NOWOŚCI
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą literatura faktu. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą literatura faktu. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 6 grudnia 2015

Książka #380: Kot Bob i jego podarunek, aut. James Bowen


     Kot Bob jest prawdziwą gwiazdą Internetu, ulubieńcem Brytyjczyków, ale przede wszystkim wzorem do naśladowania dla wszystkich kotów z całego świata. Historię o tym, jak to ten rudy kocur uratował bezdomnego przed całkowitym pogrążeniem samego siebie zachwyciła cały świat. Nie dziwi więc, że kolejne książki opowiadające o życiu tej dwójki stają się bestsellerami. Teraz na półkach polskich księgarń odnaleźć można coś idealnie pasującego do aktualnych świątecznych klimatów, czyli powieść „Kot Bob i jego podarunek”.
     Wszyscy wiedzą, że życie Jamesa nie zawsze należało do najłatwiejszych. Uzależnienie od narkotyków sprawiło, że dążył do samounicestwienia. Każde kolejne święta były męczarnią, w szczególności w chwili, kiedy stał się praktycznie bezdomny, bez grosza przy duszy. Kiedy jednak spotkał na swojej drodze Boba zaczął podnosić się z dna i także dzięki temu inteligentnemu rudzielcowi na nowo poznał prawdziwą magię Świąt Bożego Narodzenia.
     Okres świąteczny to magiczny, piękny i ciepły czas, który spędzamy na zakupie wymarzonych prezentów, planowaniu kolacji wigilijnej i ostatecznie spędzaniu Świąt w gronie rodzinnym. Niestety, nie dla każdego ten czas znaczy to samo, bowiem nie każdy ma możliwość spędzania tego okresu, tak jak to powinno wyglądać, czyli otoczony miłością i ciepłem rodziny lub przyjaciół. W świątecznej książce Jamesa Bowena zobaczymy zarówno bogatą, jak i biedną wersję świąteczną, która rozczuli, która wstrząśnie. Autor nie krępuje się pisać o swojej przeszłości, która nie jest kolorowa, a przypomina mu się zawsze w czasie świątecznym. Spoglądając na ulice, gdzie sam przymierał głodem i przymarzał do chodnika, spogląda wstecz na swoje postępowania. Tym samym świetnie ukazuje granicę pomiędzy starym Jamesem a nowym, którzy choć na różnych etapach swojego życia, z różnym dorobkiem, ale radzić muszą sobie z tym samym problemem- czy będę znajdę się w ciepłych czterech ścianach, kiedy na dworze szaleje mróz, czy będę miał co zjeść w czasie wigilijnej wieczerzy. Uderza tutaj prawdziwość jego słów, szczerość wobec fanów, czytelników jego książek, bo to właśnie na ich łamach- w szczególności „Kot Bob i jego podarunek” przyznaje się do swoich porażek i co najlepsze, trwa w pozytywnym nastawieniu i chęci przemiany. A ta jest tutaj spektakularna. Nie od parady