NOWOŚCI
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą przemiana. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą przemiana. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 24 kwietnia 2012

929. Zła kobieta, reż. Jake Kasdan

Oryginalny tytuł: Bad Teacher
Reżyseria:  Jake Kasdan
Scenariusz: Lee Eisenberg, Gene Stupnitsky
Zdjęcia: Michael Andrews
Muzyka: Alar Kivilo
Kraj: USA
Gatunek: Komedia
Premiera światowa: 17 czerwca 2011
Premiera polska: 12 sierpnia 2011

Obsada: Cameron Diaz, Lucy Punch, Jason Segel, Justin Timberlake, Phyllis Smith, John Michael Higgins

 „Zła kobieta” to najnowszy film z udziałem Cameron Diaz, kobiety obdarzonej niezaprzeczalnym poczuciem humoru. Realizacji podjął się znany z serialowych produkcji reżyser- Jake Kasdan, tworząc zabawną i niesmaczną komedię. Nie ma się jednakże co temu dziwić, skoro ostatnie lata spędził na planie serialu „Californication” przez co jego pierwszy od czterech lat film wydaje się być do niego niezwykle podobny. Było to dość ryzykowne posunięcie, bo tak samo jak serial, tak też i film znajdzie swoich fanów, ale i przeciwników.
Elizabeth Hasley (Cameron Diaz) jest rozpieszczoną kobietą, która wydaje więcej niż sama zarabia. W końcu postanawia odejść ze szkoły, żeby poświecić się całkowicie swojemu bogatemu narzeczonemu. Jednakże, gdy tylko wraca z pracy, ten przepędza ją za poradą swojej matki i księgowego. Wraz z początkiem nowego roku szkolnego Elizabeth musi powrócić do starej szkoły, aby w końcu zacząć zarabiać na siebie i swoją nową zachciankę- duże piersi. Nie cofnie się przed niczym, aby zdobyć pieniądze na upragnioną operację, nawet zabiega o względy Scotta (Justin Timberlake), nowego nauczyciela będącego synem bogaczy. Jednakże, gdzieś w trakcie tego wyścigu po sporą gotówkę na horyzoncie pojawia się ktoś kto niespodziewanie staje się dla niej przyjacielem- nauczyciel wuefu, Russellem (Jason Segel). 

poniedziałek, 6 grudnia 2010

331. Piękna i Bestia, reż. Kirk Wise, Gary Trousdale

poniedziałek, 29 listopada 2010

239. Pamiętnik księżniczki, reż. Garry Marshall

Oryginalny tytuł: Princess Diaries
Reżyseria: Garry Marshall
Scenariusz: Michael Petroni
Na podstawie: książki Matt Baglio "Obrzęd"
Zdjęcia: Ben Davis
Muzyka: Alex Heffes
Kraj: USA
Gatunek: Komedia
Premiera światowa: 26 stycznia 2011
Premiera polska: 01 kwietnia 2011
Obsada: Anne Hathaway, Julie Andrews, Caroline Goodall, Hector Elizondo, Heather Matarazzo, Robert Schwartzmann, Mandy Moore

    Zbliżają się 16-ste urodziny Mia Thermopolis. Wtedy właśnie niespodziewanie pojawia się jej babka, królowa Clarissa, która oświadcza jej, że ojciec Mia był księciem, a ponieważ Mia jest jego córką jest także spadkobierczynią tronu w Genowii. Mia jest przerażona faktem iż ma objąć tron, w końcu nie potrafi przemawiać nawet w szkole, a nie mówiąc już o rządzeniu krajem. Jednakże Mia bierze lekcje u swojej babki, z których skorzysta na balu z okazji dnia niepodległości Genowii, na którym to właśnie zrezygnuje z korony lub ją przyjmie.
Plusy:
-    bardzo przyjemny film. Miło się go oglądało a to ze względu na ciekawy pomysł. Oczywiście jest to ekranizacja książki, ale i tak uważam, że jest to niezwykła ekranizacja. Dawno już nie oglądałam takiego dowcipnego i interesującego filmu.
-    humor. Wiele przekomicznych sytuacji. Mnie najbardziej rozbawiły same lekcje u babki Clarysy, gdzie Mia uczyła się chodzić, siadać itp, itd. Można było się pośmiać, ale zawsze tak jest w tego typu filmach :) Bardzo rozbrajały mnie również miny Mii, gdy na przykład oderwała sobie plasterek z nosa :D hehe :D już nie wspomnę o zabawnych i inteligentnych dialogach.
-    obsada. Anne znakomicie się prezentuje w roli księżniczki. Niesamowite jest to jak ogromnej przemianie uległa w tym filmie. Zniewala z nóg i tyle :) bardzo mi się podobała w tej roli i nie wyobrażam sobie nikogo innego w niej. Świetna rolę zagrała również jej przyjaciółka, Lilly. Ta dziewczyna to jest zabójcza :D i nie mówię tutaj o jej wyglądzie, ale o tym jak przezabawną postacią jest w tym filmie. Na uwagę zasługuje również babcia Clarissa. Faktycznie świetna z niej babcia i królowa. Kobieta z klasą i poczuciem humoru :) jednak najbardziej urzekła mnie postać Joe`go. Niby facet zdystansowany, ale jednocześnie troskliwy i w dodatku zabawny w swojej powadze :)
-    królewskie życie :) nie mogłam się napatrzeć na te piękne suknie :) każdy z tego wszystkiego miałby ochotę być księciem czy księżniczką. Podobała mi się bardzo pozytywka jaką dostała Mia od swojego nieżyjącego już ojca. I w dodatku te limuzyny ;) i kwiaty itp, itd. Żyć nie umierać.
-    romanse. Podobało mi się to jak iskrzyło między Mią i Michaelem :) było to dosyć urocze :) w szczególności zakończenie historii było bardzo romantyczne :) jednak najbardziej podobał mi się związek między królową Clarissą a Joe`m. Starsi ludzie potrafią być wspaniali i tak z troską się do siebie odnosić. Urzekło mnie to. Naprawdę. Coś pięknego. Oczywiście w drugiej części jest rozwinięcie tego wątku :) na szczęście :D
-    muzyka. Piosenki między innymi Mandy Moore, która w filmie gra wredną cheerleaderkę :) jednak piosenki ma świetne. Moją ulubioną piosenką jest "Stupid Kupid", to ta sama piosenka, którą Lana, Anna i Fontana śpiewają na plaży.
Minusy:
-    dla niektórych historia może wydać się przesłodzona.
Ulubiona scena:
-    sceny podczas lekcji Mii.
Moja opinia:
    Jest to jeden z moich ulubionych filmów. Widziałam go już dziesiątki razy a i tak dalej go oglądam. Kocham ten film za jego świeżość i humor :)

