Gatunek: horror
Wydawca: Książnica
Rok wydania: 1986 (Wielka Brytania), 2010 (Polska)
Projekt okładki: Mariusz Banachowicz
Tłumaczenie: Magdalena Niemczuk-Kobosko
ISBN 978-83-245-7757-6
Ilość stron: 360 Format: 135x205 mm
Kup teraz: Najlepszy prezent
James Herbert uważany jest za jednego z najlepszych twórców grozy na Wyspach, a także i na świecie. Miłość rzeszy fanów zaczęła się już od cyklu „Szczury”, które to rozpoczęły jego karierę pisarską. Później przyszedł czas na „Mgłę”i „Zwiastun”, za które pokochałam go także i ja. W Polsce powieść „Dom czarów” najpierw ukazała się nakładem wydawnictwa Amber, ale w 2010 roku książka ponownie pojawiła się na rynku, w nowej odświeżonej wersji, tym razem pod znakiem Książnicy.
Dwie artystyczne dusze- on muzyk, ona malarka. Znajdują swój wymarzony dom tuż obok lasu, który należał niegdyś do bardzo wyjątkowej staruszki. Choć wymaga on wielu nakładów roboczych i finansowych, choć teoretycznie nie stać ich na zakup, to los im sprzyja i splata ich życie z Gramarye. Kiedy w końcu przeprowadzają się na miejsce z miłością i życzliwością zostają przywitani nie tylko przez sąsiadów z domu znajdującego się w głębi lasu, ale także i otaczającą dom florę i faunę. W nad wyraz ufnych wiewiórkach i spokojnych nietoperzach na strychu nie odnajdują niczego złego, do momentu, kiedy ich sąsiedzi przestępują prób ich czarodziejskiego domu. Wówczas wszystko zaczyna się psuć nie tylko w domu, ale także i w nadzwyczaj romantycznym związku Mike i Midge.
Zauroczona, a w zasadzie przerażona mrożącymi krew w żyłach powieściami Jamesa Herberta z przyjemnością sięgnęłam po „Dom czarów”. Trudno być w pełni zachwyconym tą lekturą, kiedy wcześniej zaczytywało się w potwornej „Mgle”, czy też obrzydliwych i krwiożerczych „Szczurach”. Książka ta prezentuje zupełnie inny poziom grozy, który nie do końca grozą można nazwać, a raczej pewnym czarodziejskim uczuciem dyskomfortu. Zabraknie tutaj zimnokrwistych zabójstw, choć nie można powiedzieć tego samego o uczuciu napięcia. Kiedy bohaterowie zapoznają się z domem, i kiedy my, czytelnicy, ten dom poznajemy, trudno orzec co jest w nim nie tak. Fakt, że jest on magiczny z pewnością nie jest dla nikogo zaskoczeniem, bowiem urok jaki roztacza przez swoją budowlę jest niespotykany. Dom, w którym każdy chciałby mieszkać i to samo w sobie jest magią. A co, gdyby nasz wymarzony dom zamienił się w piekło na ziemi? Zaskakujące jest to w jakim kierunku podąża fabuła. Czytelnik ładuje się samymi pozytywnymi emocjami płynącymi z mieszkania w uroczym wiejskim domku, aż do momentu, w którym pojawiają się sąsiedzi. Nie do końca sprecyzowane uczucie niepokoju zalęgnięte w naszych trzewiach sprawia, że nie ufamy tym ludziom, a wszystko przez ich przesadną życzliwość. Wprowadzając ich do fabuły, James Herbert, w pewien sposób stara się rozchwiać wierzenia tradycyjnego czytelnika. Bohaterowie bowiem będą musieli stanąć przed prawdziwym wyzwaniem, w którym to zasadniczą rolę odegra ich zaufanie do siebie wzajemnie.
Magia wypełnia „Dom czarów” od pierwszej do ostatniej strony, rozpoczynając od niespodziewanego zrządzenia losu, poprzez najdrobniejszy olśniewający detal domu, aż do niesłychanych wydarzeń rozgrywających się wewnątrz Gramarye. James Herbert zabiera nas w niesamowicie czarodziejski świat brytyjskich tajemniczych lasów i domów, które skrywają przeróżne tajemnice. Książkę pisze bardzo lekko, a wprowadzona przez niego narracja pierwszoosobowa w postaci entuzjastycznego i zakochanego po uszy Mike'a dodaje świeżości, a także i humoru całej fabule. Autor nie tylko czaruje, ale udaje mu się także nas przestraszyć, trzymając nas w napięciu do ostatniej strony, bo nawet i na finiszu potrafi zrobić niespodziewany obrót sytuacji, a potem rozpisywać się o czymś innym, zamiast zdradzenia nam tej istotnej rzeczy. Ten brytyjski pisarz ma niebywały talent do wciągania czytelnika w swoją opowieść, a jego talent równać może się z tym Stephena Kinga, choć Herbert nie jest tak płodny, jak jego kolega zza oceanu. Licznymi opisami stara się jak najlepiej oddać charakter otoczenia, w którym rozgrywać się będą kluczowe wydarzenia, ale tekst ten nie jest ani przytłaczający, ani nużący. Stanowi integralną część powieści, bo bez nich nie byłoby tego niezwykłego klimatu, który króluje na każdej stronie.
W całkowicie nowej, urzekającej oprawie, z nowym tłumaczeniem, a tym samym i nowym wizerunkiem, „Dom czarów”powraca na półki księgarń i czytelników. Tym razem Herbert nie prezentuje nam przerażających katastrof, czy zwierząt wymykających się spod kontroli. Tym razem sięga trochę do fantastyki, gdzie wyciąga na powierzchnię znany temat magiczny. Rozbudza w czytelniku katolika, a także marzyciela, który od zawsze chciał mieć uroczy domek, z uroczym ogródkiem i uroczymi sąsiadami. Jest to również tradycyjna historia o szukaniu swojego miejsca w świecie i zaufaniu do drugiego człowieka. Tylko, że trochę podrasowana i przerażająca. Zdecydowanie polecam, choć fani dotychczasowej twórczości Herberta mogą poczuć się lekko zawiedzeni.
Ocena: 5/6
Książkę przeczytałam dzięki Wydawnictwu Książnica.
Herberta uwielbiam *_* głównie za Mgłę i Ciemność <3 Mam zamiar i z tą się zapoznać ;)
OdpowiedzUsuńJa również uwielbiam Mgłę- była to pierwsza powieść Herberta, którą przeczytałam. Ale bardziej chyba podobały mi się Szczury- autentycznie porażająca lektura. Marzę o przeczytaniu Ciemności i jeszcze Nawiedzonego.
Usuńbrzmi bardzo zachęcająco, więc postaram się rozejrzeć za tym tytułem :)
OdpowiedzUsuńTeż lubię Herberta i ta powieść również przypadła mi do gustu. Fabularnie troszkę oklepana, ale jakoś zanadto mnie to nie raziło:) Jak na razie numerem jeden tego autora jest dla mnie "Ciemność".
OdpowiedzUsuńNie, mnie ta książka nie urzekła, wynudziłam się na niej okropnie, ale jak na powieść napisaną 26 lat temu, to ma na swój specyficzny klimat i za to chwała autorowi.
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawy horror, który przypadłby mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!