Reżyseria: Rick Jacobson i inni
Scenariusz: Steven S. DeKnight i inni
Zdjęcia: Aaron Morton
Muzyka: Joseph LoDuca
Kraj: USA
Gatunek: Akcja / Kostiumowy / Historyczny
Premiera światowa: 21 stycznia 2011 na stacji Starz
Premiera polska: 05 marca 2011 na HBO Polska
Liczba odcinków: 6
Obsada: Dustin Clare, John Hannah, Lucy Lawless, Jamie Murray, Manu Bennett, Marisa Ramirez, Lesley-Ann Brandt, Peter Mensah, Nick Tarabay, Antonio Te Maioho, Stephen Lovatt, Craig Walsh Wrightson, David E. Woodley
W 2010 roku popularnością cieszyły się czasy starożytne. Na ekranach kin mogliśmy oglądać produkcje nawiązujące do greckiej mitologii, a na ekranach telewizorów królował serial o jednej z najlepszych rozrywek starożytnych Rzymian, czyli walkach gladiatorów. „Spartakus: Krew i piach” emitowany przez stację Starz cieszył się ogromną popularnością, jednakże choroba odtwórcy głównej roli spowodowała odsunięcie w czasie jego kontynuacji. Rick Jacobson nie chciał jednak, aby publika zapomniała o serialu, dlatego też rozpoczął produkcję prequela o podtytule „Bogowie Areny”. Produkcja, która miała przybrać formę jednego odcinka wprowadzającego do serii „Krew i piach” z powodu nawrotu choroby Whitfielda wydłużyła się na cały mini sezon. Ku uciesze fanów prequel i Dustin Clare, w głównej roli, zdobył jeszcze większą sympatię widzów niż „Krew i piach”.
Akcja serialu toczy się w starożytnym mieście Capua we Włoszech. To tam znajduje się Dom Batiatusa, który dzięki swojemu Doctore (Temuera Morrison) szkoli najlepszych gladiatorów. Wśród nich znajduje się Gannicus (Dustin Clare), który stał się mistrzem ludus pod nieobecność ojca Quintusa (John Hannah)- Titusa Batiatusa (Jeffrey Thomas). Jednakże nawet mistrz Gannicus jest niewolnikiem, tak jak reszta gladiatorów, dlatego też musi słuchać rozkazów swoich panów, nawet jeżeli koliduje to z jego osobistymi uczuciami i wartościami. Jest on tak dobrym wojownikiem, że zarządzający walkami Tullius (Stephen Lovatt) chce odkupić go od Batiatusa. Kiedy ten nie wyraża na to zgody sprowadza na siebie gniew Tulliusa, który skończyć się może wykluczeniem go z walkami na otwarcie nowej areny. Wtedy nieoczekiwanie powraca do miasta ojciec Quintusa, który podważa każdą decyzję swojego syna, przede wszystkim to jak prowadzi jego ludus. Tym samym sprowadza na siebie gniew nie tylko własnego syna, ale także synowej- Lukrecji (Lucy Lawless).
Nowy sezon „Spartakusa” o podtytule „Bogowie areny” otwiera scena, która niemalże kończy sezon „Krew i piach”. Dzięki temu fani serialu mogą sobie odświeżyć nieco pamięć. Później następuje ogromny szok, gdyż… cofamy się w czasie, na długo przed wydarzeniami z „Krew i piach”. Tym razem bohaterem jest Gannicus i to on jest mistrzem domu Batiatusa. Ze swoim humorem i lekkomyślnością zwycięża każdą walkę i nic nie jest w stanie go powstrzymać od wygranej, nawet zawiązane oczy. Wielu uważa, że sezon ten jest o wiele lepszy od poprzedniego. Oczywiście, dzięki prequelowi można dowiedzieć się wielu rzeczy. Będziemy towarzyszyć Oenomausowi, kiedy po starciu z Teoklesem nie może już więcej walczyć i staje się Doctore. Dowiadujemy się jakie były tego przyczyny. Poznamy także szczegóły śmierci ojca Batiatusa, a także tego jak to się stało, że Lukrecja stała się taką kobietą a nie inną i dlaczego zaczęła nosić peruki. Pojawiają się także odpowiedzi na pytanie dlaczego Quintus i Solonius- dawni przyjaciele, zaczęli ze sobą walczyć i wzajemnie się niszczyć. No i co najważniejsze, poznamy początki Crixusa w domu Batiatusa i to jak doszedł do tego kim się stał w sezonie „Krew i piach”. Jednakże wydarzenia takie były dość oczywiste, na takie pytania musieliśmy poznać odpowiedzi. Niestety, serial nie jest aż tak fascynujący jak poprzednik. Rodzi się tutaj o wiele za mało intryg, a w większości można było się ich domyślić. Bardzo dobrze z kolei wyglądają walki gladiatorów, które są równie urozmaicone jak poprzednie. W dodatku oprócz licznych scen erotycznych, a także wątków lesbijskich, będziemy świadkami narodzin uczucia, które nie powinno się nigdy wydarzyć. Wobec wszystkich wydarzeń, które mają miejsce w ciągu tych sześciu odcinków widz odczuwać będzie rozmaite uczucia. Wśród nich z pewnością będzie odraza do ludu, obrzydzenie na widok rozlewu krwi, wzruszenie na wszelkie romantyczne sceny, poruszenie na wszelkie straszliwości mające miejsce w sezonie, a także ogromną nienawiść do jednej z najgorszych postaci jaka pojawia się w serialu. Jednakże wszelkie te odczucia są dość subiektywne, bo wszystko to zależy od tego co kogo bawi, wzrusza, denerwuje czy przeraża.
Nowy sezon „Spartakusa” o podtytule „Bogowie areny” otwiera scena, która niemalże kończy sezon „Krew i piach”. Dzięki temu fani serialu mogą sobie odświeżyć nieco pamięć. Później następuje ogromny szok, gdyż… cofamy się w czasie, na długo przed wydarzeniami z „Krew i piach”. Tym razem bohaterem jest Gannicus i to on jest mistrzem domu Batiatusa. Ze swoim humorem i lekkomyślnością zwycięża każdą walkę i nic nie jest w stanie go powstrzymać od wygranej, nawet zawiązane oczy. Wielu uważa, że sezon ten jest o wiele lepszy od poprzedniego. Oczywiście, dzięki prequelowi można dowiedzieć się wielu rzeczy. Będziemy towarzyszyć Oenomausowi, kiedy po starciu z Teoklesem nie może już więcej walczyć i staje się Doctore. Dowiadujemy się jakie były tego przyczyny. Poznamy także szczegóły śmierci ojca Batiatusa, a także tego jak to się stało, że Lukrecja stała się taką kobietą a nie inną i dlaczego zaczęła nosić peruki. Pojawiają się także odpowiedzi na pytanie dlaczego Quintus i Solonius- dawni przyjaciele, zaczęli ze sobą walczyć i wzajemnie się niszczyć. No i co najważniejsze, poznamy początki Crixusa w domu Batiatusa i to jak doszedł do tego kim się stał w sezonie „Krew i piach”. Jednakże wydarzenia takie były dość oczywiste, na takie pytania musieliśmy poznać odpowiedzi. Niestety, serial nie jest aż tak fascynujący jak poprzednik. Rodzi się tutaj o wiele za mało intryg, a w większości można było się ich domyślić. Bardzo dobrze z kolei wyglądają walki gladiatorów, które są równie urozmaicone jak poprzednie. W dodatku oprócz licznych scen erotycznych, a także wątków lesbijskich, będziemy świadkami narodzin uczucia, które nie powinno się nigdy wydarzyć. Wobec wszystkich wydarzeń, które mają miejsce w ciągu tych sześciu odcinków widz odczuwać będzie rozmaite uczucia. Wśród nich z pewnością będzie odraza do ludu, obrzydzenie na widok rozlewu krwi, wzruszenie na wszelkie romantyczne sceny, poruszenie na wszelkie straszliwości mające miejsce w sezonie, a także ogromną nienawiść do jednej z najgorszych postaci jaka pojawia się w serialu. Jednakże wszelkie te odczucia są dość subiektywne, bo wszystko to zależy od tego co kogo bawi, wzrusza, denerwuje czy przeraża.
