NOWOŚCI
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą na poprawę humoru. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą na poprawę humoru. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 6 września 2015

Książka #365: Zaplątani, aut. Emma Chase


      Powieść bijąca rekordy popularności. Na jednym z amerykańskich portali dla miłośników książek była najchętniej wybieraną i najbardziej lubianą lekturą 2013 roku. I nie powinno to dziwić, jako, że literatura erotyczna wciąż jest na topie. Nie mniej, „Zaplątani” - debiut Emmy Chase, gwarantuje coś więcej niżeli zmysłowe doznania. Jest to przede wszystkim niesłychanie zabawna opowieść widziana oczami mężczyzny.
     Drew Evans jest wielkim, zapatrzonym w siebie bankierem, który każdego wieczoru zaprasza inną kobietę na seksualne eskapady. My poznajemy go z zupełnie innej strony- zrozpaczonego i zaniedbanego przystojniaka w dresie, który opowie nam historię jak to pewna zołza złamała mu serce. Kiedy Drew zobaczył Kate w barze, cały świat stanął w miejscu. Jednakże nie spodziewał się, że to właśnie ona jest nową pracownicą jego firmy, z którą przyjdzie mu rywalizować o największych klientów, o jakich mógłby pomarzyć bankier inwestycyjny. Doprowadzając siebie do wściekłości nie zauważają, że między nimi kwitnie coś znacznie więcej.
     Nie ma chyba nic fajniejszego w powieści niżeli fabuła okraszona genialnym poczuciem humoru. Rzadko spotykam się z podobnym zjawiskiem w literaturze, gdzie zachowania bohaterów bawią mnie do tego stopnia, że szczerze śmieję się z ich głupkowatości. Poprawia to humor? Owszem! I to nawet bardzo. Co jest tego powodem? Cóż, już sam sposób narracji z punktu widzenia samego Drew, czyli głównego bohatera całej farsy, która rozgrywa się w tej powieści. Jego urokliwe komentarze, banalne sposoby na podryw i to przeświadczenie, że wystarczy, aby obdarzył kobietę uśmiechem, a ona już będzie jego, są niezwykle komiczne. Nie mniej, nic nie przebija jego przepychanek z Kate. Każdy z pewnością będzie miał ubaw po pachy z tej ich rywalizacji, która w dużej mierze ograniczyła się do tego kto wcześniej przyjdzie do pracy i wzajemnego podkradania sobie książek niezbędnych do pracy. Kiedy jednak człowiek myśli, że już nic bardziej go nie rozbawi do akcji wkracza urocza siostrzenica Drew, mała dziewczynka, która wzbogaca się na przekleństwach swojej rodziny. Znacie patent wrzucania dolara do słoika za każdy wulgaryzm? Potem stawka rośnie, a owszem. Mała Mackenzie jest również przyczyną najgenialniejszej serii niesamowicie komicznych wydarzeń podczas rodzinnego obiadu. Uwierzcie, warto ją poznać!
(...) na litość boską, nie dajcie jej oglądać Kopciuszka! Jaki to daje przykład? Bezmyślnej idiotki, która nawet nie wie, gdzie zapodziała cholerny but, więc musi czekać, aż przyniesie jej go jakiś palant w rajstopach? (...)” - „Zaplątani”, aut. Emma Chase, str. 149
      Choć cała oprawa książki, biała okładka przyozdobiona czerwonym krawatem i pantoflami, zwiastować może naprawdę płomienny romans będący w centrum wydarzeń, okazuje się, że nie jest to dominującym elementem powieści. Zaskakujące, nawet bardzo! Prawda jest taka, że pikantniejsze sceny zliczyć można na palcach jednej ręki. Wiadomo jednak, gdy takowe się pojawiają trudno jest nie zapłonąć czerwonym rumieńcem. Bardzo zmysłowe, bardzo wyuzdane i momentami dość kreatywne pomysły na spędzanie rozkosznych chwil we dwoje. Nie ma się jednak co oszukiwać, w tym fachu lepsza staje się Christina Lauren, która w swojej głowie ma o wiele więcej fantazji erotycznych, jeszcze bardziej wymyślnych. Na szczęście, tutaj nie chodzi tylko o seks. Jest to dość nietypowe rozłożenie na czynniki pierwsze psychiki mężczyzny. Tego jak się zachowuje i przede wszystkim – dlaczego. Aczkolwiek jeżeli chodzi o Drew Evansa, to chyba nie ma konkretnego powodu- jest po prostu typowym samcem targanym własnymi żądzami. Urocze... Tak, czy inaczej – Emma Chase skupia się bardziej na tym, jak obecność kobiety, TEJ kobiety, wpływać może na mężczyznę. Jak bardzo jest w stanie go to odmienić, jak bardzo zmieni się sposób jego myślenia i postępowania. Przy okazji, warto wiedzieć jak kobieta powinna się zachować w obliczu mężczyzny. Lektura na swój sposób podbudowuje samoocenę kobiety, pomaga jej poczuć się piękną i wyjątkową- bez względu na to, czy jest zgrabna, czy pulchniejsza. Jest to naprawdę rewelacyjne!
     „Zaplątani” to wyjątkowa lektura. Nie jest może arcydziełem w swojej kategorii, bowiem można znaleźć o wiele więcej ciekawszych propozycji, ale ma w sobie coś naprawdę niezwykłego. Jest jedną z najbardziej lekkich tytułów ostatnich miesięcy, które sprawiają, że kobieta nie tylko się rumieni, ale również dostrzeże własne zalety. Zachwycające jest w niej to, że narratorem jest tutaj mężczyzna sugerujący, że jest bohaterem wszystkich wydarzeń. Daje rady, nawiązuje kontakt z czytelniczką potrafiąc wejść w jej umysł. Robi to w nienachalny sposób, momentami bardzo uroczy, ale przede wszystkim z poczuciem humoru. Rzadko spotyka się takie ewenementy w literaturze. Z pewnością warto sięgnąć nie tylko po debiutancki tytuł Emmy Chase, ale również i kolejne z serii.

