Za nami kolejny tydzień
pełen wrażeń i premier serialowych. W końcu, nie samym kinem
człowiek żyje, czasem urozmaica sobie czas wolny w inny sposób.
Kolejny tydzień zdominowany został przez sitcomy, czyli moje
ulubione formy rozrywki, w szczególności, gdy taki okaże się
również bardzo zabawny. O dziwo, obyło się bez pilotów, choć
może nawet i lepiej, bo jeszcze nie daj Bóg, coś by mi się
spodobało.
Modern Family, sezon
5, aut. Steven Levitan, Christopher Lloyd
Ze rodziną Pritchettów mam ten problem, że już jakiś czas temu przestali mnie bawić. Ostatni odcinek zeszłego sezonu za wiele nie wniósł do moich fascynacji, a był jednym ze zwyczajnych epizodów, których pełno było w międzyczasie. Dlatego też otwarcie sezonu 2013/2014 nie jest niczym spektakularnym. Chociaż? Do wiadomości publicznej podaje się informację, że małżeństwa homoseksualne stają się legalne. Wiadomo, czym to może skutkować. Oczywiście, cały odcinek kręci się wokół tego tematu, momentami bardziej rozczulając niżeli bawiąc. Zaczynają się wakacje, więc nadchodzi chwila, gdy rodzice układają wycieczki swoich dzieci, aby w końcu móc pobyć samemu, podczas gdy innym ciężko będzie rozstać się z ukochanym dzieckiem odwiedzającym rodzinę z innego kraju. W sumie nic nowego, i wydaje się, że nie zwiastuje to niczego spektakularnego na ten sezon.
Ocena na początek sezonu: 5/10
Teoria wielkiego
podrywu, sezon 7, aut. Chuck Lorre, Bill Prady
Zaczyna się świetna
zabawa! Kiedy uroczy Leonard wyjechał sobie w misję pozostawił w
mieście swoich najlepszych przyjaciół i ukochaną Penny. To
właśnie ona i Sheldon najciężej znoszą rozstanie. Próbują
pocieszać się wzajemnie i przy okazji znakomicie spędzają razem
czas. Okazuje się, że może być to przezabawne, ale więcej
radości dostarcza nam chwila, kiedy Leonard w końcu powraca. Wtedy
dopiero ekipa schodzi się na nowo, znowu się ze sobą bawią, a
Rajeshowi rozplątuje się język. Innymi słowy, coś co może się
bardzo ciekawie rozwinąć w kolejnych epizodach.
Ocena na początek
sezonu: 8/10
Dwóch i pół, sezon 11, aut. Chuck Lorre, Lee Aronsohn
Zakończenie 10 sezonu było dość niemrawe i życzyłam twórcom, aby odeszli od pomysłu kontynuowania tej tragedii. Niestety, marzenie się nie spełniło i tak oto we wrześniu powitaliśmy ponownie duet Alan-Walden, duet całkowicie niegejowski. Wydawałoby się, że już wszelkie nadzieje na jakiekolwiek zreanimowanie serialu poszły dawno w odstawkę, ale wraz z pierwszym odcinkiem otwierającym nowy sezon stało się coś magicznego. Charlie powrócił, a dokładniej pod postacią swojej córki Jenny. W tej roli Amber Tamblyn, która okazuje się pasować tutaj jak ulał! Świetnie wypełnia lukę po Jake'u, no i wprowadza sporo dawnego poczucia humoru w stylu Charliego Sheena. Szkoda, że nie planuje się jej roli na dłuższy czas. Serial miałby wtedy okazję odżyć.
Ocena na początek sezonu: 6/10
Elementary, sezon 2,
aut. Robert Doherty
Zeszły sezon skończył
się dość ciekawie. Poznaliśmy arcy wroga Sherlocka, czyli
Moriarty'ego, a także dowiedzieliśmy się, że to co zostało mu
odebrane w przeszłości, nie było aż takie ostateczne. Wraz z
nowym sezonem niewiele się zmienia, choć jest szansa na odmienną
scenerię. Pierwsza misja pomaga Sherlockowi powrócić do dawnych
lat, a także swojej ojczystej krainy. Standardowo bohater wkręca
się w nowe śledztwo. Jest inteligentnie, momentami nawet dość
zabawnie. Jak na premierę nie trzyma aż tak w napięciu, ale
oczywiście jest szansa na to, że się rozkręci.
Ocena na początek
sezonu: 6/10
Glee, sezon 5, aut.
Ryan Murphy, Ian Brennan, Brad Falchuk
Jeden z moich
najukochańszych seriali skończył się dość niespodziewanie,
gdzieś w środku roku szkolnego. Odbyły się zawody, ale nie te
najważniejsze. Wobec czego chórek szkolny nie otrzymał wielkiej
statuetki. Pierwsze odcinki nowego sezonu to dalszy ciąg zmagań o
bycie zauważonym w ostatniej klasie, aczkolwiek bardziej
interesujące jest to, czy Rachel Berry w końcu zostanie gwiazdą.
Wszystko wskazuje jednak, że jej marzenia legną w gruzach, ale nie
oznacza to, że nie może podjąć pracy jako śpiewająca kelnerka u
boku Santanty Lopez. Ten sezon jest jednak bardzo wyjątkowy, bowiem
w trakcie przerwy wakacyjnej załoga Glee straciła ważnego członka-
Cory'ego Monteitha. Z tego powodu pojawia się tu coś czego do tej
pory nie widziałam w telewizji, coś naprawdę genialnego i
rozczulającego- uczczenie pamięci Finna Hudsona. Pierwsze odcinki
nie zapowiadają jednak zbyt wielkiej rewolucji w sezonie, ale
przynajmniej może być ciekawie.
Ocena na początek
sezonu: 7/10
Dawno, dawno temu,
sezon 3, aut. Adam Horowitz, Edward Kitsis
Przed przerwą wakacyjną
naprawdę sporo się podziało w Storybrooke. Niektórzy przeszli
niesamowite metamorfozy, były też chwile rozpaczy, ale również i
szczęścia. Doszło do porwania, w związku z czym cała rodzina
porwanego wyruszyła w niezwykłą podróż. Podróż do Nibylandii.
I tak oto pierwszy odcinek powakacyjny pozwolił nam zrobić pierwsze
kroki na ziemi Piotrusia Pana. Koncepcja ze zmianą scenerii
genialna, choć jeszcze gdzieś w oddali słychać majaki z
Zaczarowanego Lasu. W krainie magii niektórzy zaczynają powracać
do swoich starych zwyczajów. Powraca ukochany Raple, ale z mocno
nutką niemagicznego Golda. Bywa więc zaskakująco, ale tak naprawdę
w większości to zwyczajna gadanina bez konkretnej akcji i
fascynacji. Szkoda, bo zmiana pleneru jest zbawienna dla nadwątlonej
fabuły. No, ale kto wie, może jeszcze coś się zmieni.
Ocena na początek sezonu: 5/10
Kiedyś jesienna pora była dla mnie niezwykle ważna ze względu na premiery seriali, teraz jakoś tak... Co do Glee to moim zdaniem kompletnie straciło formę. Serial od ponad roku jest dość słaby w porównaniu z tym jak było na początku...
OdpowiedzUsuńZawiódł mnie trochę Modern Family - spodziewałem się po nim o wiele, wiele więcej.
OdpowiedzUsuńChętnie coś wybiorę na jesienną chandrę. :)
OdpowiedzUsuńPo kilku sezonach niestety większość seriali się psuje. Wyjątki tylko potwierdzają regułę ;-)
OdpowiedzUsuń