NOWOŚCI
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Czarna Owca. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Czarna Owca. Pokaż wszystkie posty

piątek, 3 lipca 2015

Książka #357. Beta, aut. Rachel Cohn

     Pozostając w klimacie dystopijnej literatury, postanowiłam sięgnąć po tytuł, na który zapatrywałam się od dłuższego czasu, choć nie do końca ciągnęło mnie do startu. Rachel Cohn od lat tworzy bestsellerowe powieści. Aktualnie na rynku ukazała się książka jednego z pisarzy, z którym udało jej się tworzyć. W końcu postanowiła sięgnąć po literaturę młodzieżową z wątkiem dystopii w tle. „Beta”, czyli historia miłosna o klonach i ludziach.

      Świat przyszłości. Ludzie żyją na luksusowych wyspach, a jeżeli umierają do świata trafiają ich klony. Istoty wykorzystywane w roli służących, mających za zadanie spełniać zachcianki swoich panów. Jednym z klonów jest Elizja, choć jest zupełnie innym tworem genialnej pani doktor- wersją beta klona nastolatki. Potrafi czuć, potrafi sama myśleć, posiada również nikłe wspomnienia swojej Pierwszej. Takich jak ona nazywa się Defektami, dlatego musi ukrywać swoją prawdziwą osobowość. Trafia w ręce jednych z najbogatszych ludzi na Dominium.
     Powieści dystopijne stały się bardzo męczące. Tak, jak i wątki zmierzchowe, tak jak i motywy erotyczne, tak też i postapo musiało mi się w końcu przejeść. Autorzy prześcigają się w pomysłach, jak jeszcze bardziej urozmaicić czytelnikowi życie, co jeszcze dołożyć do bogatego świata dystopijnego. Opowieści o klonach? Tego chyba jeszcze nie było. Przynajmniej nie w książkach. Aczkolwiek sci-fi pomieszana z romansem? To już, niestety, nie pierwszyzna. Jest to dość oklepany temat jeżeli startuje się do młodzieży. Tym sposobem pisarze liczą na to, że trafią do szerszego grona odbiorców. O dziwo, patent się sprawdza- przynajmniej na tyle, na ile to możliwe w polskich realiach.
     Fabuła nie jest zbyt mocno skomplikowana, ale muszę przyznać, że zawsze gdy do akcji wkracza genetyka i zbyt skomplikowane, wymyślne nazwy, zaczynam się gubić w pomyśle autorów. Nie mniej, Rachel Cohn przedstawia to jakoś bardziej znośnie. Nie używa aż tak wykwalifikowanego języka wobec czego można czerpać więcej radości z lektury. No, ale... od początku. Powieść porusza przede wszystkim wątek klonowania, który nawet i w realnym świecie wzbudza całą masę kontrowersji. Autorka próbuje nas oswoić z taką wizją świata, ale przede wszystkim pokazuje, że jej wizja nie jest taka niemożliwa do zrealizowania. A gdyby tak się stało? Czy taka forma traktowania klonów różni się czymkolwiek od niewolnictwa? Niekoniecznie! Przypomina to najnowszy serial amerykańsko-brytyjskiej kooperacji stacji AMC oraz Channel 4, tylko, że tam zamiast klonów są syntetyczne roboty. Założenie jednak jest to samo. Słudzy, którzy pracują w różnych sferach życia- opiekują się dziećmi, domami, ale służą również do zaspokajania seksualnych zachcianek ludzi. Tak bardzo jest to do siebie podobne, że aż szokujące. Tutaj całość skupia się na nastolatkach, bowiem Elizja jest właśnie nieletnia. Zmuszana do wielu rzeczy, których nie chce robić. Próbująca odnaleźć się w nowej rzeczywistości i szukająca własnej osobowości. Mogłoby się to sprawdzić, gdyby nie było potraktowane aż tak powierzchownie. Do tego dokłada się wątek romantyczny, który jest ledwo dostrzegalny. Teoretycznie ma to być schemat typu śmiertelniczka zakochała się w wampirzu. Tutaj zastąpione zostaje założeniami człowiek i klon. Choć klon też człowiek, ale mniejsza... Romans ten ani jest zbytnio płomienny, ani specjalnie porywający. W zasadzie to mocno subtelny, delikatny, opierający się w głównej mierze na tajemnicach. Szaleństwa w tym jest mało, a jedynym problemem wydają się być zakazane emocje, bo przecież klony nie powinny kochać.
     Nie ma tutaj większej rebelii, aczkolwiek przyznać trzeba, że rozwiązanie patowej sytuacji mocno szokuje. Kto by się spodziewał takiego rozwoju sytuacji? No na pewno nie ja, na pewno nie czytając tego typu książkę. Może nawet i nie w tym życiu, w literaturze dla młodzieży, taka makabra. Rozlewu krwi nie ma za wiele, ale być może powodem jest fakt, że to dopiero pierwszy tom z cyklu. Może będzie tak jak w innych seriach, może to dopiero wstęp do prawdziwej akcji, do prawdziwego rozlewu krwi, do prawdziwych wzruszeń. Może tak, może nie. Czas pokaże, choć ciężko stwierdzić kiedy, bo w USA już szaleją na punkcie tomu drugiego, a u nas? Dopiero październik. Całe szczęście, bowiem finał „Bety” pozostawił sporo nadziei, otworzył nowe ścieżki, a ich śledzenie może okazać się naprawdę pasjonujące.

Ocena: 4/6


Tytuł oryginalny: Beta / Gatunek: dystopia / Wydawca: Czarna Owca / Tłumaczenie: Berenika Janczarska / ISBN 978-83-7554-609-5 / Ilość stron: 316 / Format: 135x205mm

Rok wydania: 2012 (Świat), 2013 (Polska)

wtorek, 28 stycznia 2014

Książka #300. Dyscyplina, aut. Marina Anderson

Tytuł oryginalny: The Discipline
Gatunek: erotyka, romans
Wydawca: Czarna Owca
Rok wydania: 2002 (Świat), 2014 (Polska)
Tłumaczenie: Agnieszka Gaik
ISBN 978-83-7554-643-9
Ilość stron: 246    Format: 125x195mm

+18
    Margaret Bingley jest znaną na cały świat autorką wielu powieści z gatunku grozy. Jednakże polscy fani literatury znają ją od zupełnie innej strony i pod całkiem innym nazwiskiem. Aby całkowicie odseparować się od literatury grozy stworzyła pseudonim- Marina Anderson, i zaczęła pisać książki erotyczne. Polski pokochały ją „Mroczny sekret”, a teraz w Czerwonej Serii od Wydawnictwa Czarna Owca ukazała się kolejna zmysłowa i pełna namiętności historia o tytule „Dyscyplina”.


    Młoda, początkująca zakonnica imieniem Chloe przybywa do klasztoru w Rio De Janeiro, aby pomagać biednym brazylijskim dzieciom z ulicy. Tam też spotyka przystojnego i bogatego Carlosa Roccę, który otwiera jej oczy na tamtejszą korupcję. Zawiedziona dziewczyna postanawia zrzucić habit i wraca do Londynu, gdzie podejmuje pracę w fundacji. Pozyskując kolejnych darczyńców jej los znowu splata jej ścieżki z Carlosem, który oferuje pokój w swoim pięknym domu. Jednakże miejsce, gdzie może się zatrzymać nie jest jedyną propozycją, gdyż dopiero będąc z nim razem w domu dowiaduje się o niecodziennej pasji przystojnego mężczyzny. Carlos zaprasza ją do świata pełnego przyjemności i dyscypliny.
     Jak to przystało na powieść erotyczną „Dyscyplina”niewiele różni się od swoich poprzedniczek. Stawia się tutaj głównie na przyjemność z czytania, a wszelakie erotyczne przygody Chloe gwarantują ją. Z początku dość niepewnie, jak dziewica, fabuła się rozkręca. W pierwszej kolejności prezentując wszelkie motywy dalszego rozwoju wydarzeń. Przeszłość Chloe pełna wyrzeczeń i całkowitego zawodu, że jej dotychczasowe marzenie związane z byciem zakonnicą i służeniu innym legło w gruzach. Z drugiej zaś strony dość naciągane jest to rozwiązanie, jako, że poznaje prawdę o swoim zakonie postanawia całkowicie porzucić celibat. W końcu zakon zakonowi nierówny i nie każdemu zależy jedynie na wzbogacaniu się na nieszczęściu innych. Autorka próbuje przeforsować pewne bodźce do rozmyślań dla czytelniczki i choć na pewnym poziomie może się to udać, to jednak szybko zostaje zastąpione to przez erotyczne doznania.
     Literatura sado-maso bardzo szybko się rozwija i co chwile wykluwają się kolejne pomysły na to jak skrzywdzić i jednocześnie podniecić bohaterów, a tym samym również i czytelników. O dziwo tutaj niewiele czynów skupia się na prawdziwym bólu, a jedynie na faktycznej przyjemności. Brak tu trochę zdecydowania wśród pisarzy gatunku, brak go także i u Mariny Anderson, która próbuje być niegrzeczna, a jednak jej lektura jest ułagodzoną wersją tego, co chętnie byśmy poczytali. Doświadczenia z zabawkami to pikuś, uwaga skupia się na prawdziwie emocjonalnym terrorze, która niby nauczyć ma dyscypliny, czyli odczuwania przyjemności na zawołanie, tudzież całkowitej blokady na bodźce zewnętrzne. Dziwne jest jednak to, że wszystko to prowadzi do bardzo dziwnego finału, dość niekonwencjonalnego, w którym to chodzi głównie o wyzbycie się wszelkich kompleksów i poczucia wstydu. Nie mniej, wszystko to sprowadza się do standardowego schematu królującego w tej literaturze- niewinna Uległa i doświadczony Pan, którzy oczywiście koniec końców lądują w swoich ramionach. Tutejsze wynaturzenia nie mają jakichś większych podwalin, aczkolwiek bohaterowie nie pojmują swoich pasji w ten sposób. Chodzi jedynie o przyjemność, o wyzwolenie seksualne, które sprawi, że poznamy swoje prawdziwe ja. Dla czytelniczki jedyne co jest tu ważne, to jak największa ilość scen łóżkowych.
    Autorce udało się wykreować konkretne postaci, które momentami nie do końca nas przekonują. Wyzwolona zakonnica postawiona naprzeciw prawdziwego manipulatora, to mieszanka, która zawsze się uda i w dodatku całkiem nie najgorzej się sprawdza. Choć Chloe można jeszcze obdarzyć sympatią- gdyż Marin Anderson próbuje wbić się w jej skórę, to jednak Carlos pozostaje całkowicie nijaki. Staje się jedynie obiektem seksualnym, który pożądamy tak jak pożąda go główna bohaterka, ale tak naprawdę wnosi do fabuły niewiele więcej.
     „Dyscyplina”to sam seks. Może nie do końca konwencjonalny, ale to właśnie jest takie pociągające w tej lekturze. Dużo tutaj zapachów, wiele najrozmaitszych doznań, a to znaczy tylko tyle, że jest to jedna z najbardziej zmysłowych lektur, jaką przyszło nam czytać. Autorka bardzo dobrze radzi sobie w tym temacie i widać, że wie jakie potrzeby ma każda kobieta i jak można je zaspokoić. Niestety, często używa coraz dziwniejszego słownictwa jedynie dla podkreślenia emocji, a innym razem nie udaje jej się uniknąć irytujących powtórzeń. Dobrze jednak, że udało jej się stworzyć otoczkę dla całego tego książkowego porno, ale cóż z tego skoro koniec końców bohaterka ląduje na stole wystawiona na widok wszystkich. Zaskakująco? I to jeszcze jak!
Ocena: 4/6
Recenzja dla portalu A-G-W.info!
a-g-w.info

sobota, 29 czerwca 2013

Książka #264. Pieprzyć przyjaciół, aut. Sophie Andresky

Tytuł oryginalny: Fuck Your Friends
Gatunek: romans, erotyk
Wydawca: Czarna Owca
Rok wydania: 2010 (Świat), 2013 (Polska)
Tłumaczenie: Zofia Andrzejczak
ISBN 978-83-238-7554-628-6
Ilość stron: 248   Format: 125x195 mm
+18
    Niegdyś wyznacznikiem kobiecej zmysłowości były powieści w stylu„Pamiętniki Fanny Hill”. Teraz, kiedy to kobiety są coraz bardziej świadome swoich ciał oraz pragnień, a seks przestał być tematem tabu coraz śmielej opowiada się o naszych fantazjach erotycznych. Dlatego właśnie tak popularne stają się powieści, gdzie seksualne uniesienia dominują nad książką. Niemiecka pisarka o pseudonimie Sophie Andresky, specjalistka w tej dziedzinie, specjalnie dla damskiej rzeszy tworzy nową powieść z ekscytującym dreszczykiem o tytule „Pieprzyć przyjaciół”.


    Małżeństwo Ellen i Hypera przechodzi trudne chwile. Po tym, jak pokaz pirotechniczny mężczyzny kończy się totalną klapą, ten całkowicie zamyka się na wszystko. Aby poprawić mu nastrój kobieta zabiera go do specjalnego klubu Gemmy, gdzie doznać można niezwykłych przyjemności cielesnych. To właśnie tam, dwójka ta, poznaje uroczą blondynkę Irinę, z którą wdaje się w bliższą znajomość łóżkową. W końcu, do tego trójkąta dołącza także jej mąż- Oskar, który z początku dość nieporadnie ostatecznie wciąga się w moc magicznego i niezwykle zmysłowego czworokąta. I tak ta czwórka staje się najlepszymi przyjaciółmi nie tylko w łóżku, ale również i na co dzień. Oczywiście, do momentu, w którym Ellen nie odkrywa, że została oszukana.
    „Pieprzyć przyjaciół” nie sprzedaje nam jakiejś niezwykle fascynującej historii. Całość fabuły opiera się na baardzo rozbudowanych opisach scen erotycznych. Pozbawione jakichkolwiek zahamowań, a przy tym niezwykle emocjonujące, choć niekiedy bardzo mechaniczne. Momentami nie przychodzi to naturalnie. Być może jest to spowodowane tym, że seks dominuje całą książkę. To takie jakby porno w wydaniu papierowym, nastawionym głównie na satysfakcję seksualną odbiorcy niż pobudzenie jego szarych komórek. Bo niestety, lektura, która zdecydowanie wywołuje rumieńce na policzkach nie daje nam nic więcej. Sophie Andresky próbuje poruszyć istotne tematy, zawiązać jakąś intrygę, a nawet i wprowadzić element zaskoczenia, no i na pewnym poziomie udaje jej się to, aczkolwiek wszystko to nie do końca się sprawdza, gdyż wciąż przed oczami mamy jedynie seks, seks i seks. Szkoda, bo miała potencjał.
    Można było stworzyć z tego naprawdę interesującą powieść, bo w końcu mamy cztery zupełnie różnych bohaterów o osobowościach uzupełniających się wzajemnie. Nie są to może zbyt wyraziste charaktery, ale dające się polubić, bez względu na okoliczności w jakich je poznajemy. Każdy mający problemy, każdy pochodzący z zupełnie innego świata. I choć autorka stara się rozbudować każdą z postaci, to jednak uwaga czytelnika skupia się na Ellen, która ma nie tylko interesujące zajęcie, ale która wydaje się być w centrum wszystkich wydarzeń, mających tu miejsce.
    Autorka, co oczywiste, porusza temat świadomości swojego własnego ciała, a także seksualnych eksperymentów. Nie boi się tworzyć czworokąt, gdzie każdy każdemu dogadza. Nie boi się łączyć w pary kobiety, a także i mężczyzn. Nie boi się dać kobiecie możliwość doświadczania nowych przeżyć bez względu na to czy w mniejszej, czy większej grupie, a nawet i z nowymi gadżetami, jakie ostatnio zalewają rynek. To jest ciekawe w tej książce, jej bieżący obraz rynku erotyki. Jednakże seks to nie wszystko i choć Sophie Andresky stara się poruszyć temat zdrady, oszustwa, to czyni to tak nieporadnie, że wątek ten gubi się pomiędzy seksualnymi wycieczkami. Zakończenie nie szokuje, w ogóle cała lektura jest mocno przewidywalna, ale z powodów oczywistych nie zwraca się na to szczególnej uwagi.
    Najnowsza powieść Sophie Andresky, „Pieprzyć przyjaciół” to lektura niesamowicie zmysłowa, z pewnością da się we znaki niejednej kobiecie. Może być idealną rozrywką na samotne wieczory, a także niezłym przewodnikiem dla par, które chcą urozmaicić swoje życie łóżkowe. Nie mniej, lektura jak najbardziej frywolna, choć przeładowana napięciem seksualnym. Nie wnosi do naszego życia nic poza kolejnymi kreatywnymi sposobami spędzania wspólnego czasu w łóżku. Fabuła dość wątła, ale ze względu na małą objętość książka do przejścia nawet i w jeden dzień, o ile ktoś jest w stanie wytrzymać tak przytłaczające urozmaicenia czasu.

Ocena: 3/6

Recenzja dla portalu Anime-Games-World!



wtorek, 18 grudnia 2012

Książka #229. [geim], aut. Anders de la Motte

Tytuł oryginalny: [geim]
Seria: [geim]
Gatunek: kryminał
Wydawca: Czarna Owca
Rok wydania: 2010 (USA), 2012 (Polska)
Projekt okładki: Liklas Lindblad
Tłumaczenie: Paweł Urbanik
ISBN 978-83-7554-489-3
Ilość stron: 408     Format: 135x210 mm


    Ten Szwed ma przeszłość bogatą w ekstremalne wrażenia. Pracując jako policjant, dyrektor do spraw bezpieczeństwa w branży IT, a także konsultant do spraw bezpieczeństwa międzynarodowego zdobył wiedzę i doświadczenie, które z chęcią wykorzystuje teraz, w zupełnie innej dziedzinie. Życie Andersa de la Motte dało mu inspirację do stworzenia powieści o tytule „[geim]”, która szybko stała się bestsellerem na całym świecie i ukazując autora jako wprowadzającego sporo świeżości w znane szwedzkie kryminały. „[geim]” rozpoczyna trylogię pełną niebezpieczeństw oraz teorii spiskowych, w Polsce pojawiającej się za sprawą Wydawnictwa Czarna Owca.

    Henrik HP Petterson to trzydziestoletni obibok, który marzy o tym, aby zbić fortunę, a jednocześnie się przy tym nie narobić. Jego siostra jest jego całkowitym przeciwieństwem. Oddana w pełni swojej pracy w policji, którą z bratem łączą nie tylko więzy krwi, ale też sekret sprzed lat. Teraz HP ma szansę odbić się od dna, kiedy to znajduje tajemniczy telefon. Dzięki niemu wkracza do niesłychanie ekscytującej, ale również i dochodowej gry, gdzie zdobywa punkty, wymienne na pieniądze, za drobne zadania. Jednakże, gdy w czasie jednego z nich przypadkowo rani swoją siostrę, HP łamie najważniejszą regułę Gry i mówi o wszystkim swojej siostrze. Teraz musi walczyć o swoje życie z wysoko postawionymi ludźmi, którzy nie cofną się przed niczym, aby wykonać zlecone zadania.
    „[geim]”zdecydowanie nie należy do tradycyjnych kryminałów, z którymi mieliśmy dotychczas do czynienia. Z jednej strony lektura plusuje wychodząc poza przyjęte ramy kryminałów, ale z drugiej strony z lekka zawodzi, gdyż widz spodziewa się zupełnie czegoś innego. Nie jest to krwawa jatka, której można byłoby się spodziewać. Trudno doszukiwać się tutaj akcji rodem z powieści Dana Browna, czy makabrycznych opisów Jeffreya Deavera. Anders de la Motte wychodzi naprzeciw współczesności dlatego podstawą do budowania przez niego napięcia staje się elektronika napędzająca współczesny świat, sieć, w której znajduje się niemalże każdy z nas. Czytając książkę doświadczamy tego, że nikt z nas nie jest anonimowy, a jeden mały drobiazg może do nas doprowadzić. Autor bardzo ciekawie rozpoczyna swoją powieść. Intryguje nas tajemniczą Grą, a także tym co kryje się poza nią. Niestety, dynamiczna akcja i pewien element tajemniczości znika wraz ze zniknięciem HP z Gry i robi to zdecydowanie za szybko. Obawiamy się więc czym pisarz może nas zaskoczyć i znalazł złotego środka. Ostatecznie kończy się na psychologicznych rozważaniach dotyczących zaufania Becki do mężczyzn, roztrząsanie postawy HP, a także ich wspólnej przeszłości. Ma to swoje zalety, gdyż tym samym buduje się tutaj charakterystyczne postaci i dochodzi się do sedna ich problemów, ale z drugiej trudno jest nie oprzeć się wrażeniu, że dominuje to cały tekst. Nie mniej, autor stosuje pewien manewr, który wykorzystuje się dziś także i w filmach, przy finiszu nakręca akcję do niemożliwości. Doprowadza do prawdziwej eksplozji wrażeń, zaskakuje nas, ale przede wszystkim zawiesza nasze emocje nad krawędzią. Wszystko po to, aby zachęcić czytelnika do dalszych niebezpiecznych poczynań Przywódcy.
    Anders de la Motte ma u mnie plus przede wszystkim za to, że nie podjął się taniego chwytu, jakim jest wciągnięcie bohaterów w romans. Jako jeden z nielicznych prezentuje dramat rozgrywający się w jednej ze szwedzkich rodzin. Czyniąc to przybliża czytelnikowi bohaterów i pozwala wyrobić sobie o nich zdanie, polubić ich, bądź znienawidzić. HP prezentuje jako tradycyjnego lesera, których całe mnóstwo jest w dzisiejszym świecie. Człowieka, który woli siedzieć przed telewizorem i oglądać filmy, bądź przed komputerem i grać w najlepsze gry ostatnich dni. Człowieka, który chce się szybko dorobić i dla którego Gra jest złotym środkiem do realizacji celu. Trudno jest darzyć tego typa sympatią, aczkolwiek jego miłość do siostry w pewien sposób go rehabilituje. Przez niego wprowadza się nas w świat, w którym człowiek chce być oceniany, chce stać się sławny, chce zyskać poklask wśród ludzi, w jego mniemaniu, odrobinę gorszych. Z drugiej strony mamy wycofaną młodą kobietę, która musi mierzyć się z przeszłością i zatajać prawdę sprzed wielu lat. Prawdę, która odbiła na niej piętno i nie pozwala na pełne zaufanie do współczesnego życia. Autorowi udało się zaprezentować relacje pomiędzy tym dwojgiem, a także z ich otoczeniem. Bardzo dobrze wykreowane, zarówno postaci, jak i świat, w którym liczy się pieniądz. W dodatku delikatnie dotyka tematyki terroryzmu, a także spisków, bowiem w tej lekturze nic nie jest takie, jakim wydaje się być.
    Do każdego kto ma ochotę sięgnąć po „[geim]” z pewnością przemówi okładka. Oddaje ona całą istotę w zaledwie przedniej i tylnej okładce, będącej frontem i tyłem telefonu komórkowego będącego powodem całego tego zamieszania. Skropiony czerwienią krwi zapowiada niemały rozlew krwi, którego próżno szukać na stronicach książki.
    Z przykrością stwierdzić muszę, że lektura „[geim]”odrobinę mnie zawiodła. Spodziewając się czegoś zupełnie innego podeszłam do niej z prawdziwym entuzjazmem. Niestety, niewiele dała mi z tego co oczekiwałam. Dlatego też jeżeli ktoś liczy na porywającą akcję, rozlew krwi i fascynujące śledztwa to może skończyć tak jak ja. Nie mniej, każdy kto podejdzie do książki z dystansem i umysłem otwartym na zupełnie inny klimat kryminału powinien poczuć się usatysfakcjonowany. Nie brak jej bowiem napięcia, ciekawych relacji międzyludzkich, a przede wszystkim intrygujących odniesień do współczesnego postępu cywilizacyjnego. W dodatku, zakończenie pozostawia w nas sporo niedosytu, więc czytelnicy z pewną niecierpliwością wyczekiwać będą kolejnego tomu.

