Magiczne
to uczucie móc przeżywać te same emocje, których doznawało się
za dziecka. Pokolenie wychowane na bajkach Disneya ma ostatnimi czasy
prawdziwą uciechę, kiedy to ich ulubiona wytwórnia wypuszcza na
ekrany unowocześnione i jak najbardziej żywe reprodukcje znanych i
ukochanych historii. Spośród tak wielu, to „Piękna
i Bestia”
zasługuje na szczególną uwagę. Oczarowała nas przed laty i
ponownie czaruje- scenografią, nowymi piosenkami, a także...
niesamowitą obsadą. Miłość odżywa, nie tylko na ekranie, ale
również w naszych sercach.
Źródło: Galapagos Films |
Młoda
dziewczyna imieniem Bella (Emma
Watson),
bez matki, ale za to z najbardziej natrętnym adoratorem w mieście.
Powszechnie uznawana za „dziwną”, ale również niesamowicie
piękną skradła serce Gastonowi (Luke
Evans).
Kiedy jej ojciec zostaje pojmany przez straszliwą bestię i
uwięziony w mrocznym pałacu za kradzież róży, bez mrugnięcia
okiem zajmuje jego miejsce za kratami. Początkowo okrutny i
agresywny książę zaklęty w Bestię, szybko zmienia swoje oblicze
kiedy wskutek niefortunnego zbiegu okoliczności wzajemnie ratują
sobie z Bellą życie. Od tamtej chwili stają się nierozłączni, a
zarówno dla Bestii, jak i jego przyjaciół zaklętych w pałacowe
sprzęty użytkowe pojawia się nadzieja na zdjęcie straszliwego
czaru zanim opadnie ostatni płatek róży.
Historia
„Pięknej
i Bestii”
jest wciąż żywa. Wciąż niesie za sobą ponadczasowe przesłanie,
które sprawdzało się kilka wieków temu, sprawdzające się
również i teraz. Opowieść o miłości do pozazdroszczenia, o
miłości ponad podziałami i pomimo wszelakich przeszkód- z czego
największą jest straszliwa klątwa rzucona na przystojnego księcia,
a czyniącego z niego przerażającą Bestię. To też film dający
pstryczka w nos narcyzmowi, ale uaktualniona do współczesnych wciąż
problematycznych tematów LGBT. I choć można by się przyczepić do
tych minimalnych zmian fabularnych w filmie, to nie można im
zarzucić bezcelowości, czy braku logiki. Rewelacyjnym pomysłem
staje się odnowiona wersja wstępu do filmu i przedstawienie
historii Bestii, rozszerzenie wizyty Maurycego w zamku Bestii, a
jeszcze bardziej genialnie wypada jeden z prezentów od wróżki,
który rzuca zupełnie nowe światło na postać Belli, która
dotychczas była taka, bo tak! Wszystkie te udoskonalone wydarzenia
stają się idealnym tłem na urozmaicenie filmowych postaci. Dodają
im dramatyzmu u finału historii, gdzie twórcy postanowili pójść
o krok dalej niż ci od animacji z 1991 roku. Jednakże najbardziej
magiczne w tym filmie jest zobaczenie cudowności, jakie oferuje
współczesne kino, a które było mocno ograniczone na poziomie
animacji. Sceny wyczekiwane przez nas przez lata, upragnione do
obejrzenia na wielkim ekranie, upamiętnione przez prawdziwe kamery
i, co oczywiste, efekty grafiki komputerowej, które robią
spektakularne wrażenie.
Źródło: Galapagos Films |
Oglądanie
tego na wielkim ekranie kinowym, a potem ponownie przeżywanie tych
emocji w domowym zaciszu jest prawdziwym wydarzeniem. Wizualnie film
dopieszczony jest pod każdym możliwym względem. Co prawda
dogłaszczanie Bestii poszło w niebezpiecznym kierunku, momentami
zakrawając o pewną przesadę, ale i tak nie zmienia faktu, że
idealnie komponował się do całego wizerunku filmu i tego
osiemastowiecznego obrazu Francji. Przepiękne scenografie pełne
zamkowego przepychu, postawione naprzeciw subtelności zwyczajnej
prowincji. Wszystkie lokalizacji niesamowicie malownicze i jakże
magiczne, z tymi okwieconymi polanami, zaśnieżonymi lasami, czy
oświetlonymi blaskiem świec pałacowymi korytarzami i salami. Na
tym tle dzieją się rzeczy niezwykłe. Wszyscy z niecierpliwością
wyczekiwali sceny obiadowej będącej kwintesencją całej magii
filmu, gdzie efekty leją się strumieniami, a widz chyba tylko cudem
nie doznaje oczopląsu. I tylko tańczącej w rytm muzyki Belli
zabrakło w tym wydaniu. Wszyscy z zapartym tchem spoglądali na
scenę na sali balowej, która jak najbardziej spełniła oczekiwania
nie tylko emocjonalne, ale również i wizualne. Udana zabawa
światłem i cieniem, i złotem, i chabrem. Cudowności!
Kostiumolodzy również nie próżnowali. Naszych bohaterów
obdarzyli najpiękniejszymi strojami, jakie można było zobaczyć w
filmach fabularyzowanych na podstawie klasycznych animacji. Nowy
wizerunek Belli zachwycał i dodawał jej lekkiego pazura. Złota
suknia balowa stała się jeszcze bardziej złota niż można było
sobie wyobrazić! Dla panów również skapnęło kilka przepięknych
kombinacji, a zważywszy na czasy osiemnastowiecznej Francji, w
których to akcja się toczy, twórcy mogli puścić wodze fantazji
materiałowej i kolorystycznej, i wspaniale ubrać zarówno księcia,
jak i Bestię, a nawet i nieokiełznanego Gastona, który prezentował
się o wiele lepiej niż w wersji animowanej.
