rzeszy tworzy nową powieść z ekscytującym dreszczykiem o tytule „Pieprzyć przyjaciół”.


    Małżeństwo Ellen i Hypera przechodzi trudne chwile. Po tym, jak pokaz pirotechniczny mężczyzny kończy się totalną klapą, ten całkowicie zamyka się na wszystko. Aby poprawić mu nastrój kobieta zabiera go do specjalnego klubu Gemmy, gdzie doznać można niezwykłych przyjemności cielesnych. To właśnie tam, dwójka ta, poznaje uroczą blondynkę Irinę, z którą wdaje się w bliższą znajomość łóżkową. W końcu, do tego trójkąta dołącza także jej mąż- Oskar, który z początku dość nieporadnie ostatecznie wciąga się w moc magicznego i niezwykle zmysłowego czworokąta. I tak ta czwórka staje się najlepszymi przyjaciółmi nie tylko w łóżku, ale również i na co dzień. Oczywiście, do momentu, w którym Ellen nie odkrywa, że została oszukana.
    „Pieprzyć przyjaciół” nie sprzedaje nam jakiejś niezwykle fascynującej historii. Całość fabuły opiera się na baardzo rozbudowanych opisach scen erotycznych. Pozbawione jakichkolwiek zahamowań, a przy tym niezwykle emocjonujące, choć niekiedy bardzo mechaniczne. Momentami nie przychodzi to naturalnie. Być może jest to spowodowane tym, że seks dominuje całą książkę. To takie jakby porno w wydaniu papierowym, nastawionym głównie na satysfakcję seksualną odbiorcy niż pobudzenie jego szarych komórek. Bo niestety, lektura, która zdecydowanie wywołuje rumieńce na policzkach nie daje nam nic więcej. Sophie Andresky próbuje poruszyć istotne tematy, zawiązać jakąś intrygę, a nawet i wprowadzić element zaskoczenia, no i na pewnym poziomie udaje jej się to, aczkolwiek wszystko to nie do końca się sprawdza, gdyż wciąż przed oczami mamy jedynie seks, seks i seks. Szkoda, bo miała potencjał.
    Można było stworzyć z tego naprawdę interesującą powieść, bo w końcu mamy cztery zupełnie różnych bohaterów o osobowościach uzupełniających się wzajemnie. Nie są to może zbyt wyraziste charaktery, ale dające się polubić, bez względu na okoliczności w jakich je poznajemy. Każdy mający problemy, każdy pochodzący z zupełnie innego świata. I choć autorka stara się rozbudować każdą z postaci, to jednak uwaga czytelnika skupia się na Ellen, która ma nie tylko interesujące zajęcie, ale która wydaje się być w centrum wszystkich wydarzeń, mających tu miejsce.
    Autorka, co oczywiste, porusza temat świadomości swojego własnego ciała, a także seksualnych eksperymentów. Nie boi się tworzyć czworokąt, gdzie każdy każdemu dogadza. Nie boi się łączyć w pary kobiety, a także i mężczyzn. Nie boi się dać kobiecie możliwość doświadczania nowych przeżyć bez względu na to czy w mniejszej, czy większej grupie, a nawet i z nowymi gadżetami, jakie ostatnio zalewają rynek. To jest ciekawe w tej książce, jej bieżący obraz rynku erotyki. Jednakże seks to nie wszystko i choć Sophie Andresky stara się poruszyć temat zdrady, oszustwa, to czyni to tak nieporadnie, że wątek ten gubi się pomiędzy seksualnymi wycieczkami. Zakończenie nie szokuje, w ogóle cała lektura jest mocno przewidywalna, ale z powodów oczywistych nie zwraca się na to szczególnej uwagi.
    Najnowsza powieść Sophie Andresky, „Pieprzyć przyjaciół” to lektura niesamowicie zmysłowa, z pewnością da się we znaki niejednej kobiecie. Może być idealną rozrywką na samotne wieczory, a także niezłym przewodnikiem dla par, które chcą urozmaicić swoje życie łóżkowe. Nie mniej, lektura jak najbardziej frywolna, choć przeładowana napięciem seksualnym. Nie wnosi do naszego życia nic poza kolejnymi kreatywnymi sposobami spędzania wspólnego czasu w łóżku. Fabuła dość wątła, ale ze względu na małą objętość książka do przejścia nawet i w jeden dzień, o ile ktoś jest w stanie wytrzymać tak przytłaczające urozmaicenia czasu.

