NOWOŚCI
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Nikolaj Arcel. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Nikolaj Arcel. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 7 grudnia 2017

1242. Mroczna wieża, reż. Nikolaj Arcel

     Ten rok jest szczęśliwym dla wszystkich sympatyków Stephena Kinga. Z każdej strony bombardowani jesteśmy ekranizacjami powieści tego poczytnego autora, z różnym efektem. Nie dość, że możemy oglądać jego bohaterów na ekranach telewizorów, to w dodatku możemy zachwycać się historiami na kinowych salach. Jednakże zawiedzeni będą długodystansowi sympatycy „Mrocznej wieży”, której wielotomowa seria uwięziona została w niespełna dwugodzinnym seansie. 
     Jeden wielki wszechświat, zamieszkiwany przez najróżniejsze istoty w ich niesamowitych krainach. Na straży tych światów, w samym ich centrum, stoi potężna, mroczna wieża, która odgradza je od wielkiej Ciemności. Jest jednak pewien czarnoksiężnik- Walter (Matthew McConaughey), korzystający z potęgi dziecięcych umysłów i chcący obalić za ich pomocą wspomnianą wieżę, aby wpuścić za barierę krwiożercze potwory. Od zarania dziejów wieży tej strzeże stowarzyszenie Rewolwerowców, do którego należy też Roland (Idris Elba), a przynajmniej należał dopóki nie zawładnęła nim żądza zemsty. Do ich świata przybywa młody chłopak- Jake (Tom Taylor), który od śmierci swojego ojca gnębiony jest straszliwymi wizjami.
      Należę wśród tych szczęśliwców, którym obca jest seria Mrocznej wieży od Kinga. Przeczytałam raz jedno opowiadanie w tym temacie i totalnie zniechęciłam się do dalszej lektury. Nie mniej, kiedy rozszalało się info o ekranizacji, a z plakatu złowieszczo spoglądał Idris Elba wiedziałam, że to muszę to zobaczyć! I tak oto weszłam na salę pozbawiona wszelkich nadziei na sukces po wszystkich tych negatywnych opiniach. Wyszłam natomiast podekscytowana z jednym credo krzątającym mi się to głowie.
     „Mroczna wieża” zaintrygowała mnie od samego początku swoją historią. Nie wiedziałam czego się spodziewać, bo po wspomnianym opowiadaniu zapamiętałam jedynie Rolanda i wampiry bodajże. O filmie wiedziałam tylko tyle, że będzie tam wieża. Mroczna wieża. Tyle z fabuły. Wciągnęła mnie historia młodego Jake'a- takiego typowego odludka, którego nikt nie rozumie, nawet jego własna matka, który walczy o każdy jeden dzień, aby nie skończyć w wariatkowie. No i teoretycznie mu się udaje, ale tak jakby nie do końca. Jego wątek jest idealnie dramatyczny, w szczególności, gdy spojrzy się na końcowe atrakcje, które wyciskają łzy z oczu. Oczywiście, jego rolę w całym tym przedsięwzięciu można było rozpracować już w chwili, gdy się pojawia na ekranie, ale ja byłam pochłonięta trawieniem przedmowy o Wieży, szokującym wejściem itp. Historia kupiła mnie na starcie choć tak naprawdę spodziewałam się bardziej jałowych terenów i lekko klimatów postapokaliptycznych, a nie zatłoczonego i pełnego chaosu Nowego Jorku. Początkowo przeplatanie akcji z Jakiem, a rozgrywek Waltera z Rolandem sprawiały wrażenie faktycznej podstawy na fabułę. Z początku z lekka dziwnie to wyglądało, ale wkrótce skręciło we właściwym kierunku. Postać Rolanda i Waltera wprowadzają motyw odwiecznej walki dobra ze złem, choć na moje oko to oboje wyglądają na nie do końca dobrych obywateli tego świata. Chęć zemsty, chęć władzy... w tym nie ma ani krztyny szlachetności. Jednakże są chwile, są chwile, które zapierają dech w piersi.
     Uwielbiam ujęcia, w których Roland wycisza siebie, swoje myśli, swoje ciało, kiedy wyostrza słuch, kiedy szpanuje swoimi rewolwerowymi zdolnościami, to jest to na co czeka się cały film i włos się od tego jeży. Cudowne! W szczególności, że nie są to jakieś pokraczne slow motion, tylko takie chwile, gdzie można napawać się zachwytem wywoływanym przez konkretną scenę. Podobało mi się to. Ten film ma niesamowity klimat, niby taka zwyczajna szara rzeczywistość każdego z nas, w którą wkrada się cień zła i paranormalnych łap. Oczywiście, nie udało uniknąć się przesady, jak chociażby te wszystkie dziwaczne istoty, które były aż nazbyt karykaturalne. Zachwycająco wyglądało za to niebo, a Wieża prezentowała się naprawdę... wzniośle! Do tego wszystkiego ciekawe kompozycje muzyczne, a w ich realizacji oczywiście sam wielki Junkie XL, który robi z tego prawdziwą magię.
     Przyznaję się bez bicia, że po seansie potężnie mnie wzięło na Idrisa Elbę. Jego dobra rola w „Pacific Rim” poszła na bok w obliczu Rolanda. Rewolwerowiec, jego credo, jego wyciszanie, jego stylizacja, cały Idris i więcej Idrisa, i pozostaje tylko Idris. Ze swoją powagą, lekką nonszalancją, z całą tą charyzmą stał się naprawdę idealnym Rolandem i kandydatem na obrońcę ludzkości. Nie mogę jednak zapomnieć o pięknym Matthew McConaughey, który lata swojej piękności miał już za sobą, a teraz zaprezentował się nam w skrojonym na miarę image a'la „man in black”. Ma w sobie pazur, ale udało mu się oddać lekkie znużenie całą tą postawą i tym, jak on się musi namęczyć, aby odnaleźć to jedno jedyne światło, które obali mroczną Wieżę. Tom Taylor dzielnie dotrzymuje tym panom towarzystwa, aż człowiekowi zaczyna obchodzić jego los. I na pewnym etapie nie dziwi już, że jest współczesnym synem samej Lagerthy. Tak... przez pół filmu myślałam nad tym skąd ja znam tę piękną buzię.
     „Mroczna wieża” zdecydowanie wpisał się w moje gusta. Nie zachwycał może jakoś specjalnie fabułą, ale jej wielowarstwowość wystarczyła, aby zaspokoić moje pragnienia. Pewnie, że momentami było nudno i abstrakcyjnie, aż do bólu. Całość kupiła mnie jednak klimatem, który dało się wykreować dzięki pięknej scenografii, muzyce, czy stylizacji bohaterów. W dodatku kto, jak kto, ale Idris Elba zdecydowanie przyciąga uwagę nawet najbardziej zagorzałych pacyfistów. Mnie ujął charyzmą i niezmienną barwą swojego głosu, bo w jego ustach nawet reklama psiej karmy byłaby najlepszym credo, które warto byłoby wcielić w swoje życie!

