NOWOŚCI
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Piękna i Bestia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Piękna i Bestia. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 4 września 2017

1237. Piękna i Bestia, reż. Bill Condon

     Magiczne to uczucie móc przeżywać te same emocje, których doznawało się za dziecka. Pokolenie wychowane na bajkach Disneya ma ostatnimi czasy prawdziwą uciechę, kiedy to ich ulubiona wytwórnia wypuszcza na ekrany unowocześnione i jak najbardziej żywe reprodukcje znanych i ukochanych historii. Spośród tak wielu, to „Piękna i Bestia” zasługuje na szczególną uwagę. Oczarowała nas przed laty i ponownie czaruje- scenografią, nowymi piosenkami, a także... niesamowitą obsadą. Miłość odżywa, nie tylko na ekranie, ale również w naszych sercach.
Źródło: Galapagos Films
     Młoda dziewczyna imieniem Bella (Emma Watson), bez matki, ale za to z najbardziej natrętnym adoratorem w mieście. Powszechnie uznawana za „dziwną”, ale również niesamowicie piękną skradła serce Gastonowi (Luke Evans). Kiedy jej ojciec zostaje pojmany przez straszliwą bestię i uwięziony w mrocznym pałacu za kradzież róży, bez mrugnięcia okiem zajmuje jego miejsce za kratami. Początkowo okrutny i agresywny książę zaklęty w Bestię, szybko zmienia swoje oblicze kiedy wskutek niefortunnego zbiegu okoliczności wzajemnie ratują sobie z Bellą życie. Od tamtej chwili stają się nierozłączni, a zarówno dla Bestii, jak i jego przyjaciół zaklętych w pałacowe sprzęty użytkowe pojawia się nadzieja na zdjęcie straszliwego czaru zanim opadnie ostatni płatek róży.
     Historia „Pięknej i Bestii” jest wciąż żywa. Wciąż niesie za sobą ponadczasowe przesłanie, które sprawdzało się kilka wieków temu, sprawdzające się również i teraz. Opowieść o miłości do pozazdroszczenia, o miłości ponad podziałami i pomimo wszelakich przeszkód- z czego największą jest straszliwa klątwa rzucona na przystojnego księcia, a czyniącego z niego przerażającą Bestię. To też film dający pstryczka w nos narcyzmowi, ale uaktualniona do współczesnych wciąż problematycznych tematów LGBT. I choć można by się przyczepić do tych minimalnych zmian fabularnych w filmie, to nie można im zarzucić bezcelowości, czy braku logiki. Rewelacyjnym pomysłem staje się odnowiona wersja wstępu do filmu i przedstawienie historii Bestii, rozszerzenie wizyty Maurycego w zamku Bestii, a jeszcze bardziej genialnie wypada jeden z prezentów od wróżki, który rzuca zupełnie nowe światło na postać Belli, która dotychczas była taka, bo tak! Wszystkie te udoskonalone wydarzenia stają się idealnym tłem na urozmaicenie filmowych postaci. Dodają im dramatyzmu u finału historii, gdzie twórcy postanowili pójść o krok dalej niż ci od animacji z 1991 roku. Jednakże najbardziej magiczne w tym filmie jest zobaczenie cudowności, jakie oferuje współczesne kino, a które było mocno ograniczone na poziomie animacji. Sceny wyczekiwane przez nas przez lata, upragnione do obejrzenia na wielkim ekranie, upamiętnione przez prawdziwe kamery i, co oczywiste, efekty grafiki komputerowej, które robią spektakularne wrażenie.
Źródło: Galapagos Films
     Oglądanie tego na wielkim ekranie kinowym, a potem ponownie przeżywanie tych emocji w domowym zaciszu jest prawdziwym wydarzeniem. Wizualnie film dopieszczony jest pod każdym możliwym względem. Co prawda dogłaszczanie Bestii poszło w niebezpiecznym kierunku, momentami zakrawając o pewną przesadę, ale i tak nie zmienia faktu, że idealnie komponował się do całego wizerunku filmu i tego osiemastowiecznego obrazu Francji. Przepiękne scenografie pełne zamkowego przepychu, postawione naprzeciw subtelności zwyczajnej prowincji. Wszystkie lokalizacji niesamowicie malownicze i jakże magiczne, z tymi okwieconymi polanami, zaśnieżonymi lasami, czy oświetlonymi blaskiem świec pałacowymi korytarzami i salami. Na tym tle dzieją się rzeczy niezwykłe. Wszyscy z niecierpliwością wyczekiwali sceny obiadowej będącej kwintesencją całej magii filmu, gdzie efekty leją się strumieniami, a widz chyba tylko cudem nie doznaje oczopląsu. I tylko tańczącej w rytm muzyki Belli zabrakło w tym wydaniu. Wszyscy z zapartym tchem spoglądali na scenę na sali balowej, która jak najbardziej spełniła oczekiwania nie tylko emocjonalne, ale również i wizualne. Udana zabawa światłem i cieniem, i złotem, i chabrem. Cudowności! Kostiumolodzy również nie próżnowali. Naszych bohaterów obdarzyli najpiękniejszymi strojami, jakie można było zobaczyć w filmach fabularyzowanych na podstawie klasycznych animacji. Nowy wizerunek Belli zachwycał i dodawał jej lekkiego pazura. Złota suknia balowa stała się jeszcze bardziej złota niż można było sobie wyobrazić! Dla panów również skapnęło kilka przepięknych kombinacji, a zważywszy na czasy osiemnastowiecznej Francji, w których to akcja się toczy, twórcy mogli puścić wodze fantazji materiałowej i kolorystycznej, i wspaniale ubrać zarówno księcia, jak i Bestię, a nawet i nieokiełznanego Gastona, który prezentował się o wiele lepiej niż w wersji animowanej.
Źródło: Galapagos Films
     „Piękna i Bestia” miała chyba najbardziej zachwycającą muzykę i piosenki ze wszystkich animacji Disneya. W tej kwestii nic się nie zmieniło. Oprawa muzyczna ponownie wynosi film na wyżyny, a my ponownie usłyszymy najbardziej ulubione motywy. Gdyby tego było mało powracają również kultowe piosenki, w całkiem ciekawym brzmieniu w wykonaniu aktorów („Belle” w wersji Emmy Watson, czy chociażby „Be Our Guest” a'la Ewan McGregor), a także odrobinę urozmaicone, jak w przypadku „Gaston”. Jednakże to co najbardziej zachwyca to zupełnie nowe utwory, które z marszu wpadają w ucho i stają się jednością z pozostałymi. Subtelność Kevina Claine'a śpiewającego „How Does a Moment Last Forever”, czy niezwykle przejmujący aranż Dana Stevensa w piosence „Evermore”. Pojawił się jednak pewien koszmarek, który jest ledwo znośny w oryginale, a całkowicie nie do strawienia w wersji polskiej w głosie Małgorzaty Walewskiej. „Aria”, o tobie mówię! I to nie dlatego, że nie przepadam za operami, to po prostu strasznie odstaje od reszty. Szczęśliwie jednak dla całego filmu tragedia ta ma miejsce u początku seansu więc szybko zostaje zgnieciona przez pozostałe genialne utwory.
Źródło: Galapagos Films
     Czasami chciałoby się zapomnieć o tym, że niektóre produkcje filmowe zostają zmasakrowane dubbingiem. Nigdy nie rozumiałam sensu podkładania głosu do filmu, gdzie przecież patrzymy na żywych ludzi i w większości sytuacjach wiemy, jak brzmią ich głosy. Cóż. Dlatego wspaniałością jest posiadanie własnego egzemplarza filmu, gdzie będzie można wybrać wersję w jakiej chce się go obejrzeć. Widząc „Piękną i Bestię” w obu wersjach stwierdzam, że oryginał wypada milion razy lepiej! Po prostu. Luke Evans jest totalnie seksowny, a jednocześnie denerwujący w swoim lukeowoevansowym brzmieniu i wyglądzie. Emma Watson wciąż jest odrobinę beznamiętna, ale za to wyjątkowo piękna w wersji a'la Bella. Natomiast Dan Stevens to zupełnie inny przypadek. Ja wiem, że wiele kobiet zachwycało się jego personą po seansie „Gość”, ale osobiście nie uznaję go za wyjątkowo pięknego. Jak dla mnie wygląda na lekkiego szaleńca, co podkreśla jedynie słuszność wyboru go do roli Davida w serialu „Legion”. To tylko podkreślało wrażenia obłąkania, kiedy w końcu ujrzeliśmy jego niebestyjne lico!
Źródło: Galapagos Films
     „Piękna i Bestia” nie jest tym filmem sprzed lat. Brak mu tego czegoś, co sprawia, że seans jest momentami dość męczący. Może powód kryje się w przydługich wstępach, przeładowaniu wątkami, czy licznymi zmianami wprowadzonymi przez nowych scenarzystów, a może po prostu zbyt wielkie emocje łączą nas z poprzednikiem. Wciąż pamiętam cudowną oryginalną wersję animacji, nieprzykrytą polskim dubbingiem, a jedynie lektorem. Pamiętam tę niesamowitą kreskę, tutaj zastąpioną efektami komputerowymi, które robią nie mniejsze wrażenie. Nadal zachwycają piosenki, które pokochał cały świat i cały świat nuci pod nosem. Wielbiciele wersji Kirka Wise'a i Gary'ego Trousdale (w tym ja) mogą być jednak zadowoleni z tego, co zrobił Bill Condon. Wniósł współczesnej świeżości do tej klasycznej historii, nadając jej zupełnie nowym wymiar i pokazując bohaterów w zupełnie innym świetle.

