NOWOŚCI
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą SPI. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą SPI. Pokaż wszystkie posty

sobota, 21 lipca 2012

963. Magic Mike, reż. Steven Soderbergh

Reżyseria: Steven Soderbergh
Scenariusz: Reid Carolin
Zdjęcia: Steven Soderbergh
Muzyka: ?
Kraj: USA
Gatunek: Biograficzny, Dramat
Premiera: 24 czerwca 2012 (Świat) 13 lipca 2012 (Polska)
Obsada: Channing Tatum, Alex Pettyfer, Matthew McConaughey, Joe Manganiello, Matt Boomer, Kevin Nash, Adam Rodriguez, Cody Horn, Olivia Munn, Riley Keough i inni

     „Magic Mike” to historia, którą napisało samo życie, historia młodego chłopaka, historia Channinga Tatuma sprzed wielkiej filmowej kariery. To on został producentem filmu i choć chciał zaangażować do produkcji Nicolasa Windinga Refna, to reżyserem został Steven Soderbergh, który sygnując swoim nazwiskiem takie hity jak „Intrygant”, czy też „Ocean's Eleven” miał wznieść obraz na wyżyny. Zaskakujące, że o sukcesie tego tytułu zadecydowały rzesze napalonych kobiet.
     Mike (Channing Tatum) jest liderem grupy tańczących striptizerów w jednym z klubów zarządzanych przez Dallasa (Matthew McConaughey). Swoje zajęcie traktuje jednak jako jeden ze sposobów na szybką gotówkę, a skrycie marzy o wielkim biznesie. Pewnego wieczoru, chcąc pomóc nowemu koledze z pracy, Adamowi (Alex Pettyfer), postanawia zaangażować go do ekipy. Staje się to chwilą niezwykle przełomową dla chłopaka bowiem wychodzi ze swojej skorupy, podejmując swoje pierwsze dojrzałe, choć niekoniecznie trafne decyzje. W tym samym momencie Mike poznaje siostrę Adama, Brooke (Cody Horn), która może całkowicie zawojować jego życie.

poniedziałek, 8 listopada 2010

053. Nieustraszeni bracia Grimm, reż. Terry Gilliam

Oryginalny tytuł: The Brothers Grimm
Reżyseria: Terry Gilliam
Scenariusz: Terry Gilliam, Ehren Kruger, Tony Grisoni
Zdjęcia: Terry Gilliam, Ehren Kruger, Tony Grisoni
Muzyka: Dario Marianelli
Kraj: USA, Wielka Brytania, Czechy
Gatunek: Fantasy, Przygodowy
Premiera światowa: 26 sierpnia 2005
Premiera polska: 11 listopada 2005
Obsada: Matt Damon, Heath Ledger, Lena Headey, Jonathan Pryce, Peter Stormare, Monica Bellucci

   Will i Jake od maleńkości trzymają się razem. Gdy dorastają zajmują się podróżowaniem od wioski do wioski i pomaganiu ich mieszkańcom w pokonaniu złych demonów. Niestety wszystko jest tylko przedstawieniem mającym przynieść korzyści dla Willa, Jake i ich dwóch pomocników. Wszystko byłoby piękne, gdyby nie Francuzi, którzy dowiadują się o knowaniach braci Grimm. Wysyłają ich na misję do wioski gdzie znikają młode dziewczyny.  Okazuje się, że to nie są sztuczki jakichś ludzi wzorujących się na braciach Grimm, tym razem będą musieli stawić czoło prawdziwej magii i prawdziwym demonom.
    Jak to przystało na film przygodowy musi się tam dziać coś sensownego, i dzieje się. Interesujące sceny walki.. może czasami za bardzo przesadzone, ale i tak fajne :) trochę zaskakujący jest koniec filmu. w ogóle jakiś taki dziwny i w ogóle jakiś bez sensu.
    W końcu to film o braciach Grimm, o tych od baśni hehe :) te wszystkie potworki, które pojawiają się w filmie, ten wilk przemieniający się w człowieka, Królowa Luster (zaczaiłam skąd to przezwisko huha), ta atmosfera grozy i magi... wszystkie zaklęcia. Nie jest tego za dużo, ale właśnie to jest plus tego filmu i to duży plus, bo jakby to wyglądało jakby było tego za wiele? jak Harry Potter haha :D
    W filmie bardzo wiele jest komicznych scen, ale nie tylko scen, także i postaci. Jednak nie tylko to nadaje humoru filmowi. Jest tam też kilka absurdalnych wydarzeń, które po prostu są za bardzo naciągane i wprawiały mnie w śmiech i moje ulubione stwierdzenie "Jasne! od razu".
     Nie ma tu nic fascynującego. Żaden z bohaterów nie wyróżniał się niczym co mogłoby przyciągnąć moją uwagę. Nawet Monica Bellucci nie zmieniła mojego nastawienia do filmu.. chociaż interesujące było to jak połączyła jednocześnie piękną, uwodzicielską kobietę z starą i przerażającą wiedźmą :)
    Muszę przyznać, że film bardzo mnie zawiódł. Spodziewałam się czegoś lepszego, no bo przecież to są bracia Grimm, a tu taki zepsuć film...uch :( jednakże, obejrzeć go nie zaszkodzi, ale jak nie obejrzycie to nic nie stracicie.