wtorek, 15 czerwca 2010

646. Księżniczka i żaba, reż. Ron Clements, John Musker

Reżyseria: Ron Clements, John Musker
Reżyseria dubbingu: Wojciech Paszkowski
Scenariusz:Ron Clements, John Musker, Rob Edwards
Dialogi polskie: Joanna Serafińska
Muzyka: Randy Newman
Na podstawie: opowiadania Eda Bakera "The Frog Princess"
Kraj: USA
Gatunek: Animacja
Premiera światowa: 25 listopada 2009
Premiera polska: 15 stycznia 2010
Polski dubbing:
               Karolina Trębacz jako Tiana
               Marcin Mroziński jako Książę Naveen
               Wojciech Paszkowski jako Dr Facilier
               Piotr Gąsowski jako Louis
               Stefan Friedmann jako Ray
               Dominika Kluźniak jako Charlotte
               Krzysztof Dracz jako Lawrence
               Stanisława Celińska jako Mama Odie
               Anna Dymna jako Eudora
               Marcin Troński jako James
               Paweł Sanakiewicz jako Tako La Buff
Historia:
    Tiana jest dziewczyną pochodzącą z biednejrodziny, która ponad wszystko chce spełnić swoje i swojego ojca marzenie ozałożeniu wspaniałej restauracji. Jednak dążenie do marzeń wymaga od niej wielupoświęceń. Wciąż zapracowana nie ma czasu na wyjścia z przyjaciółmi. Niebywałąokazją jest dla niej przygotowanie dużej ilości ciast na imprezę  jej przyjaciółki z dzieciństwa Charlotty,która pragnie dzięki temu zdobyć serce przybywającego do Nowego Orleanu księciaNavina. Niestety, zanim książe dotrze na przyjęcie spotka się z tajemniczymmężczyzną, który stosując czarną magię zamienia go w żabę. Czarodziej zamieniaich miejscami, aby zapanować nad całym miastem. Tymczasem książe przybywa wnowej postaci na przyjęcie i tam prosi Tianę, która przebrała się zaksiężniczkę, aby go  pocałowała izmieniła z powrotem w człowieka. Ku zaskoczeniu obojga, pocałunek nie działatak jak powinien.
Moja opinia ofilmie:
    Klasyczna animacja wraca do łask. Po wielulatach cyfrowych animacji Walt Disney powraca na ekrany w swojej tradycyjnejformie. Wszyscy fani pierwszych pełnometrażowych filmów tej wytwórni pognaliprędko do kina popatrzeć na to co zaoferował nam tym razem duet John Musker –Ron Clements, dzięki którym zobaczyliśmy „Małą Syrenkę”, „Aladyna” czy„Herkulesa”. Wszystkie te bajki z łatwością można pokochać, a „Księżniczka iżaba” nie różni się od nich zbytnio, jednakże czy jest to na tyle fascynującaanimacja, aby zagwarantować ponowne wejście do gry tradycyjnej animacji?
    Filmy cyfrowe, które wychodzą spod skrzydełDisneya, powoli zaczęły mnie nudzić. Disney najwyraźniej sięgał po wszystkiejuż możliwe pomysł, ale teraz wytwórnia postanowiła powrócić do tradycyjnejformy sprzed tej całej mani na filmy typu w formie „Shreka”. Pomimo tego filmłączy w sobie zarówno pierwiastek ludzki, jak i zwierzęcy. Jest bardzo zabawny,ale niestety nie tak jak się spodziewałam. Oczywiście, jest przepiękniewykonany, przez co przypomniałam sobie dlaczego kocham te filmy.
    „Księżniczka i żaba” to tradycyjna historiaopowiadana małym dziewczynkom, gdzie to przepiękna księżniczka zdejmuje czar zksięcia zamienionego w żabę. Od takiej też historii zaczyna się opowieść omałej czarnoskórej dziewczynce, która przyjaźni się z bogatą dziewczynkąkochającą księżniczki. Cieszyć może fakt, że Disney postanowił trochę zmienićformę starej baśni, bo co się stanie kiedy pocałunek, który ma wyzwolić księciaz zaklęcia zamienia księżniczkę w żabę. A co jeżeli wszystko sprowadzi się dotego, że nie jest ona prawdziwą księżniczką? Może wyjść z tego niezwykłahistoria. Niestety, potencjał ten nie został do końca wykorzystany w filmie.Osobiście muszę się przyznać, że spodziewałam się czegoś więcej po tejhistorii, czegoś to wznieci we mnie uczucia do rysowanej animacji Disneya. Niewiem czemu wytwórnia uparła się na te zwierzęce motywy?! Jak dla mnie za dużotutaj żabiego pierwiastka, a za mało ludzkiego.