Ocena: 7/10
Recenzja filmu DVD „Piękna i Bestia” - dystrybucja Galapagos Films
Film dostępny zarówno na DVD, jak i Blu-Ray

Oryginalny tytuł: Beauty and the Beast / Reżyseria: Bill Condon / Scenariusz: Stephen Chbosky, Evan Spiliotopoulos / Zdjęcia: Tobias A. Schliessler / Muzyka: Alan Menken / Obsada: Emma Watson, Dan Stevens, Luke Evans, Kevin Kline, Josh Gad, Ewan McGregor, Ian McKellen, Emma Thompson / Dubbing polski: Olga Kalicka, Kamil Kula, Damian Aleksander, Krzysztof Dracz, Jacek Bończyk, Marian Opania, Małgorzata Walewska / Kraj: USA / Gatunek: Romans, Musical, Fantasy
Premiera kinowa: 23 lutego 2017 (Świat) 17 marca 2017 (Polska)
Premiera DVD i Blu-ray: 17 sierpnia 2017

sobota, 12 sierpnia 2017

1234. Dawno, dawno temu (sezon 1), aut. Adam Horowitz, Edward Kitsis

     Baśnie znane są nam nie od dziś. Od dziesiątków lat stanowią element wychowawczy dla dzieci, a przy okazji są dla nich dobrą rozrywką. Będąc ciągłą inspiracją dla twórców nie powinno dziwić, że zabrano się za serialową adaptację. W sezonie 2011/2012 Amerykanie mogli oglądać dwie różne produkcje z baśniowym motywem. Jedną z nich jest "Once Upon a Time", stacji ABC pomysłu Adama Horowitza oraz Edwarda Kitsisa, która przenosi świat baśni do świata bez magii, świata rzeczywistego.
     Pewnego dnia pod drzwiami Emmy Swan (Jennifer Morrison), łowczyni nagród, staje mały chłopiec imieniem Henry (Jared Golmore). Twierdząc, że jest jej synem- oddanym przez nią do adopcji przed wielu laty, informuje ją, że jest jedynym wybawieniem dla mieszkańców jego miasta- Storybrooke. Dzierżąc w rękach opasły tom baśni chłopiec sądzi, że mieszkańcy miasteczka to w rzeczywistości postacie ze znanych bajek, na których klątwę rzuciła Zła Królowa, jego matka i burmistrz jednocześnie- Regina (Lana Parilla). Kiedy przyjeżdżają do miasta coś zaczyna się zmieniać, w szczególności, gdy Emma postanawia zostać. Sprowadza tym na siebie gniew pani burmistrz, która jako jedyna wie, że będąca córką Śnieżki (Ginnifer Goodwin) i Księcia (Josh Dallas), Emma, jako jedyna może złamać klątwę i przypomnieć mieszkańcom o ich dotychczasowym życiu.
    Twórcy serialu postanowili trochę urozmaicić swoją produkcję przeplatając świat rzeczywisty z baśniowym. Nie są to jednak całkowicie różne tematy. Oba światy pozostają ze sobą w harmonii. Każdy odcinek jest o czymś innym, opowiada zupełnie inną bajkę i prezentuje inne wartości. Mają jednak wspólny motyw przewodni, każdy z nich dotyka problemu klątwy i dążenia do jej złamania. Nie jest to jedynie temat samego jej istnienia, ale przede wszystkim uwierzenia przez Emmę, iż jest jedyną nadzieją na ocalenie dla baśniowych bohaterów. Z drugiej zaś strony chodzi i o to, aby uwierzyła nie tylko w magię, ale i w to, że jest gotowa na zostanie matką Henry'ego. Wobec czego jej osobista walka ze Złą Królową odbywa się na poziomie macierzyństwa. Innym istotnym wątkiem jest niezwykła i dobrze nam znana miłość Śnieżki i Księcia. W świecie bez magii wszyscy pozbawieni są swoich uczuć do ukochanych osób, w ogóle ich nie pamiętając. I choć każdy z nich w pewien sposób łączy się z bliskim, wypełnia swój cel, to jednak nadrzędny wątek Mary Margaret i Jamesa pozostaje nierozwiązany. Jak baśnie, tak też i serial ma swoje szczęśliwe zakończenie, choć i nie do końca. Jakoś trzeba było zakończyć sezon i chyba lepszego finału nie można było sobie wymyślić. Kończy jedną część i jednocześnie jest początkiem nowej opowieści. Zapowiada się naprawdę bardzo ciekawy i magiczny drugi sezon.