niedziela, 24 października 2010

040. Amityville, reż. Andrew Douglas

Oryginalny tytuł: The Amityville Horror
Reżyseria: Andrew Douglas
Scenariusz: Scott Kosar
Zdjęcia: Peter Lyons Collister
Muzyka: Steve Jablonsky
Kraj: USA
Gatunek: Horror
Na podstawie: powieści Jay'a Ansona
Premiera światowa: 14 kwietnia 2005
Premiera polska: 22 lipca 2005
Obsada: Melissa George, Ryan Reynolds, Chloe Moretz, Jesse James, Jimmy Bennett, Isabel Conner

    Rodzina Lutz`ów przeprowadza się do nowego wymarzonego przez nich domu. Pomimo świadomości tego, że przed kilkoma laty zamordowano tam całą rodzinę, postanowili tam zamieszkać. Już po kilku dniach w domu zaczynają dziać się dziwne rzeczy, jego mieszkańcy widzą różne postacie. George (Ryan Reynolds) odchodzi od zmysłów i przeprowadza się do piwnicy. Kathy (Melissa George) coraz bardziej martwi się o męża oraz o bezpieczeństwo własnych dzieci. Udaje się do biblioteki, gdzie dowiaduje się przerażającej prawdy o tajemniczym domu. Jedyne co teraz jej pozostaje, to ratować siebie i dzieci, uciekając jak najdalej od tego domu!
    Jest to horror, a w takich horrorach jak ten wiele się dzieje, wiele przerażających rzeczy. Zawsze dowiadujemy się czegoś co sprawi, że człowiek zamarznie na chwilę. Tutaj film kończy się happy endem, na szczęście.
    Ten wszędzie panoszący się strach, pomruki, okropnie wyglądający dom, krew cieknąca po ścianach, to wszystko sprawia, że ma się ochotę wejść pod koc i już nigdy nie wyjść.  Tak bardzo przeraził mnie ten film, że teraz sama boję się chodzić po własnym domu, w szczególności, że to zdarzenie miało miejsce naprawdę.
    Film brutalny jest na samym początku, gdy widzimy jak zamordowana zostaje rodzina wcześniej mieszkająca w tym domu. Potem to się już uspokaja, do pewnego momentu. Do momentu gdy dowiadujemy się całej prawdy o domu, wtedy te wszystkie ciała, tortury, morderstwa.... nawet teraz ciarki po plecach mi przechodzą. brrr.
    Pierwszy raz miałam okazję zobaczyć Ryana Reynoldsa w takie psychicznej postaci. Spisał się znakomicie, naprawdę zaczęłam się go bać. Przerażone dzieci, przerażona matka, nic szczególnego. Rola domu oraz duchów... znakomita.
    Film był niesamowity, to jest pewne. Już nigdy więcej go nie obejrzę, to jeszcze bardziej pewne. Po obejrzeniu filmu po prostu się rozpłakałam to już tylko fakt. 

sobota, 23 października 2010

027. Przeklęta, reż. Wes Craven

Oryginalny tytuł: Cursed
Reżyseria: Wes Craven
Scenariusz: Kevin Williamson
Zdjęcia: Robert McLachlan, Don McCuaig
Muzyka: Marco Beltrami, Tom Hiel
Kraj: USA
Gatunek: Horror
Premiera światowa: 25 lutego 2005
Premiera polska: 28 października 2005
Obsada: Christina Ricci, Jesse Eisenberg, Joshua Jackson, Milo Ventimiglia, Judy Greer

