NOWOŚCI

piątek, 26 lutego 2016

SZORTy #30: Big Short, Spotlight, Zjawa

Oryginalny tytuł: The Big Short | Reżyseria: Adam McKay | Scenariusz: Adam McKay, Charles Randolph | Obsada: Christian Bale, Steve Carell, Ryan Gosling, Brad Pitt, Melissa Leo, Hamish Linklater, John Magaro, Rafe Spall, Jeremy Strong, Finn Wittrock, Marisa Tomei | Kraj: USA | Gatunek: Dramat
Premiera: 12 listopada 2015 (Świat) 01 stycznia 2016 (Polska)
Ocena: 6/10

      Twórca przeciętnych filmów komediowych wziął się za realizację bardzo poważnego tematu. Czy to humorystyczna przeszłość McKaya doprowadziła do nominacji jego najnowszego filmu „Big Short” do komedii na Złotych Globach? Na pewno nie tematyka, bo ciężko śmiać się z czegoś, co pozbawiło miliony ludzi pracy i domów.
     Prawdziwa historia odsłaniająca kulisy kryzysu finansowego w Stanach Zjednoczonych, który odbił się echem na całym świecie. Wzbogacili się na tym ludzie, którzy przewidzieli nadchodzącą zapaść na rynku nieruchomości, a miliony straciły wszystko.
     Miało być zabawnie? Cóż... wyszedł dość przeciętny film, w którym posługiwanie się fachowym językiem zrozumiałe jest jedynie dla nielicznych- chyba, że ktoś przed seansem przestudiował tematykę inwestycji i kryzysu finansowego w USA. Opowieść o tym, jak na nieszczęściu milionów ludzi wzbogaciła się garstka ludzi zwiastująca kryzys, przeprowadzająca transakcje krótkiej sprzedaży, tzw. szorty. Historia bardzo przewrotna, opowieść jak najbardziej ważna. Potraktowana odrobinę zbyt poważnie, pomimo tak wielu humorystycznych aspektów- jak chociażby osoby Jareda Vennetta, w tej roli niezbyt przekonujący Ryan Gosling, próbującej naśladować postać Jordana Belforda z „Wilka z Wall Street”, czy nawet Michaela Burry'ego granego przez dobrego Christiana Bale'a, z tym swoim luzackim stylem na „pójdę boso przez świat”. W samej historii nie ma nic zabawnego i nawet twórca tak drętwych komedii jak „Policja zastępcza” nie jest w stanie zmienić charakteru wydarzeń w Ameryce. Momentami obraz jest zdecydowanie zbyt chaotyczny. Przeładowany dialogami z fachowym słownictwem, które trafią jedynie do bardzo wąskiej grupy odbiorcy staje się jeszcze bardziej niezrozumiały, a przez to dość nużący. Pomimo tego, że próbuje się wyjaśniać podstawowe zwroty, to cały mechanizm ciężki jest do ogarnięcia w szczegółach. Ciekawa jest natomiast realizacja obrazu. Bardzo fajnie wygląda tutaj montaż, w szczególności, że wykorzystano archiwalne zdjęcia. Dodaje to pewnej prawdziwości i nadaje interesujący kształt całej produkcji. Czy jednak dla tych paru chwil warto zagłębiać się w ten tytuł? Z pewnością jest wiele innych filmów, które w bardziej zrozumiały sposób opisują początki kryzysu gospodarczego. „Big Short” może być zdecydowanie zbyt złożony dla człowieka, który nigdy nie miał styczności z funduszami inwestycyjnymi i nie zna pojęć oraz mechanizmów nimi rządzących. 
 
Oryginalny tytuł: Spotlight | Reżyseria: Tom McCarthy | Scenariusz: Tom McCarthy, Josh Singer | Obsada: Mark Ruffalo, Michael Keaton, Rachel McAdams, Liev Schreiber, John Slattery, Stanley Tucci, Brian d'Arcy James | Kraj: USA | Gatunek: Thriller
Premiera: 03 września 2015 (Świat) 05 lutego 2016 (Polska)
Ocena: 7/10