tak często porównuje swoje losy do tego, co spotyka Ebenezera Scrooge'a w „Opowieści wigilijnej”. On również przechodzi diametralną przemianę na skutek wielu życzliwych osób, które spotkał na swojej życiowej drodze, a także dzięki Bobowi, który z takim impetem i pazurami wkroczył w jego życie. Nauczył się dzięki nim, na czym polega prawdziwa magia Świąt i o co tak naprawdę tutaj chodzi. Poznał tajniki uszczęśliwiania innych, a także i siebie, a nie ma ku temu lepszej sposobności niż czas kiedy ulice mienią się świątecznymi świecidełkami, a w powietrzu unosi się zapach piernika, pomarańczy, cynamonu i innych pyszności serwowanych na wigilijnych stołach.
     Prawda jest taka, że tym razem duża część opowieści skupia się właśnie na postaci Jamesa niżeli jego kocurka Boba. Uroczy, ale przede wszystkim niezwykle inteligentny rudzielec zszedł na dalszy plan. Nic dziwnego, skoro przygotowywał taki wystrzałowy prezent dla swojego niewolnika. Trzeba przyznać, że niespodzianka świąteczna, którą nas obdarowuje rozmiękcza serce. Zaczytując się w opisie widzimy oczyma wyobraźni tą cudowność, a co za tym idzie trudno jest ukryć łzy wzruszenia. Po raz kolejny Bob udowodnił jakim jest genialnym kotem, a czytelnicy aż zielenieją z zazdrości, że taki towarzysz nie przytrafił się też im. Bob niejednokrotnie pokazywał jak wiele potrafi zdziałać, jak bardzo jest rozumny, jak bardzo jest pomocny. Rozczula w każdej niemalże chwili.
Leżałem na śniegu przez jakiś czas, jęcząc z bólu. Bob natychmiast zjawił się u mojego boku. Najpierw obejrzał mnie uważnie, jakby oceniał sytuację. (…) Szybko jednak zrozumiał, że to nie przelewki. Obwąchał mnie starannie, po czym położył łapę na mojej nodze, jakby chciał sprawdzić, czy bardzo boli. Bolała.
     „Kot Bob i jego podarunek” to książka zupełnie inna od pozostałych. Chociaż oczywistym jest, że cała ta seria jest głównie historią Jamesa, który w swoim życiu poznał prawdziwego wybawiciela, jakim okazał się być Bob, to jednak poświęcanie kotu tak mało uwagi w tym tytule trochę rozczarowuje. Czy oznacza to jednak, że książka jest gorsza od poprzednich? Absolutnie nie! Można powiedzieć, że wręcz przeciwnie. Autor oddaje się bowiem podróżom w przeszłe święta, patrząc na nie przez pryzmat aktualnych wydarzeń. Świetnie oddaje tym samym prawdziwego ducha Świąt. Postać Boba zawsze pozostawała jedynie dodatkiem, przynajmniej w książce, aczkolwiek tym razem dopuszcza się on czegoś tak niesamowitego, że całość tej króciutkiej powieści pozostawia czytelnika w iście świątecznym nastroju- pełnego ciepła, miłości i chęci sprawiania ludziom przyjemności.