Ocena: 4/6

Recenzja dla portalu IRKA.



środa, 14 listopada 2012

Książka #218. Krąg, aut. Mats Strandberg, Sara B. Elfgren

Tytuł oryginalny: Cirkeln
Seria: Engelsfors#1
Gatunek: fantasy
Wydawca: Czarna Owca
Rok wydania: 2011 (Szwecja), 2012 (Polska)
Projekt okładki i ilustracje: Pär Ahlander
Tłumaczenie: Patrycja Włóczyk
ISBN 978-83-7554-397-1
Ilość stron: 576    Format: 145x210 mm


    Autorzy prześcigają się w najrozmaitszych pomysłach na urozmaicenie młodzieży ponurych wieczorów. Kiedy za oceanem królują romanse paranormalne, Szwecja przechodzi prawdziwie oświecenie w klimacie kryminałów. Najpierw był Stieg Larsson dla dorosłych, a teraz przyszła pora na odrobinę okrucieństwa, magii i nastoletnich problemów w najnowszej propozycji Mats Strandberg i Sary B. Elfgren. „Krąg” jest dopiero pierwszym z trylogii z Engelsfors i zapowiada niesamowitą i tajemniczą przygodę z młodymi czarownicami.

    Engelsfors to małe, urocze i całkiem spokojne miasteczko, przynajmniej dla niektórych. Wszystko się zmienia, gdy pewnego dnia, w szkole, odnalezione zostaje ciało jednego z uczniów- Eliasa. To wydarzenie rozpoczyna cały ciąg innych, niewytłumaczalnych zjawisk, w wyniku, których objawiają się moce Wybranych. Było ich siedmioro, teraz pozostała piątka. To właśnie oni tworzą magiczny Krąg, który ma się wzajemnie wspierać. Jest to jednak trudne, kiedy ich moce uwarunkowane są od szalejących w nich hormonów. Wspólnie starają się odnaleźć mordercę zanim ten odnajdzie ich.
    „Krąg”łączy w sobie wszystkie zalety, które posiadać może idealna powieść dla młodzieży, przynajmniej względem współczesnych kryteriów. Stanowi swoistą mieszankę twórczości Sary Shephard, czy też L.J. Smith. Nie brak jej grozy i tajemnic, w których zakochały się fanki „Pretty Little Liars”, nie szczędzi się magicznych zaklęć i rytuałów sekretnego kręgu niczym w „Tajemny krąg”. Nawet i pojawienie się potężnej Rady można powiązać ze znaną serią „Buffy- postrach wampirów”, gdzie wszystko było od nich zależne. Młodzi autorowie, dwójka dziennikarzy- Mats Strandberg oraz Sara B. Elfgren, czerpią pomysły do swojej powieści z najrozmaitszych i najbardziej fascynujących prac, które wywarły przeogromny wpływ na współczesną młodzież.
    Autorom udaje się wykreować bardzo ciekawe postaci, a wszystko to za sprawą ich bardzo życiowych problemów. Młode buntowniczki, które przeżywają swoje inicjacje seksualne, mierzą się z utratą ukochanego, czy też ze standardowymi problemami z rodzicami. Mamy tutaj dzieci rozbitych rodzin, jest także ofiara romansu ze starszym od siebie nauczycielem, czy też mierząca się z własnymi kompleksami i niegodziwościami kolegów dziewczyna. Wszystko obraca się wokół życia zwyczajnych nastolatek, posiadających zwyczajne problemy. Typowa gadanina, która momentami może nużyć, ale ostatecznie część z czytelniczek może zyskać inspirację do rozwiązywania własnych problemów z ich rówieśnikami, chłopcami, czy rodzicami.