Ocena: 6/10

Oryginalny tytuł:  The Dark Tower / Reżyseria: Nikolaj Arcel / Scenariusz: Nikolaj Arcel, Akiva Goldsman, Anders Thomas Jensen, Jeff Pinkner / Zdjęcia: Rasmus Videbæk / Muzyka: Junkie XL / Obsada: Idris Elba, Matthew McConaughey, Tom Taylor, Claudia Kim, Jackie Earle Haley, Dennis Haysbert / Kraj: USA / Gatunek: Horror, Fantasy
Premiera: 27 lipca 2017 (Świat) 11 sierpnia 2017 (Polska)

poniedziałek, 28 grudnia 2015

SZORTy #24: Kochanek królowej, Zakochani w Rzymie, Ukryte

Punkt #10. Film skandynawski
Oryginalny tytuł: En kongelig affære | Reżyseria: Nikolaj Arcel | Scenariusz: Nikolaj Arcel, Rasmus Heisterberg | Obsada: Alicia Vikander, Mads Mikkelsen, Mikkel Boe Følsgaard, Trine Dyrholm, David Dencik, Thomas W. Gabrielsson, Cyron Melville | Kraj: Dania, Szwecja, Czechy | Gatunek: Historyczny, Melodramat
Premiera: 16 lutego 2012 (Świat) 11 lutego 2013 (Polska)
Ocena: 7/10