Ocena: 5/6


Tytuł oryginalny: Tangled / Tłumaczenie: Katarzyna Agnieszka Dyrek / Wydawca: Filia / Gatunek: romans, erotyk / ISBN 978-83-7988-346-2 / Ilość stron: 384 / Format: 135x197mm
Rok wydania: 2013 (Świat), 2015 (Polska)

sobota, 21 lutego 2015

Komiks #1: Calvin i Hobbes. Dni są po prostu za krótkie, aut. Bill Watterson

Tytuł oryginalny:The Days Are Just Packed. A Calvin and Hobbes Collection
Gatunek: komiks
Wydawca: Egmont
Rok wydania: 1993 (Świat), 2015 (Polska)
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
ISBN978-83-237-6182-2
Ilość stron: 176   Format: 215x165 mm
Kup komiks: Sklep Egmont

     Pierwsze od dłuższego czasu spotkanie z komiksem, wprowadza w dobry nastrój, dając szansę na poznanie całkiem nowych bohaterów i styl tworzenia. Niesamowity duet- Calvin i Hobbes, znany jest na całym świecie już od dłuższego czasu. To bohaterowie rysunkowych opowieści nakreślonych przez Billa Wattersona. Wydawnictwo Egmont właśnie wypuściło na rynek nowe wydanie 8 odcinka ich przygód o tytule „Dni są po prostu za krótkie”.
     Calvin to genialny, choć niefrasobliwy sześciolatek. Całymi dniami psoci, ale często los odpłaca mu się tym samym. Jego najwierniejszym przyjacielem jest tygrys Hobbes. Szkoda tylko, że nie jest prawdziwym drapieżnikiem, a jedynie pluszową maskotką. Jednakże nie oznacza to, że dla Calvina nie jest żywy, bowiem nie przeszkadza im to w przeżywaniu niezwykłych przygód i prowadzenia wysoce rozwiniętych intelektualnie konwersacji.
     Ósma odcinek przygód Calvina i Hobbsa to nie jest typowy komiks. „Dni są po prostu za krótkie” to właśnie typowe, krótkie opowiastki, zbiór najrozmaitszych sytuacji, przeżyć głównych bohaterów. Większość oscyluje wokół zwyczajowych dyskusji dwójki przyjaciół, inne zaś stanowią ciąg komicznych wypadków. Zabawa w liściach, śniegu, czy bieganie w deszczu. Ciągłe przekomarzania się, nocne koszmary, po których Calvin będzie się bał o własne życie, a także wiele złośliwych wydarzeń w trakcie szkolnych lekcji chłopca. W sumie zwyczajna codzienność, ale dzięki Calvinowi i Hobbsowi staje się to dość niezwykłe. Nie jest to fabuła, która rozbawi do łez, ale z pewnością nie raz wykwitnie na ustach szyderczy uśmiech będący mało subtelnym poparciem dla pomysłu autora na dokuczenie małemu chłopcu.
     Nowe przygody to bardzo nietypowy w swoim formacie zbiór. Jedna opowieść może trwać zaledwie na cztery okienka, zajmując jedynie pół strony, a inna może trwać nawet i kilka kartek. Z jednej strony jest to ciekawe, bo ukazuje wiele różnych twarzy naszych bohaterów, ale początkowo trudno jest się na to przestawić i fabuła najzwyczajniej w świecie nie ma najmniejszego sensu, brzmi wręcz jak bełkot. Dialogi bardzo ciekawe, aczkolwiek w dużej mierze ciężkie do zrozumienia. Trudno jest oswoić się z myślą o skomplikowanym słownictwie padającym z ust małego dziecka. Czyż nie każdy chciałby mieć geniusza w rodzinie? I to jeszcze w wieku 6 lat? Okazuje się jednak, że najwyraźniej jest to dość powszechne zjawisko, bo nawet pluszowe tygrysy mają IQ większe od co większości ludzi. Czasem dla zaprezentowania sensu opowiadanej historii zbędne są jakiekolwiek słowa. Dlatego też zdarzają się historyjki, w których nie pojawią się żadne dymki, a całość opowiedziana zostaje jedynie przez rysunki.
