NOWOŚCI

poniedziałek, 31 maja 2010

641. Wojna domowa, reż. Stephan Elliott

Reżyseria: Stephan Elliott
Scenariusz:Stephan Elliott
Zdjęcia: Martin Kenzie
Muzyka: Marius De Vries
Na podstawie: sztuki Noela Cowarda
Kraj: Wielka Brytania
Gatunek: Komedia obyczajowa
Premiera światowa: 08 września 2008
Premiera polska: 28 sierpnia 2009
Główne role:
               Jessica Biel jako Larita Huntington
               Ben Barnes jako John Whittaker
               Colin Firth jako Pan Whittaker
               Kristin Scott Thomas jako Pani Whittaker
               Kimberly Nixon jako Hilda Whittaker
               Katherine Parkinson jako Marion Whittaker
               Kris Marshall jako Furber
               Charlotte Riley jako Sarah Hurst
Historia:
   Młody mężczyzna- JohnWhittaker, powraca w swoje rodzinne strony, aby przedstawić swojej rodziniejego współmałżonkę – Laritę. Kobieta nieco starsza od Johna uwielbiającawyścigi samochodowe nie przypada do gustu pani domu, matce Johna – WeroniceWhittaker. Kobieta ma nadzieję, że młodzi zostaną w rodzinnym domu, ale takżechce, aby Larita zostawiła jej syna w spokoju. Rozpoczynają cichą wojnę domową,do której wkrótce dołączają także córki Weroniki – Hilda oraz Marion, które nawłasnej skórze doświadczają wpływu Larity. Sama Larita zauważa także, że jejmąż John wciąż czuje coś do swojej dawnej miłości – Sarah, która jednak usuwasię w cień, żeby nie zakłócać szczęścia Johna. Wciąż broniona przez ukochanegooraz pana domu, nie potrafi dojść do porozumienia z resztą rodziny. Sprawępogarsza wyjście na jaw sprawy sprzed lat kiedy to Larita została oskarżona ozamordowanie pierwszego męża.
Moja opinia o filmie:
    Noel Coward swoją przygodę zesztuką rozpoczął w wieku 25 lat kiedy to w 1924 roku napisał sztukę o tytule„Easy Virtue”. Cztery lata później doczekała się ona pierwszej adaptacji wpostaci niemego filmu w reżyserii Alfreda Hitchcocka. 80 lat później naekranach kin pojawiła się najnowsza wersja filmu australijskiego reżyseraStephena Elliotta, którego filmy nie zrobiły większej rewolucji w świecie kina.Stworzony przez niego film utrzymany został w starym klimacie, a przy okazjizmienił go z filmu dramatycznego, dodając zabawne wątki, w lekki film zhumorystycznym zabarwieniem.
    Kiedy słyszymy pozytywneopinie o danym filmie ze strony krytyków, czy też ze strony innych osób, zawszechętniej sięgamy po takie produkcje. Zastanawiam się czy moje opinie też zawszesą odzwierciedleniem opinii innych, bo albo próbuje swoją opinią podporządkowaćsię pod publikę, albo sugestywne opinie wpływają na mój własny osąd, gdyżdostrzegam niektóre rzeczy wyraźniej. Nie mniej jednak lubię brytyjskie kino,dlatego cenię sobie od pewnego czasu tamtejsze poczucie humoru. W filmie „Wojnadomowa” jest go niewiele, ale jednak. Poza tym jest to historia, którą możnaodnaleźć i w dzisiejszych czasach.
    Można by powiedzieć, żehistoria Larity przypomina trochę historię tzn. kuguarów – czyli starszychkobiet umawiających się z młodszymi mężczyznami. Jednakże Larita nie jest takimtypowym kuguarem, gdyż nie jest ona po 40stce, a bardziej po 30stce i wiąże sięz Johnem, który pewnie ma ledwo ponad 25 lat. Historia braku akceptacji zestrony żeńskiej części rodziny także można utożsamiać z dzisiejszymi realiamichociaż może nie aż tak dotkliwie. Cokolwiek Larita zrobiła złego nie było tocelowe, wszystko wychodziło z przypadku. Rodziło to oczywiście wiele zabawnychsytuacji, jak przykładowo zabicie psa, co przecież nie mogło być zrobione zpremedytacją, czy też pokaz kankana kiedy to Hilda nie zrozumiała dowcipupodczas rozmowy, gdy to się mówiło, że prawdziwego kankana tańczyło się bezbielizny. To przecież nie była także wina Larity, że Hilda nie zrozumiała tegożartu i postanowiła na występ nie założyć