      Uznawany za jeden z najlepszych nieanglojęzycznych filmów 2012 roku. Cudowna, podbijająca ludzkie serca ekranizacja prawdziwej historii Danii, przeniesiona pod postacią „Kochanka królowej” na ekran kinowy przez Nikolaja Arcela.
     Brytyjska księżniczka od dziecka przygotowywana do ślubu z królem zostaje wydana za króla Danii. Zamknięta na kopenhaskim dworze znosić musiała problemy psychiczne króla, a także jego częste podróże. To właśnie on sprowadza do ich królestwa niemieckiego lekarza, który szybko staje się jego najlepszym przyjacielem, ale również kochankiem królowej.
    Film Arcela opowiada niezwykle bolesną, wzruszającą i romantyczną historię życie młodej kobiety, królowej, która poświęciła wszystko, chcąc wyprowadzić swój lud z ciemności. To nie tylko ekranizacja jej niezwykłego, namiętnego romansu z niemieckim medykiem, ale również ciężkiego życia z szalonym, zapatrzonym w siebie człowiekiem. Momentami brutalna, innym razem niesamowicie prawdziwa, dotykająca wątków spiskowych, ale przede wszystkim ukazywania prawdziwej władzy. To w końcu opowieść o społeczności duńskiej, która zamiast dążyć do oświecenia postanowiła pozostać w ciemnogrodzie. Ludzie, którzy chcieli jak najlepiej dla ludności, wprowadzając coraz to większe zmiany, odpowiedzieli głową za swoje próby. Nie wiadomo jednak co jest gorsze, fakt, że kobieta straciła swojego ukochanego mężczyznę, czy to, że ludzie dla których lepszego życia walczono, tak bardzo pragnęli jego egzekucji. Choć większość seansu wydaje się być raczej monotonna, gdzieniegdzie przyozdobiona napięciem między królową i lekarzem, genialnym aktorstwem Følsgaarda oraz cudownością scenografii i kostiumów, to jednak finał... finał miażdży serce!

Punkt #20. Film Woody'ego Allena
Oryginalny tytuł: The Rome with Love | Reżyseria: Woody Allen | Scenariusz: Woody Allen | Obsada: Woody Allen, Alec Baldwin, Roberto Benigni, Jesse Eisenberg, Ellen Page, Judy Davis, Penelope Cruz, Alison Pill, Flavio Parenti, Alessandra Mastrona, Alessandro Tiberi, Fabio Armiliato | Kraj: USA, Hiszpania, Włochy | Gatunek: Komedia romantyczna
Premiera: 20 kwietnia 2012 (Świat) 24 sierpnia 2012 (Polska)
Ocena: 4/10

     Kolejny z filmów Woody'ego Allena o europejskich podróżach pełnych wrażeń. Angażując plejadę gwiazd światowej sławy do „Zakochanych w Rzymie” tworzy kilka całkiem odrębnych opowieści połączonych miłością do Włoch.
     Podczas wakacji w Rzymie dziewczyna poznaje przystojnego Włocha, z którym pragnie wziąć ślub. Zaprasza swoich rodziców, aby poznali jego rodzinę, w której kryje się nieodkryty talent operowy. W międzyczasie młodzi małżonkowie rozpoczynają nowe życie w tym mieście poznając go od całkowicie erotycznej strony. Młody chłopak ma zaopiekować się przyjaciółką dziewczyny, która przylatuje z USA. Natomiast pewien wiekowy mężczyzna z dnia na dzień, ku zaskoczeniu wszystkich staje się najsławniejszym człowiekiem w mieście.
      Któż nie chciałby spędzić wakacji w Rzymie? Jedno z najpiękniejszych włoskich miast przyciąga tysiące, miliony turystów całego świata, a także... całą masę gwiazd zza oceanu. Nie dziwne więc, że to właśnie wątki z włoskimi bohaterami są najbardziej fascynujące. I tak Roberto Benigni w historii gwiazdy z przypadku, którym z dnia na dzień zaczęły interesować się media- robiły wielkie wydarzenie z każdej jednej rzeczy, którą robił Leopoldo. Opowiedziana z humorem, a także lekkim morałem odnośnie sławy i zwykłych szarych ludzi. Wyjątkową sekwencją jest również ta dotycząca włoskiego śpiewaka Giancarlo- w tej roli cudowny Fabio Armiliato, który chcąc przełamać tremę i wydobyć wielką siłę z swojego głosu przekonany został przez Woody'ego Allena, aby śpiewał publicznie- pod prysznicem! Część, która idealnie oddaje różnice pomiędzy mentalnością Amerykanów a Włochów, ich podejściu do życia, a także show biznesu. Ostatnią interesującą partią była przygoda seksualna młodego małżeństwa. Ona wychodzi z pokoju hotelowego i chcąc dostać się do fryzjera gubi się pomiędzy rzymskimi uliczkami. Poznaje ukochanego gwiazdora filmowego. W tym czasie do czekającego na nią męża napatacza się piękna Penelope Cruz w roli prostytutki, a ma za zadanie udawać jego żonę. Ubaw jest z tym co niemiara, ale przede wszystkim pokazuje trochę naciąganą magię miłosną Rzymu. Ogólnie całość nie byłaby zła, gdyby nie to, że pojawiają się tu również inne poboczne i bardzo nużącego wątki. Choć całość wydaje się być spójna, choć całość rozgrywa się we Włoszech, to jednak nie jest to w stanie zachwycić do tego stopnia, aby człowiek nie zasnął podczas seansu.

Punkt #21. Film Michaela Hanekego
Oryginalny tytuł: Caché | Reżyseria: Michael Haneke | Scenariusz: Michael Haneke | Obsada: Daniel Auteuil, Juliette Binoche, Lester Makedonsky, Maurice Bénichou, Walid Afkir, Daniel Duval, Nathalie Richard | Kraj: USA, Austria, Francja, Niemcy, Włochy | Gatunek: Thriller
Premiera: 14 maja 2005 (Świat) 10 maja 2006 (Polska)
Ocena: 6/10

     Kilkukrotny zdobywca nagród w Cannes Michael Haneke, którego żaden film nie przechodzi bez większego echa w świecie kina. Gdzieś pomiędzy „Pianistką” i „Białą wstążką” tworzy zaskakujący, intymny film- „Ukryte”.
     Zwyczajna rodzina, w zwyczajnym mieście. Pewnego dnia pod drzwi zostaje im dostarczona tajemnicza kaseta wideo, na której widać ujęcie ich mieszkania. Zaniepokojeni małżonkowie zaczynają obawiać się o własne bezpieczeństwo, w szczególności, że do kaset dołączane są również niepokojące rysunki. Niestety, dla policji nie jest to wystarczający powód do wszczęcia śledztwa. Wtedy mężczyzna przypomina sobie o pewnym wydarzeniu z przeszłości.
      Dość niezwykła historia z uwagi na swoją całkowitą nijakość. Przez większość filmu w ogóle nie wiadomo o co chodzi. Co chwilę wychodzą jakieś rewelacje z życia Georges'a, które tylko bardziej irytują i nic nowego nie wnoszą do fabuły. W sumie ciekawa jest możliwość podejrzewania każdego z osobna o filmowanie i prześladowanie bohaterów, ale widz z utęsknieniem czeka na rozwinięcie tego wątku. Co otrzymuje? No cóż, jedynie same domysły. Nie ma co liczyć na to, że ktoś przyzna się do terroryzowania małżeństwa filmami, że nastąpi wielkie starcie i finał, czy coś w tym stylu. Wszystko odbywa się tutaj bardzo subtelnie i bardzo intymne są również przekazy tej produkcji. Zemsta za przeszłość, chęć przekonania się jak to jest odebranie życia innej osobie. Innymi słowy wszystko to, czego można byłoby się spodziewać kiedy przeszłość ma zamiar wejść w nasze życie drzwiami i oknami. Czy wzbudza to większe napięcie? Niespecjalnie. Intryguje, nie powiem, że nie, ale nawet w kluczowym momencie nie dostrzeżemy wskazówek nakierowujących nas na odpowiedzi. Bardzo fajnie jest to zmontowane. Haneke jak zawsze wykazał się dyskrecją i swoistym spokojem wypowiedzi. Tutaj nic nie jest dosadne, wręcz przeciwnie- ledwo zauważalne. Tak jak i ostatnie minuty, który z jednej strony stanową odpowiedź, a z drugiej ledwo dają wskazówki. Bardzo ciekawy film, ale nie wzbudzający większego napięcia, a szkoda... bo przecież chyba o to w tym właśnie chodziło.