     Bill Watterson stworzył nie tylko bohaterów, nie tylko dialogi, ale również i całą kompozycję. Jego prace to głównie czarno białe okienka, zarysy postaci, bez większego wypełnienia. Oczywiście, zdarzają się wyjątki, w których to doczekamy się kolorystycznego odzwierciedlenia. Wprowadza to odrobinę więcej dynamiki, a także radości. Szkice ukazują wszystkie emocje, które mają przekazać, a także nadają bohaterom życia. Jest to niezwykle ciekawe, jak zwykłe rysunki potrafią ożyć na papierze. To niczym film pod postacią książki. Ciekawa rzecz, wciągająca i przede wszystkim intrygująca, bo w końcu ileż można stworzyć ramek z opowieściami o tych samych bohaterach.
     Wyobraźnia Billa Wattersona nie zna granic. Udaje mu się stworzyć wyraziste postaci, mocno oderwane od rzeczywistości, ale jak najbardziej realne. „Dni są po prostu za krótkie” to komiks, który rozbawi, wprawi w konsternację, ale również i wywoła uczucie lekceważenia. Dzieciak geniusz i jego uroczy pluszowy tygrysek, to coś co daje wysoce rozwinięte dialogi, a także sporą dawkę emocji. Całość w formie krótkich historyjek, która dla większości będzie wystarczająca, ale ja osobiście wolę komiksy stanowiące jedną wspólna opowieść. Wtedy trudniej jest się pogubić i wszystko jest bardziej spójne. Tutaj było to małym chaosem. Nie mniej, starcie z klasycznym komiksem stanowiło całkiem ciekawą odskocznię od szarego życia i dostarczyło rozrywki, jakiej akurat było mi potrzeba.
Ocena: 4/6

niedziela, 9 lutego 2014

1106. LEGO® Przygoda, reż. Phil Lord, Christopher Miller

Oryginalny tytuł: LEGO: The Movie
Reżyseria: Phil Lord, Christopher Miller
Scenariusz: Phil Lord, Christopher Miller
Zdjęcia: Barry Peterson, Pablo Plaisted
Muzyka: Mark Mothersbaugh
Kraj: USA, Australia
Gatunek: Animacja, Komedia, Akcja
Premiera: 06 lutego 2014 (Świat) 07 lutego 2014 (Polska)
Dubbing polski: Piotr Bajtlik, Wojciech Paszkowski, Ewa Andruszkiewicz-Guzińska, Krzysztof Banaszyk, Miłogost Reczek, Jarosław Boberek, Adam Bauman, Maciej Kowalik, Marta Dobecka
     Gdy byliśmy małymi dziećmi bawiliśmy się klockami. Klocki klockom nie równe, bowiem to właśnie te od duńskiej firmy LEGO dawały najwięcej radości. Hollywood weszło aktualnie w nową fazę twórczą, która jest najwyraźniej tworzenie produkcji, przywołujące dziś wspomnienia z dzieciństwa. Przyszedł czas, aby ożyły zabawki, niegdyś dające upust naszej wyobraźni. Phil Lord w duecie z Christopherem Millerem dali nam spełnienie naszych marzeń- tchnęli życie w żółte ludziki i stworzyli niezapomnianą, czadową produkcję „LEGO® Przygoda”, która wyszła wprost z animowanego studia Warner Bros.

