Oryginalny tytuł: Plan
9 from Outer Space |
Reżyseria: Edward D. Wood Jr. | Scenariusz: Edward D. Wood Jr. |
Obsada: Tom Keene, Bela Lugosi, Vampira, Tor Johnson, Lyle Talbot,
Criswell | Kraj: USA | Gatunek: Horror, Sci-Fi
Premiera:
02 lipca 1959 (Świat)
Seans 17. Festiwalu Filmowego CROPP Kultowe – 20. maja 2014 roku
godzinna 17:45, Centrum Kultury Katowice
Cykl:
Ed Wood
Ocena:
3/10
Ed Wood, czyli wyznacznik
najgorszej reżyserii jaka może się przydarzyć filmowi. Choć
osobiście za najgorszego reżysera uważam Uwe Bolla, to ciężko
jest powiedzieć, żeby obrazy Wooda grzeszyły perfekcjonizmem.
Jednakże to właśnie jego twory są najbardziej rozpoznawalne i
kultowe, a „Plan 9 z kosmosu”
zajmuje zaszczytne miejsca w rankingach najgorszych filmów wszech
czasów.
W małym miasteczku rozbija się statek kosmiczny. Od tamtej pory
ludzie zaczynają ginąć z niewyjaśnionych powodów, pozostawieni
bez krwi w organizmie. Kosmici postanawiają wcielić w życie plan
zawładnięcia umysłami umarłych. W jego realizacji spróbują im
przeszkodzić lokalni przedstawiciele prawa, a także garstka
porządnych obywateli.
Ciężko jest uznać ten film za cud technologiczny, artystyczny,
czy fabularny. Na każdym kroku znajdujemy drobne potknięcia, które
pieczętują wrażenia z tego filmu. To co najważniejsze, totalnie
idiotyczny scenariusz, który nie dość że obfituje w tak
tragiczne, że aż prześmieszne dialogi, to w dodatku jest historia
makabrycznie dziwaczną, zupełnie pozbawioną sensu. Obraz w
zasadzie nic nie wnosi. Panuje tutaj całkowity chaos wątkowy,
począwszy od fantastyczno naukowych ataków kosmitów, przez budzące
grozę pojawienie się wampirów i innych dziwactw, aż po nijako
rozegrany romans. Montaż nie należy do najlepszych, choć
spodziewać można się o wiele więcej okropności, które
ewentualnie wyjść mogą przy kolejnym seansie. Jednym dramatycznym
wizualnie momentem była obrona przed najeźdźcami. Przydługawa
scena obfitująca w wybuchające petardy w stronę latających
spodków robi przerażające wrażenie, aczkolwiek klimat czarnej
płachty oraz mgły cmentarnej udał się znakomicie. Aktorstwo mocno
nijakie, ale znam przypadki, gdzie wypadało o wiele wiele gorzej.
Trzeba też przyznać, że wstawienie do produkcji lektora Crimswella
wypada bardzo ciekawie, choć oczywiście za bardzo było to
przesadzone. Film pozostawia widza bez większych emocji, bez
konkretnych myśli, wobec czego, po seansie, bardzo szybko może
ulecieć z naszej pamięci i nie będzie co za tym płakać.
Oryginalny tytuł: Les
Avaleuses | Reżyseria:
Jesús
Franco | Scenariusz: Jesús
Franco | Obsada: Lina Romay, Jack Taylor, Anna Watican, Jesús
Franco, Luis Barboo | Kraj: Belgia, Francja | Gatunek: Horror,
Erotyczny
Premiera:
07 maja 1975 (Świat)
Seans 17. Festiwalu Filmowego CROPP Kultowe – 24. maja 2014 roku
godzinna 19:30, Centrum Kultury Katowice
Cykl: Pora Zwyrola
Wstęp: Jacek Dziduszko
Ocena: 1/10
W zeszłym roku śmierć poniosło
zbyt wiele gwiazd światowego kina. Wśród nich znalazł się też
podstarzały hiszpański reżyser Jesús
Franco. Dla upamiętnienia jego życia, a także przeogromnych ilości
filmów katowickie Stowarzyszenie Inicjatywa zaprosiła jego filmy do
17. Festiwalu Filmowego na cykl Pora Zwyrola. Na pierwszy ogień
poszła „Wampirzyca”,
czyli erotyka nakreślona wampiryzmem.
Hrabina Irina powraca do Madrasu, gdzie wszyscy znają jej rodzinną
historię. Wraz z nią na wybrzeże powraca również groza i
przerażenie, gdyż kobieta jest starym wampirem. Nie jest jednak
taka, jak wszystkie dotychczas nam znane, bowiem nie żywi się
krwią, a innymi płynami ustrojowymi swoich ofiar. Prowadzone jest
śledztwo, które powoli doprowadza do wampirzycy, ale ona oddaje się
kontaktom z nowo poznanym pisarzem.