Ocena: 6/6

Recenzja dla wydawnictwa Nasza Księgarnia!
nk.com.pl


Tytuł oryginalny: A Gift from Bob. How a Street Cat Helped One Man Kearn the Meaning of Christmas / Tłumaczenie: Andrzej Wajs / Wydawca: Nasza Księgarnia / Gatunek: literatura faktu / ISBN 978-83-10-12934-5 / Ilość stron: 192 / Format: 135x204mm
Rok wydania: 2014 (Świat), 2015 (Polska)

wtorek, 4 listopada 2014

Książka #334. Świat według Boba, aut. James Bowen


Tytuł oryginalny: The World According to Bob: The Futher Adventures of One Man and His Street-wise Cat
Gatunek: biograficzna
Rok wydania: 2013 (Świat), 2014 (Polska)
Tłumaczenie:Andrzej Wajs
ISBN 978-83-10-12733-4
Ilość stron: 288   Format: 135x204 mm


     Ich historia doczekała się całej masy filmików na YouTube. Ich opowieść pozwoliła im stać się gwiazdami nie tylko ulicy, ale przede wszystkim internetu, który rządzi dzisiejszym światem. To właśnie losy dwójki niezwykłych przyjaciół- Jamesa i Boba, zostały spisane przez tego pierwszego i doczekały się wydania książkowego. „Świat według Boba” to już druga odsłona ich przygód i niesłychanej przyjaźni.
     Po tym, jak James poznał swojego wiernego kompana pod postacią kota imieniem Bob, świat stanął na głowie. Co prawda ich żywot nie odmienił się zbyt skrajnie, gdyż nadal zarabiali na chleb i kocią karmę sprzedając „The Big Issue” przy Angel, aczkolwiek ich los z dnia na dzień ulegał zmianie. Ich coraz to bardziej rosnąca sława doprowadziła do nieoczekiwanego splotu wydarzeń, który dał początek czemuś wielkiemu, czemuś, czym do dnia dzisiejszego możemy się zachwycać.
     Tak niesamowitą historię o niezwykłej przyjaźni kontynuować można by przez wiele powieści, bowiem nie od dziś wiadomo, że koty są jednymi z najbardziej pociesznych pupilów człowieka. Bob należy do tych jeszcze bardziej pociesznych, gdyż jest niemożliwie wręcz inteligentny. Wielu kotów mogłoby mu pozazdrościć mądrości, wyczucia, no i przede wszystkim odwagi. Z drugiej zaś strony mamy oto tutaj zwykłego człowieka, który odnajduje tego cudownego rudzielca i od tamtej pory są nierozłączni. Choć do tej pory bawią komentarze ludzkiego bohatera, a także jego przenikliwość jeżeli chodzi o znajomość jego kocurka, no i oczywiście świetne porównania, to jednak „Świat według Boba” wynosi ich relacje na zdecydowane wyżyny.
     Dowcipne komentarze i sytuacje stają się podstawą do wzmocnienia więzi, choć z początku mocno nadwątlonych. Jako, że najlepszych przyjaciół poznajemy w biedzie, przysłowie to pasuje jak ulał do fabuły tej biografii. W końcu w najgorszych chorobach Jamesa towarzyszył mu jego najwierniejszy kompan. Z prawdziwym rozczuleniem zaczytujemy się w te wszelkie oznaki troski ze strony małego, rdzawego pupila. Niejednokrotnie cieszymy się w duchu, że ta dwójka tak bardzo jest ze sobą zgrana i tak wspaniale potrafi czytać z samych siebie. Jednakże lektura ta to nie tylko pieszczotliwe określenia i intrygujące perypetie ludzkiego i kociego przyjaciela, to przede wszystkim dalszy etap wychodzenia z ciężkiej choroby, jakim jest uzależnienie od narkotyków, a także odnajdywanie swojej drogi życiowej, która ciągnie się dalej aniżeli tylko do najbliższego punktu sprzedaży The Big Issue, co jest zajęciem bardzo niewdzięcznym i momentami niebezpiecznym- o czym czytelnik także ma szansę się przekonać.
    „Świat według Boba” to już kolejna, bardzo zabawna, ale również i wzruszająca odsłona niezwykłej opowieści o wielkiej przyjaźni. Ogromne sceny uczuć pomiędzy kotem a człowiekiem, to coś bardzo niezwykłego, czego pozazdrościć może tej dwójce każdy posiadacz kota. Nie należy zapominać również o tym, jak bardzo ta książka może okazać się przydatna, dzięki niej możemy bardziej zapoznać się nie tylko z oznakami ze strony kota sugerującymi jego stan zdrowotny, ale przede wszystkim czytać z niego jak z otwartej księgi. Gdyby tylko koty mogły czytać zapewne również zaczerpnęły by z tej lektury wiele rad, jak należy traktować swojego ludzkiego kumpla. Wtedy te relacje byłyby pełniejsze i bardziej interesujące. Pewne jest natomiast to, że James Bowen udowadnia jak bardzo kocha kota Boba i jak wiele dla niego znaczy. Tak wielu ciepłych słów niektórzy ludzie nawet o sobie nie słyszą. Po raz kolejny Bowen i Bob udowadniają, że życie z czworonożnym przyjacielem może być o wiele ciekawsze niż się zapowiada, a może to tylko ten luzacki styl Jamesa daje takie wrażenie?
Ocena: 5/6
Dalsze losy kota Boba i jego ludzkiego kompana mogłam śledzić dzięki wydawnictwu Nasza Księgarnia!
nk.com.pl


poniedziałek, 24 marca 2014

Książka #309. Kot Bob i ja, aut. James Bowen

Tytuł oryginalny: A Street Cat Named Bob: How One Man and His Cat Found Hope on the Street
Seria: Kot Bob #1
Gatunek: biografia, literatura faktu
Rok wydania: 2012 (Świat), 2014 (Polska)
Tłumaczenie: Andrzej Wajs
ISBN 978-83-10-12544-6
Ilość stron: 288      Format: 135x204mm

