NOWOŚCI

czwartek, 5 lipca 2018

1251. Czarna Pantera, reż. Ryan Coogler

     Ponowne seanse niektórych filmów potrafią całkowicie odmienić nasze wrażenia. Cudownie jeżeli kolejne spotkanie z bohaterami pomoże nam odkryć nowe płaszczyzny wspaniałości i wielkie zalety. Gorzej kiedy następna randka z tytułem zmusza nas do myślenia „co my takiego w nim widzieliśmy?”. Najnowszy film Marvela, który mamy okazję odnaleźć na sklepowych półkach, plasuje się gdzieś pomiędzy tymi dwoma skrajnymi, bo choć „Czarna Pantera” ma całą masę zalet i jest naprawdę wyjątkową postacią, to jednak... coś tutaj nie gra. 
Źródło: Galapagos Films

    Mieszkańcy Wakandy, tajemnej afrykańskiej krainy, od pokoleń strzegli swojego dziedzictwa. Robili wszystko, aby sekrety ich domu pozostały nieznane reszcie świata. Kiedy w straszliwych okolicznościach ginie król- T'Chaka (John Kani), to jego syn T'Challa (Chadwick Boseman) ma zasiąść na tronie i stać się nową Czarną Panterą. Jednakże, gdy na horyzoncie pokazuje się inny prawowity dziedzic, porzucony przed laty na łaskę i niełaskę ludzi, losy Wakandy mogą się diametralnie zmienić. T'Challa musi staną do rytualnej walki z nowo przybyłym kuzynem Erikiem (Michael B. Jordan), a gdy wynik jest odmienny od oczekiwanego będzie musiał połączyć ze sobą różne plemiona, spajając tradycję i nowoczesną technologię napędzaną wibranium, aby zawalczyć o wolność swojego domu.

      Najbardziej boli chyba jak film Waszego ulubionego uniwersum nie do końca Wam przypasuje. A najgorzej, jak ciężko rozwikłać w czym tkwi problem danej produkcji. Zasadniczo „Czarna Pantera” był filmem, na który czekałam od czasu „KA: Wojna bohaterów”. Od kiedy poznałam tę postać zostałam nią zauroczona. No i masz! Indywidualny film, tak niedługo po premierze. I co? Jedno wielkie „meeeeh”. To smutne, gdy wrażenia po seansie takiego filmu porównuje się do tych z przygody z Kapitanem Ameryką, do którego uprzedziłam się na całe życie. Chyba. Ciężko powiedzieć, że Pantera jest filmem marnym, ale... coś tutaj nie zagrało. Fabuła, która nie do końca porywa, to bazująca na prastarych problemach rodzinnych i schematach opowieść. Powrót „marnotrawnego syna” tutaj przybiera bardziej formę powrót zaginionego członka rodziny, który oczywiście musi upominać się o swoje. Dla zasady. Dodaje to sporo pazura z bardzo wielu powodów. Robi się o wiele dramatyczniej i o wiele bardziej dynamicznie.
Źródło: Galapagos Films

     Bardzo zachwycają te afrykańskie tradycje. Rytualne walki, a później tajemne obrządki nadawania mocy Czarnej Pantery. Bardzo dużo tutaj kolorów, różnych elementów charakterystycznych dla konkretnych plemion. Jednakże... jest to już za bardzo zagrane na pograniczu fantazji. Atrakcje niczym z „Króla lwa”, do którego bez oporów porównywano film po premierze, to zdecydowanie była za duża przesada. Nie mniej, jeżeli to przebolejemy, to przecież pozostaje najważniejszy problem- wsadzenie do tego fantazyjnego świata, opartego na magii, tradycji i niezwykłej etniczności mieszkańców Wakandy, nowoczesnych technologii napędzanych wibranium. Z łatwością można to zrozumieć, bo przecież twórcy dosadnie wyjaśniają co, skąd i dlaczego, ale nie każdemu łatwo będzie przetrawić to oczywiste zderzenie nowego ze starym. Dobrze, że podejmują tę próbę, ale jak w moim mniemaniu za bardzo razi to w oczy, niestety.