Źródło: Galapagos Films |
„Piękna
i Bestia” miała
chyba najbardziej zachwycającą muzykę i piosenki ze wszystkich
animacji Disneya. W tej kwestii nic się nie zmieniło. Oprawa
muzyczna ponownie wynosi film na wyżyny, a my ponownie usłyszymy
najbardziej ulubione motywy. Gdyby tego było mało powracają
również kultowe piosenki, w całkiem ciekawym brzmieniu w wykonaniu
aktorów („Belle” w wersji Emmy Watson, czy chociażby „Be Our
Guest” a'la Ewan McGregor), a także odrobinę urozmaicone, jak w
przypadku „Gaston”. Jednakże to co najbardziej zachwyca to
zupełnie nowe utwory, które z marszu wpadają w ucho i stają się
jednością z pozostałymi. Subtelność Kevina Claine'a śpiewającego
„How Does a Moment Last Forever”, czy niezwykle przejmujący
aranż Dana Stevensa w piosence „Evermore”. Pojawił się jednak
pewien koszmarek, który jest ledwo znośny w oryginale, a całkowicie
nie do strawienia w wersji polskiej w głosie Małgorzaty Walewskiej.
„Aria”, o tobie mówię! I to nie dlatego, że nie przepadam za
operami, to po prostu strasznie odstaje od reszty. Szczęśliwie
jednak dla całego filmu tragedia ta ma miejsce u początku seansu
więc szybko zostaje zgnieciona przez pozostałe genialne utwory.
Źródło: Galapagos Films |
Czasami
chciałoby się zapomnieć o tym, że niektóre produkcje filmowe
zostają zmasakrowane dubbingiem. Nigdy nie rozumiałam sensu
podkładania głosu do filmu, gdzie przecież patrzymy na żywych
ludzi i w większości sytuacjach wiemy, jak brzmią ich głosy. Cóż.
Dlatego wspaniałością jest posiadanie własnego egzemplarza filmu,
gdzie będzie można wybrać wersję w jakiej chce się go obejrzeć.
Widząc „Piękną
i Bestię”
w obu wersjach stwierdzam, że oryginał wypada milion razy lepiej!
Po prostu. Luke Evans jest totalnie seksowny, a jednocześnie
denerwujący w swoim lukeowoevansowym brzmieniu i wyglądzie. Emma
Watson wciąż jest odrobinę beznamiętna, ale za to wyjątkowo
piękna w wersji a'la Bella. Natomiast Dan Stevens to zupełnie inny
przypadek. Ja wiem, że wiele kobiet zachwycało się jego personą
po seansie
„Gość”,
ale osobiście nie uznaję go za wyjątkowo pięknego. Jak dla mnie
wygląda na lekkiego szaleńca, co podkreśla jedynie słuszność
wyboru go do roli Davida w serialu
„Legion”.
To tylko podkreślało wrażenia obłąkania, kiedy w końcu
ujrzeliśmy jego niebestyjne lico!
Źródło: Galapagos Films |
„Piękna
i Bestia”
nie jest tym filmem sprzed lat. Brak mu tego czegoś, co sprawia, że
seans jest momentami dość męczący. Może powód kryje się w
przydługich wstępach, przeładowaniu wątkami, czy licznymi
zmianami wprowadzonymi przez nowych scenarzystów, a może po prostu
zbyt wielkie emocje łączą nas z poprzednikiem. Wciąż pamiętam
cudowną oryginalną wersję animacji, nieprzykrytą polskim
dubbingiem, a jedynie lektorem. Pamiętam tę niesamowitą kreskę,
tutaj zastąpioną efektami komputerowymi, które robią nie mniejsze
wrażenie. Nadal zachwycają piosenki, które pokochał cały świat
i cały świat nuci pod nosem. Wielbiciele wersji Kirka Wise'a i
Gary'ego Trousdale (w tym ja) mogą być jednak zadowoleni z tego, co
zrobił Bill Condon. Wniósł współczesnej świeżości do tej
klasycznej historii, nadając jej zupełnie nowym wymiar i pokazując
bohaterów w zupełnie innym świetle.
Ocena:
7/10
Recenzja
filmu DVD „Piękna i Bestia” - dystrybucja Galapagos Films
Film
dostępny zarówno na DVD, jak i Blu-Ray
Oryginalny
tytuł: Beauty
and the Beast
/
Reżyseria:
Bill
Condon
/ Scenariusz: Stephen
Chbosky, Evan Spiliotopoulos
/
Zdjęcia: Tobias A. Schliessler / Muzyka: Alan Menken / Obsada: Emma
Watson, Dan Stevens, Luke Evans, Kevin Kline, Josh Gad, Ewan
McGregor, Ian McKellen, Emma Thompson / Dubbing polski: Olga Kalicka,
Kamil Kula, Damian Aleksander, Krzysztof Dracz, Jacek Bończyk,
Marian Opania, Małgorzata Walewska
/ Kraj:
USA / Gatunek: Romans,
Musical, Fantasy
Premiera
kinowa: 23 lutego 2017 (Świat) 17 marca 2017 (Polska)
Premiera
DVD i Blu-ray: 17 sierpnia 2017
Prześlij komentarz