Oryginalny tytuł: Fun with Dick and Jane
Reżyseria: Dean Parisot
Scenariusz: Peter Tolan, Judd Apatow, Nicholas Stoller
Zdjęcia: Jerzy Zieliński
Kraj: USA
Gatunek: Komedia kryminalna
Premiera światowa: 21 grudnia 2005
Premiera polska: 03 luty 2006
Obsada: Jim Carrey, Tea Leoni, Aaron Michael Drozin, Gloria Garayua, Alec Baldwin, Richard Jankins
Dick i Jane są kochającym się małżeństwem. Oboje mają dobrą pracę,
wspaniałego syna, a w utrzymaniu porządku w domu pomaga im gosposia,
Blanca. Pewnego słonecznego dnia Dick dostaje awans, zostaje
wiceprezesem. Ogromna radość sprawia i świadomość tego, że będzie
zarabiał o wiele lepiej sprawia, że prosi Jane by odeszła z pracy. Tego
samego dnia ma wystąpić w telewizji prezentując jego firmę Globodyne. To
właśnie w tym programie pod gradobiciem pytań dowiaduje się, że firma, w
której pracuje i w której właśnie dostał awans splajtowała. W ten oto
sposób Dick i Jane zostają bez pracy. Po silnych staraniach o nową pracę
i po sprzedaniu praktycznie wszystkiego co znajduje się w domu, aby
dostać jakąś kasę, Dick wpada na genialny pomysł. Razem z Jane zaczynają
okradać sklepy.
Ech aż nie wiem co mam powiedzieć o tym filmie. Miało być tak
śmiesznie, miało być tak cudownie, a tu co? Jak zwykle przereklamowany
film. No ale zacznę od początku. Pomysł na film był ciekawy, jak wiemy
stara wersja zrobiła furorę, ale z tego co słyszałam to tamta wersja
była o niebo lepsza od tej. Momentami akcja strasznie się dłużyła,
momentami było okropnie nudno, momentami film był naprawdę przykry. W
ogóle cały ten motyw... żeby nie mogli pracy znaleźć? no przykre moim
zdaniem. Muszą się wszystkiego wyrzekać, żeby móc przetrwać. Ech jakież
to życie jest okrutne. W jednej chwili można stracić wszystko na co tyle
się pracowało.
Co do komicznego aspektu tego filmu to niestety
muszę stwierdzić, że był on marny. To miała być komedia, a nie życiowy
filmu z kilkoma śmiesznymi scenami. No, ale muszę przyznać, że jak
wystąpił już śmieszny akcent to można było boki zrywać ze śmiechu ;P
Jednakże spodziewałam się czegoś lepszego, jak na film z Jimem Carreyem
to ten film powinien być przepełniony wybuchami śmiechu, różnorodną
mimiką twarzy i grą ciała, a tu co? Kilka scen na całe półtorej godziny?
Żałosne. Film jest mocno przereklamowany, zresztą sam tytuł jest wyjęty
w ogóle z kontekstu. Jaki ubaw? No może, że początki ich kryminalnej
działalności były zabawne, gdy Dick nie mógł jakoś się przemóc, żeby
obrabować sklep ;P Największy polew miałam z momentu, gdy po pierwszym
napadzie zaczęli uciekać, z powodu deszczu na drogach było ślisko, a
Dick i Jane w tym swoim "nowym" samochodziku zrobili kilka pętli wokół
własnej osi :D to było niesamowite :D Najbardziej przykre dla mnie było
jak Jane, żeby zarobić trochę kasy, wzięła udział w testach
kosmetycznych i cała obolała ze zmutowaną twarzą w ogóle, to było
naprawdę przykre i takie w ogóle nieludzkie :(.
Ogólnie film
nie zasługuje na uwagę. Napady, różnorodność i komiczność strojów, jak
także wyścigi szczurów urozmaicały trochę nudnawą fabułę. Powtórzę to
jeszcze raz, film mocno przereklamowany.
Jim Carrey jak zwykle
bardzo się wczuwał w akcję filmu i doskonale zagrał swoją postać.
Podobał mi się w tej roli, bo nie był aż taki przesadny jak w
większościach filmów w których grał. Po raz kolejny popisał się swoimi
zdolnościami, a Tea Leoni doskonale mu w tym towarzyszyła. Oczywiście na
ekranie pojawił się członek znienawidzonej przeze mnie rodziny
Baldwinów. Nie wiem czemu, ale strasznie mnie obrzydzają ble, także on
nie przypadł mi do gustu.
Film mi się podobał, ale pomimo tego
czułam ogromny zawód. Tak bardzo starałam się zdobyć ten film w dobrej
kopii, a jak już mi się udało, to normalnie żałowałam, że aż tak się
starałam, ale nie żebym żałowała obejrzenia tego filmu. Pośmiałam się
trochę, to muszę przyznać, ale tylko trochę, nie wiem, może te sceny,
które dla mnie były przykre też miały rozbawić widza.