Ocena: 3/6

Recenzja dla portalu Anime-Games-World!



niedziela, 3 lutego 2013

Książka #237. Feng Shui dla umysłu, aut. Michael Bohne


Tytuł oryginalny: Feng Shui gegen das Gerümpel im Kopf, Blockaden lösen mit Energetischer Psychologie
Gatunek: poradnik
Rok wydania: 2007 (Niemcy), 2012 (Polska)
Tłumaczenie: Natalia Szczyglewska
ISBN 978-83-7377-557-2
Ilość stron: 224     Format: 145x205 mm
     Któż lepiej doradzi nam w kwestiach naszej psychiki, jak nie sam lekarz psychiatrii i psychoterapii. Dlatego też to właśnie Michael Bohne, niemiecki lekarz i trener radzenia sobie ze stresem przed wystąpieniami publicznymi prezentuje zakompleksionym, przygniecionym problemami ludziom innowacyjny poradnik - „Feng Shui dla umysłu”. To właśnie w tej publikacji powołuje się na psychologię energetyczną, dzięki której możemy odblokować nie tylko swój umysł, ale również i ciało.
     Michael Bohne zajmuje się dość tradycyjnymi problemami, które dotykają ludzi. Uważa, że cały nasz umysł zagracony został swoistymi rupieciami w znaczący sposób umniejszającymi naszej wartości, a tym samym powodujący, że jesteśmy coraz wrażliwsi na bodźce zewnętrzne. Tym samym udaje mu się podzielić przyczyny naszych kłopotów na najrozmaitsze rodzaje. Bez względu na to, czy spowodowane są stanami lękowymi, kiedy to boimy się stracić pracę, ukochaną osobę, czy ogólnie obawiamy się przyszłości, bez względu na to czy odwołują się do traumatycznych przeżyć z przeszłości, czy też naszej własnej samotności, pewne jest, że pozbawiają nas energii. Jednakże są to jedynie te czynniki, które siedzą w naszej głowie, wewnątrz nas, ale autor powołuje się tu również na te, które mogą zaatakować nas z zewnątrz. Okazuje się, że w części teoretycznej to właśnie ludzie wysysający z nas energię są najciekawszym wątkiem. W szczególności dlatego, że możemy nie tylko szybko zauważyć problem, ale również się od niego odciąć. Więc, jeżeli ktoś z Was czuje się źle, zwyczajnie osłabiony po spotkaniu z konkretną osobą, która być może jest tak bardzo zaaferowana swoim życiem, że ciężar ten przerzuca na Was, to być może warto pomyśleć o zmianie towarzystwa.
     W dalszej części swojej publikacji trener przechodzi do części praktycznej, tzw. instrukcji odrupiecania opierającej się głównie na konkretnych pozycjach, ruchach ciała, ale przede wszystkim opukiwaniu wierzchu dłoni. Jest to najważniejszy element, ale nie jedyny, bowiem okazuje się, że ćwiczenia są bardzo złożone. Nie chodzi tu jedynie o gesty, ale również i słowa. Ważne jest podbudowanie własnej wartości i zaakceptowanie swojego własnego ja, bez względu na to jak bardzo niedoskonali jesteśmy. Może być z tego niezła zabawa, z pewnością z czasem wejdą nam w krew kolejne etapy działania. Zabawa oczami, połączona z powtarzaniem problemu, czy też dowartościowaczy niczym mantry i opukiwaniem swojej dłoni może wyglądać dość dziwacznie, ale pozwala wyzbyć się przeszkód, które sami sobie postawiliśmy w naszym umyśle.
     Poradnik jest jak najbardziej czytelny. Z rysunków bez większych kłopotów wyczytamy, gdzie mamy się pukać, a także jakie rzeczy wyczyniać rękami, co by nam to pomogło. Dodatkowo autor przekazuje nam tabele, które pomogą nam uporządkować nasze myśli, zrozumieć co gra nam w duszy, dojść do sedna problemu, ale przede wszystkim pomóc go rozwiązać. Bohne przemawia do czytelnika w dość specyficzny sposób, operując przede wszystkim językiem specjalistycznym, ale o dziwo nie robi tego w jakiś skomplikowany sposób.
     "Feng Shui dla umysłu” to bardzo ciekawa koncepcja na poukładanie wszystkich rupieci, które zasypały naszą głowę, a przy okazji pomoc na całkowite ich uprzątnięcie. Jeżeli więc ktoś ma do czynienia z ludźmi, którzy za bardzo przytłaczają go swoją osobą, mają problem z rozwikłaniem prawdziwego sedna swojego problemu, czy też zwyczajnie odczuwają strach przed nieznanym za pomocą kilku prostych wskazówek mogą całkowicie odmienić swoje życie. Skuteczne, proste i mało czasochłonne, czyli wszystko to co potrzebne jest człowiekowi w jego zabieganym życiu.