    Taka historia generować może tylkonajśmieszniejsze wątki. Mnie osobiście najbardziej ubawiła scena, w której książęNaveen w swojej żabiej postaci namawia Tianę na pocałunek. Dawno się tak nieuśmiałam. Ponadto w filmie pojawia się wiele zabawnych postaci, do którychzdecydowanie należy świetlik Ray: „Kobiety kochają tłuste odwłoki!”. Dużo tutajmożna by wymieniać, tak więc widać, że pod względem poczucia humoru filmporównuje dawnym animacjom.
    Bajka ta bardzo mi się spodobała – w końcuto Disney! A to wszystko za sprawą animacji. Po raz pierwszy, bowiem, od czasu„Rogatego Rancza”, czyli od 6 lat, światło dzienne ujrzała animacja ręcznierysowana. Oczywiście, ilustratorzy po raz kolejny pokazali czym jest prawdziwyDisney. Postacie Disneya każdy widz odróżni od standardowej. Te wszystkienieskazitelne rysy dopracowane w każdym szczególe. To autentycznie zachwyca –przynajmniej mnie. Tym bardziej cieszy, że po raz kolejny postanowionoprzedstawić świat księżniczek, a więc piękne suknie, piękne wnętrza. Po razpierwszy Disney przedstawia swoim widzom czarnoskórą księżniczkę. Czym w pewiensposób udowadnia swoją tolerancję. Rewelacyjnie przedstawiona została takżepostać dr Faciliera. Ten posługujący się VooDoo czarny charakter dodawałnajwięcej barw poprzez swoje czary. Fascynujący także byli jego pomocnicy zinnego świata. Fantastycznie to wyglądało. Jest to chyba najlepsza oprawaczarnego charakteru w historii filmów Disneya.
    To co najbardziej mnie rozczarowało wfilmie to fakt, iż nie ma tutaj żadnych chwytliwych piosenek. Oczywiście, niejest to najważniejsze, ale właściwie z każdego filmu Disneya można było wynieśćjakąś rytmiczną piosenkę z niezbyt skomplikowanym tekstem, która wpada w ucho iswoim brzmieniem wypełnia całą duszę. Randy Newman skomponował naprawdę pięknąmuzykę, która idealnie pasuje do muzyki z dawnych lat, ale nie stworzony zostałżaden utwór, który były charakterystyczny dla tej animacji, tak jak „Kolorowywiatr” w „Pocahontas”.
    Dubbing polski, przyznam szczerze, mógłby byćlepszy. Niektóre z głosów nie były zbytnio dopasowane do postaci. No, aległówne, na szczęście, dało się znieść. Tiana mówiła głosem Karoliny Trębacz(nie żebym znała), Książe Naveen – Marcina Mrozińskiego, Charlottą zostałaDominika Kluźniak – fantastyczna postać, tak nawiasem mówiąc. Ponadto usłyszećmożemy także głosy Wojciecha Paszkowskiego (Dr Facilier), Piotra Gąsowskiego(Louis), Stefana Friedmanna (Ray) oraz wielu innych.
    „Księżniczka i żaba” to przepiękna animacjaDisneya, która może dać początek, nowy początek nowym tradycyjnym animacjomDisneya. Kolejna historia z morałem, kolejna dająca możliwość nacieszenia oka,a także i ucha. Po tak długiej przerwie czekałam na podobny film zutęsknieniem. Filmem jestem zachwycona, ale wiem, że wielu krytyków powątpiewaw to, aby Disney na tyle ucieszył się wynikami, aby stworzyć kolejne tego typuprodukcje. A szkoda, bo tęsknię, naprawdę tęsknię za tradycyjnymi filmami,które pokochałam, gdy pierwszy raz odwiedziłam kino, w którym zobaczyłam„Królewnę Śnieżkę i siedmiu krasnoludków”.
Galeria:
 
