NOWOŚCI

niedziela, 23 września 2012

984. Resident Evil: Retrybucja, reż. Paul W.S. Anderson

Oryginalny tytuł: Resident Evil: Retribution
Seria: Resident Evil #5

Reżyseria: Paul W.S. Anderson
Scenariusz: Paul W.S. Anderson
Zdjęcia:
Glen MacPherson  
Muzyka: tomandandy
Kraj: Kanada, Niemcy
Gatunek: Horror, Akcja, Sci-Fi, Postapokaliptyczny
Premiera: 
14 września 2012 (Świat) 14 września 2012 (Polska)
Obsada:
Milla Jovovich, Michelle Rodriguez, Kevin Durand, Sienna Guillory, Shawn Roberts, Aryana Engineer, Colin Salmon, Johann Ub, Boris Kodjoe, Bingbing Li

     Seria „Resident Evil” to jedyne filmy o zombiakach, które toleruję, można wręcz powiedzieć, że należą do moich ulubionych. Nie dostrzegałam, że każdy kolejny film był gorszy od poprzedniego, ale to czym dowalił Paul W.S. Anderson wraz z najnowszym filmem o „genialnie” przetłumaczonym podtytule „Retrybucja” całkowicie ścięło mnie z nóg. Niestety, jest to jeden z najgorszych filmów jakie widziałam w tym roku, a szkoda, bo potencjał był.
    Alice (Milla Jovovich) i jedyni ocalali ludzie zostali zaatakowani przez wysłanników korporacji Umbrella. Jedynie Alice uchodzi z tego z życiem, pomimo tego, że Wesker (Shawn Roberts) pozbawił ją jej siły. Teraz przetrzymywana jest w największej placówce badawczej korporacji i poddawana torturom. Nieoczekiwanie ktoś rozbraja system ochrony i Alice udaje się uciec, aby rozpoznać swoją wybawicielkę w postaci Ady Wong (Bingbing Li), przysłanej przez Weskera. Przemierzając kolejne pola testowe, mordując kolejnych zakażonych ludzi, próbują dotrzeć w miejsce spotkania z ekipą wysłaną przez Weskera i raz na zawsze uwolnić świat przed zarazą.
     Po poprzednich filmach miałam spore oczekiwania względem „Resident Evil: Retrybucja”. Jednakże seans okazał się być niesłychanie męczący i trzeba było spojrzeć prawdzie w oczy, że produkcja jest totalną pomyłką. Przede wszystkim pozbawiona jest sensownej fabuły, a w zasadzie ogólnie jest to film o niczym. Przez cały film Alice wydostaje się z korporacji. Tak... przez cały film! Przemierzając kolejne plansze i walcząc z kolejnymi wymyślnymi potworami nasyłanych na nią przez Czerwoną Królową sprawia, że z ekranu wieje nudą. Staje się to bezsensownym mordobiciem, gdzie istotne są jedynie coraz wymyślniejsze sposoby zabicia zombiaka, czy wystrzelanie w niego całego magazynku. Pomijam już fakt niesłychanej nieśmiertelności bohaterki, której ciało pomimo trzasków, złamań, pęknięć i zwolnienia bicia serca wciąż pozostaje niepokonane. Gdzieś obok, Alice będzie sprawdzała się jako matka i wydaje się to być jedynym przejawem emocji w piątym z kolei filmie.
    Ciekawie przedstawione wprowadzenie do nowych zabójczych poczynań Alice szybko zmarnowane przez przesadne przypomnienie tego co działo się w poprzednich tytułach. Po tych kilku minutach uświadamiamy sobie, że nie będzie to nic podobnego co widzieliśmy wcześniej. Z każdą chwilą robi się coraz gorzej, ale nie pod względem estetycznym. Trzeba przyznać, że „Resident Evil” pochwalić może się ponadprzeciętnym wykonaniem. Jest to jedyny plus z tego przeskakiwania pomiędzy różnorodnymi plenerami. Jednakże pomiędzy przedmieściem, Berlinem, czy Tokio, wyróżnia się jedynie jeden obraz- przepiękna Moskwa nocą. Cudownie oświetlone i zamglone zapierało dech w piersi. Do tego dodając radzieckich zombiaków w pełnym rynsztunku stworzono mroczny klimat. Oczywiście, zombiaki prowadzące samochody, motocykle, operujące karabinami, a także, o zgrozo... piłami mechanicznymi, były zdecydowaną przesadą, ale i tak zgrabnie to ze sobą grało. Nic jednak nie równa się z ostatecznym obrazem zaprezentowanym przez twórców, który jest idealnym uwieńczeniem całej serii, szokującym, ale i wgniatającym w fotel. Piękny!
     Jak przy „Afterlife” zachwycać mogliśmy się genialnymi utworami stworzonymi przez tomandandy, tak niestety przy „Retrybucji” nie powtórzono tego słuchowego sukcesu. W znaczących chwilach, których mogliśmy doświadczyć przy okazji czwartego filmu, a które zdublowano także i przy tej okazji usłyszeliśmy charakterystyczne utwory wykorzystane wcześniej. Dźwięki w nowej aranżacji nie tylko przywoływały na myśl wspomnienia wcześniejszych obrazów, ale także i urozmaicały kolejne sceny. Szkoda jedynie, że nie czuć w nich było świeżości.
     Milla Jovovich jest już nieodzownym elementem serii „Resident Evil”. Chyba już do końca swojej kariery aktorskiej będzie utożsamiana z filmową Alice, a także z innymi, pełnymi uwodzicielskiej drapieżności i zwinności, rolami. Nie jest szczególnie dobrą aktorką, co udowadnia w tym filmie, ale z pewnością daje z siebie wszystko pod względem fizycznym. Poza tym, tym razem mamy okazję zobaczyć ją również w łagodniejszej wersji. Podobne rozdarcie postaci następuje również przy okazji cudownie przywróconej do życia Michelle Rodriguez. Jej groźne oblicze przypomina nam to, z którym pożegnaliśmy się już w pierwszym filmie tej serii. Nie jest to jednak jedyna postać, która powraca z martwych. Nowe postaci niczego szczególnego nie wnoszą do fabuły, pewnie dlatego, że większość z nich zbyt długo nie towarzyszy nam na ekranie i nie można się do nich przywiązać. Pomyśleć, że jednym z nich mógł być Jensen Ackles...
     „Resident Evil: Retrybucja”, to film, któremu udało się mnie zawieść. Nie sądziłam, że kiedykolwiek napiszę o tej serii, że jest to płytka pozbawiona sensu naparzanka, w której nie ma ani krztyny pomysłu na fabułę. Oczywiście, twórcy postarali się o efektywność tej części, bo spotykamy tutaj wszystko to co widzieliśmy już wcześniej, a całość zaprezentowana zostaje niczym kolejne sekwencje z gry komputerowej. Niestety, cudowny Plac Czerwony w radzieckiej rzeczywistości, czy też bardzo dobrze wyćwiczone sceny walk nie czynią tej produkcji zjadliwą. Wielkie rozczarowanie, które zapowiada kolejną odsłonę. A pomyśleć, że miał to być ostatni tytuł z serii o walecznej Alice i jej walce w obronie ludzkości.

