Nigdy
w życiu nie byłam na żadnym eNeMeFie, aż do teraz. Kiedy moi
drodzy przyjaciele zadzwonili z propozycją wspólnego spędzenia
halloweenowej nocy w kinie od razu się zgodziłam, choć oczywiście
wpierw trzeba było się upewnić, że maż nie będzie miał nic
przeciwko! I tak w końcu po wyczekiwaniu nastał ten piękny, choć
wcześniej męczący dzień, kiedy wybraliśmy się do Multikina na
całonocny maraton.
Jako,
że miało to trwać całą noc, a ja nawet w Sylwestra chodzę spać
zaraz po północy musiałam zaopatrzyć się w jakieś szamanie i
oczywiście ENERGETYKI! Zrobiłam więc dyniowe babeczki, Aneczka
moja kochana poszła w bardziej słone przekąski i ruszyliśmy tyłki
w stronę kina- po drodze zabierając oczywiście przyjaciół. Przed
kinem oczywiście musiała być pizza- co by napełnić nasze
brzuszki na pół nocy, aczkolwiek najlepsze czekało nas przed samym
wejściem na salę- gigantyczna kolejka do wejścia! Szybko okazało
się co jest tego przyczyną, obsługa wraz z ochroniarzem
postanowiła przetrzepać bagaże każdego wchodzącego i odebrać mu
całe jedzenie i napoje, co by napełnić sobie kasy fiskalne żerując
na głodnych i spragnionych. Na szczęście pozwolono zabrać
jedzenie własnej roboty, więc nasze babeczki i parówki w cieście
francuskim ocalały! Dobrze, że nikt nie odebrał nam kocyków i
poduszek! Niesmak jednak pozostał aż do końca maratonu. Zaczynając
seans o godzinie 22:00 a kończąc go o 6:00 obejrzeliśmy aż 4
filmy, w tym premierowo „Rogi”. I praktycznie
przespaliśmy z tego bardzo niewiele...
Oryginalny
tytuł: Horns
| Reżyseria: Alexandre Aja
| Scenariusz: Keitch Bunin
| Obsada: Daniel Radcliffe,
Max Minghella, Joe Anderson, Juno Temple, James Remar, Kathleen
Quinlan | Kraj: USA, Kanada
| Gatunek: Horror
Premiera: 06 września 2014 (Świat) 31 października 2014 (Polska)
Ocena: 5/10
Produkcja w oparciu o bestsellerową powieść „Rogi”,
stworzoną przez syna samego Stephena Kinga. Film o tym samym tytule
zrealizowany przez tego, który dał nam klimatyczne „Lustra”
i denną „Piranię 3D”. Nie dziwota, że w
najnowszym filmie udało mu się powiązać jedno i drugie i stworzyć
dość karykaturalny obraz.
Młody mężczyzna zostaje oskarżony o zamordowanie swojej
ukochanej dziewczyny. Od tamtej pory nie ustaje w próbie odszukania
prawdziwego sprawcy. Gdy budzi się pewnego dnia odkrywa, że z jego
głowy zaczynają kiełkować diabelskie rogi. Nowa ozdoba jego
twarzy okazuje się mieć pewne efekty uboczne- nikt nie jest w
stanie oprzeć się sile perswazji mężczyzny, a to może okazać
się bardzo przydatne w jego prywatnym śledztwie.
Z założenia „Rogi” miały być prawdopodobnie
horrorem, aczkolwiek oglądając go nie trudno oprzeć się wrażeniu,
że bliżej mu do czarnej komedii z elementami thrillera. Nie mniej,
oczywistym jest, że jak w fabule pojawia się diabełek, no to
raczej jest to składowa część grozy, aczkolwiek to właśnie ten
film był najśmieszniejszym w repertuarze halloweenowego eNeMeFu.
Koncepcja ogólnie nie najgorsza, ale momentami mocno niespójna. Do
tego pełna humoru z uwagi na nabytą zdolność Iggy'ego (co to w
ogóle za imię!). Fajnie jest więc pooglądać sobie awanturę
dziennikarzy, a także scenę u doktora. Nie mniej, żądza zemsty
sprawia, że sposób wykorzystywania owej zdolności ulega
diametralnej zmianie. Dość mdły jest ten cały wątek miłosny,
ale z drugiej strony rozwikłanie zagadki przyprawia o ciarki. Do
chwili, kiedy to wszystko zamienia się w jeden wielki absurd, który
już bardziej pochodzenia Lucyfera nie mógł nakreślić. Bardzo to
jest wyrwane z kontekstu, zbyt na siłę. Szkoda, bo można było to
rozegrać z lepszym wyczuciem. Radcliffe stara się zrzucić łaszki
Pottera, aczkolwiek występując w takim filmie chyba trudno jest go
z nim nie przyrównywać. Ogólnie film znośny, ale szybko wypada z
pamięci.
Oryginalny
tytuł: The Babadook
| Reżyseria: Jennifer Kent
| Scenariusz: Jennifer Kent
| Obsada: Essie Davis, Noah
Wiseman, Hayley McElhinney, Daniel Henshall, Tim Purcell
| Kraj: Australia
| Gatunek: Horror
Premiera: 17 stycznia 2014 (Świat) 30 maja 2014 (Polska)
Ocena:
6/10
Jeniffer Kent lubuje się w sferze horroru, gdyż już od swojej
krótkometrażówki „Monster” rozpoczęła przygodę z tym
gatunkiem. „Babadook” to pierwszy jej pełnokrwisty
film i chyba nie mógłby się okazać bardziej kobiecy, gdyby
stworzony został przez mężczyznę.
Owdowiała kobieta teraz będzie musiała sama zająć się swoim
nieprzewidywalnym małym synkiem. Obawiająca się każdego dnia,
kolejnych problemów coraz bardziej zamyka się w sobie. Wtem jej syn
odnajduje tajemniczą książkę z jedną z najbardziej
przerażających bajek o panu Babadook. Po jej przeczytaniu już nic
nie będzie takie samo, ponieważ mały jest przekonany, że w ich
domu czai się potwór.
Film od Kent prezentuje bardzo pokrętną wizję potwora z szafy.
Tym razem interpretować można to, jako zmaterializowane problemy
bohaterów filmu, którzy muszą się zmierzyć z prawdziwą traumą
jaką jest pogodzenie się ze śmiercią męża i ojca. „Babadook”
jest dość statycznym obrazem, który powoli nabiera tempa.
Kent świetnie udaje się zbudować grozę poprzez puste dźwięki,
czy surowość scenografii. Do tego bardzo dobrze udało jej się
dobrać aktorów, bo i Essie Davis tworzy prawdziwie zeschizowaną
postać, jak i Noah Wiseman, który jest tak okropnym dzieckiem, że
trudno jest mu nie życzyć, aby zginął w pierwszej kolejności.
Niestety, jak to zwykle bywa w takich filmach dzieje się coś innego
i twórcy popadają już w pewien oklepany schemat, który jest
sprawdzonym sposobem na zszokowanie widza. Film zdecydowanie wzbudza
grozę, w szczególności, gdy ogląda się go po północy a na sali
co chwila ktoś pokrzykuje z przerażenia. Szybko więc okazało się,
że to właśnie ten tytuł zyskał miano najbardziej przerażającego
z tego halloweenowego zestawienia.
Oryginalny
tytuł: The Exorcist
| Reżyseria: William
Friedkin | Scenariusz:
William Peter Blatty
| Obsada: Ellen Burstyn, Max
von Sydow, Lee J. Cobb, Kitty Winn, Linda Blair, Jack MacGowran,
Jason Miller | Kraj: USA
| Gatunek: Horror
Premiera: 19 czerwca 1973 (Świat) 24 października 2014 (Polska)
Ocena:
6/10
Uważa się go za jeden z najlepszych filmów EVER! Temat tak
wielokrotnie powtarzany, obraz, który stał się podstawą dla wielu
parodii. Stworzony w oparciu o powieść Williama Petera Blatty
„Egzorcysta”, który do dziś zachwyca wielu, a
mnie wynudził.
Wpływowa aktorka samotnie wychowuje swoją nastoletnią córkę.
Ich wspaniałe życie wkrótce zostanie jednak zniszczone, gdy z
dziewczynką zaczynają dziać się niepokojące rzeczy. Niestety,
lekarze uważają ją za całkowicie zdrową. Wtem matka zwraca się
o pomoc do księdza, który sądząc, że dziewczynka została
opętana przez samego diabła wzywa do pomocy doświadczonego
egzorcystę.
