Ninę
George pokochały czytelniczki na całym świecie. Ta niemiecka
pisarka dała im trzy książki, które stworzyły dość nietypowy
cykl. Począwszy od “Lawendowego
pokoju”
autorka
zajmowała się tematyką nieskończoności. Czy więc zamknięcie
cyklu, jakim jest “Księga
snów”,
uczyni
to godnie?
Mężczyzna
na moście ratuje małą, tonącą dziewczynkę. Chwilę później
sam ulega wypadkowi i ląduje w szpitalu, gdzie wprowadzony zostaje w
śpiączkę. Na miejsce wezwana zostaje jego była partnerka, którą
uczynił swoją przedstawicielką. Zjawia się także jego syn,
dysponujący darem synestezji, który nigdy nie widział swojego
syna. Żadne z tej dwójki nie zdaje sobie sprawy z tego, co dzieje
się w głowie mężczyzny. Wiedzą to tylko ci, którzy tak jak i on
utknęli w krainie między życiem a śmiercią.
Książki
z podtekstem filozoficznym to zdecydowanie nie moja bajka. Taką
lekturą jest “Księga
snów”,
która
w dość metaforyczny sposób rozprawia nad zagadkami życia i
śmierci. Historia, która z początku wydaje się mocno intrygująca
szybko zaczyna nudzić za sprawą pobytu Henriego w tajemniczej
krainie, gdzie jawa przeplata się z pragnieniami. Z pewnością
bardzo pocieszająca jest wizji krainy “pomiędzy”, gdzie nie
jesteśmy sami, gdzie przeżywamy niesamowite rzeczy z przeszłości
i przynosimy nowe znaczenie domniemanej przyszłości. Ma to swoją
magię. Wspomnienia Henriego wprowadzają w nostalgię, ale na swój
sposób też w skrajny smutek, gdy uzmysłowimy sobie, że wydarzenia
rozgrywające się w jego głowie to jedynie senne marzenia a nie
rzeczywistość. Z drugiej zaś strony bohater zaczyna inaczej
patrzeć na swoje życie, uzmysławiając sobie swoje błędy i
postanawiając je naprawić.
Niesamowitą
postacią jest tutaj też i Samuel, nastoletni syn bohatera, który
posiada bardzo niezwykły dar- czytania ludzkich emocji za pomocą
barw. Synestezja już niejednokrotnie pojawiała się w literaturze
współczesnej, ale chyba pierwszy raz zyskała taki wymiar,
definiując na nowo relacje ojca i syna. Obok więzi z ojcem buduje
całkiem nową relację z dziewczynką w śpiączce. Bardzo urocze są
te jego starania, aby śpiąca nastolatka poczuła się jak żywa.
Chłopak bardzo szybko dorasta przy ojcu, z którym tak naprawdę
nigdy nie zamienił słowa i dojrzał przy dziewczynce, z którą
może nigdy nie będzie.
Inną
silną osobowością jest Eddie. Ukochana Henriego sprzed lat, który
niegdyś ją odrzucił a teraz sprawia, że ta znów ma się stać
częścią jego życia. Kobieta silna, choć początkowo prezentuje
się zupełnie inaczej. Poznajemy jej życie i bolączki przeszłości,
które odkrywane z każdym kolejnym przywoływaniem tej postaci
sprawiają, że zaczynamy na nią inaczej patrzeć.
Cała
ta historia ma zaskakujący charakter. Nina George tworzy ciekawe
opowieści i spisuje je w niesamowity sposób. Jej zasób słów i
zabawa nimi jest rzadko spotykana u dzisiejszych pisarzy. Jednakże
“Księga
snów”
za
bardzo się rozwleka przez te zachwycające opisy, które mogłyby
być zdecydowanie krótsze. Lektura niebanalna, choć momentami tak
potwornie nużąca a zarazem męcząca, że ciężko przez nią
przebrnąć. Mnie to nie porywa, niestety.
Ocena:
4/6
Recenzja
przedpremierowa dla wydawnictwa Otwarte!
Tytuł
oryginalny: Das Traumbuch / Tłumaczenie:
Mateusz Borowski / Wydawca: Otwarte / Gatunek: obyczajowe /
ISBN 978-83-7515-405-4 / Ilość
stron: 432 / Format: 136x205mm
Rok wydania: 2016
(Świat), 2017 (Polska)
Premiera: 02 lutego
2017
Prześlij komentarz