     Serial porywa nie tylko fabułą, ale również i wyglądem. Zachwyca nie tylko świat baśniowy, ale i rzeczywisty. W magicznej krainie urzekają nas kreacje, przede wszystkim te znalezione w szafie Złej Królowej, ale też i zamki, malownicze krajobrazy, czy magiczne istoty. Nie jest to oczywiście szczyt efekciarstwa, ale jak na serialową produkcję wizualne efekty są o wiele lepsze niż w średniej klasy serialu kanału SyFy. Świat bez magii oczaruje nas przede wszystkim aranżacją wnętrz i scenografią plenerową. Jako, że bez czarów pozbawieni jesteśmy cyfrowych bajerów, cały urok tkwi w postaciach, zdjęciach i scenografii. Nie bez wpływu na atmosferę jest też ścieżka dźwiękowa skomponowana przez Marka Ishama. Podkreśla charakter chwili, przede wszystkim przy wątkach miłosnych, ale co najważniejsze, idealnie podkreśla magiczny klimat historii.
     Przez te 22 odcinki przez serial przewija się bardzo wielu bohaterów. Poznamy nowy wizerunek Czerwonego Kapturka, Pinokia, czy Świerszcza Jimmy'ego. Nie zabraknie też i tego złego- Rumpelstinskina, czy Dżina z lampy. Wielokrotnie zmienia się tak bardzo dobrze znane nam baśnie. Żadna z nich nie wygląda tak, jak ją znamy z dzieciństwa. Wzbogaca się historię Śnieżki, czy nawet i Świerszcza. Nadaje się większego charakteru Pinokio, czy Łowcy. Zaskakująco pojawiają się też inne postaci, których próżno szukać w klasycznych bajkach. Takim przykładem jest choćby Szalony Kapelusznik. Wszystkie postaci są charakterne, a obsada do nich całkiem nie najgorzej dobrana. Trzeba jednak przyznać, że Śnieżka, w wykonaniu Ginnifer Goodwin, zaczyna irytować swoją niewinnością. Dlatego też za ulubioną postać możemy sobie obrać Emmę, w tej roli podopieczna doktora House'a- Jennifer Morrison. Szybko jednak zapominamy o Cameron i całkowicie poświęcamy się podglądaniu ciągłych zmian, które zachodzą w Emmie. Jednakże największe pole do popisu miały czarne charaktery. W tym serialu jest ich aż dwójka, przez co twórcy każą nam wybierać, które z nich stanowi mniejsze zło. A tu przede wszystkim Lana Parrilla w roli Reginy. Kobieta, której szczęście zniszczono i która zaczyna niszczyć innych. Pełna ekspresji i nikczemności, jest, obok Rumpelstinskina, najciekawszą z postaci. On sam z kolei jest dosyć rozdarty. Robert Carlyle zupełnie inaczej gra Rumpela, a inaczej pana Golda- odpowiednika w świecie rzeczywistym. Rewelacyjnie ukazał różnicę pomiędzy tymi dwoma mrocznymi wcieleniami, a to czyni go największą gwiazdą tego serialu, a przynajmniej pierwszego sezonu.
     Choć początkowo "Once Upon a Time" trochę irytował, ze względu na rozwlekłość i ciągłe gonienie za prawdą, to jednak każdy kto tylko przeżyje do półmetka sezonu doczeka się prawdziwych rewelacji. Scenarzyści bardzo dobrze wykorzystali znane od wieków historie, dla podkreślenia dramatów bohaterów świata rzeczywistego. Oba te światy, choć całkiem różne, współgrają ze sobą, a to idealnie odzwierciedla jak istotne znaczenie dla świata mają mądrości zawarte w baśniach Grimmów, czy Andersena, a nawet historiach orientalnych. Dobrze wykonany wielowątkowy serial jest idealnym rozwiązaniem dla znudzonego widza. Z niecierpliwością wyczekuję kontynuacji w nowym sezonie.