Film, który porusza bardzo istotny temat. Film, który zasłużenie znalazł się w centrum zainteresowania krytyków. Niepozorny Tom McCarthy trochę stopuje dynamikę historii ukazanej w „Spotlight” i nie do końca musi tym trafić w gusta każdego.
Opierając się na jednej historii sprzed kilku miesięcy, dziennik bostoński trafia na jedną z największych afer w katolickim kościele. Badając sprawę jednego kapłana udaje im się dotrzeć do kilkudziesięciu przypadków molestowania dzieci przez dziesiątki księży w wielu miastach, na całym świecie- także w Polsce.
Takie opowieści zawsze będą oddziaływać na widza, zawsze będą zyskiwać uznanie, że ktoś odnajduje w sobie odwagę, aby je opowiadać! Tom McCarthy podejmuje się przedstawienia tematu, o którym słyszy się niemalże na każdym kroku- o ludziach, mężczyznach, którym społeczeństwo ufa bardziej niż komukolwiek, a którzy dopuszczają się straszliwych czynów. Już sam wątek molestowania dzieci jest druzgocący, a jak dołożymy do tego jeszcze akty pedofilii ze strony księży... brzmi jakby walił nam się cały świat na głowę a fundamenty naszej wiary legły w gruzach. To właśnie tym zajmowali się dziennikarze Spotlight z bostońskiego The Globe. Grupa ta dotarła do dokumentów utajnionych, do niemalże wszystkich ofiar molestowania i wyciągnęła wszystko na światło dzienne. Film pokazuje ich ciężką drogę do poznania prawdy, ale też- co zaskakujące, drogę do możliwości wykorzystania uzyskanych materiałów, obłożonej prawem, ale też niekiedy kaprysem wydawcy. „Spotlight” to nie tylko historia o ofiarach, ale przede wszystkim okrucieństwie ludzi, którzy dla pieniędzy byli w stanie zamieść sprawę pod dywan. W końcu jest to opowieść o ludziach dążących do prawdy, próbujących naprawić swoje błędy z przeszłości. To typowe dziennikarskie kino, z którym osobiście zawsze miałam problem. Zazwyczaj takie tytuły charakteryzują się pewną dynamiką i napięciem, tutaj wszystko zdecydowanie za bardzo się rozwleka. Ma to jednak swoje plusy, bo dzięki temu buduje się postaci Marka Ruffalo, Michaela Keatona i Rachel McAdams, którzy są swoich rolach zadowalający, ale tylko zadowalający. Film nie zachwyca, pomimo tego, że traktuje o ważnym temacie. Brak mu tego napięcia, ducha, który mógłby wzbudzić więcej emocji. Całość opowiedziana dość po macoszemu, po dziennikarsku, tak jakoś... na sucho.

Oryginalny tytuł: The Revenant | Reżyseria: Alejandro González Inárritu | Scenariusz: Alejandro González Inárritu, Mark L. Smith | Obsada: Leonadro DiCaprio, Tom Hardy, Domhnall Gleeson, Will Poulter, Forrest Goodluck, Paul Anderson | Kraj: USA | Gatunek: Dramat, Przygodowy
Premiera: 15 grudnia 2015 (Świat) 29 stycznia 2016 (Polska)
Ocena: 5/10

     Najgorzej, gdy człowiek widzi jakieś nazwisko sygnujące dany film- nazwisko reżysera, który został nagrodzony Oscarem, nazwisko wielkiego aktora, który wciąż nie został nim uhonorowany, w konsekwencji oczekując czegoś naprawdę pięknego. Ostatecznie okazuje się, że oczekiwania znacząco przerosły rzeczywistość i tak właśnie jest ze „Zjawą” od Inárritu.
     Główny bohater zostaje bardzo ciężko ranny w starciu z wielkim misiem grizzly. Jego towarzysze wyprawy robią wszystko co mogą, aby pomóc mu się wylizać z ran, jednakże ostatecznie porzucają go na pewną śmierć nie widząc perspektyw na jego przeżycie. Cudem udaje mu się przeżyć, przepełniony żądzą zemsty na tym, który pozostawił go na śmierć, a także zamordował mu syna.
     Sytuacje, kiedy człowiek spodziewa się naprawdę wiele po filmie, a dostaje jedną wielką figę z makiem zdarzają się bardzo często w kinie. Oczywiście, wszystko zależy od ludzkiej wrażliwości, ale przede wszystkim od tego jak twórcy zaprezentują nam dany temat. W „Zjawie” nie fascynuje historia, która niczym się nie wyróżnia. Mężczyzna przepełniony chęcią dokonania zemsty na człowieku, który zabił jego syna nie jest niczym niezwykłym w świecie kina. W szczególności, że tutaj zostaje to przedstawione w dość monotonny, wręcz nużący sposób, a jedyne co fascynuje to wielkie starcie głównego bohatera z wielkim misiaczkiem- scena trwa dobrych kilka minut, przepełniona jest brutalnością i wywołuje najwięcej emocji. Szkoda, że takich scen nie ma o wiele więcej, może dałoby to fajnego kopa produkcji, bo tak to jedynie filozoficzny twór, który nie trafia do każdego. W tym obrazie stare powiedzenie „Zemsta najlepiej smakuje na zimno.” zyskuje nowy, dosłowny wymiar. Wszystko za sprawą rewelacyjnej scenografii i cudownych zdjęć Emmanuela Lubezkiego, który dwa lata z rzędu nagrodzony został Oscarem za swoją pracę. Czy ponownie odniesie sukces? O tym przekonamy się już w nocy z niedzieli na poniedziałek, ale trudno nie oprzeć się wrażeniu, że tym co zrobił dla „Zjawy” swoimi ujęciami przy wykorzystaniu naturalnego światła pozamiatał konkurencję. Dzięki niemu obraz zyskał na autentyczności, czyniąc go jego największym- jeżeli nie jedynym atutem. Można by spodziewać się, że to Leonardo DiCaprio będzie mocną, najmocniejszą stroną filmu. Niestety, całe jego aktorstwo opierało się na tarzaniu się po ziemi i wydawaniu jęków agonii. Nie jest to oscarowa rola, nie tym razem. Już lepiej skupić uwagę na mroczniejszych charakterach tego przedsięwzięcia, jak Tom Hardy, bo chyba tylko dzięki niemu nie dało się zasnąć z nudów.

2 komentarze :

  1. Ciekawostka - jeden z tych filmów zdobędzie Oscara za Best Picture

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak podejrzewam :)
      Ciekawe tylko, czy Big Short, czy Spotlight.

      Usuń