Czarna Pantera
Czarna Pantera powraca! Tym razem jednak wrażenia po ponownym seansie plasują się gdzieś pomiędzy "co ja takiego w tym widziałem?!", a "naprawdę niesamowite zjawisko".
Czarna Pantera powraca! Tym razem jednak wrażenia po ponownym seansie plasują się gdzieś pomiędzy "co ja takiego w tym widziałem?!", a "naprawdę niesamowite zjawisko".
Opowieść o tym jak korzystać z nowinki od Naszej Księgarni, z przymrużeniem oka.
Do tej pory powieści, które wyleciały spod skrzydeł wydawnictwa Szósty zmysł, zaskakiwały swoją niebanalnością. Tym razem wydawnictwo poszło w trochę odmienną stronę i zaserwowało coś, co łączy ze sobą miłość i sport. k jak i nasz w zetknięciu z tą lekturą.
Seria: [Rec]
Angela Vidal (Manuela Velasco) jest reporterką lokalnej stacji telewizyjnej. Prowadzi program „Kiedy śpisz” i pewnej nocy wraz z kamerzystą o imieniu Pablo wybierają się do remizy strażackiej, aby przyjrzeć się z bliska pracy strażaków na nocnej zmianie.Dłuższą część nocy Angela próbuje rozmawiać ze strażakami o czymkolwiek,czekając na moment aż rozbrzmią syreny i wraz z nimi wyjadą w akcję. Kiedy w końcu im się to udaje trafiają do budynku mieszkalnego, którego mieszkańcy zgłosili przeraźliwe krzyki jednej z mieszkanek. Kiedy wraz z policjantami udają się do mieszkania zastają zakrwawioną kobietę. Z początku jest bardzo spokojna, ale gdy nagle wgryza się w szyję policjanta i rozrywa mu żyłę szyjną wszyscy wpadają w popłoch. Znoszą policjanta do holu, gdzie mają zamiar przetransportować go do karetki, która znajduje się przed budynkiem. Niestety, okazuje się być to niemożliwe. Dowiadują się, że budynek jest objęty kwarantanną i wszyscy, którzy się w nim znajdują mają pozostać w holu. Nie będzie to jednak takie łatwe, ponieważ już wkrótce będą musieli walczyć o swoje życie z ludźmi zarażonymi agresywnym wirusem.
Z początku właściwie niewiele się dzieje. Patrzymy jak ta cała Angela Vidal wciąż na nowo powtarza kwestię, a później dopiero wprowadza nas w świat strażaków. Bałam się, że tak będzie przez dłuższą chwilę, ale po siedmiu minutach zadzwonił alarm, no i pojechali. Od tamtej pory wszystko działo się tak szybko,że kurcze cały czas byłam spięta. Dodatkowo uczucie potęgowało zastosowanie manewru kręcenia filmu z punktu widzenia żywej osoby, a nie gdzieś tam z chmurki dodało filmowi realizmu i oglądając ma się wrażenie jakby takie rzeczy naprawdę mogły się zdarzyć. W dodatku tak jak to jest w przypadku tych filmów wszystko zależy od tego co zobaczy kamera naszego bohatera. To, gdy kazali mu wyłączać kamerę trochę mnie irytowało, no ale w sumie trudno, żeby takie rzeczy w normalnym świecie mogły mieć miejsce- tzn. chodzi mi o to, że taka a nie inna akcja się dzieje a koleś tylko przeszkadza i łazi z tą kamerą jak głupi. No,ale trzymajmy się tematu. Takie wrażenie szczególnie dawały sceny ostatnie, w ciemnościach, gdy widzieliśmy wszystko przez tryb nocny. To dopiero napięcie wzrosło. Ogólnie to nie lubię niepotrzebnego rozlewu krwi. Nie lubię kiedy po okolicy latają jacyś niewyżyci ludzie. Nie lubię kiedy jeden drugiemu wgryza się w szyję. A już bardzo nie lubię kiedy się takiego uśmierca a za chwilę on zmartwychwstaje. Takich sytuacji nie lubię najbardziej, bo kiedy myśli się, że jedno z zagrożeń mija to nagle „bach” i wcale jednak nie na pewno. Później to się tych ludzi namnożyło, że aż głowa mała. Ciekawe było zaprezentowane to kiedy Angela wygląda przez balustradę schodów i widzi na każdym piętrze tych wszystkich zmutowanych ludzi. Szkoda.
W filmie nie zobaczymy żadnych znanych nam twarzy, no chyba, że ktoś gustuje w hiszpańskim kinie. W głównej roli wystąpiła Manuela Valasco. Z początku jej twarz przypominała mi trochę Marię Bello, ale szybko zmieniłam zdanie.Dziewczyna bardzo ładna. Trudno jest mi powiedzieć czy dobrze zagrała- mnie tam się spodobała i faktycznie mogłaby przekonać człowieka, że to dzieje się naprawdę. Była bardzo realistyczna i odważna w dodatku. Chociaż momentami histeryzowała,ale to tylko dodawało jej realności, bo przecież kto by nie histeryzował obawiając się, że został ugryziony. O drugim bohaterze, czyli naszym operatorze nie mogę za wiele powiedzieć, bo przecież nie było go widać i nie widziałam jak gra, ale głos całkiem nie najgorszy, no i całkiem nieźle szło mu to kamerowanie. No, ale jakby nie było to jest to Pablo Rosso, który ma na swoim koncie również zdjęcia do innych filmów takich jak „Szepty w mroku”. Nie będę każdego tutaj po kolei omawiać, powiem tylko tyle, że wszyscy spisali się na medal i z pewnością sprawiłoby ludziom problem odróżnienie filmu od rzeczywistości.