Kup książkę: Nasza Księgarnia

     Zwierzęta od lat towarzyszą człowiekowi. Dla jednych stanowią rozrywkę, dla drugich są czymś niezbędnym do przeżycia, a dla innych stają się czymś zupełnie innym- nie tylko bliskim przyjacielem, ale prawdziwą rodziną. Pewien człowiek miał szczęście spotkać swoją bratnią duszę pod postacią czworonoga- o dziwo nie psa uchodzącego za najwierniejszego kompana, a rudowłosego kocura, tak samo zagubionego jak on. James Bowen- uliczny grajek, spisuje swoją przygodę z sympatycznym kotem, która urosła do serii powieści z tytułem „Kot Bob i ja”na czele.
     Uzależniony od narkotyków, ledwo wiążący koniec z końcem uliczny grajek James pewnego dnia spotyka na wycieraczce u sąsiada rudowłosego, wygłodzonego kocura. Postanawia przygarnąć go pod swój dach, nadaje mu imię Bob, nie spodziewając się, że ten całkowicie odmieni jego życie. James i Bob szybko stają się nierozłączni wobec czego kocur towarzyszy mężczyźnie podczas wypraw po ulicach Londynu w celu zarobienia trochę pieniędzy. Obecność rudowłosego malucha wzbudza sympatię niemalże każdego kto się z nim styka, a tym samym dobrze wpływa na interesy. Jednakże biznes to nie wszystko, bowiem ta dwójka staje się najlepszymi przyjaciółmi rozumiejącymi się bez słów. Do tego stopnia, że oboje szybko zyskują sławę, nie tylko na londyńskich ulicach.
     „Kot Bob i ja”, czyli autobiograficzna powieść o dwóch zagubionych duszach, które odnajdują się na ulicy. Historia o tym, jak przezwyciężać przeciwności losu i skąd czerpać siłę na ciągłą walkę ze światem zewnętrznym. Pokazuje oblicze niesamowitej przemiany, jaką człowiek może przeżyć pod wpływem nowego, niespodziewanego obowiązku, jakim niewątpliwie jest pojawienie się zwierzęcia w życiu. Zwiększenie obowiązków, ale przede wszystkim dbałość nie tylko o swoje dobro, ale również o drugą istotę. Chcąc nie chcąc, James Bowen, opisując swoje perypetie z Bobem i wszelkie kroki jakie podejmuje ku ich lepszym relacjom i polepszeniu zdrowia kocura daje trafne wskazówki, porady, jak poradzić sobie ze zwierzęciem przygarniętym z ulicy. Inną sprawą jest to, że Bob nie jest takim zwyczajnym kotem! Tym sposobem zahacza to odrobinę o poradnik dla miłośników zwierząt. Jednakże nie są to jedyne aspekty tej niesłychanie ciepłej opowieści. Każda historia ma zła oblicza i choć ta o Bobie i Jamesie jest z pozoru urocza, pełna miłości i ludzkiej życzliwości, to nie zabraknie tutaj również chwil trwogi, czy ludzi chroniących swoje interesy. Z przykrością czyta się o wszelkich złośliwościach i problemach, których doświadczać musi dwójka bohaterów. Idealnie obrazuje to wizerunek z pozoru kulturalnego środowiska Brytyjczyków- tak naprawdę wychłodzonych na ludzkie nieszczęścia i dopatrujący się konspiracji w każdym słowie obcego człowieka. Oczywiście, nie dotyczy to wszystkich, bowiem dobre dusze także odnajdą się w tym gronie. Poraża jednak to, jak wielką nieżyczliwością wykazują się niektórzy, a Ci którzy pokazali się od sympatycznej i hojniejszej strony rozgrzewają serca czytelników.
     Prawda jest jednak taka, że Bowen tak zwinnie prowadzi narracje, tak idealnie odzwierciedla charakterność zarówno jego, jak i kota Boba, że ciężko jest nie obdarzyć sympatią ich obu. Sam zachwyca przemianą jaka się w nim dokonuje, dzięki swojej wytrwałości i determinacji dla wielu mógłby być wzorem do naśladowania. Nie mniej, to jednak kot przykuwa najwięcej uwagi. Słodki rudzielec wzbudza jak najbardziej pozytywne emocje. Jednakże z drugiej strony zachwyca także i swoim bardzo dobrym wychowaniem, a niektóre fragmenty z jego udziałem bawią do rozpuku.
Drzwi łazienki były uchylone. Ze środka dobiegał szmer, jakby ktoś siusiał. Dziwne. Już prawie sądziłem, że jakiś intruz zakradł się do mojego mieszkania, aby skorzystać z ubikacji. Gdy jednak delikatnie trąciłem drzwi, oniemiałem. Na desce klozetowej siedział... Bob.1
     Debiutancka powieść Jamesa Bowena odniosła sukces na całym świecie. „Kot Bob i ja” to nie tylko opowieść o przyjaźni łączącej człowieka z pupilem domowym, to przede wszystkim historia o łataniu ran i otwieraniu się na otaczający nas świat. Pełna miłości, zrozumienia i przede wszystkim czułości, opowiedziana z lekkim humorem i w bardzo prosty, zrozumiały dla każdego sposób. Wzrusza z każdą minutą i sprawia, że bez przeszkód zakochać można się zarówno w autorze, jak i kocim rudzielcu. Zdecydowanie jedna z najlepszych książek jakie przyszło mi czytać w tym roku!
Ocena: 6/6
Książkę przeczytałam dzięki wydawnictwu Nasza Księgarnia!
nk.com.pl
1James Bowen „Kot Bob i ja”, str. 255