    Po śmierci rodziców Ellie (Christina Ricci), która pracuje na okrągło opiekuje się swoim młodszym bratem Jimmym (Jesse Eisenberg). Wkrótce jej chłopak Jake (Joshua Jackson) ma otworzyć nowy klub. Pewnej nocy, Ellie i jej brat, ulegają wypadkowi samochodowemu, strącając przy tym samochód pewnej nastolatki. Ellie wraz z Jimmym próbują pomóc jej wydostać się z samochodu. Jednak wtedy dziewczyna zostaje porwana i rozszarpana na kawałki przez dziwne zwierze przypominające wilka. Ellie i Jimmy, starając się obronić ją przed bestią, także zostają ranni, zmienia to ich samych oraz ich dotychczasowe życie.
    Sceny ucieczki, sceny walki sprawiają, że przy tym filmie naprawdę nie można się nudzić.
    Nie byłoby zbyt dobrze jakby w horrorze nie było napięcia, bo co to byłby za horror, raczej denny. Nie lubię takich sytuacji, w których wiadomo, że zaraz coś wyskoczy, żeby zabić bohatera, ale jednak woli się jeszcze pobawić jedzeniem. Trzyma w napięciu i to bardzo. Lub gdy ktoś wyskakuje ni stąd ni zowąd.
    Krew... fuuujjjj. sposób w jaki masakrowane są zwłoki, szczególnie ta połowa ciała dziewczyny pełzająca pod górę. no normalnie okropne. Sam wilkołak jest uroczy nawet, ale taki jakiś zbyt.. zbyt przyjaźnie wygląda. Kurcze, ależ kolorystyka filmu wpływa na jego klimat.
    Uciekanie, wrzaski, piski, lejąca się krew. Ja się tam nie znam, ale wydaje mi się, że raczej nie trudno to zagrać. Christina Ricci znakomicie poradziła sobie w roli opętanej, jest naprawdę przerażająca, nie to co jej brat, taki potulny, wcale nie widać, że czai się w nim zło.
    Do filmu nic nie mam. Jest naprawdę ciekawy i niczego nie można mu zarzucić, przynajmniej ja mu nie zarzucam nic. No może oprócz głupoty bohaterów, no ale tak to już chyba musi być w horrorach, żeby łatwiej było ich zabić.

piątek, 7 września 2007

276. Next, reż. Lee Tamahori

Reżyseria: Lee Tamahori 
Scenariusz: Jonathan Hensleigh, Paul Bernbaum, Gary Goldman  
Zdjęcia: David Tattersall 
Muzyka: Mark Isham 
Kraj: USA 
Gatunek: Akcja, Sci-Fi
Na podstawie: opowiadania Philipa K. Dicka "The Golden Man"
Premiera światowa: 25 kwietnia 2007
Premiera polska: 10 sierpnia 2007
Obsada: Nicholas Cage, Julianne Moore, Jessica Biel, Thomas Kretschmann, Enzo Cilenti,  Laetitia Danielle, Nicolas Pajon, Sergej Trifunovic, Tory Kittles, Michael Trucco 


Historia:
    Cris Johnson występuje w Vegas jako magik pod pseudonimem Frank Cadillack. Słynie on  z tego, że potrafi przewidzieć coś zanim się to wydarzy. Większość ludzi myśli, że to tylko taki trik, jednak niewielu ludzi spodziewa się, że jest to prawda. Tylko pewna pani agent wierzy w to, że Cris potrafi przewidzieć przyszłość z 2 minutowym wyprzedzeniem. Prosi go więc o pomoc w sprawie znalezienia bomby ukrytej gdzieś w Los Angeles. 