wtorek, 16 lipca 2013

Książka #268. 52 powody, dla których nienawidzę mojego ojca, aut. Jessica Brody

Tytuł oryginalny: 52 Reasons to Hate My Father
Gatunek: obyczajowa
Wydawca: Fabryka Słów
Rok wydania: 2013 (Świat), 2013 (Polska)
Tłumaczenie: Joanna Kamrowska
ISBN 978-83-7574-894-9
Ilość stron: 416       Format: 125x195 mm
Premiera: 19 lipca 2013


     Świat pięknych, bogatych i rozpuszczonych zaprezentowany w tomie najnowszej powieści Jessiki Brody, młodej pisarki o wielkim potencjale twórczym. Arcyzabawana historia młodej dziewczyny przechodzącej program rehabilitacyjny wykonującej zajęcia, które niegdyś przyczyniły się do sukcesów wielkich gwiazd. „52 sposoby dla których nienawidzę mojego ojca” to książka, która na wiele różnych sposobów wywoła w czytelniku pełną gamę emocji.


     Lexington Larrabee jest córką wielkiego biznesmena, o którym rozpisują się największe magazyny. Jednakże nikt nie zdaje sobie sprawy, że jego sukces przypłacony został zaniedbaniem swojej nastoletniej córki. Dziewczyna używa życia w najlepsze, nie stroni od hucznych imprez oraz wydawania pieniędzy swojego tatusia. Gdy pewnego dnia jej powrót z kolejnej zabawy kończy się rozbiciem drogiego samochodu ojciec postanawia ukrócić poczynania swojej rozpuszczonej córeczki i nauczyć ją życia. W dniu osiągnięcia przez nią pełnoletności, zamiast wręczyć jej czek na 25 milionów z jej funduszu powierniczego, dostarcza jej listę 52 zawodów, które ma wykonywać każdego tygodnia przez najbliższy rok. Jeżeli Lex ukończy je z sukcesem, otrzyma swoje pieniądze, w inny wypadku ojciec zostawi ją bez niczego. Aby nadzorować jej poczynania przypisuje jej niańkę pod postacią młodego i przystojnego stażysty- Luke'a.
     Lektura z początku wydaje się być dość niepozorna, a może nawet i z lekka irytująca z powodu głównej bohaterki, której głupota i rozpuszczenie potrafią dość mocno zniechęcić do dalszego czytania. Lex poznajemy w najbardziej niekorzystnych warunkach, wobec czego spodziewać można się jakiejś zmiany, która będzie miała w niej nadejść. Z początku nielubiana, z czasem zyskuje sympatię każdego. Zaskakująca w swoich decyzjach, ale przede wszystkim przezabawna w slangu przez nią używanym. Daje więc każdemu sporo radości, ale nie ma się co dziwić, w końcu jest bardzo wyrazistą postacią, z charakterem, a nie jakąś mdłą bohaterką. To ona skupia na sobie całą uwagę, przez co bardzo trudno jest nam zauważyć postaci wspierające, a szkoda, bo gdyby poświęcić odrobinę więcej uwagi innym to mogłaby wyjść z tego wspaniała paleta bohaterów.
     Sam pomysł wręcz przegenialny! W szczególności jeżeli mowa o sposobie rozbudowania fabuły. 52 prace, prawie jak u Heraklesa, choć nie do końca podobne, to materiał na napisanie nawet i kilku książek. Jednakże Jessica Brody nie idzie w tym kierunku i może nawet to i lepiej, bo w pewnym momencie czytelnik mógłby się poczuć znudzony przewidywalnością i schematycznością tej opowieści. Dlatego też bardzo dobrze rozbudowane są tutaj zajęcia, które mają znaczący wpływ na bohaterkę, innym razem podkreśla się ich bezużyteczność. Nie mniej, jest to zaledwie początek wyprawy Lexington. Jak każda dziedziczka ma swoje wzloty i upadki. Te tutaj są wręcz spektakularne i mocne. Jednakże nie tylko pracowitość i sumienność dziewczyny stanowi sedno sprawy. Autorka porusza bardzo ważny temat, jakim jest zaniedbanie dziecka przez bogatego rodzica. W pewnym momencie zapominamy o całym chaosie towarzyszącym pracom dziewczyny, a skupiamy się na jej relacjach z ojcem, a właściwie jej bólu spowodowanym ich brakiem. Jessica Brody stara się uwrażliwić człowieka na nieszczęście tej nastolatki, na chęć akceptacji, zrozumienia, próby zwrócenia na siebie czyjejś uwagi. To drugie dno nieźle się kamufluje pod stertą zabawnych komentarzy i sytuacji, ale nie pozostaje niezauważone.
    W czym tkwi sekret najnowszej powieści Jessiki Brody? Myślę, że w swobodnym stylu i tak niecodziennej tematyce. Autorka wzięła pod lupę życie pięknych i bogatych uwydatniając największe ich defekty, które tak bardzo upodabniają ich do zwykłych ludzi.„52 powody, dla których nienawidzę mojego ojca” to wspaniała opowieść o dorastaniu i odkrywaniu swojej prawdziwej tożsamości oraz drogi życiowej. Zabawna historia o dziewczynie, o fortunie, a także więzach rodzinnych. Momentami zaskakująca, niekiedy straszliwie wzruszająca, a innym razem rozbrajająca. Innymi słowy idealna lektura na letnie dni, dla każdej dziewczyny.