wtorek, 2 lipca 2013

Książka #265. Bling ring, aut. Nancy Jo Sales

Tytuł oryginalny: The Bling Ring: The Teenaged Burglary Gang That Took Hollywood
Gatunek: literatura faktu
Rok wydania: 2013 (Świat), 2013 (Polska)
Tłumaczenie: Magdalena Moltzan-Małkowska
ISBN 978-83-7839-544-7
Ilość stron: 312    Format: 142x202 mm

    W latach 2008 i 2009 całym światem (najwyraźniej nie moim) wstrząsnęła informacja o grupie młodych włamywaczy, która na celownik wzięła sobie rezydencje młodej populacji gwiazdek Hollywood. Okrzyknięto ich mianem „The Bling Ring”, a kilka lat później nakręcono film, w których główne role odgrywają m.in. Emma Watson. Skoro ponownie postanowiono zrobić wokół tej historii medialny hałas do boju ruszył również rynek książki, Nancy Jo Sales spisała opowieść nastolatków, która ukazała się w Polsce pod znakiem wydawniczym Prószyński i S-ka.


    Czasami człowiek zastanawia się w jakim to świecie przyszło mu żyć. Ten współczesny, rządzony przez materialistów i snobów, jest dość kiepskim wzorcem do naśladowania dla dorastającej młodzieży. Nic dziwnego więc, że z szalejącej wokół popkultury, powszechnemu dostępowi do telewizji i sieci wylęgają się tak twory jak Bling ring. Nazwa nadana przez otoczenie będąca odzwierciedleniem zamiłowania młodego gangu złodziei do przywłaszczania sobie świecidełek i najlepszych markowych ciuchów należących do gwiazd. Chęć dorównania im, a także posiadania tego co oni, zwyczajna zazdrość, a niekiedy nawet i sympatia do celebryty powoduje, że posuwają się do podobnych sytuacji. Jednakże powody młodych bohaterów tej historii sięgają jeszcze dalej, chęć zyskania sławy, jak ich idole, wydaje się być nadrzędnym celem.
    Książka „Bling ring” okazuje się być zupełnie czymś innym niż można było się z początku spodziewać. Historia, która wstrząsnęła światem, doczekała się swojego książkowego przekładu, a także i filmowej adaptacji. Autorka, Nancy Jo Sales, amerykańska pisarka tworząca do najpoczytniejszych magazynów zapukała do drzwi rodzin i poznała od podszewki członków ekipy. Co prawda, nic nie tłumaczy podobnych patologii, ale dzięki bardzo, może nawet niekiedy za bardzo, wnikliwemu śledztwu pisarki możemy spróbować zrozumieć ich postępowanie. Tę piątkę połączyła niezwykła przyjaźń, która kręciła się wokół kradzieży i modnych stylizacji ze świata celebrytów. Między niektórymi nawiązało się coś o wiele silniejszego, aczkolwiek rozłąka oraz ignorancja nie pozostały bez wpływu na związki. Najbardziej fascynujący z tego wszystkiego jest sam finał tej historii. Młodzi mieli swoich kilka chwil sławy, przy okazji przywłaszczyli sobie naprawdę czaderskie rzeczy, a „wielkie” gwiazdy? Poczuły się zdradzone, obdarte z ich prywatności, no a jak przyszło co do czego, to nawet nie życzyli sobie rozgłosu podczas rozprawy. Sytuacja dość śmieszna, w szczególności, że co niektórzy z nich (czyt. Paris Hilton) wylęgły, niczym grzyby po deszczu- są znane wszystkim, ale w sumie nie wiadomo dlaczego. Dlatego też autorka weszła nie tylko do świata młodych ludzi, którzy napędzani machiną mediów zapragnęli sławy, ale także i artystów, którzy są uwielbiani, którzy są idolami, więc każdy chciałby ich poznać.
    „Bling ring” za bardzo przypomina bardzo, ale to bardzo obszerny artykuł niżeli samą książkę. Dużo tutaj nawiązań do wywiadów, wiele suchych faktów i niemalże żadnych emocji. Oczywiście, opisuje prawdziwe wydarzenia, wobec czego, na swój sposób, pociąga, a może wręcz i przeraża, wobec czego wydaje się interesująca. Świetnie, że skupia się na psychice młodego człowieka, a także wpływu na nią tych wszechobecnych mediów oraz znajomych. Świetne jest tutaj to, że autorka skupia się na wielu aspektach tej historii przy okazji zachowując dystans. Nie staje po żadnej ze stron, nie bawi się w sędziego, czy przyjaciela. Zwyczajnie daje przykład, przestrzega młodych, aby nie szli w ślady ich ówczesnych rówieśników. Choć sądząc po wiadomościach, jakie dostawali członkowie gangu po ujawnieniu pozostaje mi stwierdzić, że nie ma już ratunku dla tego pokolenia.


