NOWOŚCI

niedziela, 20 sierpnia 2017

SZORTy #45: Nieodebrane połączenie, Następny jesteś Ty, Inkarnacja

Oryginalny tytuł: One Missed Call | Reżyseria: Eric Valette | Scenariusz: Andrew Klavan | Obsada: Shannyn Sossamon, Edward Burns, Ana Claudia Talancón, Ray Wse, Azura Skye, Johnny Lewis, Margaret Cho, Jason Beghe | Kraj: USA, Niemcy, Japonia | Gatunek: Horror
Premiera: 04 stycznia 2008 (Świat) 11 kwietnia 2008 (Polska)
Ocena: 2/10
     Ekranizowanie azjatyckich horrorów nie jest żadnego rodzaju ewenementem. Jedne zóry filmów wypadają lepiej, inne gorzej. Do tej drugi kategorii zalicza się na pewno „Nieodebrane połączenie”, które z niezwykle klimatycznego horroru stało się parodią nie wartą nawet uśmiechu.
     W małym mieście w makabrycznych okolicznościach giną młodzi ludzie. Każda kolejna ofiara znajduje na swojej poczcie głosowej nieodebraną wiadomość, zapowiedź swojej własnej śmierci. Szybko okazuje się, że osoby te znajdowały się w kontaktach na telefonach komórkowych poprzednio zamordowanych. Sprawą interesuje się młody detektyw, który próbuje rozwikłać zagadkę śmierci swojej siostry.
     Historia, która idealnie sprawdzała się w filmie azjatyckim, nawet w trzech kolejnych jego odsłonach, w Ameryce kuleje już przy pierwszym podejściu. Powód? Japońskie mordy są po prostu straszne! A Amerykańskie jedynie tylko wtedy, gdy aktorzy przesadzą z operacjami plastycznymi. To było oczywiste już od dawna, że to właśnie w tym tkwi sekret sukcesu azjatyckich filmów. Twórcy potrafią budować napięcie, stopniując wrażenia i przy okazji odkrywając kolejne elementy układanki. W filmie Valette tego nie ma zasadniczo nic nie ma sensu. Nie ma typowego śledztwa, które doprowadza do szokującej prawdy, nie ma odsłaniania kolejnych sekretów. Wszystko jest owiane tajemnicą i widz nie może stać się detektywem w tej sprawie. Kiedy dochodzi do wielkiej „kumulacji” wrażeń miejsce ma mocno fantastyczna scena, której wykonanie w ten sposób jest całkowicie zbędne, pozbawione jakiegokolwiek klimatu. Tym samym film staje się kolejnym slasherem, w którym młodzi ludzie giną z ręki mordercy. Wcześniej zabijały kasety, strony internetowe, a teraz telefony komórkowe. Oczywisty ruch ze strony ludzi, którzy uważają, że ludzkości odebrany został rozum, kiedy tylko sięgnęli po te luksusowe dobra. Film pozbawiony atmosfery grozy, pozbawiony sensu, a przy tym straszliwie nudny.