Ocena: 4/6

Egzemplarz promocyjny od Studio Astropsychologii!

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Książka #190. Reckless. Kamienne ciało, aut. Cornelia Funke

Tytuł oryginalny: Reckless. Steinernes Fleisch
Seria: Reckless #1
Gatunek: fantasy
Wydawca: Egmont
Rok wydania: 2010 (Niemcy), 2012 (Polska)
Projekt okładki: Marta Gierych   Rysunki: Cornelia Funke
Tłumaczenie: Krystyna Żuchowicz
ISBN 978-83-237-3566-3
Ilość stron: 352   Format: 140x208 mm

     Choć w całej swojej karierze napisała ponad 50 książek, to dopiero „Atramentowa trylogia”, której pierwszy tom pojawił się na wielkim ekranie, przyniósł jej światową sławę. W niemalże dziesięć lat po premierze tej niemieckiej powieści, na polskim rynku wydawniczym, za pośrednictwem Wydawnictwa Egmont, pojawiła się kolejna seria od Cornelii Funke, „Reckless”, która ma zadatki stania się równie wielkim bestsellerem, jak poprzednie.

     Przez wiele lat młody Jakub Reckless uciekał przez magiczne lustro swojego ojca do świata całkowicie odmiennego od tego, w którym zmuszony był żyć. Prowadząc pełne energii i magii życie pewnego dnia popełnia błąd i pozwala swojemu młodszemu bratu- Willowi, pójść z nim do magicznej krainy. Ten jednakże zostaje zaklęty i z każdą chwilą coraz większą część jego ciała zaczyna pokrywać kamień- nefryt. Reckless wyrusza z przyjaciółmi w przerażającą podróż po świecie z drugiej strony lustra, aby odnaleźć lekarstwo dla swojego brata.
     Kiedy tylko weźmiemy do ręki najnowszą powieść Corneli Funke urzecze nas przede wszystkim jej rewelacyjny wygląd. Każdy kolejny rozdział rozpoczęty jest przepięknymi szkicami, które stworzyła sama autorka, a które podkreślają klimat lektury, ale też i przybliżają wokół czego będzie kręcił się konkretny fragment tekstu. Dbałość o szczegóły jest tutaj zachwycająca i nie trudno jest zapomnieć całkowicie o lekturze na rzecz zapatrzenia się w cudowność tych rysunków.
     Fabuła powieści kręci się wokół dwójki braci, którzy wyruszają w podróż w nieznane. Jakub chcąc uratować swojego brata będzie mierzył się ze swoimi słabościami i przekraczał granice wszelkiego strachu. Na jego drodze stawać będą najrozmaitsze postaci i to nie tylko magiczne nimfy, ale także okrutni krawcy, czy skamieniałe Goyle. Nie zabraknie tutaj też ckliwych romantycznych momentów, które rozpisane w taki sposób w jaki czyni to Funke stają się magiczne. Książka przyjmuję formę baśni i nawet tytuły kolejnych rozdziałów nawiązują do tych najbardziej nam znanych. Tym samym czyni to lekturę dość dynamiczną, przy której zwyczajnie nie można się nudzić. Jednakże okazuje się, że jest bardzo cienka granica między wielowątkowością ubarwiającą fabułę, a jej całkowitym przeładowaniem. Funke przekracza tę granicę, co sprawia, że niektóre fragmenty, rozdziały, funkcjonować mogłyby jako zupełnie odseparowane opowieści, nie mające wpływu na dalszy rozwój akcji. Tym sposobem czytelnik łatwo może się pogubić w tym, gdzie się znajduje i co przed chwilą się działo. Lektura bogata jest w nagłe zwroty w akcji, które całkowicie zbiją nas z tropu, a finał prezentuje tradycyjne oddanie dla rodziny.
     Cornelia Funke nie ma zbyt lekkiego pióra. Jej powieść jest spisana dość urozmaiconym językiem, pełnym ozdobników, które można by sobie podarować. Nie mniej, mają one istotne znaczenie przy odbiorze lektury. Każde spisane przez nią słowo ma konkretny cel, a wszystko sprowadza się do wytworzenia zniewalającej i pełnej czaru atmosfery, o której czytelnik długo będzie pamiętał. Narracja wzbija się wysoko ponad przeciętność, kreuje bowiem nie tylko magiczny świat w najdrobniejszym szczególe. Tutaj krwawe plamy zamieniają się w kwiaty, a budynki zdobione są kolorowymi kamieniami szlachetnymi. Oczywiście, bardzo łatwo jest się znużyć tymi rozbudowanymi i drobiazgowymi opisami, ale trudno jest nie oddać się pełnemu przepychu otoczeniu. Autorka nie zapomina o klasyce i niejednokrotnie odwołuje się do niej interpretując ją na swój własny i niepowtarzalny sposób. Znajdziemy tutaj nawiązania między innymi do Śpiącej Królewny i to nie tylko poprzez jej zamek, ale też i element wybudzania ze snu.
    „Reckless”to książka dość niezwykła i momentami wymagająca. Ambitny czytelnik powinien być usatysfakcjonowany zawiłościami serc bohaterów wykreowanych przez Funke, a każdy inny zostanie oczarowany ponadprzeciętnym jej urokiem. Lektura o podróży, przekraczaniu granic strachu, a także heroicznych poświęceniach dla drugiej osoby. Książka ta swoim pięknem poruszy najtwardsze serca. Będzie nas wzruszać, a także fascynować kierunkiem, w którym podąża akcja. Uśmiechniemy się na myśl o znanych i lubianych baśniach, ale i nie zawiedziemy się na ich nowych interpretacjach. Trzeba jednak przyznać, że „Kamienne ciało” nie jest lekturą dla każdego. Ci, którzy męczą się na przydługawych i nużących opisach z pewnością staną przed nie lada wyzwaniem. 