Ocena: 4/6

Recenzja dla portalu A-G-W.info!



piątek, 14 grudnia 2012

Książka #228. 13 po 13. Subiektywny remanent kina, aut. Lech Kurpiewski, Robert Ziębiński



Gatunek: literatura faktu
Rok wydania: 2012 (Polska)
Projekt okładki: Paweł Panczakiewicz
ISBN 978-83-7839-402-0
Ilość stron: 424    Format: 142x202 mm



     Pisać recenzję o recenzjach, to zakrawa o szaleństwo. Jednakże to właśnie z takich krótkich opinii o filmach największej i najmniejszej sławy składa się najnowsza publikacja dwóch krytyków filmowych. Były naczelny miesięcznika „Film”- Lech Kurpiewski, oraz redaktor „Przekroju”, czy „Newsweeka”- Robert Ziębiński biorą na tapetę 169 filmów, które koniecznie powinniśmy obejrzeć, bądź puścić w niepamięć.
     W tym osobliwym leksykonie „13 po 13. Subiektywny remanent kina”znajdziemy wszystko, co zapowiadane jest w tytlu. Autorzy prezentują swoje własne odczucia względem filmów, które w ciągu ostatniego wieku zagościły na ekranach kinowych. Dodatkowo robią to w bardzo ułożony sposób- 13 kategorii po 13 filmów w każdym, ma pomóc w uporządkowaniu i tak już poukładanych myśli.
     Publikacja to nic innego, jak to czym zajmują się współcześni blogerzy- także Ci filmowi. Otóż tak, wyobraźcie sobie, że choć blogów o książkach znajdziecie w sieci setki, to obok nich pojawiają się także Ci pasjonujący się filmami. Być może wyrosną z nich niegdyś redaktorzy naczelni „Filmu”, czy redaktorzy tak wziętych magazynów, jak „Newsweek”. Większość z nich już dorównuje swoim kunsztem tym, którzy zabrali się za stworzenie subiektywnych zestawień filmów na potrzeby tej książki. Póki co, to właśnie ta dwójka poprowadzi nas przez produkcje filmowe. Każdy z „rozdziałów” rozpoczynają oni dyskusją na temat wybranego filmu, najwyraźniej tego, który wzbudził w nich największe emocje w danej kategorii. Dwanaście kolejnych to wymienne opinie tych dwóch osobników, z których dowiemy się, dlaczego „Sucker Punch” uznawany jest za genialne dzieło Zacka Snydera, a także dlaczego Leonardo DiCaprio rolą w „Incepcji” nigdy nie dorówna Jackowi Nicholsonowi w „Lot nad kukułczym gniazdem”. Poczytamy o chaotyczności „Gangów Nowego Jorku”, a także jak wielki dystans ma do siebie Quentin Tarantino budując takie obrazy jak „Bękarty wojny”, czy „Kill Bill”. Najciekawsze jest to, że autorzy w dość mocny sposób obalają ogólnie przyjęte za genialne filmy- „Psychozie”zarzucają naiwność, a „Komornikowi” nijakość. Tam, gdzie inni się zachwycali, oni nie zostawiają suchej nitki, i odwrotnie. Czego przykładem może być polecenie dość przeciętnej „Gry pozorów” a zmieszanie z błotem przebojowego „Love Story”, czy nazwanie „Gothiki” banalną. O gustach się nie dyskutuje, ale niektóre z zestawień mogą nas zaszokować, inne zainteresować, a jeszcze inne doprowadzić do ataku śmiechu. Jak dzieci cieszymy się, gdy nasz gust jest choć trochę zbliżony do krytyków filmowych, ale też trochę irytujemy, gdy są one całkowicie rozbieżne.
