Oryginalny
tytuł: The Big Short
| Reżyseria: Adam McKay | Scenariusz: Adam McKay, Charles Randolph |
Obsada: Christian Bale, Steve Carell, Ryan Gosling, Brad Pitt,
Melissa Leo, Hamish Linklater, John Magaro, Rafe Spall, Jeremy
Strong, Finn Wittrock, Marisa Tomei | Kraj: USA | Gatunek: Dramat
Premiera: 12 listopada 2015 (Świat) 01 stycznia 2016 (Polska)
Ocena: 6/10
Twórca
przeciętnych filmów komediowych wziął się za realizację bardzo
poważnego tematu. Czy to humorystyczna przeszłość McKaya
doprowadziła do nominacji jego najnowszego filmu „Big
Short”
do komedii na Złotych Globach? Na pewno nie tematyka, bo ciężko
śmiać się z czegoś, co pozbawiło miliony ludzi pracy i domów.
Prawdziwa historia odsłaniająca kulisy kryzysu finansowego w
Stanach Zjednoczonych, który odbił się echem na całym świecie.
Wzbogacili się na tym ludzie, którzy przewidzieli nadchodzącą
zapaść na rynku nieruchomości, a miliony straciły wszystko.
Miało
być zabawnie? Cóż... wyszedł dość przeciętny film, w którym
posługiwanie się fachowym językiem zrozumiałe jest jedynie dla
nielicznych- chyba, że ktoś przed seansem przestudiował tematykę
inwestycji i kryzysu finansowego w USA. Opowieść o tym, jak na
nieszczęściu milionów ludzi wzbogaciła się garstka ludzi
zwiastująca kryzys, przeprowadzająca transakcje krótkiej
sprzedaży, tzw. szorty. Historia bardzo przewrotna, opowieść jak
najbardziej ważna. Potraktowana odrobinę zbyt poważnie, pomimo tak
wielu humorystycznych aspektów- jak chociażby osoby Jareda
Vennetta, w tej roli niezbyt przekonujący Ryan Gosling, próbującej
naśladować postać Jordana Belforda z „Wilka
z Wall Street”,
czy nawet Michaela Burry'ego granego przez dobrego Christiana Bale'a,
z tym swoim luzackim stylem na „pójdę boso przez świat”. W
samej historii nie ma nic zabawnego i nawet twórca tak drętwych
komedii jak „Policja
zastępcza” nie
jest w stanie zmienić charakteru wydarzeń w Ameryce. Momentami
obraz jest zdecydowanie zbyt chaotyczny. Przeładowany dialogami z
fachowym słownictwem, które trafią jedynie do bardzo wąskiej
grupy odbiorcy staje się jeszcze bardziej niezrozumiały, a przez to
dość nużący. Pomimo tego, że próbuje się wyjaśniać
podstawowe zwroty, to cały mechanizm ciężki jest do ogarnięcia w
szczegółach. Ciekawa jest natomiast realizacja obrazu. Bardzo
fajnie wygląda tutaj montaż, w szczególności, że wykorzystano
archiwalne zdjęcia. Dodaje to pewnej prawdziwości i nadaje
interesujący kształt całej produkcji. Czy jednak dla tych paru
chwil warto zagłębiać się w ten tytuł? Z pewnością jest wiele
innych filmów, które w bardziej zrozumiały sposób opisują
początki kryzysu gospodarczego. „Big Short”
może być zdecydowanie zbyt złożony dla człowieka, który nigdy
nie miał styczności z funduszami inwestycyjnymi i nie zna pojęć
oraz mechanizmów nimi rządzących.
Oryginalny
tytuł: Spotlight
| Reżyseria: Tom McCarthy | Scenariusz: Tom McCarthy, Josh Singer |
Obsada: Mark Ruffalo, Michael Keaton, Rachel McAdams, Liev Schreiber,
John Slattery, Stanley Tucci, Brian d'Arcy James | Kraj: USA |
Gatunek: Thriller
Premiera: 03 września 2015 (Świat) 05 lutego 2016 (Polska)
Ocena: 7/10
Film,
który porusza bardzo istotny temat. Film, który zasłużenie
znalazł się w centrum zainteresowania krytyków. Niepozorny Tom
McCarthy trochę stopuje dynamikę historii ukazanej w „Spotlight”
i nie do końca musi tym trafić w gusta każdego.
Opierając się na jednej historii sprzed kilku miesięcy, dziennik
bostoński trafia na jedną z największych afer w katolickim
kościele. Badając sprawę jednego kapłana udaje im się dotrzeć
do kilkudziesięciu przypadków molestowania dzieci przez dziesiątki
księży w wielu miastach, na całym świecie- także w Polsce.