Ocena: 4/6

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Egmont!

wtorek, 20 marca 2012

Książka #122. Szkarłatna partytura, aut. Ralf Isau

Oryginalny tytuł: Die Dunklen
Gatunek: thriller
Wydawca: Telbit 
Rok wydania: 2011
Projekt okładki: Agnieszka Kielak-Dębowska
Tłumaczenie: Bartłomiej Szymkowski
Redakcja: Aleksandra Krasucka
Korekta: Weronika Stagowska-Pietrzyk, Elżbieta Sroczyńska
ISBN 978-83-62252-54-1
Ilość stron: 576  | Format: 135x205mm

     Wśród nas są ludzie, którzy postrzegają świat w zupełnie inny sposób. Niektórzy patrzą na litery, które objawiają im się w różnych kolorach, a inni słuchając dźwięków doznają ich piękna w wielobarwny sposób. Ludzi tych dotknęła zdolność postrzegania równoczesnego zwaną synestezją. Najczęstszej spotykaną jej odmianą jest barwne słyszenie, którą to umiejętnością pochwalić się mogli tacy muzycy, jak Chris Urbanowicz (brytyjski gitarzysty grupy Editors), a także Franciszek Liszt- węgierski kompozytor i pianista z XIX wieku. To właśnie ten ostatni stał się przedmiotem badań niemieckiego pisarza powieści fantasy- Ralfa Isau, i dał początek jednej z jego koncepcji, którą użył w swojej powieści „Szkarłatna partytura”.