Plusy:
-    genialny pomysł. Dawno już nie widziałam tak genialnego i zakręconego filmu. To właśnie dla takich filmów istnieje to wszystko, cały ten przemysł filmowy. Tak się podjarałam tym filmem, że po prostu masakra, niestety... okazuje się, że nie jest to oryginalny pomysł, a tylko kolejna ekranizacja książki. Nie czytałam jej więc nie mogę powiedzieć, że ten film względem ten książki jest lepszy, powiem tylko tyle, że jest świetny. Facet potrafiący wyprzedzi każdy krok o dwie minuty w przyszłość? po prostu wspaniały pomysł.
-    napięcie. Jest wiele scen, w których towarzyszy nam to ostatnio wymarłe uczucie. Coś co towarzyszy nam przez cały niemalże film i to od samego początku, ponieważ już na początku poznajemy niezwykłą moc Crisa :) stresujemy się jak próbuje uciec z kasyna, chociaż dobrze wiemy, że powinna to być dla niego łatwizna :) stresujemy się kiedy próbują uratować Elizabeth z rąk terrorystów, chociaż dobrze wiemy, że Cris sobie da z tym radę i jednocześnie uda mu się ocalić wszystkich gliniarzy przed pułapkami. Pomimo tego, że jest to takie oczywiste to jednakże wciąż trzyma nas w napięciu, aż do ostatniej chwili, gdy tak naprawdę wcześniejsze wydarzenia okazują się być fikcją, ale i tak wiemy, że to się musi zdarzyć :) tak wiem zakręcone :D
-    niespodzianki. Właściwie to na początku nie wiemy, że Cris naprawdę ma tą zdolność. Przekonujemy się o tym dopiero podczas ucieczki Crisa, gdy tak sprawie potrafi się ukryć przed ochroną i wszystko chodzi jak w zegarku. Mnie aż zatkało. 
 -    humor. Było kilka zabawnych scen, ale pamiętam tylko tą jedną, kiedy Cris próbuje poderwać Elizabeth, bo ją jako jedyną widział o wiele wcześniej. Widział jak na różne sposoby próbuje ją zagadać i w końcu nadarza się okazja, gdy przychodzi jej były i ją nagabuje. Cris staje w jej obronie i sprawnie unika ciosów, ponieważ wie jakiś się spodziewać. Jednakże to także była tylko przyszłość, którą Cris postanowił zmienić :D ponieważ Elizabeth go olała bo tych unikach :D dlatego postanowił dać się znokautować  :D hehe :D no i podziałało :) 
-    tajemnicze uczucie między Crisem i Elizabeth. Wiadomo przeznaczenie, ale bardzo mnie szokowało jej zachowanie. Poszła z nim do łóżka już 2 dnia jak go znała. A gdy owa agentka próbowała ją przekonać, żeby spróbowała uśpić Crisa, ta w ostatniej chwili zmieniła zdanie. To musi być prawdziwe uczucie i pomimo filmu, na którym widać było, że teoretycznie Cris robi coś złego i tak mu pomogła :) niewiarygodne. 
-    akcja. Nigdy w tym filmie nie wiadomo co jest prawdą, a co tylko niedoszłą przyszłością. Jest to dosyć zakręcone, przez co film staje się jeszcze lepszy moim zdaniem, ponieważ nigdy nie jesteśmy pewni co się za chwilę stanie.
-    zaskakujące zakończenie. Tak tego to się nikt nie spodziewał. Mnie aż zatkało i w sumie trochę się zawiodłam, ale lepsze było to od zakończenia pierwotnego :P uf :) możecie być pewni, że was zatka ;P
-    Nicholas Cage. Tak Nicholas w roli Crisa był nawet nawet. Co prawda te dłuższe włosy nie za bardzo do niego pasowały, ale co ja mu na to poradzę. Dało się je przeżyć, bo przecież najważniejsza była gra. Cage po raz kolejny pokazał jak jest zwinny i jak rewelacyjnie radzi sobie w podobnych filmach :)

Minusy:
-    niektórych nuży, na przykład moją mamę :D no ale cóż jej poradzić jak co chwile przysypia podczas oglądania filmu późnym wieczorem hehe :D

Ulubione sceny:
-    ucieczka z kasyna,
-    Cris próbujący poderwać Elizabeth.

Moja opinia:
    Film według mnie jest świetny. Dawno już nie widziałam tak ciekawego filmu. Zdecydowanie mogę go wszystkim polecić i jestem pewna, że się nie zawiedziecie.

piątek, 10 sierpnia 2007

270. A właśnie, że tak!, reż. Michael Lehmann

Oryginalny tytuł: Because, I Said So
Reżyseria: Michael Lehmann  
Scenariusz: Jessie Nelson, Karen Leigh Hopkins 
Zdjęcia: Julio Macat 
Kraj: USA 
Gatunek: Dramat / Komedia romantyczna
Premiera światowa: 02 lutego 2007 
Premiera polska: 15 czerwca 2007 
Obsada: Diane Keaton, Mandy Moore, Lauren Graham, Piper Perabo, Gabriel Macht, Tom Everett Scoot, Stephen Collins


Historia:
    Milly jest najmłodszą z trzech córek Daphne. Maggie i Mea już znalazły sobie mężów, niestety tylko Milly wciąż wybiera tych niewłaściwych. Gdy postanawia dać sobie spokój z facetami do akcji wkracza jej matka, która zamieszcza w Internecie ogłoszenie, że poszukuje chłopaka dla swojej córki. Kiedy Daphne jest już na skraju załamania inteligencją większości kandydatów, zjawia się Jason, który jest architektem. Daphne aranżuje jego spotkanie z Milly. Na jej nieszczęście o względy Milly będzie starał się również Johnny, który bacznie przypatrywał się staraniom Daphne.
 
