NOWOŚCI

piątek, 28 lipca 2017

Książka #456: Koniec końców, aut. Lemony Snicket


     Już jest! Tu i teraz! Wielki finał, na który czekaliśmy trzynaście tomów. Wielkie rozwiązanie wielkiej zagadki nadeszło, a wraz z nim... lekkie rozczarowanie. Lemony Snicket w końcu skończył spisywać historię trójki rodzeństwa Baudelaire. Nie zrobił tego tak jak dotychczas w trzynastu rozdziałach, ale dołożył coś dodatkowego, coś co może zaskoczyć. Nigdy nikt nie spodziewałby się takiego rozwoju wydarzeń, jak w „Koniec końców”. No bo... któż tak kończy taką poczytną serię?!
     Po opuszczeniu Hotelu Ostateczność wraz z Hrabią Olafem, sierotki Baudelaire wpadają w sztorm i lądują z nim na tajemniczej wyspie. W całkiem nowym miejscu od razu znajdują sojuszników, którym nie są do końca nieznani, tak samo zresztą, jak i Olaf. Szybko jednak przekonają się, że wyspa rządzi się swoimi prawami, których pilnuje tajemniczy doradca Isz. Tam w końcu mają szansę ukryć się przed wszelkimi niebezpieczeństwami, które czyhają na nich w świecie, a przy okazji odkryć ostateczny sekret ich rodziny. I jest spora nadzieja na realizację tego planu jeżeli tylko pozbędą się demona ich przeszłości, Hrabiego Olafa.
      Kto by przypuszczał, że finał jednej z najgorętszych serii będzie się rozgrywał na jednej z najgorętszych wysp? Niemalże w całkowitym odosobnieniu, bez zbędnych postaci mogących okazać się być wrogami. Jedynym problemem wydaje się być Olaf, który przepędzony przez mieszkańców wyspy, tuła się gdzieś po jej piaskach. Niby jedna wyspa, tak ograniczona swoją wielkością, a jednak skrywająca tyle sekretów. Młodzi bohaterowie w końcu mają szansę znaleźć spokój, ale też i rozwikłać tajemnicę swojej rodziny. W szczególności, gdy wychodzi na jaw ich powiązanie z Iszmaelem i wyspą. Jest to w pewien sposób zaskakujące, zważywszy na to, że takiego obrotu czytelnik by się nie spodziewał. Choć z drugiej strony, skoro trafiają właśnie tam, a to już finał opowieści, to chyba oczywistym zdaje się, że tam musi się wszystko zakończyć. W miejscu, w którym wszystko się rozpoczęło. W miejscu tym, gdzie poznają prawdę i odnajdują prawdziwe oblicze hrabiego Olafa. Nic nie jest takie jak się wydawało, a niektóre z odpowiedzi dają niestety jeszcze więcej pytań. Jest to frustrujące, ale w zasadzie daje ciekawą furtkę dla wyobraźni czytelnika. Poznamy wielkie tradycje WZS, które odbijają się nie tylko na Baudelaire'ach. Dowiemy się kim naprawdę jest Lemony Snicket, a także słynna Beatrycze, której dedykuje każdy kolejny tom. Zrozumiemy prawdę na temat całej serii i skąd wziął się w ogóle jej tytuł. Nie do końca pojmiemy jednak udział Olafa w tym wszystkim, co jest prawdą a co zwykłą manipulacją? To już pozostawia się luźnej interpretacji. Na część zagadek odpowiedź dostajemy wprost, a w sprawie innych wielu rzeczy musimy się domyślić.
     Nie mniej, rozwiązywanie zagadek nie jest tutaj jedynym wątkiem, choć faktycznie determinuje to wszystko i tego najbardziej pragniemy. Cała fabuła kumuluje się wokół wątku wyspy i rządów Iszmaela, którego wszyscy zaczynają mieć powoli dość. On nie wydaje rozkazów, on jedynie sugeruje, ale tak naprawdę każdy podporządkowuje się jego sugestiom. Niby prawo, ale bezprawie praktykowane przez samego czcigodnego doradcę. Na swój pokręcony sposób motyw ten pokazuje jak łatwo można sterować ludźmi, jeżeli tylko przedstawi im się sprawy w określony sposób i przy wykorzystaniu odpowiednich środków, na przykład jakiegoś uzależniającego trunku. Niczym mała sekta, z której ciężko jest się wyrwać. Zaskakujące jest jak bardzo logiczne myślenie przestaje mieć tutaj wówczas sens.
    Oczywiście, spora część akcji jest tutaj mocno naciągana. Rozwiązania jakie wpadają do głowy młodym Baudelaire'om są raczej ciężkie do zrozumienia, ale to w końcu są sierotki, z której każdy ma swoje własne talenty. Zaskakujący jest tutaj również nieoczekiwany zwrot dotyczący hrabiego Olafa. Nagle stał się zupełnie innym człowiekiem w ludzkich oczach i przestał ziać groza, tak jak dotychczas- a przynajmniej przestał sprawiać takie wrażenie. Tym bardziej zaskakuje koniec jego opowieści. Choć zaskakujący sposób, to jednak bardziej przewidywalnego sposobu nie można byłoby chyba wymyślić.
     „Koniec końców” daje nam niemalże wszystko to, czego pragnęlibyśmy po finale takiej opowieści. Co prawda, sama końcówka lekko rozczarowuje, a także samo miejsce akcji, ale ogólnie zamysł jest zrozumiały i ciekawie jest dochodzić do prawdy wraz z sierotkami Baudelaire. Szkoda tylko, że nie zamyka się tak wiele wątków... Natomiast niefortunne zdarzenia, które spotykały je przez trzynaście tomów w końcu znajdują swoje zakończenie i kumulują się w ostatnich chwilach lektury. Więcej już wrażeń nie można byłoby sobie wyobrazić więc cud niesamowity, że sierotki to wszystko przetrwały! Z pewnością ktoś nad nimi czuwał, być może rodzice, a być może sam Lemony Snicket!

Ocena: 5/6

Tytuł oryginalny: The End / Tłumaczenie: Jolanta Kozak / Wydawca: Egmont / Gatunek: przygodowa / ISBN 978-83-237-1862-8 / Ilość stron: 352 / Format: 130x180mm
Rok wydania: 2006 (Świat), 2007 (Polska)

Prześlij komentarz