Takie
opowieści zawsze będą oddziaływać na widza, zawsze będą
zyskiwać uznanie, że ktoś odnajduje w sobie odwagę, aby je
opowiadać! Tom McCarthy podejmuje się przedstawienia tematu, o
którym słyszy się niemalże na każdym kroku- o ludziach,
mężczyznach, którym społeczeństwo ufa bardziej niż komukolwiek,
a którzy dopuszczają się straszliwych czynów. Już sam wątek
molestowania dzieci jest druzgocący, a jak dołożymy do tego
jeszcze akty pedofilii ze strony księży... brzmi jakby walił nam
się cały świat na głowę a fundamenty naszej wiary legły w
gruzach. To właśnie tym zajmowali się dziennikarze Spotlight z
bostońskiego The Globe. Grupa ta dotarła do dokumentów
utajnionych, do niemalże wszystkich ofiar molestowania i wyciągnęła
wszystko na światło dzienne. Film pokazuje ich ciężką drogę do
poznania prawdy, ale też- co zaskakujące, drogę do możliwości
wykorzystania uzyskanych materiałów, obłożonej prawem, ale też
niekiedy kaprysem wydawcy. „Spotlight”
to nie tylko historia o ofiarach, ale przede wszystkim okrucieństwie
ludzi, którzy dla pieniędzy byli w stanie zamieść sprawę pod
dywan. W końcu jest to opowieść o ludziach dążących do prawdy,
próbujących naprawić swoje błędy z przeszłości. To typowe
dziennikarskie kino, z którym osobiście zawsze miałam problem.
Zazwyczaj takie tytuły charakteryzują się pewną dynamiką i
napięciem, tutaj wszystko zdecydowanie za bardzo się rozwleka. Ma
to jednak swoje plusy, bo dzięki temu buduje się postaci Marka
Ruffalo, Michaela Keatona i Rachel McAdams, którzy są swoich rolach
zadowalający, ale tylko zadowalający. Film nie zachwyca, pomimo
tego, że traktuje o ważnym temacie. Brak mu tego napięcia, ducha,
który mógłby wzbudzić więcej emocji. Całość opowiedziana dość
po macoszemu, po dziennikarsku, tak jakoś... na sucho.
Oryginalny
tytuł: The Revenant
| Reżyseria: Alejandro González
Inárritu
| Scenariusz: Alejandro González
Inárritu,
Mark L. Smith | Obsada: Leonadro DiCaprio, Tom Hardy, Domhnall
Gleeson, Will Poulter, Forrest Goodluck, Paul Anderson | Kraj: USA |
Gatunek: Dramat, Przygodowy
Premiera: 15 grudnia 2015 (Świat) 29 stycznia 2016 (Polska)
Ocena: 5/10
Najgorzej, gdy człowiek widzi jakieś nazwisko sygnujące dany
film- nazwisko reżysera, który został nagrodzony Oscarem, nazwisko
wielkiego aktora, który wciąż nie został nim uhonorowany, w
konsekwencji oczekując czegoś naprawdę pięknego. Ostatecznie
okazuje się, że oczekiwania znacząco przerosły rzeczywistość i
tak właśnie jest ze „Zjawą” od Inárritu.
Główny bohater zostaje bardzo ciężko ranny w starciu z wielkim
misiem grizzly. Jego towarzysze wyprawy robią wszystko co mogą, aby
pomóc mu się wylizać z ran, jednakże ostatecznie porzucają go na
pewną śmierć nie widząc perspektyw na jego przeżycie. Cudem
udaje mu się przeżyć, przepełniony żądzą zemsty na tym, który
pozostawił go na śmierć, a także zamordował mu syna.
Sytuacje, kiedy człowiek spodziewa się naprawdę wiele po filmie,
a dostaje jedną wielką figę z makiem zdarzają się bardzo często
w kinie. Oczywiście, wszystko zależy od ludzkiej wrażliwości, ale
przede wszystkim od tego jak twórcy zaprezentują nam dany temat. W
„Zjawie” nie fascynuje historia, która niczym się
nie wyróżnia. Mężczyzna przepełniony chęcią dokonania zemsty
na człowieku, który zabił jego syna nie jest niczym niezwykłym w
świecie kina. W szczególności, że tutaj zostaje to przedstawione
w dość monotonny, wręcz nużący sposób, a jedyne co fascynuje to
wielkie starcie głównego bohatera z wielkim misiaczkiem- scena trwa
dobrych kilka minut, przepełniona jest brutalnością i wywołuje
najwięcej emocji. Szkoda, że takich scen nie ma o wiele więcej,
może dałoby to fajnego kopa produkcji, bo tak to jedynie
filozoficzny twór, który nie trafia do każdego. W tym obrazie
stare powiedzenie „Zemsta najlepiej smakuje na zimno.”
zyskuje nowy, dosłowny wymiar. Wszystko za sprawą rewelacyjnej
scenografii i cudownych zdjęć Emmanuela Lubezkiego, który dwa lata
z rzędu nagrodzony został Oscarem za swoją pracę. Czy ponownie
odniesie sukces? O tym przekonamy się już w nocy z niedzieli na
poniedziałek, ale trudno nie oprzeć się wrażeniu, że tym co
zrobił dla „Zjawy” swoimi ujęciami przy
wykorzystaniu naturalnego światła pozamiatał konkurencję. Dzięki
niemu obraz zyskał na autentyczności, czyniąc go jego największym-
jeżeli nie jedynym atutem. Można by spodziewać się, że to
Leonardo DiCaprio będzie mocną, najmocniejszą stroną filmu.
Niestety, całe jego aktorstwo opierało się na tarzaniu się po
ziemi i wydawaniu jęków agonii. Nie jest to oscarowa rola, nie tym
razem. Już lepiej skupić uwagę na mroczniejszych charakterach tego
przedsięwzięcia, jak Tom Hardy, bo chyba tylko dzięki niemu nie
dało się zasnąć z nudów.
Ciekawostka - jeden z tych filmów zdobędzie Oscara za Best Picture
OdpowiedzUsuńTak podejrzewam :)
UsuńCiekawe tylko, czy Big Short, czy Spotlight.