NOWOŚCI

niedziela, 11 maja 2014

Książka #318. Na zawsze martwy, aut. Charlaine Harris

Tytuł oryginalny: Dead Ever After
Seria: Sookie Stackhouse #13
Gatunek: romans paranormalny
Wydawca: MAG
Rok wydania: 2013 (Świat), 2013 (Polska)
Tłumaczenie: Ewa Wojtczak
ISBN 978-83-7480-382-3
Ilość stron: 448    Format: 150x225 mm
      Wszystko to, co ma swój początek, w końcu musi się też i zakończyć. Dlatego też, gdy w 2001 roku Charlaine Harris stworzyła niezapomnianą Sookie Stackhouse i nakreśliła wokół niej niezwykły romans i przygody oczywiste było, że pomysł ten nie będzie żył wiecznie. Choć historia o wampirach z południa miała swoje wzloty i upadki, to jednak fanki były wierne bohaterce. „Na zawsze martwy”to trzynasty, zamykający całą serię tom, którym autorka zaskoczyła, nawet rozjuszyła wszystkie miłośniczki kłów i przystojnego Erica. A mnie?
     Sookie próbuje pozbierać się po tym, jak wykorzystała wróżkowy kamień cluvier dor do ożywienia swojego najlepszego przyjaciela i jednocześnie szefa- Sama. Zważywszy na to, w jakiej złości jej ukochany Eric opuścił ją ówczesnego wieczoru zwiastuje ona rychły koniec ich związku. Nie myli się, bowiem wampir wiking musi spełnić swoje powinności względem Freydy, która niegdyś została mu wybrana na żonę. Tymczasem Sookie nie zdaje sobie sprawy, że ktoś czyha na jej życie, a niegodziwcy wrabiają ją w zabójstwo jej niegdysiejszej najlepszej przyjaciółki. Na pomoc przybywa jej ojciec chrzestny, półdemoniczny prawnik Cataliedes, a także wiedźmowata przyjaciółka, którzy zrobią wszystko, aby ocalić jej skórę.
      Za każdym razem, gdy kończy się epoka konkretnej książki czytelnikowi trudno jest się rozstać z bohaterami. Na siłę przeciąga wczytywanie się w kolejne strony, bo zwyczajnie nie znosi pożegnań z czymś, co zajmowało mu myśli przez kilka, kilkanaście lat. Pożegnanie z Sookie jest tym trudniejsze, że z książki na książkę autorka próbowała, jak najbardziej urozmaicić przygody dziewczyny- choć niekiedy wpadła w mocną przesadę. Kogoż to nasza blond kelnerka telepatka nie spotkała na swojej drodze. Wszystko zaczęło się od wampirów, ale okazały się być one jedynie kroplą w morzu dziwactw, które pojawiły się w Bon Temps i życiu dziewczyny. Jak się teraz patrzy na to całościowo to dość zaskakujące jest to, jak wiele przeżyć może jedna dziewczyna. Atak menad, starcie z boską armią zbawienia, demony, wampiry, wilkołaki, rygrysołaki i inni zmiennokształtni, no i oczywiście wróżki! Była niczym magnes na wszelkie istoty. W finałowym tomie, o dziwo- wszystko to schodzi na dalszy plan, choć i nawet tutaj autorka potrafi zaskoczyć czytelnika wprowadzając kolejną, nadprzyrodzoną postać- samego diabła. Niestety, nie ma on większego wpływu na akcję więc w ogóle było to bezsensowne, ale mniejsza o to. To co najbardziej boli w tej części to właśnie takie ułagodzenie wszystkiego. Po tych wszystkich nadnaturalnych przygodach bohaterka musi mierzyć się z czymś ludzkim, z czymś w czym niewielu potrafi jej pomóc. Przeżyła tak wiele starć, a osłabić ma ją zwykłe oskarżenie o morderstwo. Oczywiście wiadomo, że jest to odrobinka misternego planu wyższych sfer, ale i tak szybko się o tym zapomina. Wszystkich fanów boli najbardziej rozwój wydarzeń, bo całą serię Sookie na zmianę spotyka się to z Billem to z Erikiem- czyli wampirzymi swoimi adoratorami, a jednak w finale relacje z owymi bohaterami mocno się ochładzają- przynajmniej z tym drugim, co po wydarzeniach z wcześniejszych tomów jest tym bardziej niezrozumiałe. Autorka podąża w zupełnie inną stronę, co szokuje równie bardzo jak finał 6 sezonu „Czystej krwi”.Ponoć rozwścieczone fanki pisały nawet listy z groźbami, ale prawda jest taka, że to co daje autorka wydaje się być najbardziej logicznym zamknięciem opowieści Sookie i jej straszliwych nieraz przeżyć. Jak dla mnie, to zakończenie jest idealne!
     Nasza główna bohaterka przechodzi diametralną przemianę. Jakby nagle stała się doroślejsza, mniej irytująca i bardziej niezależna- choć to ostatnie można akurat zwalić na jej głupotę. Podejmuje racjonalne decyzje, niekiedy szokując swoimi wyborami. Nie biega za swoimi facetami, ale murem stoi za przyjaciółmi. Po dwunastu tomach, w końcu, w tym finałowym staje się wzorową obywatelką miasteczka i przyjaciółką. Brawo. To nic, że autorka robi taki nierealny przeskok w zachowaniu, a w dodatku totalnie zapomina o prawdziwej naturze Sookie...
     Jak na finał opowieści książka „Na zawsze martwy”nie jest specjalnie melodramatyczna, bardziej zaskakuje niektórymi posunięciami. Autorka niemrawo zamyka wszystkie rozpoczęte wątki, czego przykładem może być finał Sookie. Nie każdemu podobać musi się droga, którą wybrała kelnerka, ale jej decyzja jest dowodem na to, jak wielkiej przemianie uległa ta dziewczyna. Jest to nietuzinkowe rozwiązanie, ale jednocześnie jeden z najbardziej rozsądnych i oczywistych sposobów na finał. Może nie tak chcielibyśmy zakończyć nasze spotkanie z Sookie, ale nie należy zapominać, że zawsze możemy wpaść do niej w odwiedziny, czy to otwierając książkę, czy włączając kolejny epizod serialu „Czysta krew”... Ona zawsze będzie tam na nas czekać!
Ocena: 4/6

3 komentarze :

  1. same tytuły książek z tej serii mnie zniechęcają

    OdpowiedzUsuń
  2. zakończenie do dupy

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba nie przeczytam ostatniego tomu, tyle lat jestem już z tą serią... a ostatnie tomy pozostawiały wiele do życzenia(w końcu pierwotnie seria miała się skończyć na 10 tomach), albo byłam już zmęczona mordowaniem wielu naprawdę ciekawych postaci, jakby kończyły jej się pomysły, szczerze żałowałam że jej znajomość z Quinnem nie rozwinęła się lepiej niemniej jednak jestem świadoma że tak miało się to potoczyć, całkiem z innej beczki czytając twoją opinię (i kilka innych) domyśliłam się zakończenia nie zaskoczyło mnie ono przecież Sookie od początku nie chciała zostać wampirem jak by do tego jednak doszło to tak jak większość wampirów pewnie by się w końcu rozstali.

    Podoba mi się twoja recenzja i na pewno jeszcze tu zajrzę

    pozdrawiam natalia

    OdpowiedzUsuń