Scenariusz: Jaco Van Dormael
Zdjęcia: Christophe Beaucarne
Muzyka: Pierre Van Dormael
Kraj: Belgia, Francja, Kanada, Niemcy
Gatunek: Melodramat, Sci-Fi
Premiera światowa: 12 września 2009
Premiera polska: 24 grudnia 2010
Obsada: Jared Leto, Sarah Polley, Diane Kruger, Linh Dan Pham, Rhys Ifans, Natasha Little, Toby Regbo, Juno Temple, Clare Stone, Daniel Mays
Ostatnimi czasy twórcy stawiają na oryginalne kino. Większość z nich wciąż pozostaje przesycona efektami w związku z czym film traci na fabule. Jednakże Jaco Van Dormael idzie o krok dalej, łącząc w jednym filmie nie tylko wspaniałą historię romantyczną, ale także i fantastyczno naukowe aspekty. Wszystko to przedstawia w niezwykle odważny i innowacyjny sposób, co u niewielu mogłoby zakrawać o absurd. Produkcja „Mr. Nobody” została uhonorowana przez publiczność i krytyków na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji za wysoki poziom, porównując ją do takich superprodukcji hollywoodzkich jak „Zakochany bez pamięci”, czy też „Ciekawy przypadek Benjamina Buttona”.
Bohater filmu, Nemo Nobody (Jared Leto), prowadzi szczęśliwe życie wraz ze swoją piękną żoną Elise (Sarah Polley) i trójką dzieci. Pewnego dnia otrzymuje dziwną przesyłkę z innego życia, a następnie budzi się w 2095 roku mają 118lat. W czasach postępu cywilizacyjnego, osiedlenia na Marsie i postępu medycznego ludzie stają się nieśmiertelni, a Nobody jest ostatnim ze śmiertelnych. Staje się on fenomenem na skalę światową dzięki reality show o jego ostatnich godzinach życia. Wtedy przychodzi do niego dziennikarz (Daniel Mays) prosząc go o opowiedzenie swojej historii. Nemo przystaje na jego propozycję, ale nie jest to typowa historia, której oczekuje dziennikarz. Zagubiony w różnych alternatywach życia Nemo próbuje dociec, która jest prawdziwa.
„Mr. Nobody” to nie produkcja dla każdego. Nie każdemu przyjdzie łatwo zrozumieć jego założenia. W sieci wciąż mnożą się dyskusje na temat samej konstrukcji filmu, bo to prawda jest ona bardzo zagmatwana. Nie wiadomo, gdzie jest początek, a gdzie koniec. Twórcy skaczą z jednej sceny do drugiej, z jednej alternatywy do drugiej, ze związku z Elise, do związku z Anną, ze związku z Anną do związku z Jean. Oglądamy przyszłość, potem przeszłość. Widzimy kilka sposobów w jakich ginie Nemo i nie bardzo wiemy o co do cholery chodzi w tym filmie. Wszystko to sprowadza się jednak do samego dziecka, które po rozwodzie rodziców musi zdecydować, z którym z nich zostanie. Nie jest powiedziane czy pojechał z matką, wiemy natomiast co się stanie jeżeli z nią pojedzie. Nie wiemy czy w końcu został z ojcem, ale wiemy co się wydarzy jeżeli z nim zostanie. Wszystkie te wydarzenia rozpoczynają się od tego rozdroża.
Później oczywiście pojawiają się kolejne, jak pierwsza dyskusja z Anną – powiedzieć, że nie będzie się kąpał z idiotami, czy po prostu wyznać prawdę, że nie umie pływać. I tutaj także poznajemy dwa możliwe kierunki dalszych wydarzeń. Dużo jest takich zwrotnych wydarzeń przez co historii namnaża nam się całkiem sporo i człowiek powoli traci orientację w tym co widzi. Jednakże najwięcej uwagi skupia się tutaj na relacji młodego Nemo z Anną. To musi w końcu o czymś świadczyć. Dlatego też w dużym mierze film jest historią miłosną, która jest tak niesamowicie romantyczna, że widz z oczarowaniem patrzy na ekran. No i do tego mamy jeszcze film fantastyczny. Możemy zobaczyć kolejną wizję jak będzie wyglądał świat za 85 lat i czego będzie w stanie dokonać – nie, żeby było to możliwe. Pomimo całej plątaniny wydarzeń film nie zanudza, tym bardziej intryguje widza, bo jest on ciekawy o co właściwie tutaj chodzi i liczy na to, że zakończenie filmu przyniesie mu tą odpowiedź. Ale niestety, Dormael nie da Wam wszystkich odpowiedzi. Pozostawia film otwarty niby nasuwając jednoznaczną i tą podstawową odpowiedź, ale z drugiej strony wydaje się ona tak nieprawdopodobna, że aż nie do przyjęcia. I to jest największym zaskoczeniem filmu, i za to można by go uznać jednym z najlepszych melodramatów ostatnich lat.