 
 
 
 
 

OCEN: 7/10            Dobry
      

środa, 19 maja 2010

636. Jestem na tak, reż. Peyton Reed

Reżyseria: Peyton Reed
Scenariusz: Nicholas Stoller, Jarrad Paul, David Iserson, Andrew Mogel
Zdjęcia: Robert D. Yeoman
Muzyka: Mark Everett, Lyle Workman
Na podstawie: powieści Danny`ego Wallace`a
Kraj: USA / Australia
Gatunek: Komedia
Premiera światowa: 09 grudnia 2008
Premiera polska: 26 grudnia 2008
Główne role:
             Jim Carrey jako Carl Allen
             Zooey Deschanel jako Allison
             Bradley Cooper jako Peter
             John Michael Higgins jako Nick
             Rhys Darby jako Norman
             Terence Stamp jako Terrence Bundley
Historia:
    CarlAllen to zirytowany bankier, który od lat siedzi na jednym stanowisku. W trzylata po tym jak opuściła go żona Carl wiecznie jest niezadowolony, a wszelkiepróby wyciągnięcia go gdziekolwiek przez jego przyjaciół kończą się niepowodzeniem.Carl ze swoim negatywnym nastawieniem do swojego świata zaczyna denerwowaćswoich przyjaciół kiedy opuszcza najważniejsze dla nich wydarzenia. Jednakpewnego dnia spotyka swojego dawnego kumpla imieniem Nick, który jest terazzupełnym jego przeciwieństwem. To właśnie on proponuje mu wyjście na seminariumprowadzone przez Terrence`a Bundleya, gdzie słowo „nie” zastąpione zostajesłowem „tak”. Gdy w końcu Carl udaje się na to spotkanie wychodzi z niegocałkowicie odmieniony i postanawia zmienić swoje życie.  Z początku wydaje mu się być to dośćnaciągane, ale wkrótce zda sobie sprawę z tego, że mówienie „tak” może otworzyćgo na cały świat. Tak właśnie poznaje piękną Allison i zaczyna żyć pełniążycia.
Moja opinia o filmie:
    „Jestemna tak” to ekranizacja jednej z powieści Danny`ego Wallace`a, której realizacjipodjął się Peyton Reed („Dziewczyny z drużyny”, „Sztuka zrywania”). Film tenwielokrotnie porównywany był do innego filmu, w którym wystąpił Jim Carrey-„Kłamca, kłamca”, w którym to zastosowano podobny pomysł na film. Nie będępróbowała porównywać filmu „Kłamca, kłamca” z „Jestem na tak”, ponieważ oba tefilmy mają do przesłania dwie zupełnie różne od siebie wartości. Mogę jedyniepowiedzieć, że „Jestem na tak” bawi, ale nie aż tak, jak „Kłamca, kłamca”.
    Muszępowiedzieć, że film mi się spodobał. Bardzo przyjemnie się go oglądało, pomimotego iż nie powalałam dowcipami. Pozostawia po sobie miłe uczucie, a to jużcoś. Zawsze lubiłam filmy z Jimem Carreyem, w szczególności komedie, ponieważma on swój sprawdzony sposób gry. W filmie tym niewiele z tego zobaczymy odziwo, a i tak jest się z czego pośmiać. Oczywiste staje się kiedy człowiekzmuszony jest do ciągłego mówienia „tak” zamiast „nie”, że przyniesie tocałkiem zabawne konsekwencje. Już na sam początek dostajemy lekkie przegięcie zniemocy powiedzenia „nie”. Niektóre z sytuacji wydają się być dość irracjonalnejak na przykład propozycja starszej pani, która mnie osobiście rozbroiła. Niemówiąc już o tym co się działo kiedy Carl odmawiał. Można byłoby pomyśleć, że wkońcu musi się zdarzyć coś złego skoro wszystko idzie tak dobrze. Przykładembyło dawanie niezliczonej liczby pożyczek na różne bzdety. W końcu jednakdoczekaliśmy się takiej sceny, która jak dla mnie była przesadą, ale winteresujący sposób łączyła ze sobą wszystkie fakty, aby w końcu dowalićCarlowi z całej siły. Na pewno nie jest to film, przy którym boki ze śmiechumożna zrywać, ale uśmiechniecie się nie raz i parskniecie śmiechem na komizmzaistniałych sytuacji.
    Nie jestto jednak coś czego już nie widzieliśmy. Przykładem jest wspomniany przeze mnie„Kłamca, kłamca”. Ten sam schemat. Jest to historia takich jakich wielepowstało i w dodatku, tak jak zawsze przy podobnych produkcjach, niesie za sobąpewne przesłanie. Każdy odbiera film na swój własny sposób. Według mnie morałemtego filmu jest to iż powinniśmy się cieszyć każdą chwilą naszego życia.Powinniśmy korzystać z możliwości jakie ofiaruje nam los, a na pewno niepożałujemy. Oczywiście pomijamy fakt, iż Carl pracował w banku więc mógł sobiepozwolić na więcej rzeczy niż przeciętny człowiek, ale chodzi o samą myślprzewodnią filmu. Nie ma to jak optymistyczny akcent.
    Osobiściebardzo podobały mi się pomysły na spędzanie czasu przez Carla. Te spontanicznewycieczki, te wszelkiego rodzaju kursy, skok na bungee, no i pomocpotrzebującym. Myślę, że każdy powinien tego spróbować, postarać się byćchociaż jeden cały dzień „na tak”. Wydaje mi się jednakże, że można byłojeszcze więcej takich scen nakręcić, bo dzięki temu bywało naprawdę zabawnie.
    JimCarrey idealnie nadaje się do podobnych komedii, ale wydaje mi się, że w tymfilmie przystopował. Nie było widać tak często jego zabójczych min, czy gestów,które w jego przypadku żyją własnym życiem. Szkoda, że ich nie było, ale zdrugiej strony wydaje mi się, że nie pasowałyby do tej roli. Jim idealniezagrał swoją postać. Był poważny, ale również zabawny. Sam wykonał wspominanyprzeze mnie skok na bungee, no ale w sumie kto by nie chciał, gdyby miałokazję. Ostatnio nie występuje jednak w zbyt dużej ilości filmów. Długo kazałna siebie czekać, gdyż ostatnim filmem jaki z nim widziałam to „Numer 23”. Uboku Carreya wystąpiła Zoey Deschanel. Po okropnej tragedii jaką przeżyłamoglądając ostatni film z nią „Zdarzenie”, Zoey podniosła się z popiołów i tak wfilmie „Jestem na tak” znowu była pełną życia i radosną dziewczyną, która niekaleczy oczu swoim aktorstwem. Bardzo mi się podobała w tym filmie. A gdydowiedziałam się, że sama śmigała skuterkiem w filmie, gdyż jej kaskaderkamiała biodrowe problemy jakieś, to w ogóle zabłysnęła. Zresztą Zoey zawszedarzyłam sympatią, już od chwili, gdy ujrzałam ją w filmie „Miłość nazamówienie”. Intryguje mnie i mam nadzieję, że zobaczę z nią jeszcze wieleciekawych filmów.
    Mnieosobiście film się spodobał. Uważam, że może nie jest jakimś arcydziełem, alezdecydowanie jest to dobry film. Na szczęście nie żenuje tak jak większośćkomedii dzisiejszych czasów, a momentami bywa naprawdę zabawnie. Wprawia wdobry nastrój i może pomóc w zmianie nastawienia do świata. W dodatku powrótJima Carreya na ekran całkowicie odmienionego, to trzeba zobaczyć.
Galeria:
 
