NOWOŚCI

sobota, 21 sierpnia 2010

674. Przypadkowy mąż, reż. Hugh Wilson, Griffin Dunne

Oryginalny tytuł: The Accidental Husband
Reżyseria: Hugh Wilson, Griffin Dunne
Scenariusz: Bonnie Sikowitz, Mimi Hare, Clare Naylor
Zdjęcia: William Rexer
Muzyka: Andrea Guerra
Kraj: USA / Wielka Brytania
Gatunek: Komedia romantyczna
Premiera światowa: 13 lutego 2008
Premiera polska: 02 października 2009
Obsada: Uma Thurman, Colin Firth, Jeffrey Dean Morgan, Sam Shepard, Lindsay Sloane, Justina Machado, Ajay Naidu, Isabella Rossellini

    „The Accidental Husband” to niesamowicie urocza komedia romantyczna nie tylko pełna uczucia, ale także nieprzeciętnego humoru. Nad całością czuwał reżyser- HughWilson, dzięki któremu narodziły się inne zabawne filmy takie jak „Zmowa pierwszych żon” czy też „Atomowy amant”. Na taką komedię romantyczną właśnie czekałam. W końcu mamy coś co nie tylko wzrusza, ale także bawi. Wszystko to w urokliwym klimacie i w gwiazdorskiej obsadzie.
    Dr Emma Lloyd jest specem od związków, która udziela rad na antenie radia. Kiedy jednak pewna kobieta zrywa przez to ze swoim narzeczonym- Patrickiem, kilka dni przed ślubem postanawia się on zemścić na sercowym specu. Wraz ze swoim sąsiadem postanawia zrobić mały przekręt, w związku z czym kiedy następnego dnia Emma udaje się wraz ze swoim narzeczonym Richardem do urzędu stanu cywilnegodowiaduje się, że już ma męża i jest nim Patrick. Emma postanawia wyruszyć więc do Astorii gdzie mieszka Patrick i wyjaśnić całe to nieporozumienie co może doprowadzić do anulowania ich małżeństwa. Jednakże już po pierwszym spotkaniu Emma zostaje u niego na noc, po wcześniejszym balangowaniu. Później jednak nie może się od niego odpędzić i z czasem zaczyna zapominać o dokumentach do podpisu. Nie podoba się to Richardowi, który zauważa, że Emma zaczyna się wahać, a i ona sama zaczyna się zastanawiać czy nie wziąć sobie do serca swoich własnych rad.
  Ten typ komedii romantycznych jest moim ulubionym, jednakże przyznam, że zaczynając seans miałam pewne obawy przed tym czy czasem się nie zanudzę, bo niestety coraz częściej mi się to zdarza oglądając współczesne komedie romantyczne. Ten film jednak pozytywnie mnie zaskoczył. Jest to film, który przyjemnie się ogląda i szybko leci przy nim czas. Nie jest ani trochę nudny, a wręcz niezwykle ciekawy. Co prawda jest przewidywalny, ale jakie to ma znaczenie kiedy ogląda się coś podobnego. Chociaż wiecie jak to jest, czasami potrzeba jest takiego filmu dla relaksu.
    Dominującą kwestią jest tutaj miłość. A to ci nowina, miłość w komedii romantycznej. Nie została ona jednak przedstawiona bez żadnego uczucia, wręcz przeciwnie- uczucia w uczuciu było niezwykle dużo, ale nie do obrzydzenia. O dziwo bardziej podoba się uczucie, które zaczyna łączyć Emmę i Patricka. O dziwo, a może jednak jest to pewien standard. Takie sytuacje zawsze da się przewidzieć, a także rozszyfrować ewentualne zakończenie całej tej sprawy. Ja tam jednak nie mam nic przeciwko, ponieważ miło było mi patrzeć na to jak Patrick traktował Emmę. Chciałabym być chociaż przez kilka dni tak traktowana przez swojego ukochanego. To co dla niej robił było bardzo urocze. I tak chyba można określić ten film- uroczy. Ponieważ tego właśnie mu nie brak. Myślę jednak, że jest to spowodowane czymś innym, aleo tym troszkę później. Film z pewnością napawa radosnym uczuciem. Ja nie wiem czemu, ale cały czas uśmiecham się po obejrzeniu tego filmu, jakby ta historia się co najmniej mnie przydarzyła. W sumie kto nie chciałby czegoś podobnego przeżyć, no oczywiście na pewno nie ta druga strona- ta pokrzywdzona. Trochę przykro było mi na to patrzeć, no ale najwyraźniej na tym polega właśnie prawdziwa miłość, aby sprawić, żeby nasza ukochana osoba mogła być naprawdę szczęśliwa.
