NOWOŚCI
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą komedia obyczajowa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą komedia obyczajowa. Pokaż wszystkie posty

piątek, 17 czerwca 2011

785. Amerykańskie ciacho, reż. David Mackenzie

Oryginalny tytuł: Spread
Reżyseria: David Mackenzie
Scenariusz: Jason Dean Hall
Zdjęcia: Steven Poster
Muzyka: John Swihart
Kraj: USA
Gatunek: Obyczajowy
Premiera światowa: 17 stycznia 2009
Premiera polska: 04 grudnia 2009
Obsada: Anne Heche, Ashton Kutcher, Hart Bochner, Sarah Buxton, Margarita Levieva

    Reżyser  o niezbyt bogatej i fascynującej przeszłości w tej dziedzinie w swoim filmie „Amerykańskie ciacho” przedstawia historie rozpuszczonego młodzieńca, który za kasę pełni usługi seksualne bogatym i znudzonym kobietom. Film, który w oczach większości widzów będzie uchodził za pusty ma jednak drugie dno, pomimo wszystko ma w zanadrzu morał, który trafi do tych bardziej dociekliwych i poszukujących tego czegoś w filmie. Nie mniej cała otoczka wokół tej historii nie poraża, nie zachwyca, nie intryguje, przez co plasuje film jedynie w obrębie filmów przeciętnych.

piątek, 10 grudnia 2010

594. Marley i ja, reż. David Frankel

Oryginalny tytuł: Marley & Me
Reżyseria: David Frankel
Scenariusz: Scott Frank, Ron Roos
Zdjęcia: Florian Ballhaus
Muzyka: Theodore Shapiro
Kraj: USA
Gatunek: Komedia obyczajowa
Na podstawie: powieści Johna Grogana "Marley & Me"
Premiera światowa: 25 grudnia 2008
Premiera polska: 30 marca 2009
Obsada: Owen Wilson,  Jennifer Aniston, Eric Dane, Alan Arkin, Haley Bennett