Sama fabuła filmu to jednak nie wszystko czym widz może się pozachwycać w trakcie seansu. Dużym plusem są oczywiście efekty specjalne. Zwizualizowany świat jutra zachwyca, ale nie powala na łopatki. Wspaniałe są kosmiczne zdjęcia, ruchy planet, galaktyki, po prostu piękne. Ale same efekty to też nie wszystko. Ogólna oprawa wizualna filmu jest zaskakująca. Gdzieniegdzie pojawi się noga miażdżąca jednym krokiem dom, innym razem zobaczymy rękę dokładającą samochód przed dom, nie wspominając już o innych abstrakcyjnych elementach – jak lewitacja nad ławką. Pomimo tego, że wydaje się to dziwaczne, to jednak jest w tym jakiś urok, który wywołuje uśmiech na twarzy widza, a to też jest ważne. Ponadto w filmie usłyszymy wspaniałą muzykę autorstwa Pierre Van Dormaela, która uprzyjemnia nam akcję filmu. Wspomagana jest ona przez same gwiazdy muzyki i ich najlepsze produkcje, jak „Mr. Sadman” grupy Gob, „Sweet dream” przebojowego Eurythmics, czy też „Daydream” belgijskiej grupy rockowej Wallace Collection. Utwory pojawiające się w najmniej oczekujących momentach szokowały, ale z drugiej idealnie wpasowywały się w klimat produkcji.
W filmie wystąpiła cała plejada gwiazd, ale także ich pomniejsze nastoletnie i dziecięce wersje. Tak więc tytułowa rola przypadła Jaredowi Leto, który znany jest z filmu „Requiem dla snu”, czy też „Azyl”. Zagrał on swoją dorosłą i starczą wersję. Ta druga wyszła mu o wiele lepiej, ale być może jest to spowodowane tym, że więcej razy pojawiała się na ekranie. Z drugiej zaś strony jest młody Toby Regbo – uroczy chłopak, grający 16-letniego Nemo. Wyszło mu to całkiem dobrze i to w sumie na nim skupiała się uwaga całego filmu. No i był także Nemo 9-letni a w tej roli wystąpił Thomas Byrne. Jeżeli chodzi o żeńską część towarzyszącą głównemu bohaterowie to reprezentowały ją trzy panie – Diane Kruger jako dorosła Anna, Sarah Polley jako dorosła Elise oraz Linh Dan Pham jako Jean. Wszystkie trzy były dobre, ale najbardziej wyróżniała się Sarah Polley, która miała najtrudniejsze zadanie, gdyż musiała wcielić się w postać lekko szalonej kobiety. Ich nastoletnimi odpowiednikami były Junno Temple (Anna), Clare Stone (Elise) oraz Audrey Giacomini (Jean). Junno i Clare spisały się najlepiej. Już na tym etapie było widać odmienność ich osobowości. Pomimo tego, że więcej uwagi skupiano na Annie to właśnie ona najbardziej trafiała do widza. Urocza i pełna energii. Bardzo dobrze się spisała. Obsada została całkiem dobrze dobrana, można by nawet powiedzieć, że poszczególne postacie są do siebie dość podobne wraz z postępem wieku. Specjaliści od castingu wybrali najlepiej jak się dało.
Miałam bardzo mieszane uczucia względem „Mr. Nobody”. Oczywiście, każda jego minuta mnie zachwycała, ale już po 20 minutach oglądania filmu byłam pewna, że nie zrozumiem o co w nim chodzi. Tak też się stało. Domniemywam, że odpowiedź podana na zakończenie filmu może być tą prawdziwą. Jednakże istnieje wiele innych teorii, które wykreowałam sobie w głowie przez cały czas trwania filmu. Nie jest to tradycyjny film do jakich większość jest przyzwyczajona, ale myślę, że jeżeli każdy otworzy umysł na tego typu innowacje, to tak jak ja może zostać oczarowany. Bowiem bez względu na to jak bardzo film jest zakręcony i jak bardzo przytłaczająca jest rosnąca ilość wątków, to jednak film zachwyca i czaruje widza powodując, że nie chce odrywać się od ekranu.
Prześlij komentarz