 
 
   

  
OCENA: 8/10            Bardzo dobry
      

piątek, 7 maja 2010

631. 17 Again, reż. Burr Steers

Reżyseria: Burr Steers
Scenariusz: Jason Filardi
Zdjęcia: Tim Suhrstedt
Muzyka: Rolfe Kent
Kraj: USA
Gatunek: Komedia
Premiera światowa: 11 marca 2009
Premiera polska: 08 maja 2009
Główne role:
             Zac Efron jako Mike O'Donnell
             Matthew Perry jako Mike O'Donnell w wieku 37lat
             Leslie Mann jako Scarlet
             Michelle Trachtenberg jako Maggie O'Donnell
             Sterling Knight jako Alex O'Donnell
             Nicole Sullivan jako Naomi
             Melora Hardin jako Dyrektor Jane Masterson
             Thomas Lennon jako Ned
             Tyler Steelman jako Ned w wieku 17lat
Historia:
   Gdy MikeO`Donnell miał 17 lat całego jego życie przewróciło się do góry nogami. Wtedyto podczas ważnego dla niego meczu koszykówki, jego ukochana dziewczyna Scarletpowiedziała mu, że jest w ciąży. Mike rzucił wszystko, aby zaopiekować się niąi ich dzieckiem. Teraz Mike jest już dorosły i jest w trakcie rozwodu zeScarlet, a dzieci nie chcą mieć z nim nic wspólnego. Wciąż narzeka na swojeżycie, więc odwiedza go tajemniczy staruszek, który daje mu magiczny prezent-sprawia, że Mike znowu ma 17 lat. Dzięki swojemu kumplowi udającego jego ojca –Nedowi, powraca do liceum, aby przeżyć swoją drugą młodość. Tym razem jednakpróbuje pomóc swoim nastoletnim dzieciom wyjść z problemów i nauczyć ich niepopełniać tych samych błędów co on. Na przeszkodzie może stanąć fakt, że jegowłasna córka Maggie poczuje do niego miętę, a jego syn Alex będzie uważał go zazboczeńca podrywającego jego matkę.
Moja opinia o filmie:
    Człowiekowi ciężko jest dogodzić. Kiedy jest młody to chce być dorosły,a gdy jest dorosły to pragnie być młodszy. Nic więc dziwnego, że powstajebardzo wiele filmów o tajemniczej zmianie wieku. Bohater filmu wyreżyserowanegoprzez Burr`a Steers`a („Ucieczka od życia”) o tytule (szczęśliwie niespolszczonym) „17 Again” także ma szansę przeżyć swoją drugą młodość. Chociażsam Steers przed tym filmem nakręcił tylko jedną produkcję to wydaje się, że zapowiada się na całkiemniezłego reżysera filmów komediowych. Film powstały na scenariuszu JasonaFilardi`ego („Wszystko się wali”) trafia zarówno do młodszych, jak i nieco starszychwidzów.
    Filmy,które są ponad czasowe są najlepsze. Mogą je oglądać zarówno dzieci, jak imłodzież, a nawet i dorośli. Potem będą oglądały je także dzieci naszychdzieci, no i dzieci ich dzieci. „17 Again” to nie tylko komedia, ale także i niezłyfilm familijny, który wielu może przypaść do gustu. Poza tym bardzo przyjemniesię go ogląda, ponieważ autentycznie bawi, a historia Mike`a jest wciągająca.Przed ekrany może przyciągnąć  takżeprzystojniak i idol wielu nastolatek Zac Efron. Czego chcieć więcej? No możewięcej agresji.
    Muszęprzyznać, że całkiem dobrze się bawiłam podczas oglądania tego filmu. Niespodziewałam się, że aż tak mi się spodoba. Humoru było zdecydowanie za mało,ale nie narzekam na to co zostało mi zaserwowane. Najbardziej ze wszystkiegobawi chyba postać Neda. Jego pasja do Władcy Pierścieni oraz różnego rodzajugier. Najbardziej ubawiłam się jak zaczął ze swoją randką po elficku gadać.Tego chyba nikt się nie spodziewał. Już kiedy widziałam zwiastun podobał mi sięmotyw kiedy Mike przychodzi pierwszy raz do szkoły. Ned opiera się, że go w tonie wciągnie i w ogóle, że nie wróci do tej szkoły, a ujęcie później widzimy gostojącego przy boku Mike`a i udającego jego ojca. Wypadło to rewelacyjnie. Szkodatylko, że nie było żadnych chwytliwych dialogów, pojedynczych tekstów, któreprzeszłyby do kanonu, no ale takich rzeczy nie spodziewa się po podobnymfilmie. Nie mniej jednak bardzo mi się podobało.