Jenny i John (Jennifer Aniston, Owen Wilson) to młode małżeństwo, które prowadzi radosne życie. Przeprowadzają się do słonecznej części kraju i oboje chcą mieć dzieci. Są jednak pełni obaw czy sobie poradzą, w związku z czym postanawiają się do tego odpowiednio przygotować. Dlatego też John kupuje Jenny uroczego Labradora, którego nazywają Marley. Okazuje się jednak, że Marley nie jest zwykłym psem. Jest bardzo żywiołowy, wszystko zjada, a w dodatku trudno jest go okiełznać. Sąsiedzi się go boją i nawet treser psów nie potrafi sobie z nim poradzić. Jenny i John starają się jednak tym nie przejmować, gdyż John dostaje własną rubrykę w gazecie, w której pracuje dzięki czemu gazeta zwiększa obroty. Po pewnym czasie John i Jenny postanawiają postarać się o dziecko. Kiedy za pierwszym razem się nie udaje nie zniechęcają się i już wkrótce cieszą się swoim dzieckiem. Na szczęście Marley dobrze znosi towarzystwo malucha. Gdy pojawia się kolejne dziecko rodzina zaczyna przechodzić poważny kryzys, którego ukojeniem zdaje się być uroczy pies.
Jakoś trudno było mi się zabrać do tego filmu, ale kiedy w jednej z głównych ról występuje pies trudno jest mi się jakoś oprzeć. W szczególności, że zwierzęta najlepiej wypadają w roli komików. Film zapowiadał się także dość sympatycznie, więc stwierdziłam „dlaczego nie?”. Większości rzeczy się spodziewałam. Inne sceny najchętniej bym usunęła, ponieważ tylko niepotrzebnie przedłużają film. Spodziewałam się także jakie będzie zakończenie tego filmu, bo jak inaczej mogłaby się skończyć ta historia. No w sumie, gdyby skończyła się inaczej go Grogan nie napisałby tej książki.
Cieszę się także, że to właśnie pies był bohaterem tej historii. Dzięki temu można trochę się utożsamić z głównymi bohaterami, bo w sumie to mnóstwo ludzi ma psy w dzisiejszych czasach. Sama także mam jednego. Wiem jak to jest cierpieć kiedy pies, najbliższy przyjaciel, zaczyna chorować. W filmie towarzyszyły temu wszystkiemu także problemy, które się nawarstwiały przez dzikie zachowanie Marleya. No, ale w sumie jak ktoś jest z niemowlakiem 24 godziny na dobę i nie ma nawet chwili odpoczynku, bo gdy tylko dziecko zaśnie, a Marley znowu coś przyuważy i zaczyna szczekać, to wiadomo, że za długo niemowlak sobie nie pośpi, a przy tym my także nie pośpimy i jesteśmy wiecznie wykończeni. No, a jak jesteśmy zmęczeni to kończy się to tym, że wszystko nam przeszkadza, nawet nasz ukochany pies, który w tym filmie faktycznie pokazał jak prawdziwym jest przyjacielem. Groganowie wiele wycierpieli. Ich miłość niejednokrotnie była wystawiana na próbę, ale wszystkie przeszli oni znakomicie. Podobała mi się ta rodzinna atmosfera, która za tym wszystkim szła. To jak wszyscy potrafili docenić to co robił dla nich, jak przy nich był. Był prawdziwym członkiem ich rodziny, zresztą chyba każdego psa traktuje się podobnie.
W filmie główną rolę odegrał oczywiście pies. Chociaż wraz z biegiem wydarzeń jego rola spadła na dalszy plan ustępując miejsca Jennifer Aniston oraz Owenowi Wilsonowi. Odnoszę dziwne wrażenie, że od kiedy Jennifer opuściła „Przyjaciół” przestała się rozwijać. W „Przyjaciołach” zawsze była zabawna, robiła zabawne miny i gesty. Brakuje mi tego. Teraz jest jakaś taka bez życia i widać to niestety w tym filmie. Nie wiem czy to rozstanie z Bradem ją tak przybiło czy co, ale no wyssano z niej energię. Owen Wilson natomiast wcale nie był lepszy, tzn. no może trochę był, ale także jakoś nie powalał swoim aktorstwem w tym filmie. Wciąż nie potrafię się do niego przekonać. Może w przyszłości. Całokształt obsady i gry oceniam jednak całkiem dobrze. Zawsze przecież mogło być gorzej, co nie pozwoliłoby nam na dotarcie do końca filmu.
Oryginalny tytuł: Scoop