Ocena: 5/6
Recenzja dla portalu A-G-W.info!

piątek, 14 maja 2010

634. Stare wygi, reż. Walt Becker

Oryginalny tytuł: Old Dogs
Reżyseria: Walt Becker
Scenariusz: David Diamond, David Weissman
Zdjęcia: Jeffrey L. Kimball
Muzyka: John Debney
Kraj: USA
Gatunek: Komedia / Familijny
Premiera światowa: 25 listopada 2009
Premiera polska: 22 stycznia 2010
Obsada: Robin Williams, John Travolta, Kelly Preston, Ella Bleu Travolta, Conner Rayburn, Seth Green, Rita Wilson, Lori Loughlin, Bernie Mac, Matt Dillon
       Po tragicznym wydarzeniu, które związane było ze śmiercią jednego z aktorów – Bernie`go Maca, mająca miejsce w sierpniu 2008 roku, wytwórnia Disneya postanowiła przesunąć premierę swojego najnowszego filmu „Stare wygi”. Jednakże nie wpłynęło to negatywnie na odbiór samego filmu, wyreżyserowanego przez Walta Beckera. W końcu wielu chciało zobaczyć pośmiertnie Maca, ale także za sprawą dwóch wspaniałych gwiazdw postaci Johna Travolty oraz Robina Williamsa.
     Charlie i Dan są najlepszymi przyjaciółmi, którzy od wielu lat prowadzą wspólny biznes związany z marketingiem sportowym. Po wielu latach, kiedy są już w średnim wieku, znajdują się o krok od zawarcia kontraktu z potężną japońską firmą Nishamura. Niestety, po 7 latach Dan spotyka się ze swoją byłą żoną - Vicki, która informuje go, że jest ojcem dwójki ich dzieci – Emily i Zacha. Gdyby tego było mało okazuje się, że Vicki musi udać się na dwutygodniową odsiadkę w więzieniu i nie ma z kim zostawić dzieci. Dan podejmuje się tego zadania i wraz z Charliem postanawia zaopiekować się dziećmi podczas nieobecność matki. W tym czasie bardzo się do siebie zbliżają i okazuje się, że Dan może być dobrym ojcem. Wszystko obraca się do góry nogami, kiedy wysłannik firmy – Ralph, nie dociera do Tokio, i Dani Charlie zmuszeni są wyjechać, aby zawrzeć kontrakt.
    Kiedy pierwszy raz zobaczyłam zwiastun w kinie, o mało nie popłakałam się ze śmiechu. Stwierdziłam, że muszę zobaczyć ten film i naciskana przez swojego narzeczonego, w końcu udało mi się go zdobyć i obejrzeć. Ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu film okazał się być jednym z najśmieszniejszych filmów tego roku. Okazało się, że Robin i John wciąż potrafią bawić, i to w jednym filmie. Jest także trochę dramatycznie, ale takie są uroki oglądania filmów będących po części filmami dla całej rodziny.
   Filmów familijnych mamy co niemiara. Jest to jeden z ulubionych gatunków wytwórni Disneya. Tutaj historia jest raczej dość przeciętna, o której mogliśmy usłyszeć już o wiele wcześniej, bo przecież nie pierwszy raz zdarza się, że dzieciaki podrzucane są mężczyznom w średnim wieku. Potem schemat jest taki sam, sprawiając, że jest to historia dość przewidywalna, ale nie wiadomo czemu wciąż przyjemnie ogląda się takie produkcje.
