Niesamowitym
uczuciem jest, gdy kończysz czytać książkę, która dopiero
zaczyna przygodę pełną wrażeń, a na półce masz kontynuację.
Szczerze się cieszę, że miałam pod ręką „Conviction”
zaraz
po skończeniu
„Consolation”
i mocno współczuję tym, którzy nie mają takiej możliwości.
Emocje, których dostarcza nam Corinne Michaels pierwszym tomem o
duecie Lee i Liama, możemy pielęgnować, a nawet rozwijać, ale
przede wszystkim przetrawić i zaspokoić swoją nieposkromioną
ciekawość dzięki kolejnej książce.
Rok po
tragicznej utracie ukochanego męża Natalie pogodziła się z jego
stratą i postanowiła ruszyć dalej ze swoim życiem, u boku Liama-
najlepszego przyjaciela jej męża. Teraz ten sam zamordowany na
misji mąż staje na progu ich wspólnego domu, cały, zdrowy i
przede wszystkim szczęśliwy, że powrócił do swoich dziewczyn.
Ale czy Natalie i ich córka Aarabelle wciąż należą do niego? Lee
ciężko jest wybaczyć Aaronowi to rewelacje o których dowiedziała
się podczas jego nieobecności. Jego trudy odzyskania ukochanej
i utworzenia ponownie rodziny mogą okazać się bezskuteczne,
gdyż jego żona oddała już serce innemu. Niestety, ten drugi
wyjechać musi na półroczną misję. Będzie to próba dla ich
krótkiego związku, która da im odpowiedź czy naprawdę są sobie
pisani.
Sama
nie do końca pojmuję dlaczego lubię torturować się takimi
książkami. Dlaczego inni lubią zagłębiać się w takie emocje,
które dostarczają pisarki pokroju Corinne Michaels. Czy naprawdę
tak trudno jest nam doświadczyć podobnych wrażeń, że musimy
sięgać po literaturę? Na to pytanie nie mam zamiaru odpowiadać,
bo w tym sens, skoro jedyne czego pragnę to nadal czytać takie
powieści jak „Duet
Consolation”.
Historia całkowicie niebanalna, osadzona w bardzo interesującej
społeczności żołnierzy armii amerykańskiej i ich rodzin.
Jednakże jest to jedynie tło dla rozgrywającej się serii
dramatów. Tło, ale jakże wyraziste z tym całym wsparciem, graniem
dla drużyny i tego typu patetycznych akcentów. A dramaty? Hm. W
zasadzie jest ich o wiele mniej niż przy „Consolation”.
Tym razem wszystko rozbija się o wybory Natalie, co jest dość
dziwne, bo musi podjąć zaledwie jedną decyzję, którą wydaje
się, że podjęła w poprzedniej części. Za mało tutaj
dramatyzmu. Owszem, jest jedna wyciskająca łzy z oczu scena, ale to
wszystko. Za mało tutaj demonów, które powinny targać Aaronem po
powrocie z wojny, po powrocie z niewoli. Autorka jedynie nadmienia o
tym i po pewnym czasie temat się urywa, aby znów Natalie mogła
walić pouczającą przemowę o tytule „nie mogę z Tobą być, bo
oddałam serce Liamowi”. Na pewnym etapie staje się to irytujące,
tak jakby Aaron cofnął się w rozwoju umysłowym podczas eskapady
do Afganistanu. Tajemnica, którą odznaczono w poprzednim tomie
nadal pozostaje nierozwikłana. Być może finalny tom całej serii
„Salvation”
daje
odpowiedzi.
Problem
zaczynają stanowić również bohaterowie. Natalie stała się już
monotematyczna, w przeciwieństwie do Liama, który jest uosobieniem
wszystkiego co dobre. Nigdy nie sądziłam, że można jakąś
poboczną postać traktować tak oschle, jak ja traktuję Aarona, ale
jest to chyba jedna z najbardziej irytujących postaci „Conviction”.
Tak jakby nie potrafił zdecydować się, czy woli walczyć o
Natalie, czy jednak dąsać się całymi dniami.
Pomimo
kilku wad, które zliczyć można na palcach jednej ręki powieść
pozostaje ciepłą i emocjonalną. Ciężko sprecyzować wywoływane
przez nią uczucia, które graniczą gdzieś pomiędzy zachwytem, a
rozpaczą. Na szczęście wszystkie nieszczęśliwości zapychane są
przez duet Natalie i Liama, którzy są naprawdę uroczy. Prawdziwą
przyjemnością jest towarzyszyć im i spoglądać jak ich miłość
rozkwita. Ta dwójka ma do siebie niebywały szacunek, przez co staną
się ideałem w oczach każdej kobiety, a może też i mężczyzny.
Jest z kogo brać przykład, bo oto uosobienie związku idealnego,
pokazującego jakie cuda potrafi zdziałać zwyczajny dialog
międzyludzki.
„Conviction”
staje w czołówce moich ulubionych książek z tego roku.
Zdecydowanie wzbudza bardzo wiele emocji i to totalnie odmiennych od
tych, które dawał poprzednik. Dzięki dołączenie trzeciej osoby w
związku mamy możliwość spojrzenia na problem Natalie i Liama z
całkiem nowej strony. Bardzo fajnie zaczytuje się w tą historię,
choć nie jest to zbytnio porywająca lektura. Nie mamy odczucia, że
ciężko jest nam się z nią rozstać, a wrażenia po przeczytaniu
dość szybko się ulatniają. Nie ma tutaj większej traumy, bo
wszystko jest piękne, pełne ciekawości, namiętności i przede
wszystkim zrozumienia.
Ocena:
6/6
Recenzja
dla wydawnictwa Szósty Zmysł!
Tytuł
oryginalny: Conviction
/
Tłumaczenie: Kinga Markiewicz / Wydawca: Szósty Zmysł / Gatunek:
romans / ISBN 978-83-65830-44-9 / Ilość stron: 358 / Format:
143x205mm
Rok
wydania: 2015 (Świat), 2017 (Polska)
P R E M I E R A : 05. grudnia 2017
Prześlij komentarz