Ponownie, ogromną zaletą serialu jest niesamowity klimat, który udało się wytworzyć specjalistom od efektów specjalnych, operatorowi, montażyście i kompozytorowi. Cała ekipa bardzo dobrze pracowała nad tym, aby idealnie odwzorować charakter starożytnych walk gladiatorów, tamtejszych miast i uliczek, a także ówczesnych strojów. Dzięki ich pracy mogliśmy się przenieść w tamten świat po raz kolejny. Spece od efekciarstwa i montażysta utrzymali charakter poprzedniej opowieści nadając jej po raz kolejny klimat niczym z filmu „300”. Za kostiumy odpowiedzialna była Barbara Darragh, która stworzyła wspaniałe kreacje dla Lukrecji, Gai, a także męskiej części załogi, w tym dla gladiatorów. Aaron Morton dzięki swoim zdjęciom i zabawie światłem bardzo dobrze oddał charakter tamtego świata, niby ciemny, ale z momentami jasności. Duże brawa należą się także Josephowi LoDuce, który ponownie zaszczycił serial swoją twórczością. Jego kompozycje utrzymywały się na poziomie tych stworzonych dla sezonu „Krew i piach”, więc w sumie nie było to nic nowego, a jednak ponownie zachwycało.
Scenarzyści stworzyli bardzo dobre postacie dla tego serialu. Oczywiście, większość pojawia się już w pierwszym sezonie tak jak Batiatus, Lukrecja, Solonius czy Crixus, ale wprowadzone zostają także nowe twarze, nowe postacie, które są równie porywające, a każda z nich jest zupełnie inna i wzbudza nie lada emocje. Przede wszystkim pojawia się zupełnie nowy bohater serialu, którym jest Gannicus, a w tej roli Dustin Clare, który na swoim koncie nie ma zbyt wielu aktorskich przedsięwzięć. Jako gladiator sprawdza się nie najgorzej. Jest dość przekonujący w swojej roli, ale momentami ma się wrażenie, że zupełnie się nie nadaje. Idealnie wygląda na slow motion podczas uderzeń wykrzywiających mu twarz, a to może spowodować, że albo zaciągną go w modeling, albo będzie drugim Dwaynem Johnsonem, tyle, że serialowym. Nie mniej miejmy nadzieję, że jeszcze o nim usłyszymy, chociaż wydaje się, że pojawić się może w kontynuacjach „Spartakusa”. Wśród niewolnic najważniejsza jest żona Oenomausa, czyli Melitta- Marisa Ramirez. Grając ulubienicę Lukrecji bardzo dobrze odegrała swoją rolę. Była niesamowicie delikatna i taka niewinna. Oczywiście później emocje wokół niej wzrosły, ale dzielnie dawała sobie radę. Najwięcej sensacji jednakże wzbudzała postać Gai, którą zagrała Jaime Murray. Kobieta ta pojawia się w wielu serialach. Fani Dextera pamiętać mogą ją z drugiego sezonu z roli Lili, która była równie kontrowersyjną postacią tyle, że może bardziej negatywną. Rolą Gai udowadnia, że potrafi przekonać do każdej kreacji (myślę, że to przez ten brytyjski akcent). Jest postać była bardzo barwna i dość… intrygująca. Z drugiej strony był zaś Tullius, grany przez Stephena Lovetta. Bardzo dobra postać i chyba najbardziej znienawidzona w całym sezonie. Każdy widz zażyczy mu śmierci, pomimo tego, że będzie nim zafascynowany. Stara obsada jak najbardziej daje radę. Można by powiedzieć, że wydają się być jeszcze lepsi niż w poprzednim sezonie. Wszyscy fascynują i są wręcz idealni do swoich ról.
Z pewnością niewielu spodziewało się olbrzymiego sukcesu jakim okazała się być kontynuacja serialu „Spartakus” o podtytule „Bogowie areny”. Sezon ten będący prequelem stanowi idealne uzupełnienie „Krew i piach”. Poznajemy wiele tajemnic domu Batiatusa, a tym samym wiele ciekawych postaci, które doprowadzają do takiego stanu jaki spotykamy przy „Krew i piach”. Jednocześnie, przy tak wielu nowych elementach, serial nie traci klimatu. Nadal pozostaje brutalnym, przecenionym seksem obrazem, który poraża każdą minutą i każdym odcinkiem. Dzięki temu, stanowi integralną część z poprzednikiem, a ponadto zauważając rosnącą fascynację wraz z kontynuacją należy się spodziewać, że kolejne sezony będą jeszcze bardziej intrygujące, jeszcze bardziej brutalne, jeszcze bardziej klimatyczne, a jednocześnie wzbudzą jeszcze większą sensację wśród telewidzów.
Prześlij komentarz