    Każde dziecko chce mieć jakieś zwierzątko. Dla każdego jest to pewnego rodzaju wyzwanie, które pomaga przystosować się do nowych obowiązków. Nic więc dziwnego, że dwójka naszych bohaterów funduje sobie psa. Gdy nauczą się opiekować psem, z dziećmi nie będą mieli problemów. Nie zdają sobie jednak sprawy z tego jakie poważne problemy to za sobą pociągnie. Jest to autentyczna historia spisana przez Johna Grogana- amerykańskiego dziennikarza, którego książka „Marley & Me” opowiada historię jego własnego psa. Na podstawie książki powstał film fabularny reżyserii Davida Frankela („Diabeł ubiera się u Prady”), który bił rekordy popularności w amerykańskich kinach. 
    Jenny i John  (Jennifer Aniston, Owen Wilson) to młode małżeństwo, które prowadzi radosne życie. Przeprowadzają się do słonecznej części kraju i oboje chcą mieć dzieci. Są jednak pełni obaw czy sobie poradzą, w związku z czym postanawiają się do tego odpowiednio przygotować. Dlatego też John kupuje Jenny uroczego Labradora, którego nazywają Marley. Okazuje się jednak, że Marley nie jest zwykłym psem. Jest bardzo żywiołowy, wszystko zjada, a w dodatku trudno jest go okiełznać. Sąsiedzi się go boją i nawet treser psów nie potrafi sobie z nim poradzić. Jenny i John starają się jednak tym nie przejmować, gdyż John dostaje własną rubrykę w gazecie, w której pracuje dzięki czemu gazeta zwiększa obroty. Po pewnym czasie John i Jenny postanawiają postarać się o dziecko. Kiedy za pierwszym razem się nie udaje nie zniechęcają się i już wkrótce cieszą się swoim dzieckiem. Na szczęście Marley dobrze znosi towarzystwo malucha. Gdy pojawia się kolejne dziecko rodzina zaczyna przechodzić poważny kryzys, którego ukojeniem zdaje się być uroczy pies.
    Jakoś trudno było mi się zabrać do tego filmu, ale kiedy w jednej z głównych ról występuje pies trudno jest mi się jakoś oprzeć. W szczególności, że zwierzęta najlepiej wypadają w roli komików. Film zapowiadał się także dość sympatycznie, więc stwierdziłam „dlaczego nie?”. Większości rzeczy się spodziewałam. Inne sceny najchętniej bym usunęła, ponieważ tylko niepotrzebnie przedłużają film. Spodziewałam się także jakie będzie zakończenie tego filmu, bo jak inaczej mogłaby się skończyć ta historia. No w sumie, gdyby skończyła się inaczej go Grogan nie napisałby tej książki.
    Jednym z atutów filmu jest humor. Co prawda nie można powiedzieć, że podczas oglądania można było boki zrywać ze śmiechu. To nie ten typ filmu. Oczywiście zabawnie było kiedy Marley buszował po domu. Jak zjadał podłogę, ścianę, czy też kanapę. Podobały mi się także jego reakcje na burzę. To jak wskoczył Johnowi na kolana podczas jednej z nich totalnie mnie rozbroiło, ale z drugiej strony wcale mnie to nie dziwi. Najbardziej uśmiałam się chyba przy scenie, w której John jedzie obejrzeć nowy dom wraz z dzieckiem i Marleyem, a ten od razu wskakuje do basenu za domem. Tak, wiele było podobnych scen, w których główną rolę odgrywał Marley, ale to w sumie dobrze, w końcu o tym psie jest ten film. Przecież każdy pies na swój sposób jest uroczy.
    Cieszę się także, że to właśnie pies był bohaterem tej historii. Dzięki temu można trochę się utożsamić z głównymi bohaterami, bo w sumie to mnóstwo ludzi ma psy w dzisiejszych czasach. Sama także mam jednego. Wiem jak to jest cierpieć kiedy pies, najbliższy przyjaciel, zaczyna chorować. W filmie towarzyszyły temu wszystkiemu także problemy, które się nawarstwiały przez dzikie zachowanie Marleya. No, ale w sumie jak ktoś jest z niemowlakiem 24 godziny na dobę i nie ma nawet chwili odpoczynku, bo gdy tylko dziecko zaśnie, a Marley znowu coś przyuważy i zaczyna szczekać, to wiadomo, że za długo niemowlak sobie nie pośpi, a przy tym my także nie pośpimy i jesteśmy wiecznie wykończeni. No, a jak jesteśmy zmęczeni to kończy się to tym, że wszystko nam przeszkadza, nawet nasz ukochany pies, który w tym filmie faktycznie pokazał jak prawdziwym jest przyjacielem. Groganowie wiele wycierpieli. Ich miłość niejednokrotnie była wystawiana na próbę, ale wszystkie przeszli oni znakomicie. Podobała mi się ta rodzinna atmosfera, która za tym wszystkim szła. To jak wszyscy potrafili docenić to co robił dla nich, jak przy nich był. Był prawdziwym członkiem ich rodziny, zresztą chyba każdego psa traktuje się podobnie.
    W filmie główną rolę odegrał oczywiście pies. Chociaż wraz z biegiem wydarzeń jego rola spadła na dalszy plan ustępując miejsca Jennifer Aniston oraz Owenowi Wilsonowi. Odnoszę dziwne wrażenie, że od kiedy Jennifer opuściła „Przyjaciół” przestała się rozwijać. W „Przyjaciołach” zawsze była zabawna, robiła zabawne miny i gesty. Brakuje mi tego. Teraz jest jakaś taka bez życia i widać to niestety w tym filmie. Nie wiem czy to rozstanie z Bradem ją tak przybiło czy co, ale no wyssano z niej energię. Owen Wilson natomiast wcale nie był lepszy, tzn. no może trochę był, ale także jakoś nie powalał swoim aktorstwem w tym filmie. Wciąż nie potrafię się do niego przekonać. Może w przyszłości. Całokształt obsady i gry oceniam jednak całkiem dobrze. Zawsze przecież mogło być gorzej, co nie pozwoliłoby nam na dotarcie do końca filmu.
    „Marley i Ja” to zdecydowanie bardzo przyjemny film dla całej rodziny. Film o miłości i uczuciu jakie rodzina żywi w stosunku do swojego zwierzątka. Historia, co prawda, bardzo przewrotna, no ale w końcu napisana została ona przez samo życie, a takie historie zawsze są najlepsze. Nie żałuję czasu poświęconego na ten film. Można było sobie popłakać, albo po ryczeć tak jak ja to zrobiłam, a czego się nie spodziewałam. Dlatego ostrzegam, że jest taki motyw. Uważam, że warto obejrzeć taki filmy, ponieważ zdecydowanie wyróżnia się na tle innych filmów, pomimo swojej schematyczności.