    Historiekiedy ktoś albo się starzeje („Dziś 13, jutro 30”, „Duży”), albo odmładza („17Again”) są bardzo dobrze znane w historii kina. W końcu jest to motyw, którywszystkich interesuje, „Co by było gdyby…”. Dlatego też podobało mi sięwprowadzenie do historii Mike`a. Było to genialne zagranie ze strony twórców,chociaż z góry będzie mniej więcej wiadomo na czym będzie opierał się problemgłównego bohatera. Najbardziej podobała mi się jedna ze scen, która byłaodwzorowaniem innej sceny. Historia lubi się powtarzać. Jakby nie było to jestto bardzo romantyczne i urocze. Podobało mi się także to, że wprowadzono wątekromansu małoletniego z dorosłą kobietą. Nie wiem czemu, ale wydało mi się toniezwykle sympatyczne. Dzięki temu przynajmniej widać było jakiś żar na ekranie(chociaż nie jestem pewna czy to akurat dobrze). Ciekawa była scena kiedyScarlett dotyka młodego Mike`a (oczywiście nie wie, że to on) i mówi dotykając,a właściwie to maltretując jego twarz: „Dziwne, wyglądasz zupełnie jak mójmąż”. Dziwne, że nikt poza nią tego nie poznał, nawet trener, który nie dość,że trenował drużynę 20 lat temu, to teraz trenował tą samą drużynę, do którejchciał dostać się Mike. Dziwne. No, ale mniejsza o szczegóły.
    Głównąmłodzieżową rolę zagrał Zac Efron. Muszę powiedzieć, że do tej pory nieprzepadałam za nim. Pewnie przez to, że wydawał mi się taki lalusiowaty w „HighSchool Musical”, ale tym filmem i swoją rolą w nim naprawdę mnie zauroczył. Niewiem jak to się stało, ale aż dostałam wypieków na twarzy jak na niegospojrzałam. Prezentował się całkiem przyzwoicie. Ech. No nie wiem odbija mi.Trudno jest mi wobec tego ocenić jego występ pod względem zdolności aktorskich,ale chyba każdy się zgodzi, że od czasu „HSM” zrobił duże postępy. Jegodorosłym odpowiednikiem został jeden z załogi „Przyjaciół”, czyli MatthewPerry. Niestety nie miał czasu zaszaleć, bo było z nim niewiele ujęć, ale jakośsobie radził. Co prawda brakuje mi jego poczucia humoru z czasów „Przyjaciół”,ale miło czasami jest zobaczyć kogoś ze starej paczki. Rolę jego żony zagrałaLeslie Mann. Urocza kobieta, w szczególności w tym filmie. Zagrała całkiemprzyzwoicie, ale patrząc na jej dorobek filmowy to powinno być trochę lepiej.Najlepszy ze wszystkich był Thomas Lennon, czyli Ned. Uwielbiam go. Jest toprzezabawny człowiek. Cieszę się, że zawsze przypadają mu w udziale takieśmieszne role. Idealnie się do nich nadaje. Ma w sobie to coś. Poza tymwychodzi mu to niezwykle naturalnie. Bardziej naturalnie niż na przykład uEddiego Murphy`ego. Jest uroczy i przy tym wypada autentycznie. Nie ma co.Twórcy postarali się z doborem obsady. Przez to film jest jeszcze lepszy wodbiorze.
    Jestemmile zaskoczona tym filmem. Spodziewałam się tego co zwykle, czyli płytkiegofilmu z durnym poczuciem humoru. Nie było jednakże wcale tak źle. Film jestbardzo sympatyczny. Szybko upływa przy nim czas. Człowiek się nie nudzi, a możewiele z niego wynieść. Chciałabym, aby powstawało więcej podobnych filmów, alez drugiej strony nie chciałabym, aby rynek za bardzo się nim przesycił. Myślę,że film zasługuje na uwagę, gdyż możecie zobaczyć jak Efron zamienia się ześpiewającego koszykarza, w normalnego koszykarza z odrobiną magii w kieszeni.
Galeria:
 