     Kurpiewski i Ziębiński są jak najbardziej poprawnymi krytykami. Nie owijają w bawełnę, więc niejednokrotnie ich wypowiedzi wypadają nie tylko komicznie, ale i nawet groteskowo. Zdarza im się nadużywać co niektórych wyrazów, aczkolwiek tym samym kreują swój własny styl, z którego są rozpoznawani. Do tematu podchodzą z dystansem i jest to jak najbardziej ich subiektywna opinia, o czym zdarza im się przypominać. Szkoda tylko, że swoimi rozważaniami próbują narzucić czytelnikowi, a także widzowi pewien tok rozumowania. Po lekturze ich opinii ciężko będzie nie skoncentrować się właśnie na tych elementach, które poruszali. Może to i lepiej, bowiem więcej dostrzeżemy, ale z drugiej strony może zepsuć nam to całe widowisko.
     „13 po 13. Subiektywny remanent kina” to przede wszystkim wprawna lektura dla ambitnego miłośnika kina. Każdy dowie się z niej co ma obejrzeć przed śmiercią, a które romanse wywołają u niego mdłości. Które horrory nas rozśmieszą, a które superprodukcje mogą nas zawieść. Dobre jest to, że Kurpiewski i Ziębiński nie bazują jedynie na klasycznych obrazach, ale także tych, które pojawiły się w ciągu ostatniego półrocza- czego dowodem jest pojawienie się w zestawieniu „Prometeusza”. Napisana w bardzo pomysłowy sposób, ale przede wszystkim z humorem i własnym stylem sprawia, że jest to nie tylko lektura, która odświeży, a także pomoże spojrzeć nam inaczej na widziane przez nas filmy, ale i które dopiero przed nami. Trzeba jednak patrzeć na to z pewnym dystansem, bowiem nie należy zapominać, że ile osób na świecie tyle różnych gustów, więc coś całkowicie subiektywnego zapisane przez tą elokwentną dwójkę, nie powinno być wyznacznikiem naszym osobistych wrażeń i odczuć względem filmów!

Ocena: 4/6

Recenzja dla portalu IRKA.

sobota, 23 czerwca 2012

Książka #168. Wybaczcie mi, aut. Izabela Bartosz

 


Gatunek: literatura faktu
Wydawca: G+J
Rok wydania: 2012 (Polska)
ISBN978-83-7778-147-0
Ilość stron: 192 Format: 130x195 mm





     Tą sprawą żyła cała Polska. Porwanie półrocznej Madzi, które okazało się całkowitym kłamstwem i przerodziło w okrutną grę pozbawioną skrupułów grę z udziałem rodziców, mediów i sosnowieckiej społeczności. Wydarzenia, które mogłyby stanowić scenariusz filmu sensacyjnego, ewentualnie nawet thrillera psychologicznego, stały się podstawą do napisania książki przez Izabelę Bartosz- naczelnej magazynu Gala, o tytule „Wybaczcie mi”.

     Kontrowersyjna książka, która wzbudziła sensację w Polsce, którą zbojkotowali wszyscy, a która przedstawia przede wszystkim przerażającą stronę polskich mediów oraz ludzkiej mentalności. Bohaterami tej historii jest Katarzyna i Bartek, szaleńczo w sobie zakochani, a których uczucie wygląda niczym wyjęte z najlepszego filmu romantycznego. Tragedia w ich życie wkradła się niepostrzeżenie i zapoczątkowała ogólnopolskie show, w których brali udział psychologowie, sosnowiecka policja i oczywiście znany detektyw- Krzysztof Rutkowski.