poniedziałek, 31 maja 2010

641. Wojna domowa, reż. Stephan Elliott

Reżyseria: Stephan Elliott
Scenariusz:Stephan Elliott
Zdjęcia: Martin Kenzie
Muzyka: Marius De Vries
Na podstawie: sztuki Noela Cowarda
Kraj: Wielka Brytania
Gatunek: Komedia obyczajowa
Premiera światowa: 08 września 2008
Premiera polska: 28 sierpnia 2009
Główne role:
               Jessica Biel jako Larita Huntington
               Ben Barnes jako John Whittaker
               Colin Firth jako Pan Whittaker
               Kristin Scott Thomas jako Pani Whittaker
               Kimberly Nixon jako Hilda Whittaker
               Katherine Parkinson jako Marion Whittaker
               Kris Marshall jako Furber
               Charlotte Riley jako Sarah Hurst
Historia:
   Młody mężczyzna- JohnWhittaker, powraca w swoje rodzinne strony, aby przedstawić swojej rodziniejego współmałżonkę – Laritę. Kobieta nieco starsza od Johna uwielbiającawyścigi samochodowe nie przypada do gustu pani domu, matce Johna – WeroniceWhittaker. Kobieta ma nadzieję, że młodzi zostaną w rodzinnym domu, ale takżechce, aby Larita zostawiła jej syna w spokoju. Rozpoczynają cichą wojnę domową,do której wkrótce dołączają także córki Weroniki – Hilda oraz Marion, które nawłasnej skórze doświadczają wpływu Larity. Sama Larita zauważa także, że jejmąż John wciąż czuje coś do swojej dawnej miłości – Sarah, która jednak usuwasię w cień, żeby nie zakłócać szczęścia Johna. Wciąż broniona przez ukochanegooraz pana domu, nie potrafi dojść do porozumienia z resztą rodziny. Sprawępogarsza wyjście na jaw sprawy sprzed lat kiedy to Larita została oskarżona ozamordowanie pierwszego męża.
Moja opinia o filmie:
    Noel Coward swoją przygodę zesztuką rozpoczął w wieku 25 lat kiedy to w 1924 roku napisał sztukę o tytule„Easy Virtue”. Cztery lata później doczekała się ona pierwszej adaptacji wpostaci niemego filmu w reżyserii Alfreda Hitchcocka. 80 lat później naekranach kin pojawiła się najnowsza wersja filmu australijskiego reżyseraStephena Elliotta, którego filmy nie zrobiły większej rewolucji w świecie kina.Stworzony przez niego film utrzymany został w starym klimacie, a przy okazjizmienił go z filmu dramatycznego, dodając zabawne wątki, w lekki film zhumorystycznym zabarwieniem.
    Kiedy słyszymy pozytywneopinie o danym filmie ze strony krytyków, czy też ze strony innych osób, zawszechętniej sięgamy po takie produkcje. Zastanawiam się czy moje opinie też zawszesą odzwierciedleniem opinii innych, bo albo próbuje swoją opinią podporządkowaćsię pod publikę, albo sugestywne opinie wpływają na mój własny osąd, gdyżdostrzegam niektóre rzeczy wyraźniej. Nie mniej jednak lubię brytyjskie kino,dlatego cenię sobie od pewnego czasu tamtejsze poczucie humoru. W filmie „Wojnadomowa” jest go niewiele, ale jednak. Poza tym jest to historia, którą możnaodnaleźć i w dzisiejszych czasach.
    Można by powiedzieć, żehistoria Larity przypomina trochę historię tzn. kuguarów – czyli starszychkobiet umawiających się z młodszymi mężczyznami. Jednakże Larita nie jest takimtypowym kuguarem, gdyż nie jest ona po 40stce, a bardziej po 30stce i wiąże sięz Johnem, który pewnie ma ledwo ponad 25 lat. Historia braku akceptacji zestrony żeńskiej części rodziny także można utożsamiać z dzisiejszymi realiamichociaż może nie aż tak dotkliwie. Cokolwiek Larita zrobiła złego nie było tocelowe, wszystko wychodziło z przypadku. Rodziło to oczywiście wiele zabawnychsytuacji, jak przykładowo zabicie psa, co przecież nie mogło być zrobione zpremedytacją, czy też pokaz kankana kiedy to Hilda nie zrozumiała dowcipupodczas rozmowy, gdy to się mówiło, że prawdziwego kankana tańczyło się bezbielizny. To przecież nie była także wina Larity, że Hilda nie zrozumiała tegożartu i postanowiła na występ nie założyć bielizny podczas, gdy Larita jąmiała. Była to niezwykle zabawna historia, szkoda tylko, że skończyła siępopsuciem relacji z Hildą, jak i resztą rodziny. Historia ta także pokazywaćmoże do czego zdolna jest kobieta, aby zdobyć to co należy się jej samej. Zhistorią tą wiąże się także wiele absurdalnych sytuacji, które jak dla mniebyły nie do pomyślenia – jak przykładowo końcowe zakochanie Johna, czy jegoojca. Dla mnie to było po prostu szokujące. Zresztą nie mniej szokujące jakzachowanie Larity, która wyszła z hukiem – dosłownie. Nie mniej jednak jest tohistoria wciągająca, bo przecież kto nie prowadzi w domach własnych wojen,które niekiedy obracają się przeciwko niemu.
    Ciekawe było przeniesienietej historii w dawne lata 20ste (mam nadzieję, że trafiłam :P). Podobają mi siętamte czasy pod względem wizualnym. Podobają mi się aranżacje wnętrz i style,które zostały tam zastosowane. Podobają mi się także kostiumy, które do filmustworzyła Charlotte Walter („Cena odwagi”). Jedno mi się nie podobało w tamtychczasach – to staroświeckie podejście do życia i chęć podjęcia decyzji za swojewłasne dzieci. Podczas wszelkich zabawnych, bądź mniej zabawnych sytuacji wfilmie zatracić mogliśmy się w melodyjnych utworach Mariusa De Vriesa, któryskomponował muzykę także do hitu musicalowego „Moulin Rouge!”.
    W filmie zasadniczą rolęzagrała Jessica Biel. Jako jedyna jest amerykanką w tym filmie i taką właśnierolę przyszło jej zagrać. Stworzyła wizerunek twardej dojrzałej kobiety, onieco zimnym sercu, ale jednak pozostała wrażliwa. Bardzo mi się podobała w tejroli, pokazała inną siebie i właściwie nie musiała się wiele natrudzić, aby byćprzekonującą. Pozostała część obsady to rodowici Brytyjczycy. Męża Larityzagrał Ben Barnes, który totalnie nie pasował mi do tej roli. Oczywiście zagrałdobrze, ale według mnie jest do niej zdecydowanie za młody, tzn. bardzo młodowygląda (a przecież ma już prawie 30 lat), w szczególności jakby spojrzeć najego rolę w „Dorianie Grayu”, gdzie zagrał jeszcze młodszego mężczyznę. Jegomatkę zagrała Kristin Scott Thomas, prawdziwa legenda, która występowała nietylko w brytyjskich produkcjach jak „Kochanice króla”, ale także wamerykańskich przebojach -  „Wyznaniazakupoholiczki”, a nawet we francuskich filmach - „Arsene Lupin”. Nic więcdziwnego, że zagrała rewelacyjnie zaborczą matkę. Zupełnie jakby miała to wekrwi. Rola jej męża przypadła w udziale Colinowi Firthowi, którego nazwiskotakże znane jest na całym świecie. Wystąpił w wielu ciekawych produkcjach, wktórych nie wzbudził mojego zainteresowania, ale już od paru filmów moja opiniana jego temat znacznie się poprawia i muszę powiedzieć, że w „Wojnie domowej”zagrał naprawdę dobrze. Zresztą tak samo jak cała obsada – bez zastrzeżeń.
    „Wojna domowa” nie jestfilmem dla każdego, gdyż nie każdemu przypadnie do gustu brytyjskie poczuciehumoru. Dla większości produkcja ta może wydawać się zdecydowanie na poziomieponiżej przeciętnej, która jest niesamowicie nużąca, ale inni dostrzegą tutajwiele zalet tego filmu przez co będą odbierać go pozytywnie. Ja znajduję sięjak zawsze pomiędzy młotem a kowadłem, gdyż z jednej strony zostałamoczarowana, ale z drugiej trochę się także nudziłam. Nie mniej jednak film misię podobał i dla wielbicieli mogę go zdecydowanie polecić.
Galeria:
 
 
 
 
 
 

OCENA:7/10            Dobry