Reżyseria: Oliver Stone
Scenariusz: Andrea Berloff
Zdjęcia: Seamus McGarvey
Muzyka: Craig Armstrong
Kraj: USA
Gatunek: Dramat
Premiera światowa: 09 sierpnia 2006
Premiera polska: 06 października 2006
Obsada: Nicholas Cage, Maria Bello, Michael Peńa, Maggie Gyllenhaal, Jay Hernandez
Gdy 11 września 2001 roku dwa samoloty uderzyły w dwie bliźniacze
wieże World Trade Center do akcji ratunkowej ruszyły setki strażaków,
ratowników i policjantów. Jednymi z nich był sierżant John McLoughlin i
Will Jimeno z Port Authority Police Department. Gdy wraz z pozostałymi
policjantami, którzy zgłosili się na ochotnika, czyli Dominick Pezzulo,
Chris Amoroso i Antonio Rodrigues, weszli do pierwszej wieży World Trade
Center nie spodziewali się, że za kilka minut gigantyczny wieżowiec
runie im na głowę. Pod gruzami przeżyli tylko McLoughlin i Jimeno,
których uratowano dzięki sprawnej akcji ratowniczej.
Plusy:
-
historia. Wszystkie filmy, które oparte są o jakieś wydarzenia, które
wpłynęły na cały świat zawsze poruszają. Trudno, żeby się tak nie
działo, gdy ginie kilka tysięcy ludzi prawie w jednej chwili. Historia
11 września jakoś szczególnie mną wstrząsnęła, dlatego też filmy o tej
tematyce trafiają prosto w moje serce.
- wszystkie filmy zawsze
skupiały się na pasażerach lotu 93, tzn. większość, lub ogólnie na całym
wydarzeniu. Ten film jest inny, bo pokazuje tragedię WTC od strony
ratowników. Dla mnie było to szczególnie wstrząsające.
- zdjęcia.
Pamiętam jak w tamtych dniach, czyli już po 11 września, w telewizji
wciąż pokazywane były coraz to nowsze zdjęcia z chwili uderzenia.
Pamiętam, że wszyscy wtedy uważali, że wygląda to jak kolejny
amerykański film, a była to niestety prawda. W tym filmie również
zostało wykorzystanych wiele takich zdjęć. Między innymi jak ludzie
wyskakiwali przez okna, jak nad Mahnattanem unosiły się kłęby dymu i
później jak już nie pozostało nic z bliźniaczych wież WTC.
-
niezwykle podobały mi się różne strony tej tragedii. Gdy McLoughlin i
Jimeno byli uwięzieni pod gruzami i ich własne rozmyślania i gdy
pokazywane było życie ich rodzin w tym czasie. Takie rzeczy najbardziej
mną wstrząsają, bo w sumie nie reaguję na to jak coś złego się stanie
tylko na to jak reagują na to inni. Tak wiem dziwna jestem, ale nic na
to nie poradzę. Popłakałam się parę razy jak widziałam w jakim stanie
jest Allison Jimeno i jak bardzo to przeżywa wszystko, co jest
oczywiście zrozumiałe. W pewnym sensie utożsamiamy się z postaciami,
tzn. ja tak miałam, od razu zaczęłam myśleć co by było gdyby...
-
zakończenie. Na samym końcu zostało zapisane, że zobaczyliśmy wiele zła
tego dnia, ale musimy także dostrzec dobro, o którym tylu zapomina.
Chodzi tutaj głównie o to, że niezwykłe jest to jak jeden człowiek stara
się pomóc drugiemu w nieszczęściu. Ratownicy, którzy narażając własne
życie, wchodząc pod gruzy, ratowali Jimeno i McLoughlina. Lub gdy
rodziny ofiar łączą się razem w smutku, a jednocześnie pocieszają się
wzajemnie. Jednak przykre jest to, że dopiero w takich tragicznych
chwilach dostrzegamy w sobie ten ludzki pierwiastek. Też miałam taką
sytuację, gdy zmarła 15-letnia siostra mojego kolegi z klasy z gimnazjum
i jednocześnie z podstawówki. I wtedy... cała nasza klasa, tzn.
większość, złożyła się na wieniec i wszyscy razem poszliśmy na ten
pogrzeb. Przykre było to, że tylko w takiej tragicznej sytuacji
potrafiliśmy się zgrać i spotkać.
Minusy:
- film momentami strasznie się dłużył i myślałam, że usnę, ale jakoś wytrwałam.
Ulubiona scena:
- gdy Jimeno i McLoughlin zostali wyciągnięci,
Moja opinia:
Mam mieszane uczucia względem tego filmu. Uważam, że można było go
zrobić lepiej i więcej włożyć w to serca, ale i tak nie jest najgorszy.