bielizny podczas, gdy Larita jąmiała. Była to niezwykle zabawna historia, szkoda tylko, że skończyła siępopsuciem relacji z Hildą, jak i resztą rodziny. Historia ta także pokazywaćmoże do czego zdolna jest kobieta, aby zdobyć to co należy się jej samej. Zhistorią tą wiąże się także wiele absurdalnych sytuacji, które jak dla mniebyły nie do pomyślenia – jak przykładowo końcowe zakochanie Johna, czy jegoojca. Dla mnie to było po prostu szokujące. Zresztą nie mniej szokujące jakzachowanie Larity, która wyszła z hukiem – dosłownie. Nie mniej jednak jest tohistoria wciągająca, bo przecież kto nie prowadzi w domach własnych wojen,które niekiedy obracają się przeciwko niemu.
    Ciekawe było przeniesienietej historii w dawne lata 20ste (mam nadzieję, że trafiłam :P). Podobają mi siętamte czasy pod względem wizualnym. Podobają mi się aranżacje wnętrz i style,które zostały tam zastosowane. Podobają mi się także kostiumy, które do filmustworzyła Charlotte Walter („Cena odwagi”). Jedno mi się nie podobało w tamtychczasach – to staroświeckie podejście do życia i chęć podjęcia decyzji za swojewłasne dzieci. Podczas wszelkich zabawnych, bądź mniej zabawnych sytuacji wfilmie zatracić mogliśmy się w melodyjnych utworach Mariusa De Vriesa, któryskomponował muzykę także do hitu musicalowego „Moulin Rouge!”.
    W filmie zasadniczą rolęzagrała Jessica Biel. Jako jedyna jest amerykanką w tym filmie i taką właśnierolę przyszło jej zagrać. Stworzyła wizerunek twardej dojrzałej kobiety, onieco zimnym sercu, ale jednak pozostała wrażliwa. Bardzo mi się podobała w tejroli, pokazała inną siebie i właściwie nie musiała się wiele natrudzić, aby byćprzekonującą. Pozostała część obsady to rodowici Brytyjczycy. Męża Larityzagrał Ben Barnes, który totalnie nie pasował mi do tej roli. Oczywiście zagrałdobrze, ale według mnie jest do niej zdecydowanie za młody, tzn. bardzo młodowygląda (a przecież ma już prawie 30 lat), w szczególności jakby spojrzeć najego rolę w „Dorianie Grayu”, gdzie zagrał jeszcze młodszego mężczyznę. Jegomatkę zagrała Kristin Scott Thomas, prawdziwa legenda, która występowała nietylko w brytyjskich produkcjach jak „Kochanice króla”, ale także wamerykańskich przebojach -  „Wyznaniazakupoholiczki”, a nawet we francuskich filmach - „Arsene Lupin”. Nic więcdziwnego, że zagrała rewelacyjnie zaborczą matkę. Zupełnie jakby miała to wekrwi. Rola jej męża przypadła w udziale Colinowi Firthowi, którego nazwiskotakże znane jest na całym świecie. Wystąpił w wielu ciekawych produkcjach, wktórych nie wzbudził mojego zainteresowania, ale już od paru filmów moja opiniana jego temat znacznie się poprawia i muszę powiedzieć, że w „Wojnie domowej”zagrał naprawdę dobrze. Zresztą tak samo jak cała obsada – bez zastrzeżeń.
    „Wojna domowa” nie jestfilmem dla każdego, gdyż nie każdemu przypadnie do gustu brytyjskie poczuciehumoru. Dla większości produkcja ta może wydawać się zdecydowanie na poziomieponiżej przeciętnej, która jest niesamowicie nużąca, ale inni dostrzegą tutajwiele zalet tego filmu przez co będą odbierać go pozytywnie. Ja znajduję sięjak zawsze pomiędzy młotem a kowadłem, gdyż z jednej strony zostałamoczarowana, ale z drugiej trochę się także nudziłam. Nie mniej jednak film misię podobał i dla wielbicieli mogę go zdecydowanie polecić.
Galeria:
 
 
 
 
 
 

OCENA:7/10            Dobry
      

2 komentarze :

  1. Nie przepadam za Jessiką Biel i chyba dlatego (m.in) nie ciągnie mnie do tego filmu.Pozdrawiam,[szczere-recenzje]

    OdpowiedzUsuń
  2. girl_love@amorki.pl25 stycznia 2018 22:02

    Nic nie słyszałam o tym filmie, ale z tego co piszesz może być niezły No i Kristin Scott Thomas – ona dodaje każdemu filmowi uroku, ma klasę! zakochana-w-dziewczynie.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń