Najpierw
książka potem ekranizacja. Zazwyczaj dobrze jest trzymać się
takiej reguły. Czasem jednak stanowi to problem, w szczególności
gdy za film zabieracie się niedługo po lekturze, gdy wasze emocje
wciąż są świeże. Powieść Jojo Moyes ledwo została zauważona
w naszym kraju, co się oczywiście zmieniło, gdy tylko pojawił się
film a w ślad za nim nowe wydanie książki w filmowej okładce.
Świat oszalał. Oszalałam i ja. Niepojętym jest jednak fakt
pokochania filmu “Zanim
się pojawiłeś”
wyreżyserowanego
przez Theę Sharrock przez tych samych ludzi, którzy uwielbiają
literackie wcielenie Lou i Willa.
Źródło: Galapagos Films |
Młody
mężczyzna (Sam
Claflin),
biznesmem, czerpiący z życia pełnymi garściami ulega straszliwemu
wypadkowi, który do końca życia unieruchamia go w wózku
inwalidzkim. Po jego kolejnej próbie samobójczej rodzina chce
zrobić wszystko, aby odciągnąć go od ponurych myśli. Tym też
sposobem zatrudniają do opieki nad Willem niezwykle ekscentryczną,
ale też o uroczą dziewczynę imieniem Lou (Emilia
Clarke),
licząc na to, że na nowo obudzi w ich synu chęć do życia. Ma na
to jednak tylko pół roku, a wycofany mężczyzna z pewnością nie
ułatwia jej zadania.
Przykro
się patrzy na ekranizacje, które nie potrafią podnieść ciężaru
kultowości pierwowzoru. Tak jest właśnie w przypadku historii Lou
i Willa, gdyż obrazowi nie udało się do końca oddać emocji,
które tu dominują. Czytając powieść rozmyśla się o tym, jak
cudownie byłoby zobaczyć to wszystko na ekranie, a potem BAM!
(nie…. nie autobus)- zdarza się film i marzenie pryska.
Zasadniczo, gdyby nie czytać wcześniej książki, to nie
zauważylibyśmy powierzchownego potraktowania całej historii i
postaci, które są tutaj kluczowe. Bez tej świadomości całość
wydaje się być całkiem przyjemna, momentami nawet zabawna, choć
nie w stylu
“Nietykalnych”,
ale raczej z powodu osobowości Louisy. Oglądając film ma się
wrażenie poszatkowania fabuły, która nie ma przyzwoitego początku,
czy rozwinięcia. Wszystko potraktowane jest po macoszemu, bo nie
mogąc doświadczać niektórych sytuacji nie dostrzeżemy przemian,
dokonujących się w bohaterach. Ciężko zrozumieć powody Willa co
do podjętej przez niego decyzji, mniej radośnie dostrzegamy
starania Lou, aby pomóc całkiem obcemu sobie mężczyźnie. Zabiera
nam się wątek finansowy, który był kluczowy, a także siostrzany
konflikt, który mógł sporo namieszać. Odrobinę zmieniono fabułę
przez co historia trochę opadła z charakteru i dramatyzmu stając
się kolejnym romansem, tudzież filmem obyczajowym.
Źródło: Galapagos Films |
Oczywiście,
w wykonaniu Brytyjczyków film pozostaje uroczy. Nie tylko z powodu
wątku miłosnego, który zrodził się niewiadomo gdzie i kiedy, ale
przede wszystkim z uwagi na krajobrazy- scenerię, scenografię, a
także kostiumy. Wyglądem przypomina to rozświetloną baśń.
Wszystko jest takie słoneczne, miasteczko zaciszne, a pałace
piękne. Brakuje tylko skowronków na drzewach, z którymi mogłaby
pośpiewać Lou. Jej kreacje urwały się z najrozmaitszych bajek. Są
barwne i unikatowe, po raz kolejny udowadniając jaka siła tkwi w
detalach i… butach. Do tego jeszcze ckliwa muzyka, która aż
krzyczy “Płacz! Płacz! Płacz!”. Cudownie, jak w sennym
marzeniu.
Spełnieniem
snów nie są jednak odtwórcy głównych ról, którzy- choć
wizualnie dobrani perfekcyjnie, okazują się być strzałem w kolano
dla produkcji. Najwyraźniej Emilii Clarke trochę odbiło po roli
Matki Smoków, bo mimika jej twarzy była tragiczna. Ciężko
stwierdzić czy ma tiki nerwowe, czy najadła się za dużo cytryn.
Jej wędrujące brwi są nieznośne, a bardziej nieautentycznych łez
już dawno nie widziałam. Już lepiej jej wychodzi granie
bezemocjonalnych twarzy walczących o tron. Sam Claflin nawet daje
radę to uciągnąć. Choć próbuję pojąć czemu musieli mu zgolić
brodę- wyglądał świetnie, a nie niechlujnie jak to rysowała
powieść. Nie był nawet taką łajzą jak jego literacki pierwowzór
i szkoda, bo byłoby może bardziej kolorowo i wesoło.
Źródło: Galapagos Films |
Niemożliwe
było oderwanie się od powieści i dlatego szokuje, że “Zanim
się pojawiłeś”
w
wersji filmowej nie powiela emocjonalnego sukcesu. Jest dramatycznie,
ale sztuczność i mimika bohaterów rujnuje większość pozytywnych
wrażeń. Wyszedł z tego bardzo ładny i uroczo brzmiący film.
Niestety, okrajając wątki budujące osobowość się bohaterów dał
nam nie tylko banalną historię miłosną- praktycznie pozbawioną
ducha, ale też nijakich bohaterów, o których szybko się zapomina.
Dobrze chociaż, że warstwa wizualna zachwyca, co zdecydowanie było
jednym z czynników uprzyjemniających seans.
Ocena:
5/10
Recenzja
filmu DVD „Zanim się pojawiłeś” - dystrybucja Galapagos Films
Oryginalny
tytuł: Me
Before You
/
Reżyseria:
Thea
Sharrock
/ Scenariusz: Jojo Moyes / Na podstawie: powieści Jojo Moyes „Zanim
się pojawiłeś”
[recenzja] / Zdjęcia: Remi Adefarasin / Muzyka: Craig Armstrong / Obsada:
Emilia Clarke, Sam Claflin, Janet McTeer, Charles Dance, Stephen
Peacocke, Samantha Spiro, Brendan Coyle, Jenna Coleman, Matthew Lewis
/
Kraj:
USA / Gatunek: Melodramat
Premiera
kinowa: 23 maja 2016 (Świat) 10 czerwca 2016 (Polska)
Premiera
DVD: 09 listopada 2016
Prześlij komentarz