     „Wybaczcie mi”to lektura, o której można by napisać bardzo wiele, ale z drugiej strony strach pisać cokolwiek. Tutaj nie jest istotna sama książka, ale temat, którego dotyka. Informacja o wydaniu książki obiegła cały kraj, kiedy to znana księgarnia umieściła ją w swoich zapowiedziach. Według mnie jej powstanie to pomysł co najmniej chory i dziwi mnie, że w sytuacji, kiedy ogień jeszcze nie przygasł ktokolwiek publikuje taką pracę. Wydaje się, że cel jest jeden- zbijanie kasy na tragedii, która wydarzyła się w Sosnowcu. Jednakże okazuje się, że gdzieś pomiędzy zachłannością pojawić może się jakiś głębszy cel, odpowiedzenie na pytanie, który zadaje sobie każdy od tamtego wydarzenia: „Dlaczego?”.
     Autorka, Izabela Bartosz, w zasadzie spisuje biografię młodych rodziców. Skupia się na środowisku z jego się wywodzą, ich działaniach przy kościele, a także na osobistych pasjach. Wszystko to, co mogło doprowadzić do tragedii i co może pomóc nam znaleźć odpowiedź, jak w ogóle do tego doszło. Z drugiej zaś strony, naczelna ukazuje tutaj siłę uczucia, które połączyło tę dwójkę ludzi. Czytamy opowieść z ich pierwszego spotkania i rozwoju wzajemnych relacji, co momentami jest tak przesłodzone, że aż nierealne. W dalszej części nie dowiemy się już niczego nowego, czego nie wiedzieliśmy już wcześniej. Jednakże opisując całą tę historię z końca stycznia, początku lutego, prezentuje przede wszystkim straszliwe zachowanie mediów oraz lokalnej społeczności, jedni i drudzy szukający sensacji. Jedni i drudzy przerażający nas bardziej od zachowania matki Madzi. Z tragedii zrobiono prawdziwe medialne widowisko, a ludzie nie pozostawiali suchej nitki na bohaterach tego incydentu. To co najbardziej zaskakuje w tej lekturze, to że znajduje się tutaj miejsce także i dla Krzysztofa Rutkowskiego. Autorka i o nim musi napisać parę słów, aby spróbować wyjaśnić powody jego działań. W końcu, swoją pracę wzbogaca także o wypowiedzi znanych psychologów, chociażby Teresy Gens niejednokrotnie wypowiadającej się podczas programu „Rozmowy w toku”.
     Naczelna Gali ma dryg do pisania, bo robi to w bardzo przystępny sposób. Nie jest to jednak szczyt możliwości literackich, w zasadzie można by to nazwać prostą wypowiedzią na temat sosnowieckiej tragedii. Trafić może do każdego czytelnika, oczywiście o ile takich czytelników znajdzie w przypadku „Wybaczcie mi”. Na szczęście pozostaje obiektywna. Nie ocenia tych wydarzeń, nie ocenia ani Katarzyny, ani Bartka. Nie mniej i tak frustruje, że jest w zasadzie wszędzie, że pyta o wszystko, przez co wielu poddaje w wątpliwość jej wrażliwość i zasady moralne.
     Na rynku wydawniczym pojawia się bardzo wiele publikacji biograficznych, czasem dotykających o wiele gorszych tematów. Dlaczego więc biografia Katarzyny W. została zbojkotowana i przyjęta z takim oburzeniem? Prawdopodobnie ze względu na to, że ludzie doszukują się w tym materialnych powódek i pewnie będą mieli rację. Oberwało się autorce za napisanie książki, dostało się Wydawnictwu za jej publikację, i być może i mnie czeka lincz za to, że w ogóle zdecydowałam się spojrzeć na tę książkę, nie mówiąc o jej zrecenzowaniu. Jednakże, jako, że temat ze względów lokalizacyjnych jest mi bardzo bliski, musiałam przeczytać „Wybaczcie mi”, mając nadzieję, że rozjaśni mi się w głowie. Oczywiście, pod tym względem lektura całkowicie mnie zawiodła, można by nawet powiedzieć, że jej powstanie jest całkowicie bezcelowe. Jest to po prostu kolejny artykuł związany z tą sprawą, tyle, że podsumowujący i zebrany na 192 stronach.

Ocena: 3/6

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu G+J.