    Piękna i niesłychanie utalentowana pianistka- Sara d'Albis, posiada jeszcze inną umiejętność- dar synestezji, który umożliwia jej dostrzeganie za pomocą barw różnych dźwięków. Dlatego też, kiedy wybiera się do teatru, aby posłuchać premiery jednego z dzieł Franciszka Liszta jako jedyna widzi wiadomość zawartą w dźwiękach. Niestety, sprowadza to na nią szereg niebezpieczeństw. W pościg za nią rusza tajna organizacja Słyszących Barwy, która za pomocą nut autorstwa Liszta chce zawładnąć światem. Pomimo zagrożenia czyhającego na każdym kroku, Sara podążą ścieżką wyznaczoną jej przez węgierskiego pianistę, choć nie zdaje sobie sprawy, że może być to podróż także do jej korzeni. 
   „Szkarłatna partytura” jest połączeniem kilku interesujących wątków, które nie do końca jednak wykorzystały swoje możliwości. Z jednej strony autor porusza niesamowity temat jakim jest synestezja. Objawia się ona nie tylko poprzez zdolności młodej pianistki, bo w ten sposób szybko można by o tym zapomnieć, ale na każdym kroku autor przypomina czytelnikowi o tym czego tak właściwie ta powieść dotyczy. W każdym kolejnym miejscu pianistka wykorzystuje swój dar, aby rozczytać wiadomości zawarte w kolejnych utworach ciekawych i światowej sławy muzyków. Z drugiej zaś strony fabuła kręci się wokół muzycznych doznań. Punktem wyjściowym, ale też i przewodnim jest najznakomitszy utwór Franciszka Liszta „Fantazja”. Jest to ciekawe z tego powodu, że czytelnik w każdej chwili może przysiąść do Internetu i zapuścić sobie wymieniane utwory, które są kluczem do kolejnych zagadek. Ponadto powieść ma zabarwienie thrillera pełnego zagadek. Swoją koncepcją przypomina „Kod da Vinci” autorstwa Dana Browna, bowiem tam też przechodzi się od zagadki do zagadki. Tutaj taki schemat ma właśnie miejsce. Choć już pierwsza wskazówka daje bohaterom możliwość wyznaczenia miejsc, w które mają się udać to jednak każda kolejna odsłona prowadzi ich w konkretne miejsca. Z tego też powodu czytelnik wraz z bohaterami podróżuje po kilku najciekawszych miejscach wyznaczonych im przez różę wiatrów, choć nie robi tego już z całkowitym oddaniem. Na każdym kroku, w każdym miejscu na Sarę czyha masa niebezpieczeństw, bowiem wciąż po piętach depczą jej Słyszący Barwy. Jednakże, gdzieś po drodze odnajduje swoją własną tożsamość i poznaje historię swoich przodków. Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że do jej tworzenia autor wykorzystał prawdziwe fakty z życia Ferenca Liszta. Te fakty, a także pełne, nie do końca dynamicznej, akcji dają czytelnikowi masę wrażeń, ale nic go tak nie ekscytuje jak niespodziewane zwroty akcji. Tutaj, niestety, nie ma tej największej zagadki, któż to stoi za całym tym narażaniem życia Sary na szwank. Autor nie kryje tego kogo tak naprawdę wtajemnicza w spisek. Oczywiście, bohaterowie nie wiedzą kto jest zdrajcą, kto człowiekiem komu mogą zaufać, choć czytelnik już dawno zna odpowiedź. Dodatkowo fabuła powieści ulokowana jest w rzeczywistych czasach i dotyczy ważne wydarzenia w dziejach ludzkości, a mianowicie śmierci papieża Polaka- Jana Pawła II. Wszystko bowiem ma miejsce na kilka dni przed tą wiekopomną chwilą. Bardzo sprawnie zostało to wkręcone w fabułę i okazało się być punktem kulminacyjnym całej tej historii. W powieści nie zabraknie także wątku miłosnego, bo przecież bez niego większość powieści i filmów nie potrafi się obejść w dzisiejszym świecie, ale zanim na dobre zostaje rozbudowany to czytelnik o nim zapomina.
     Autor, Ralf Isau, całkiem nie najgorzej radzi sobie z piórem. Jego pomysły są przemyślane i przede wszystkim poparte szeregiem badań historycznych. Aby stworzyć tę powieść, Isau przestudiował cały życiorys Franciszka Liszta, dlatego też właśnie wiele elementów z jego życia postanowił wbudować w fabułę, chociażby jego liczne romanse w tym także z Olgą Janiną. Cieszy też to, że utwory, o których wspomina i o które bazuje dalszy rozwój akcji istnieją naprawdę i każdy może umilać sobie nimi lekturę. Dzięki wyobraźni, a także umiejętności pisarskiej autora mamy możliwość podróży do różnych zakątków świata od Amsterdamu przez Rzym aż po St. Petersburg. Odwiedzamy niesamowite budowle, które zachwycają swoim wyglądem, a także miejsca mniej przyjemne. Wszystkie opisy autora są bardzo rozbudowane, choć duża ich część nie ma żadnego wpływu na akcję, a to bywa męczące, w szczególności wtedy kiedy staje przed nami tom z 570 stronami zapisanymi drobnym maczkiem. Już samo to działa na czytelnika odpychającą, a jak się później okazuje, potrafi wymęczyć niemiłosiernie.
     Niestety, „Szkarłatna partytura” nie porwała mojego serca. Spodziewając się czegoś innego, czytelnik znowu przytłoczony zostaje żądzą władzy i chęci wprowadzenia nowego porządku. Do tego autor wykorzystuje jedno z wydarzeń ostatnich lat, dzięki czemu fabuła powieści zyskuje na autentyczności. Poparta szeregiem badań koncepcja zdecydowanie się sprawdza i może wzbudzać zainteresowanie czytelnika, które fascynuje muzyka klasyczna i jej historia, czy chociażby tajemne stowarzyszenia. Jednakże jeżeli liczy na akcję rodem z powieści Dana Browna to bardzo się na tej lekturze zawiedzie, bo choć porusza wiele fascynujących wątków, choćby nawet synestezję, to niestety nie jest w stanie w pełni wykorzystać swojego potencjału. Przez to powieść wzbudza mieszane uczucia u czytelnika, któremu z jednej strony podoba się zamysł, ale który wymęczył go swoją rozwlekłością.

Ocena: 4/6

Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Telbit, a także portalowi Sztukater, który mi ją udostępnił.