Oryginalny tytuł: You're Next | Reżyseria: Adam Wingard | Scenariusz: Simon Barrett | Obsada: Sharni Vinson, Nicholas Tucci, Wendy Glenn, AJ Bowen, Joe Swanberg, Margaret Laney, Amy Seimetz, Ti West, Bob Moran, Barbara Crampton | Kraj: USA | Gatunek: Horror
Premiera: 10 września 2011 (Świat) 06 września 2013 (Polska)
Ocena: 4/10
     Wydawałoby się, że era slasherów już dawno minęła. I wtem pojawia się „Następny jesteś Ty” licząc na to, że będzie kolejnym cravenowym hiciorem. Wingard jednak się przeliczył, bo film pozbawiony jest duszy.
     Kobieta wyjeżdża wraz ze swoim narzeczonym na kolację do posiadłości jego rodziców, na której poznać ma całą jego rodzinę. Na miejscu nie jest jednak tak przyjemnie jak sądziła i choć obwiniać można by o to członków rodziny skaczących sobie do gardeł, to jednak głównymi sprawcami stają się uzbrojeni po uszy psychole.
     Film dość niemrawo podąża naprzód. Każdy z utęsknieniem wyczekuje na dreszczyk emocji inni niż ten towarzyszący rodzinnym kłótniom. I wtem staje się! Rozpoczyna się krwawa rzeźnia zapoczątkowana strzałem z kuszy między oczy szwagra. Tak by się przynajmniej wydawało, ale od jednego zabójstwa do drugiego minąć musi zdecydowanie zbyt długa chwila. Nie ma co się jednak dziwić, bowiem potencjalnych ofiar jest względnie niewiele. Aczkolwiek... sposoby na ukatrupienie rodziny dość niekonwencjonalne, w szczególności jeden spośród nich jest wyjątkowy. Zaskakująco dynamiczny i teoretycznie trzymający z lekka w napięciu, ale głupota goni głupotę, jak zwykle przy tego typu filmach więc nic się nie zmienia, niestety. Objawia się tutaj gwiazda morderstwa, Sharni Vinson, której powódki też są totalnie dziwaczne. Mocno naciągana fabuła nie pomaga, tak samo zresztą jak dziwaczny klimat budowany komicznymi maskami. Jak jednak wiadomo, takowe przerażają najbardziej, ale nie wtedy kiedy tak często korzystano z tego pomysłu. Cały czas liczyłam na jakiś twist. Teoretycznie finał oferuje taki, ale niestety... nie jest to coś czego nie można było przewidzieć. Innymi słowy film nie jest w stanie sprostać oczekiwaniom i niczym się nie różni od klasyków gatunku.

Oryginalny tytuł: Shelter | Reżyseria: Björn Stein, Måns Mårlind | Scenariusz: Michael Cooney | Obsada: Julianne Moore, Jonathan Rhys Meyers, Jeffrey DeMunn, Frances Conroy, Nate Corddry, Brooklynn Proulx | Kraj: USA | Gatunek: Horror
Premiera: 27 marca 2010 (Świat) 23 września 2011 (Polska)
Ocena: 7/10
     Szwedzcy twórcy stawiający pierwsze kroki w kinie grozy. Najpierw „Inkarnacja”, a za chwile kolejna odsłona „Underworld”. I choć sam tytuł przyniósł więcej strat niż zysków, to i tak śmiało można powiedzieć, że jest to jedno z filmowych zaskoczeń.
     Pani psychiatra, specjalizująca się w zaburzeniach osobowości mnogiej. Po utracie męża próbuje na nowo zdefiniować swoje życie wraz z córką. Aby mogła na nowo odnaleźć siebie jej ojciec prosi ją o poradę w sprawie jednego z pacjentów, wykazujący więcej niż jedną osobowość. Prowadząc badania i zagłębiając się coraz bardziej w jego psychikę z przerażeniem odkrywa, że prawdziwą przyczynę jego problemów.
     Lubię oglądać filmy, które okazują się być lepsze niż człowiek początkowo przypuszczał. „Inkarnacja” nie zapowiadała się na nic szczególnego. Film, który premierę miał jakiś czas temu i przeszedł praktycznie bez echa. Słaba promocja, nikt nic o nim nie mówił, czyli zazwyczaj niewielu ludzi po niego sięga. Widać to po słabych wynikach boxoffice. Jednakże okazuje się, że obraz ten staje się zupełnie czymś innym. Świetna gra psychologiczna, która z każdą minutą zamienia się w niesamowity dreszczowiec. Jeżeli ktokolwiek przypuszcza, że bohater Meyersa ma problem z głową... oj, będzie bardzo zaskoczony u finału produkcji! Takie niesamowite twisty sytuacyjne są czymś upragnionym w kinie. Coś co ma drugie dno i nigdy nie jest tym czym wydaje się być, może mocno pokiereszować ludzką psychikę. Duet Moore i Meyers udaje się dopiąć celu. Tworzą specyficzną parę, która igra z naszymi emocjami. Szwedzkim twórcom udało się stworzyć niesamowicie klimatyczny film, który u końca zaczyna lekko gubić się w swoim zamyśle. Psychologiczne igraszki wydają się być tutaj niczym w porównaniu ze starymi wierzeniami i mistyczne rytuały. Finał mocno szokujący i obezwładniający, choć na pewnym poziomie z pewnością do przewidzenia. Gdyby tylko cały motyw poprowadzony został tak jak do połowy filmu, byłoby to arcydzieło kina grozy. Zdecydowanie jest to jeden z tych filmów, który daje nam więcej niżeli moglibyśmy się po nim spodziewać!

Prześlij komentarz