     Nie oznacza to jednak, że źle się na to patrzy. Fajnie to wszystko wygląda, chociaż momentami odrobinę przypomina sceny walki z gry niż dopracowaną nierzeczywistość. Robią wrażenie wszystkie te gadżety napędzane wibranium, stworzone przez księżniczkę Shuri, a będące na wyposażeniu Czarnej Pantery. To taki afrykański Agent 007! Ewentualnie... marvelowski Batman. Dzięki tym gadżetom nasz czarny bohater nabiera dynamizmu i barwy. Dostarcza zdecydowanie więcej atrakcji, m.in. przez swój nadzwyczajny kostium. Oczy cieszą się również na widok wszelkich walk, choć trzeba przyznać, że z tą finałową to zdecydowanie przedobrzyli. Po co?! Do tego wszystkiego nie mają one żadnego ciekawego podkładu. Kompozytor za bardzo się tutaj nie wykazał, ale na uznanie zasługują kawałki nawiązujące do klimatu harlemowskich dzielnic Nowego Jorku. Od razu nabiera to bardziej gangsterskiego wydźwięku. 
Źródło: Galapagos Films

     W „Czarnej Panterze” większość obsady to afroamerykanie. Przyjmuje to formę ukłonu w stronę ich korzeni. Dlatego do filmu zaangażowano najlepszych za najlepszych, a przynajmniej tych bardziej znanych. Chadwick Boseman jest księciem z niesamowicie pięknym akcentem. Do pokochania. Idealnie nadaje się na postać Czarnej Pantery. Jego przeciwnikiem staje się Michael B. Jordan, który ponownie wkracza na ring, tym razem jako spadkobierca dosłownego tronu. On chyba pokazuje największy charakterek i jest naprawdę wyrazistym czarnym charakterem. Jednakże jego oddanie sprawie zdecydowanie budzi spory respekt. Wśród kobiet pojawiają się same czarnoskóre piękności. Króluje im Angela Bassett, która swobodnie się czuje w takiej dostojnej stylizacji. Lupita Nyong'o również ma swoje pięć minut, zupełnie jak Letitia Wright, którą kojarzyć mogą fani Netflixa z serialu „Black Mirror”. Jednakże spośród nich najjaśniej świeciła Danai Gurira. Może to kwestia roli, a może po prostu jej charyzmy. Niesamowicie waleczna, niczym w „The Walking Dead”, bardzo oddana sprawie- kobieta z zasadami, pani generał. Zachwyca kocimi ruchami, stanowczością i błyskotliwością. Idealna obrończyni narodów!
Źródło: Galapagos Films

     Największą zaletą, a jednocześnie problemem „Czarnej Pantery” jest jej indywidualność. Prezentuje sobą coś zupełnie innego niż dotychczas otrzymywaliśmy ze strony Marvela. Nie dość, że dostajemy ludzi odmiennych rasowo, z niesamowitymi obrzędami i historią, które gwarantują niesłychane wrażenia wizualne, to dodatkowo próbuje się to scalić z najwyższą możliwą technologią. Ponadto bohaterskość tego tytułu dociera do zupełnie innego grona odbiorców, zwracają uwagę na zupełnie inne wartości niż dla przeciętnego człowieka. To, poza nieco bardziej stonowaną warstwą wizualną i muzyczną, zdecydowanie odmienia go od poprzednich marvelowskich produkcji.

Ocena: 6/10
Recenzja filmu DVD „Czarna Pantera” - dystrybucja Galapagos Films

Oryginalny tytuł: Black Panther / Reżyseria: Ryan Coogler / Scenariusz: Joe Robert Cole, Ryan Coogler / Zdjęcia: Rachel Morrison / Muzyka: Ludwig Göransson / Obsada: Chadwick Boseman, Michael B. Jordan, Lupita Nyong'o, Danai Gurira, Martin Freeman, Angela Bassett, Forest Whitaker, Andy Serkis, Daniel Kaluuya, Letitia Wright, Winston Duke / Kraj: USA / Gatunek: Akcja, Sci-fi

Premiera kinowa: 29 stycznia 2018 (Świat) 14 lutego 2018 (Polska)
Premiera DVD: 20 czerwca 2018

1 komentarz :

  1. Sam klimat czarnej pantery nie za bardzo do mnie przemówił. No ale... Ale jest to produkcja Marvela więc jest to obowiązkowy punkt na mojej liście filmów. Deadpoola na pewno nie przebije ale myślę, że nie pożałuje takiego seansu

    OdpowiedzUsuń