NOWOŚCI

piątek, 14 maja 2010

634. Stare wygi, reż. Walt Becker

Oryginalny tytuł: Old Dogs
Reżyseria: Walt Becker
Scenariusz: David Diamond, David Weissman
Zdjęcia: Jeffrey L. Kimball
Muzyka: John Debney
Kraj: USA
Gatunek: Komedia / Familijny
Premiera światowa: 25 listopada 2009
Premiera polska: 22 stycznia 2010
Obsada: Robin Williams, John Travolta, Kelly Preston, Ella Bleu Travolta, Conner Rayburn, Seth Green, Rita Wilson, Lori Loughlin, Bernie Mac, Matt Dillon
       Po tragicznym wydarzeniu, które związane było ze śmiercią jednego z aktorów – Bernie`go Maca, mająca miejsce w sierpniu 2008 roku, wytwórnia Disneya postanowiła przesunąć premierę swojego najnowszego filmu „Stare wygi”. Jednakże nie wpłynęło to negatywnie na odbiór samego filmu, wyreżyserowanego przez Walta Beckera. W końcu wielu chciało zobaczyć pośmiertnie Maca, ale także za sprawą dwóch wspaniałych gwiazdw postaci Johna Travolty oraz Robina Williamsa.
     Charlie i Dan są najlepszymi przyjaciółmi, którzy od wielu lat prowadzą wspólny biznes związany z marketingiem sportowym. Po wielu latach, kiedy są już w średnim wieku, znajdują się o krok od zawarcia kontraktu z potężną japońską firmą Nishamura. Niestety, po 7 latach Dan spotyka się ze swoją byłą żoną - Vicki, która informuje go, że jest ojcem dwójki ich dzieci – Emily i Zacha. Gdyby tego było mało okazuje się, że Vicki musi udać się na dwutygodniową odsiadkę w więzieniu i nie ma z kim zostawić dzieci. Dan podejmuje się tego zadania i wraz z Charliem postanawia zaopiekować się dziećmi podczas nieobecność matki. W tym czasie bardzo się do siebie zbliżają i okazuje się, że Dan może być dobrym ojcem. Wszystko obraca się do góry nogami, kiedy wysłannik firmy – Ralph, nie dociera do Tokio, i Dani Charlie zmuszeni są wyjechać, aby zawrzeć kontrakt.
    Kiedy pierwszy raz zobaczyłam zwiastun w kinie, o mało nie popłakałam się ze śmiechu. Stwierdziłam, że muszę zobaczyć ten film i naciskana przez swojego narzeczonego, w końcu udało mi się go zdobyć i obejrzeć. Ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu film okazał się być jednym z najśmieszniejszych filmów tego roku. Okazało się, że Robin i John wciąż potrafią bawić, i to w jednym filmie. Jest także trochę dramatycznie, ale takie są uroki oglądania filmów będących po części filmami dla całej rodziny.
   Filmów familijnych mamy co niemiara. Jest to jeden z ulubionych gatunków wytwórni Disneya. Tutaj historia jest raczej dość przeciętna, o której mogliśmy usłyszeć już o wiele wcześniej, bo przecież nie pierwszy raz zdarza się, że dzieciaki podrzucane są mężczyznom w średnim wieku. Potem schemat jest taki sam, sprawiając, że jest to historia dość przewidywalna, ale nie wiadomo czemu wciąż przyjemnie ogląda się takie produkcje.
    Taka historia daje spore pole do popisu jeżeli chodzi o zabawne dialogi, czy gagi. Niestety zbyt wielu zabawnych tekstów tutaj nie usłyszymy, ale może to nawet lepiej, bo przecież najważniejszy jest humor sytuacyjny. Mnie osobiście film niesamowicie rozbawił. Dawno się tak nie śmiałam z żadnego filmu. Do moich ulubionych scen należy przede wszystkim ta, w której Dan gra w golfa. Oczywiście wszystko było spowodowane pomieszaniem tabletek Dana z tabletkami Charliego. Charliemu nie schodził dziwny uśmieszek z ust – wyglądał na strasznie sztuczny, a Dan miał problemy z orientacją – strasznie blisko stawał tych Japończyków.  Dużo humoru dostarcza także obóz, kiedy to Dan strzela do latającego talerza i... ku mojemu zaskoczeniu trafia w niego, ale trafia także w drewniany posąg obozu, a później go podpala. O mało się nie popłakałam ze śmiechu. Kiedy oglądałam zwiastun filmu moją uwagę zwróciła scena z gorylem. Dla mojego narzeczonego ten film zyskał miano „filmu z małpą”. Chodziło głównie o to, że wbijając się do zamkniętego ZOO nasi bohaterowie wraz z Ralphem wchodzili przez klatkę goryli – oczywiście nie wiedzieli, że to właśnie przez nią wchodzą. Ralph miał bliskie spotkanie z gorylem, który nie chciał go wypuścić z rąk – wyglądało to naprawdę komicznie. Podobnych scen było w filmie bardzo dużo, niektóre śmieszyły bardziej, inne zdecydowanie mniej, ale moim skromnym zdaniem jest to póki co, najlepsza komedia roku 2010.
    W jednej z głównych ról zobaczyć możemy prawdziwego weterana filmów komediowych jakim jest Robin Williams. Zawsze potrafi nas rozbawić, w każdym filmie, ale dobrze się też sprawdza w dramatycznych rolach, jak w „Między piekłem a niebem”. Jego poczucie zawsze mi odpowiadało, a poza tym jest człowiekiem o wielkim sercu i w dodatku niezwykle sympatycznym. Jego najlepszego przyjaciela zagrał John Travolta. Jest to człowiek wobec, którego mam raczej mieszane uczucia. Jego zaletą jest to, że poprawnie zagra każdą rolę. Dziwnie było na niego patrzeć, mając przed oczami jego młodą twarz w „Grease”. Zdecydowanie się postarzał, powiększył i nie wygląda już tak atrakcyjnie. W tym filmie pokazał się z zupełnie innej strony i jak na człowieka, który dopiero co stracił syna zagrał dobrze. Jego postać zdecydowanie różniła się od postaci Robina Williamsa, ale nie oznacza to, że był od niego gorszy.
    „Stare wygi” to całkiem dobra komedia dla całej rodziny. Nie zabraknie tutaj także chwil wzruszeń, czy dylematów jakimi kierowani są główni bohaterowie. Film z morałem i przesłaniem, które być może nie do każdego trafia. Najważniejsze jest jednak to, że reżyserowi udało się zrobić coś czego nie powstydziłby się żaden inny film – na te półtorej godziny zrzesza całą rodzinie, aby wspólnie z nim śmiała się z niespodzianek jakie niesie za sobą wprowadzenie dwóch siedmiolatków wżycie dorosłych mężczyzn.
Ocena: 7/10

Prześlij komentarz