 
 
 
 
 
 
OCENA: 7/10            Dobry
 

sobota, 10 kwietnia 2010

616. Długi pocałunek na dobranoc, reż. Renny Harlin

Reżyseria: Renny Harlin
Scenariusz: Shane Black
Zdjęcia: Guillermo Navarro
Muzyka: Alan Silvestri
Kraj: USA
Gatunek: Thriller / Akcja
Premiera światowa: 11 października 1996
Premiera polska: 02 maja 1997
Główne role:
             Geena Davis jako Samantha Caine / Charly
             Samuel L. Jackson jako Mitch Henessey
             Brian Cox jako Nathan
             Craig Bierko jako Timothy
             David Morse jako Luke
             Tom Amandes jako Hal
             Yvonne Zima jako Caitlin Caine
Historia:
    SamanthaCaine po ciężkim wypadku traci pamięć. Przez osiem lat wiedzie spokojne życienauczycielki, żony i matki. Jednakże pewnego wieczoru dochodzi do wypadku, poktórym Samantha zaczyna śnić o pewnej kobiecie imieniem Charly. Gdy po pewnymczasie u jej drzwi zjawia się uzbrojony mężczyzna chcący zabić ją i jej rodzinęSamantha wybiera się w podróż wraz z detektywem Mitchem Henessey w poszukiwaniuswojej tożsamości. Przy pomocy starej pocztówki i książki kontaktuje się zludźmi z jej przeszłości. Samantha zaczyna mieć przebłyski z przeszłości ipodczas jednych z tortur całkowicie powraca do swojego prawdziwego wcielenia,czyli agentki Charlenee Elizabeth Baltimore. Próbuje na dobre odciąć się od swojejprzeszłości jednakże, gdy zostaje porwana jej córeczka Caitlin bezzastanowienia wyrusza jej na ratunek.
Moja opinia o filmie:
   Ojciectakich hitów jak „Na krawędzi”, czy „Wyspa Piratów”, wszechstronny Renny Harlinpo raz kolejny przewodzi zwartej ekipie filmowych speców i kręci kolejny filmakcji „Długi pocałunek na dobranoc”. Pomimo tego, że film miał swoją premieręjuż 13 lat temu jego produkcja wciąż pozostaje żywa i wywołuje wiele emocji.Dzięki stacjom telewizyjnym, które wciąż pokazują jego filmy okazję z zapoznaniemsię z jego twórczością mają także młodsze pokolenia.
    „Długipocałunek na dobranoc” jest to film, do którego chętnie wracam. Zawsze podobałami się akcja w tym filmie, a także ciekawe i zabawne dialogi i wątki. Dodającdo tego całkiem dobrych aktorów, którzy pokazują na co ich stać jest toprodukcja, która przypada do gustu i pozostawia dość przyjemne wrażenia. Jaosobiście mam sentyment do tego filmu. Dawno temu widziałam go po raz pierwszyi do dziś dzień oglądam i pamiętam niektóre z bardziej fascynującychszczegółów.
    Atutemfilmu jest wartka akcja. Nie ma tutaj właściwie chwili na nudę, gdyż co chwilęcoś się dzieje. Samantha próbująca odnaleźć samą siebie wciąż wpada w coraz towiększe kłopoty. W związku z tym będziemy świadkami licznych pościgów,strzelanin czy też tortur i rozlewu krwi. Wszystko to wypada rewelacyjnie inaprawdę przykuwa uwagę. Jedną z moich ulubionych scen jest spotkanie, na któreSamantha umówiła się z Waldmanem. Oczywiście odnalazł ją jej śmiertelny wrógTimothy, który dowiadując się o tym, że Charly jednak żyje postanawia ją zabić.Dlatego też w miejscu, w którym miało odbyć się spotkanie dochodzi do wymianyognia. Samantha najwyraźniej odruchowo przypomina sobie kilka ważnychszczegółów ze swojego życia, w tym także jak ujść z życiem z opresji. Wszczególności podoba mi się motyw jak wraz z Mitchem ucieka na piętro. Mitchinstruuje ją jak strzelać, odlicza i