Ocena: 7/10

Oryginalny tytuł: Once Upon a Time / Reżyseria: Mark Mylod, Greg Beeman i inni / Scenariusz: Adam Horowitz, Edward Kitsis / Zdjęcia: Steven Fierberg, Stephen Jackson / Muzyka: Mark Isham / Obsada: Jennifer Morrison, Robert Carlyle, Lana Parrilla, Josh Dallas, Ginnifer Goodwin, Jared Gilmore, Emilie De Ravin, Giancarlo Esposito, David Anders, Jamie Dornan i inni / Kraj: USA / Gatunek: Fantasy, Przygodowy, Dramat / Ilość odcinków: 22

Premiera: 23 października 2011 (ABC) 08 lipca 2012 (FOX Polska) 

wtorek, 6 marca 2012

916. Beastly, reż. Daniel Barnz

Reżyseria: Daniel Barnz
Scenariusz: Daniel Barnz
Na podstawie: powieści Alex Flinn
Zdjęcia: Mandy Walker
Muzyka: Marcelo Zarvos
Kraj: USA
Gatunek: Fantasy, Melodramat
Premiera światowa: 03 marca 2011
Premiera polska: ?
Obsada: Alex Pettyfer, Vanessa Hudgens, Mary-Kate Olsen, Neil Patrick Harris, Peter Krause, Erik Knudsen, Gio Perez i inni

    Komu nie jest znana historia magicznej miłości pomiędzy piękną Bellą i Bestią? Czy to za sprawą Walta Disneya, czy też pod postacią sztuki teatralnej. Każdy przynajmniej raz słyszał o tej historii, fani animacji z pewnością oglądali film od Disneya. To właśnie legendarna baśń stała się inspiracją dla amerykańskiego pisarza powieści dla młodzieży – Alexa Flinna, który stworzył książkę o tytule „Beastly”. Ta z kolei, 4 lata później, została zaadoptowana na potrzeby filmu, którego reżyserii podjął się Daniel Barnz- początkujący twórca, który na swoim reżyserskim koncie ma zaledwie dwie produkcje, w tym „W krainie czarów”.
    Kyle Kingston (Alex Pettyfer) jest rozpieszczonym przystojniakiem wychowywanym przez wiecznie zapracowanego ojca- Roba (Peter Krause). Udaje wiecznie rozgniewanego i brutalnego wobec gorszych i brzydszych od niego. Jednakże jedna dziewczyna potrafi rozgrzać oziębłe serce Kyle’a, a jest nią Linda Taylor (Vanessa Hudgens), która także nie ma łatwego życia. Kiedy Kyle wygrywa wybory do samorządu i krzywdzi na jednej z imprez nawiedzoną Kendrę (Mary-Kate Olsen), ta odwzajemnia mu się i rzuca na niego klątwę uzewnętrzniając brzydotę jego duszy. Ma tylko rok na znalezienie osoby, która wyzna pokocha go pod nową postacią, bo inaczej pozostanie taki już na zawsze. Kyle zmuszony jest opuścić szkołę, a jego ojciec zamyka go w innym domu odsyłając mu swoją gosposię Zolę (Lisa Gay Hamilton) i ślepego nauczyciela imieniem Will (Neil Patrick Harris). Jedyną nadzieją na uzdrowienie potwornego Kyle’a wydaje się być piękna Linda.