Plusy:
-    pomysł. W końcu powstało coś nowego. To mi się bardzo spodobało. Cztery kobiety w rodzinie. Trzy córki i jedna, która ma problem z facetami :) no i oczywiście matka, która zawsze musi się we wszystko wtrącić :) Moim zdaniem genialne chociaż zdeczka przesadzone, bo pomysł Daphne na znalezienie chłopaka Milly jest trochę chory, już nie mówiąc o późniejszym zachowaniu najmłodszej.
-    humor. O dziwo tak w tym filmie było dosyć sporo humoru :) no chodzi o same dialogi, bo dialogi nie wprawiały mnie w jakieś specjalne osłupienie i drgawki śmiechowe ;P chodzi właściwie tutaj o humor sytuacyjny :) było wiele powalających sytuacji :) dla przykładu, gdy Milly szła do swojej restauracji i próbowała ściągnąć halkę wystającą spod sukienki, bo ta bardzo się elektryzowała ;P oczywiście wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że sytuację obserwował Johnny :) no i potem gdy już zdjęła tą halkę doczepił się do niej balon :D i tak szła z balonem na tyłku :) myślałam, że padnę :) już nie mówiąc o sytuacji, gdy Daphne przyszła do Milly i stwierdziła, że pomoże jej w przemeblowaniu salonu. Tak zmieniały wszystko, że w końcu wróciły do wcześniejszego stanu i stwierdziły: "Tak! teraz wygląda dobrze!". Jeszcze wiele było sytuacji które były urocze i śmieszne. Gdy Daphne wydarła się na swoje córki i straciła głos. Gdy Daphne podkablowała Milly gdy dziewczyny grały w kamień, nożyce i papier, żeby Milly zaopiekowała się Daphne przez ten czas, gdy straciła głos. Gdy Daphne rzuciła się na ojca Johnnego :D no po prostu śmieszne. Najlepiej wyglądał tort ślubny Daphne :D biały w czarne grochy :D bo bardzo lubi grochy ;]
-    jaka matka taka córka. Tak w tym filmie sprawdza się to powiedzenie :) właściwie to tylko przy jednej sytuacji na samym początku, gdy pokazane było co robi Milly i to samo robiła Daphne. Obie robiły spaghetti, tak samo przyprawiały i piły go z lampką wina :D urocze to było :)
-    dramatyzm. Oczywiście w takich filmach zawsze się musi coś komplikować. No, ale trudno, żeby było inaczej skoro Milly spotykała się z Jasonem i z Johnnym. Paranoja, po prostu brak mi słów. I jeszcze potem zdziwiła się, że Johnny ją zostawił. Przecież spała z nimi dwoma! Dla mnie było to nie do pomyślenia. Ja od razu wybrałabym Johnnyego. Oczywiście, gdy Milly dowiedziała się, że Jason umówił się z nią tylko przez ogłoszenie jej matki wpadła w szał i nie gadała ani z Jasonem ani z Daphne. Właściwie to piękne to było, gdy Daphne cały czas wydzwaniała do Milly i ją przepraszała. Wzruszałam się wtedy :)
-    zakończenie. Uroczo się skończył ten film, szokująco jak dla mnie ;P gdy zobaczyłam wesele to myślałam, że to ślub Milly, a tu zonk ;D chyba o to chodziło twórcom ;P udało im się zaskoczyć widza :D przynajmniej mnie :D
-    obsada. Przyznam, że jeżeli chodzi o Diane Keaton to byłam tak średnio entuzjastycznie do niej nastawiona. Jednakże po tym filmie zaczęłam ją darzyć większą sympatią. Nie powinno was to dziwić, ponieważ w filmie była rewelacyjna, urocza, piękna i przezabawna :) Mandy Moore również pokazała na co ją stać. Po raz kolejny pokazała się w ciemnych włosach i prawdę wam powiem, że bardzo mi się w nich podoba, o wiele bardziej niż w blond. Bardzo podobała mi się postać Johnnego, w tej roli wystąpił Gabriel Macht. Był bardzo przystojny i moim skromnym zdaniem świetnie sobie poradził u takich gwiazd jak Keaton i Moore.
 
Ulubiona scena:
-    przestawianie mebli ;P
-    randki Daphne z kandydatami dla Milly
 
Moja opinia:
    Film bardzo mi się podobał. Jestem mile zaskoczona. Dawno nie oglądałam tak fajnego i sympatycznego filmu :) jest się czym pozachwycać i z czego pośmiać. Polecam każdemu ten
film :)