    Bywa melodramatycznie, bywa zabawnie, ale bywa też i przerażająco, bowiem gdzieś tam pomiędzy tym roztkliwianiem się nad sobą czai się zło. Nikt z tajemnej piątki Wybranych nie może czuć się bezpiecznie, gdy gdzieś tam ktoś czyha na iż życie. Bohaterowie rozpoczynają więc własne śledztwo w celu odnalezienia sprawcy morderstw popełnionych na dwójce ich przyjaciół. Napięcie wylewa się ze stron całymi masami i to w zasadzie już od pierwszych stron lektury. Jednakże jeżeli ktoś liczy na to, że później będzie lżej, to jest w ogromnym błędzie, gdyż staje się to zapalnikiem do dalszych niekontrolowanych i niesamowitych wydarzeń. Telekineza, władanie umysłami, czy niewidzialność. Czarownice Ziemi, Czarownice Drewna, a także Wody. Krąg, Rada, rytuały. Wiele magicznych odniesień, tajemne znaki i zdolności medium to coś co zdecydowanie wprowadza czytelnika w urzekający świat magicznych sekretów, nie bojący się zadrzeć z najwrażliwszymi punktami naszej psychiki. Z pewnością znajdzie uznanie u miłośników tytułów z gatunku.
    Można powiedzieć, że pierwszy tom o miasteczku Engelsfors zdecydowanie się wyróżnia, choć zapowiada się, że i dwie pozostałe części trylogii pójdą w jego ślady. Niebanalna oprawa graficzna ze wspaniałą ilustracją Pär Ahlander to coś co intryguje i przykuwa oko. Dodatkowo niesie za sobą silny przekaz, który od razu nakieruje czytającego na właściwie ścieżki. Co tu dużo mówić, trzeba życzyć wszystkim tak nietuzinkowych pomysłów na okładki do książek!
    To, co niegdyś je rozdzielało, teraz może je połączyć już na zawsze. Bohaterki „Kręgu”, niczym dziewczyny z „Pretty Little Liars”, zaskakują swoimi decyzjami, choć może bardziej przeznaczeniem. Tak, jak lektura, stają się wzorcowym uosobieniem różnorodności, która została zawarta na stronicach książki. Mats Strandberg wraz z koleżanką- Sarą B. Elfgren, w niecodzienny sposób łączą w sobie zarówno elementy magii i grozy ulokowanych w pełnym dramatów życiu nastolatek rządzonych hormonami. Taka kompozycja niekoniecznie musi się udać, aczkolwiek pierwszy tom trylogii Engelsfors udowadnia, że pozory mylą!

Ocena: 4/6

Książkę przeczytałam dzięki Wydawnictwu Czarna Owca!

piątek, 7 września 2012

Książka #199. Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet, aut. Stieg Larsson

Tytuł oryginalny: Män som hatar kvinnor
Seria: Millenium #1
Gatunek: kryminał
Wydawca: Czarna Owca
Rok wydania: 2005 (USA), 2011 (Polska)
Projekt okładki: Jörgen Einéus
Tłumaczenie: Jolanta Kozak
ISBN 83-237-7554-081-9
Ilość stron: 640    Format: 135x210 mm


    Znany szwedzki dziennikarz, Stieg Larsson, zmarł zanim doczekał się premiery napisanej przez siebie trylogii, której to przyszło zostać bestsellerem. Seria kryminalna Millenium to nie tylko rewelacyjna lektura, ale też i ekranizacja filmowa, wpierw szwedzka, później i amerykańska (bo Ci to zawsze muszą wszystko przerobić pod swoje własne widzimisię). Otwiera ją tytuł „Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet”, bo to właśnie od niej rozpoczęły się śledcze przygody Blomkvista i Salander.