    Następną ważną kwestią w tym filmie jest zdecydowanie humor. Cieszę się, że w końcu mogęo tym pisać przy komedii romantycznej. Dawno czekałam na ten moment, ponieważ zdajecie sobie sprawę z tego jak wyglądają nasze współczesne komedie romantyczne- albo zbyt wulgarne, albo zbyt nudne- ze skrajności w skrajność. Tutaj jednak było zabawnie. Oczywiście sama ta sprawa z psikusem jaki Patrick zrobił Emmie z tym ślubem. Faktycznie niesamowicie zabawne ;P zabawna była także scena w cukierni, gdzie Patrick pomagał Emmie wybrać tort weselny. Uśmiałam się także podczas ich pierwszego spotkania, a także podczas spotkań z jego kumplem Deepem. Był niesamowicie zabawny. Bawiły mnie także sceny porad Emmy. Sama niewiem dlaczego. O dziwo film zabłysnął też ciekawymi humorystycznymi i ironicznymi kwestiami. Niestety teraz żadnej nie pamiętam, ale niektóre uwagi były przekomiczne. Większość z nich padała z ust Deepa. Na przykład gdy Emma przyszła do Patricka, a jego rodzina mówiła, żeby usiadła, bo przemoczona i w ogóle, a Deep nagle wyskakuje i gada: „Ty to wciąż swoje ‘wejdź wejdź’, potem ‘siadaj, siadaj’, później ‘jedz, jedz’. Nie widzisz, że stoisz na drodze prawdziwej miłości?” Jakoś tak to brzmiało, ale jak to usłyszałam to myślałam, że się popłaczę ze śmiechu. Wiele było podobnych kwestii i bardzo mi się to spodobało.
    W głównej roli kobiecej zobaczyć możemy Umę Thurman, za którą nie wiem czemu, ale jakoś nie przepadałam. Według mnie w niektórych filmach jest dziwnie sztywna, ale przyznam się bez bicia, że jej rola w tym filmie totalnie mnie zauroczyła. Wkońcu była zabawna, ale była także kobietą z klasą. Podobała mi się jej delikatność i świeżość. Spodobała mi się po raz pierwszy od bardzo dawna. U jej boku- tego bliższego boku- zobaczyliśmy Deana Jeffreya Morgana, którego ja osobiście uwielbiam od czasu kiedy pierwszy raz zobaczyłam go w serialu „Supernatural”. To właśnie ten człowiek wprowadził niesamowicie dużo uroku dotego filmu. Był po prostu świetny. Jego uśmiech, oczy, działały kojąco. Samo patrzenie na niego sprawiało mi przyjemność. Nie mówiąc już o jego grze. Żałuję, że to nie ja byłam w tych chwilach Umą. Przy drugim boku naszej głównej bohaterki trwał Colin Firth, który po raz kolejny zawiódł mnie swoją postawą w filmie. Po raz kolejny mi się nie spodobał. Nie wiem czy to przez to, że jest Anglikiem czy nie potrafi się wkomponować, ale dla mnie był za sztywny. Totalnym zaskoczeniem dla mnie było pojawienie się w filmie Isabelli Rossellini. Pomimo tego, że jest Włoszką to zagrała mały epizod jako Niemka. Coś ciekawego, ale jakby nie było to wspaniale się spisała w tej roli.
    W końcu doczekałam się komedii romantycznej z prawdziwego zdarzenia, która roztacza sobą urok. Film był niezwykle ciekawy i myślę, że przez to przypadnie do gustu wielu widzom. Możemy tutaj znaleźć odniesienia do Polski, na przykład choćby poprzez wspomnienie w rozmowie Patricka z panem Bollenbackerem o Podolskim. Jest także coś dla fanów Hollywoodu, no i coś dla starych wyjadaczy komedii romantycznych. Dużo w nim miłości, ale nie brakuje także humoru.

Prześlij komentarz