    Taka historia daje spore pole do popisu jeżeli chodzi o zabawne dialogi, czy gagi. Niestety zbyt wielu zabawnych tekstów tutaj nie usłyszymy, ale może to nawet lepiej, bo przecież najważniejszy jest humor sytuacyjny. Mnie osobiście film niesamowicie rozbawił. Dawno się tak nie śmiałam z żadnego filmu. Do moich ulubionych scen należy przede wszystkim ta, w której Dan gra w golfa. Oczywiście wszystko było spowodowane pomieszaniem tabletek Dana z tabletkami Charliego. Charliemu nie schodził dziwny uśmieszek z ust – wyglądał na strasznie sztuczny, a Dan miał problemy z orientacją – strasznie blisko stawał tych Japończyków.  Dużo humoru dostarcza także obóz, kiedy to Dan strzela do latającego talerza i... ku mojemu zaskoczeniu trafia w niego, ale trafia także w drewniany posąg obozu, a później go podpala. O mało się nie popłakałam ze śmiechu. Kiedy oglądałam zwiastun filmu moją uwagę zwróciła scena z gorylem. Dla mojego narzeczonego ten film zyskał miano „filmu z małpą”. Chodziło głównie o to, że wbijając się do zamkniętego ZOO nasi bohaterowie wraz z Ralphem wchodzili przez klatkę goryli – oczywiście nie wiedzieli, że to właśnie przez nią wchodzą. Ralph miał bliskie spotkanie z gorylem, który nie chciał go wypuścić z rąk – wyglądało to naprawdę komicznie. Podobnych scen było w filmie bardzo dużo, niektóre śmieszyły bardziej, inne zdecydowanie mniej, ale moim skromnym zdaniem jest to póki co, najlepsza komedia roku 2010.
    W jednej z głównych ról zobaczyć możemy prawdziwego weterana filmów komediowych jakim jest Robin Williams. Zawsze potrafi nas rozbawić, w każdym filmie, ale dobrze się też sprawdza w dramatycznych rolach, jak w „Między piekłem a niebem”. Jego poczucie zawsze mi odpowiadało, a poza tym jest człowiekiem o wielkim sercu i w dodatku niezwykle sympatycznym. Jego najlepszego przyjaciela zagrał John Travolta. Jest to człowiek wobec, którego mam raczej mieszane uczucia. Jego zaletą jest to, że poprawnie zagra każdą rolę. Dziwnie było na niego patrzeć, mając przed oczami jego młodą twarz w „Grease”. Zdecydowanie się postarzał, powiększył i nie wygląda już tak atrakcyjnie. W tym filmie pokazał się z zupełnie innej strony i jak na człowieka, który dopiero co stracił syna zagrał dobrze. Jego postać zdecydowanie różniła się od postaci Robina Williamsa, ale nie oznacza to, że był od niego gorszy.
    „Stare wygi” to całkiem dobra komedia dla całej rodziny. Nie zabraknie tutaj także chwil wzruszeń, czy dylematów jakimi kierowani są główni bohaterowie. Film z morałem i przesłaniem, które być może nie do każdego trafia. Najważniejsze jest jednak to, że reżyserowi udało się zrobić coś czego nie powstydziłby się żaden inny film – na te półtorej godziny zrzesza całą rodzinie, aby wspólnie z nim śmiała się z niespodzianek jakie niesie za sobą wprowadzenie dwóch siedmiolatków wżycie dorosłych mężczyzn.
Ocena: 7/10