     Mikael Blomkvist jest wydawcą i redaktorem magazynu „Millenium”. Jednakże z powodu zniesławienia jednego z gigantów gospodarczych zmuszony jest odsunąć się w cień i czekać na przejście burzy. W tym czasie zgłasza się do niego miliarder w podeszłym wieku Henrik Vanger z dość nietypową prośbą. Chce, aby dziennikarz pod pozorem pisania biografii jego rodu, tak naprawdę doszukał się prawdy o zniknięciu przed 40 laty jego ukochanej siostrzenicy- Harriet. Kiedy wydaje się, że szansa na powodzenie jest znikoma na horyzoncie pojawia się, uchodząca za niezrównoważoną, Lisabeth Salander.
    Pośród dzisiejszego wysypu lektur rodem z kryminalistyki brakuje rzeczywistych perełek. Można by powiedzieć, że „Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet” mógłby się zaklasyfikować do takich lektur, aczkolwiek czegoś tej książce brakuje. Oczywiście, mamy tutaj wielką tajemnicę, która będzie ciągnęła nas przez każdą kolejną stronę i wciągała nas w nieskończoność, tak, że będziemy chcieli skończyć całą lekturę w jedną noc. Oczywiście, wydarzenia, które stanowią podstawę dla fabuły są dość osobliwe, a tym samym niesamowicie fascynujące. Akcja szybko się nakręca, aby lada chwila zwolnić do zatrważająco nudnych obrotów. Nie mamy tutaj więc przeciążenia wrażeniami, czy też uczucia wymęczania nas zbędnymi dłużyznami.
    Autor przez swoją książkę prezentuje przede wszystkim zawiłość zawodu dziennikarza. Nie tylko zdobywanie przez niego materiałów do artykułów, ale też i konsekwencje jego własnej twórczości, o czym część współczesnych dziennikarzy zapomina, bądź zwyczajnie ignoruje. Głównie jednak skupia się na innym problemie, który zasadniczo przy każdym kolejnym rozdziale jest nam przypominany, mowa tutaj oczywiście o przemocy jaką kobiety doświadczają ze strony mężczyzn. Uwidocznione przez rewelacyjną kryminalną zagadkę zmyśloną przez Larssona w dość brutalny sposób wpija się w nasz umysł. Subtelnie liżąc temat wykorzystywania młodych ludzi przez ich opiekunów, ukazuje, że nikt nie może się czuć bezpieczny, nigdy. I jedynie bystrość umysłu może pomóc nam wyjść z tarapatów, a przyznać trzeba, że Salander z szokującą sprawnością się to udało.
     Były dziennikarz bardzo dobrze kreuje swoje postaci. Stosując podział fabuły na dwa oddzielne wątki- ten dotyczący Blomkvista i ten o Salander, daje możliwość bliższego rozpoznania tej dwójki bohaterów. Czyni to jednak na dwa zupełnie różne sposoby. Obojga poznajemy ze strony ich czynów, jednakże to właśnie na Lisabeth skupia się cała uwaga. Autor dokonuje psychologicznej analizy jej zachowań, w czasie, gdy przy Blomkviście prezentuje suche fakty. Nie mniej, postarał się, aby czytelnik zapoznał się zarówno z jedną, jak i drugą postacią, a tym samym poczuł z nimi więź emocjonalną.
    Stieg Larsson wydaje się takim szwedzkim Stephenem Kingiem, bowiem do pewnego momentu jego historia jest strasznie monotonna. Bardzo długo się rozkręca i gdyby nie brutalne opisy tortur, czy dziwacznych zachowań bohaterki, pewnie jeszcze dłuższej przyszłoby nam czekać na jakieś konkrety. Brutalności nam nie szczędzi, a opisy są bardzo szczegółowe. W jak największym stopniu stara się oddać nie tylko otoczenie, bohaterów, ale też i zawiłości gospodarki. To okazuje się być niezwykle męczące, w szczególności, że można byłoby to mocno ukrócić wyrzucając zbędne elementy, a i tak sens pozostałby ten sam. Autor napisał swoją książkę bardzo przystępnym językiem. Momentami zdarza mu się wtrącić angielskie zwroty, które momentami wypadają dość nienaturalnie i można nawet powiedzieć, że komicznie. Nie mniej, nie opiera treści na banałach. Sprawnie zbudowane przez niego dialogi są inteligentne i zarazem interesujące. Czyni to lekturę niesamowicie przystępną dla zwykłego odbiorcy.
     Tyle się człowiek nasłuchał o wspaniałościach tej lektury, że postawił sobie bardzo wysokie oczekiwania. Tym samym można powiedzieć, że czytadło od zmarłego pisarza to zwyczajnie przereklamowana książka, jakich wiele na dzisiejszym rynku, przynajmniej w moim mniemaniu. „Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet” to wstęp bardzo interesujący i jednocześnie wciągający. Czytelnik łapczywy jest na dalsze elementy układanki i złakniony jest rozwiązania wielkiej zagadki. Dzięki swobodnemu stylowi autora pozycja ta może znaleźć uznanie u każdego, czy to krytyka literackiego, czy człowieka, który kątem oka dostrzeże na półce księgarni dość wymyślną okładkę. 

Ocena: 5/6