Recenzja dla portalu Anime-Games-World.




7 komentarzy :

  1. Powiem tak szkoda. Uwielbiałam tą serie chodź nie przepadam za zombi. Dziwne nie? Muszę przyznać Ci racje, że z filmu na film było coraz gorzej, ale jak teraz jest aż tak źle to nie mam zamiaru marnować czasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcale nie dziwne. Ja mam tak samo. Też nie lubię zombie, a tę serię darzę szczególnym uczuciem :)

      Usuń
  2. Nie oglądam horrorów. Ale mój brat uwielbia tę serię i stwierdził, że poprzednie części były lepsze, zatem wierzę Wam na słowo. :) Sama sprawdzać nie zamierzam. ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Horrory oglądam przy dziennym świetle, ale w tym roku zaczęłam oglądać Resident Evil. Na razie widziałam 3 filmy, ale już dwójka potrafiła zakrawać o kpinę, którą się fajnie ogląda. Z filmów o zombiakach uwielbiam bezkrytycznie "Zombieland".

    Lubię zombie, wampiry, wilkołaki, mutanty i inne paskudztwa. Łatwo mnie przestraszyć, ale od czasu do czasu sobie adrenalinkę podniosę.;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie przepadam za tą serią, kiedyś widziałem pierwszą część, kolejną już chyba nie w całości oglądałem, a na pozostałe części nie miałem już ochoty. Z filmów o zombie najbardziej podobały mi się niezwykle klimatyczne stare horrory, takie jak słynna klasyczna "Noc żywych trupów" George'a Romero oraz mało znany w Polsce pomysłowy, brutalny i efektowny włoski dreszczowiec "Zombi pożeracze mięsa" Lucia Fulciego. Wspomniany przez Agnę "Zombieland" widziałem, podobał mi się, ale niestety już niewiele z tego filmu pamiętam. Z nowszych filmów o tej tematyce to najbardziej mi się podobał "Planet Terror", no i jeszcze niezła jest brytyjska komedia "Wysyp żywych trupów".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie Planet Terror nie urzekło, ale to tak jak mówię, dlatego, że ogólnie nie przepadam za filmami o zombie. Jedynie RE i ewentualnie toleruję jeszcze serial "The Walking Dead", ale to pewnie dlatego, że więcej ma z dramatu niż horroru.

      Usuń
  5. Już mam dość tej serii:/ Trójka i czwórka mnie zawiodły, więc po tę część już na pewno nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń