Reżyseria: Adam Marcus
Scenariusz: Dean Lorey, Jay Huguely
Zdjęcia: Bill Dill
Muzyka: Harry Manfredini
Kraj: USA
Gatunek: Horror
Premiera światowa: 13 sierpnia 1993
Premiera polska: brak danych
Obsada: Kane Hodder, Steven Williams, Kari Keegan, John D. LeMay, Steven Culp, Erin Gray, Rusty Schwimmer
Zdjęcia: Bill Dill
Muzyka: Harry Manfredini
Kraj: USA
Gatunek: Horror
Premiera światowa: 13 sierpnia 1993
Premiera polska: brak danych
Obsada: Kane Hodder, Steven Williams, Kari Keegan, John D. LeMay, Steven Culp, Erin Gray, Rusty Schwimmer
„Jason idzie do piekła” to już dziewiąta i ostatnia odsłona filmu o tytule „Piątek trzynastego”. Przez trzynaście lat twórcy tej serii katowali widzów pogarszającą się jakością owego filmu. Za kamerą ostatniej części filmu stanął Adam Marcus, który o reżyserii wie tyle co nic, co pokazał przy tym filmie. Nic jednak nie mógł poradzić na słaby i przewidywalny scenariusz Dean`a Lorey`a oraz Jay`a Huguely`a, którzy także nie mają doświadczenia w tej dziedzinie. Powstał film marny, z absurdalnymi wątkami i niewielkim nawiązaniem do „Koszmaru z ulicy Wiązów”, który stanowi zapowiedź filmu „Freddy kontra Jason”.
Jason Voorhees zamierza nadal terroryzować okolicę Crystal Lake. Niestety wpada w pułapkę przygotowaną przez FBI, którzy rozczłonkowują jego ciało. Resztki trafiają do koronera na zbadanie, w tym także serce. Podczas autopsji duch Jasona wchodzi w ciało koronera i wraca do swojego rodzinnego miasteczka. Jedynie łowca nagród- Creighton Duke, wie, co jest prawdziwym celem podróży Jasona. Po tym jak FBI zniszczyło jego ciało, Jason szuka ciała zastępczego. Jednakże żadne nie jest w stanie zbyt długo wytrzymać. Dlatego też ma zamiar odnaleźć swoją siostrę- Dianę, ponieważ tylko krew jego rodziny może przywrócić go do dawnej postaci.
Cieszę się ogromnie, że w końcu dotarłam do końca tej serii, gdyż myślałam, że już więcej nie dam rady. Zanim zasiadłam do kolejnych filmów obawiałam się czasem,czy nie przysnę podczas oglądania tego filmu. Nie usnęłam, ale przyznam, że potwornie się nudziłam. Były wątki, które bardzo mnie irytowały. Były takie,które mnie zaintrygowały. No i zdarzyło się nawet, że odczułam lekkie napięcie chociaż sama nie wiem dlaczego.
Największą wadą filmu jest to, że nie mamy do czynienia z Jasonem samym w sobie. Strasznie mnie to denerwowało jak Jason przechodził z ciała do ciała tylko mnie denerwując. Motyw przechodzenia był obrzydliwy, można było zrobić to zupełnie inaczej. Przez to film nie był taki przerażający, bo w końcu Jason to Jason.Była sieczka, co prawda, ale jakoś od pewnego czasu, jak zauważyliście,przestała być ona taka fascynująca. Niektóre z zabójstw były nawet zabawne, jak przykładowo wbicie kobiecie szczęki w twarz. Nie powiem, że do tych zabójstw przyczyniała się głupota bohaterów i potencjalnych ofiar, no ale cóż poradzić można. Była jednak scena, która sprawiła, że trochę się spięłam. Była to scena finałowa. Oczywiście, nie wiem dlaczego tak się stało, pewnie to za sprawą tego, iż Jason pokazał się w całej swojej okazałości.
Podobno ostatnie filmy dają odpowiedzi na wiele pytań. Dowiadujemy się jak to możliwe,że Jason w ogóle dalej chodzi i morduje. Najbardziej jednak denerwuje mnie to,że ni stąd ni zowąd pojawia się jakaś baba, która jest spokrewniona z mordercą.Taki sam zabieg zobaczyliśmy w ostatnim filmie „Koszmaru z ulicy Wiązów”- głupota totalna. Jest oczywiście bardzo prawdopodobne, że twórcy tego filmu nie mając koncepcji na scenariusz postanowili ściągnąć pomysł z „Freddy nie żyje”,gdyż mamy tutaj bardzo wiele cech wspólnych. Zaczynając od napisów początkowych i samego tytułu filmu, poprzez pojawienie się rodziny, a na zakończeniu kończąc. Świadczyć o tym może także końcowa scena z filmu kiedy to pojawia się ręka Freddy`ego. To była chyba jedyna rzecz, która mi się spodobała w tym filmie.
W filmie pojawiło się wielu kilku aktorów, których normalny maniak filmowy jest w stanie skojarzy z późniejszymi filmami. Przykładem jest Steven Williams, czyli Creighton Duke. Pomijając fakt tego, iż występował w wielu serialach, jak na przykład w moim ukochanym „Supernatural”, jako jeden z łowców, ma także wiele filmów na swoim koncie. Postać wykreowana przez niego w „Piątku” była bardzo ciekawa. Przyznam, że pomimo swojej reputacji wzbudzał we mnie pozytywne uczucia. Steven dobrze zagrał w tej roli. Inną osobą, którą kojarzę jest Steven Culp, czyli filmowy Robert Campbell- nowy chłopak Jessicy. Culpa możecie pamiętać z serialu „Gotowe na wszystko”, gdzie zagrał rolę pierwszego męża Bree Van De Kamp. Tutaj rolę miał dość niewdzięczną i niestety nie polubiłam go, ale zagrał nie najgorzej. Co do reszty to nie ma się co wypowiadać, gdyż właściwie są to mało znane osobistości, przynajmniej dla mnie. Dodać mogę jedynie, że w rolę Jasona ponownie wcielił się Kane Hodder, no ale jak wiecie za bardzo nie poszalał w tym ciele.
Film ten był naprawdę słaby. Jeszcze gorszy od poprzedników, a myślałam, że już gorzej nie będzie. No oczywiście jeżeli chodzi o dziewiąty film to zawsze mogło być gorzej. Na szczęście jakoś dało się przeżyć ten seans i ucieszyć się, że nareszcie koniec - przynajmniej póki co. Wrażenia mam dość mieszane po obejrzeniu wszystkich filmów. Wciąż nurtuje mnie pytanie dlaczego ten film jest taki znany.
Ocena: 2/10
To chyba przyjemne uczucia jak się osiąga coś, co była ciężkie i trudne do przebycia. Gratuluję ;)
OdpowiedzUsuń