W
moim skromnym odczuciu filmowi Williama Friedkina daleko jest do
horroru. Bardzo zakrawa o dramat z odrobiną dreszczyku- w końcu nie
bez powodu dostał Złotego Globa właśnie w tej kategorii. Mocno
porusza kategorię opętania przez demona, czy też diabła, ale
bardziej skupia się na ludzkich relacjach. Intryguje więc bezkresną
miłością dziecka i matki. Z drugiej zaś strony ukazuje księży
jako normalnych ludzi, którzy pomimo swojego boskiego powołania
także muszą targać się z demonami przeszłości. I wszystko jest
bardzo wzniosłe, tak bardzo zrozumiałe i wydaje się mieć sens i
bardzo dobre podwaliny dla historii z opętaniem, gdyby nie to, że
tak strasznie jest to rozlazłe. Właśnie to przeraża w filmie
najbardziej, bo z całej tej nocy halloweenowej to właśnie na tym
filmie przysnęło chyba pół sali- w tym też ja, w ostatnich 10
minutach filmu, kiedy była największa akcja! Z przebłysków więc
mogę wywnioskować, że działy się tam najbardziej znaczące
rzeczy. To jednak co poprzedzało owe wydarzenia również budziło
zainteresowanie. Linda Blair była rewelacyjna w roli Regan opętanej
przez diabła. Do tego świetna charakteryzacja dziewczynki, a także
makabryczna muzyka „Tubular Hell” skomponowana przez Amc
Orchestra
wręcz
rozbudzała apetyt widza. Nie pomogło mi to jednak wytrwać z
otwartymi oczami, wobec czego ten tytuł określam mianem najbardziej
dramatycznego i jednocześnie najnudniejszego horroru, jaki przyszło
nam obejrzeć tego dnia.
Oryginalny
tytuł: 13 Sins
| Reżyseria: Daniel Stamm
| Scenariusz: David Birke,
Daniel Stamm | Obsada: Mark
Webber, Devon Graye, Tom Bower, Rutina Wesley, Ron Pearlman, Pruitt
Taylor Vince | Kraj: USA
| Gatunek: Thriller
Premiera: 07 marca 2014 (Świat) 11 kwietnia 2014 (Polska)
Ocena:
7/10
Twórca „Ostatniego egzorcyzmu” bierze na warsztat
bardzo dobrze przyjętą tajlandzką produkcję, w której
bohaterowie stawiają na szali własne życie, aby wygrać lepszą
przyszłość. „13 grzechów” to droga przez mękę
dla postaci, ale bardzo dobra rozrywka i szansa na zastanowienie się
nad swoim życiem dla widza.
Główny bohater i jego dziewczyna spodziewają się dziecka, a lada
dzień ma odbyć się ich wymarzony ślub. Niestety, traci on pracę,
a konieczność opieki na upośledzonym w rozwoju bratem, a także
ojcem nie poprawia sytuacji. Wtedy właśnie dostaje tajemniczy
telefon, a nieznajomy daje mu zarobić trochę gotówki za wykonanie
dziwnych zadań. Tym sposobem wchodzi do gry, w której wygra miliony
jeżeli tylko ukończy 13 zadań.
Motyw dziwacznej gry, wykonywania najrozmaitszych zadań, aby zostać
wcielonym do tajemniczej pradawnej organizacji nie jest niczym nowym
w świecie popkultury. Już sam wstęp do filmu sygnalizuje, że
produkcja będzie czymś naprawdę interesującym, aczkolwiek nic nie
zwiastowało takiego rozwoju wydarzeń. Początkowo zaczyna się
niewinnie, bo przecież chyba nikt nie miałby większych problemów
z rozgnieceniem muchy. Dalej zadania, które dostarczają rozrywki,
momentami bardzo bawiąc, do tego stopnia, że zapominamy o tym
złowieszczym oddechu na naszych karkach. Akcja szybko nabiera jednak
tempa udowadniając, że nie jest to zwyczajna zabawa, a gra o nasze
życie i duszę. Pokazuje, że praktycznie z każdego człowieka
można zrobić bezwzględnego potwora! Tym samym daje widzowi szansę
na wejście w buty głównego bohatera i zastanowienie się co jest
dla niego ważne w życiu. Szybko przybiera to formę makabry, ale
finał... już dawno nie widziałam filmu z tak bardzo zaskakującym
finałem, który odkrywa tajemnicę przeszłości, ale przede
wszystkim ukazuje prawdziwe oblicze człowieka. Bardziej film akcji
niż przerażający thriller, choć trudno jest nie obgryźć
paznokci, gdy patrzy się chociażby na scenę z motocyklistami.
Mega! Naprawdę był to jeden z najbardziej dynamicznych,
zaskakujących i trzymających w napięciu filmów tego wieczoru!
Ciężko "Rogi" przypisać pod kategorię "Horror", ale uważam, iż jest to o niebo lepszy film niż "Babadook".
OdpowiedzUsuń