Można by wymieniać bez końca,
co jest nie tak z tym filmem. Wszystko rozpoczyna się od
zdecydowanie przydługiego wstępu, gdzie wampirzyca idzie, idzie i
idzie bez końca, a widz oszołomiony jest muzyką, ale przede
wszystkim nagością. Okazuje się, że później wcale nie jest
lepiej. Zamiast ewoluować w coś lepszego, ciekawszego, tytuł
całkowicie zanudza nas kolejnymi scenami erotycznymi, ale przede
wszystkim marną fabułą, która w zasadzie nic nie wnosi. Kiedy w
końcu zatli się iskierka na jakąś zmianę, co wtem wszystko
pryska. Oczywiście, produkcję tę rozpatrywać można by jednie pod
kątem erotyki, ale niektóre sceny są tak absurdalne, że odbierają
całą przyjemność z oglądania. Zero w tym sensualności,
intymności, jakichkolwiek emocji. Wszystko wypada szkaradnie. Nie
mniej, zaklasyfikowanie do horroru, to całkowita pomyłka. Ma to z
grozą tyle wspólnego co Lina Romey z komediami romantycznymi. O
aktorstwie nie ma co tutaj pisać, bo jest ono zerowe. Muzyka z
kolei... nawet nie najgorsza, gdyby ten jeden motyw muzyczny nie
przewijał się przez cały film i był jego podwaliną. Gdzieś w
połowie zaczyna już boleć od tego głowa. „Wampirzyca”
to obraz nudny, przewidywalny, ale przyznać trzeba, że niekiedy
zdjęcia ma piękne, bardzo nastrojowe. Szkoda tylko, że całą
resztą całkowicie rujnuje się nastrój.
Oryginalny tytuł: La
Tumba de los muertos vivientes
| Reżyseria: Jesús
Franco | Scenariusz: Ramón Llidó
| Obsada: Manuel Gélin,
France Lomay, Eric Viellard, Antonio Mayans, Eduardo Fajardo, Albino
Graziani | Kraj: Francja, Hiszpania, Włochy, RFN | Gatunek: Horror
Premiera:
01 marca 1983 (Świat)
Seans
17. Festiwalu Filmowego CROPP Kultowe – 24. maja 2014 roku godzinna
21:00, Centrum Kultury Katowice
Cykl: Pora Zwyrola
Wstęp: Jacek Dziduszko
Ocena: 1/10
Mówią, że „Wampirzyca”
oraz „Oaza żywych trupów”
to dwa filmy, które stanowią odzwierciedlenie sympatii Jesúsa
Franco do konkretnych motywów filmowych. Jak ten pierwszy dało się
jeszcze jakoś przeżyć, tak przy drugim nie było to takie proste.
Przetrwanie gwarantowane było jedynie dzięki komentarzom lektorów
na Festiwalu Filmowym.
Do młodego studenta imieniem
Robert dociera informacja o śmierci jego ojca. Wraz z grupą
przyjaciół wyjeżdża do ostatniego miejsca, w którym go widziano.
Poznają Szejka i dzięki niemu poznają sekret Sahary. Właśnie tam
skrywa się skarb, który odkryć już chciało wielu, ale nikomu się
to nie udało. Niestety, na miejscu dowiadują się, że pustynne
piaski skrywają coś więcej niżeli zaginione bogactwo.
Tego filmu nie da się przetrwać
na trzeźwo. Nie da się przeżyć, nie zasnąć, jeżeli nie ma się
jakiegoś zabawowego wsparcia. Szczęśliwie dla mnie i wielu innych
uczestników seansu, takie osobistości się znalazły i coś co
powinno być horrorem zamieniło się w genialną komedię. Jak
widać, cały urok tkwił w dialogach i interpretacji lektorów na
żywo. Cała produkcja to jedna wielka porażka. Niezrozumiała
fabuła, wątki poprowadzone tak anemicznie, że aż trudno utrzymać
oczy otwarte. Poza tym, to co powinno być zaletą obrazu- czyli
zombie, stały się jego największym koszmarem. Oczywiste, że w
latach 80tych nie dysponowano wielce zaawansowaną technologią, ale
„Oaza żywych trupów” zaserwowała
najgorzej wyglądające umarlaki EVER! Największy ubaw był z
autentycznie sztucznego szkieletora rodem z „Opowieści
z krypty”. Do tego
dochodzi tragiczny dźwięk, okropna gra aktorska i tym oto sposobem
powstał najgorszy film o zombie na świecie! Lepiej omijać szerokim
łukiem.
Filmy obejrzałam w ramach 17. Festiwalu Filmowego CROPP Kultowe!
Prześlij komentarz