nagle widzi granat rzucony im pod nogi:„Niech to szlag!” (po angielskim brzmi to lepiej), i razem wyskakują przezokno. Scena po prostu wymiata i zawsze akurat ten motyw pamiętam najbardziej. Oczywiścietaką sceną są także tortury jakich Samantha doznaje ze strony Dedala. Nie wiemczemu, ale bardzo mi się ten fragment podoba, w szczególności scena, gdySamantha już jako Charly wynurza się spod wody z bronią w ręku. Zrobiło to namnie ogromne wrażenie. Nie wspomnę już o tym jak to Charly szaleje na łyżwach.Dużo by tego wymiatać. Końcówka także wbija w fotel.
    Ku mojemuzaskoczeniu film miał także humorystyczne wątki. Dlatego też jest mi on takbliski. Większość można zawdzięczać Mitchowi, który podśpiewywał sobie co robi,żeby lepiej zapamiętać. Zabawna jest scena, gdy Waldmen przyszpila go do ścianyi pokazuje mu jego rysunek kaczki, który nie wyglądał jak kaczka, przynajmniejwedług Waldmena. Najbardziej jednak bawi mnie sytuacja, gdy Waldmen oświecaSamanthę, że jest agentką rządową, a Samantha Caine jest tylko przykrywką, taksamo jak to jej nauczycielstwo. Zrozpaczona i zapłakana Samantha: „Ale jestem wradzie pedagogicznej”, na co Waldmen: „To się wypisz!”. Dość zabawne. Tak samojak sytuacja kiedy Samantha staje się Charly (całkowita zmiana wizerunku) iwychodzi na miasto. Podbija do niej jakiś rabuś i celuje do niej z broni. Kiedyta pyskuje mówi: „To duża broń”, nagle za nim pojawia się Mitch i przystawia muswoją broń mówiąc: „To też nie bułka z szynką”. A po chwili „Spóźniłem się,układałem ten tekst z szynką” (czy jakoś tak). Widać więc, że jest się z czegopośmiać przy tym filmie. To dobrze wpływa na jego odbiór i trochę rozluźnia,momentami napiętą, atmosferę.
    W głównejroli kobiecej zobaczymy niesamowitą Geenę Davis, którą ja po raz pierwszyzobaczyłam w komedii „Ziemskie dziewczyny są łatwe”. Patrząc na nią nigdy niedałabym jej 53 lat, no ale fakt faktem tyle ma. Nie zagrała w zbyt wielufilmach, ale jak dla mnie jest osobą bardzo charakterystyczną. W „Długipocałunek na dobranoc” pokazała się z dwóch zupełnie różnych stron. Przezpołowę filmu była zwykłą mamuśką i nauczycielką pieczącą ciasta, a w drugiejpołowie seksowną maszyną do zabijania. Przyznam, że bardziej spodobała mi się wskórze Charly. Była niesamowicie drapieżna i w dodatku rewelacyjna. Jedna z jejlepszych ról. Przez cały film towarzyszył jej Samuel L. Jackson, którego darzęogromną sympatią i to nie tylko dlatego, że jest afroamerykaninem. Widziałam znim wiele filmów, ale w żadnym nie spodobał mi się aż tak bardzo jak przy tejprodukcji. Zabawny i taki męski. Niesamowita rola. Poza tą dość dobrze zgranąparą w filmie zobaczyć możemy także Briana Coxa czy też Davida Morse`a.
    Rozumiem,że nie wszystkim musi się ten film spodobać. Jeżeli spodziewacie się czegośambitnego to raczej nie sięgajcie po ten film. Jednakże filmy akcji i filmyambitne to wzajemnie wykluczające się gatunki. Zadaniem takiego filmu jestprzede wszystkim dostarczenie widzowi przyjemności i zabawy. Na szukanieprzesłania znajdźcie sobie inne produkcje filmowe. „Długi pocałunek nadobranoc” dla jednych może być filmem przeciętnym, jednakże według mnie jeżelifilm po tylu latach widzowie wciąż chętnie oglądają to musi być w nim cośponadprzeciętnego.
Galeria:
 
 
OCENA: 8/10            Bardzo dobry