W
końcu jest! W końcu nastał koniec serii „Olimpijscy
herosi”
autorstwa Ricka Riordana. Zamknięty został kolejny cykl
wykorzystujący mitologię grecką, a kręcący się wokół postaci
syna Posejdona- Perseusza Jacksona. Jednakże jako finał całej
opowieści „Krew
Olimpu”
odrobinę zawodzi. Wydaje się, że pod tym względem poprzednia
seria powieści o tytule „Percy
Jackson i bogowie olimpijscy”
była bardziej emocjonujący.
Już wkrótce przepowiednia
Apollina ma się spełnić, a z długiego snu przebudzić ma się
Matka Ziemia- Gaja. Wszyscy herosi łączą siły, aby stoczyć walkę
z jej dziećmi i uniemożliwić jej powstanie. Ekipa wybranych
herosów dzieli się na grupy, aby wykonać zadania mające pomóc im
w wygranej, podczas gdy przywódca rzymskiego Obozu Jupiter-
Oktawian, postanawia wytoczyć wojnę greckiego Obozowi Herosów.
Przed wszystkimi jednak wielki sprawdzian ich solidarności, ale
przede wszystkim odwagi, kiedy będą musieli poświęcić wszystko
dla dobra ogółu.
Kiedy
w końcu nadchodzi chwila, że możemy zasiąść do długo
wyczekiwanego finału ulubionego cyklu mamy wobec niego bardzo
wielkie oczekiwania. Ostatecznie, nie wylewa się tak wiele słów,
nie tworzy tak wielu elementów układanki, aby zakończenie nie
miało nas spiorunować, totalnie zmasakrować emocjonalnie. To jest
jednak wielki problem „Krwi
Olimpu”
i w ogóle całej serii o „Olimpijskich
herosach”.
Przez poprzednie tomy na bohaterów czeka cała masa przygód, zadań,
które teoretycznie mają przybliżyć ich do rozwikłania wielkiej
przepowiedni, w której będą mieli swój znaczący udział, ale
przede wszystkim pomóc w rozegraniu kluczowej walki. Wydaje się
więc, że ostatnia książka skupiać będzie się już na wielkich
przygotowaniach, wielkich scenach i wielkich melodramatach.
Niestety, większa część książki to kolejne podróże, niby
mające jakieś znaczenie, ale i niekoniecznie. Do najbardziej
istotnych należy z pewnością wyprawa do boga Asklepiosa (o dziwo
całkowicie mi nieznanego). Ten fragment dostarczył najwięcej
humoru, nieprzewidywalnych wydarzeń, no i oczywiście sprzecznych
emocji.
Cała fabuła podzielona jest na
perspektywy różnych bohaterów, gdzie niemalże każdy z nich ma
inne zadanie do wykonania. Nico musi uporać się ze swoimi emocjami
wobec potomka boga mórz, a także dostarczyć posąg Ateny do Obozu
Herosów. Reyna musi się głowić nad tym jak udobruchać
rozjuszonego Oktawiana, rządnego władzy i pałającego chęcią
zniszczenia greckiego obozu. Natomiast kluczowe postaci, takie jak
Leo, Piper, czy Jason- których dotyczy najważniejsza część
przepowiedni robią wszystko, aby znaleźć sposób na przeżycie
starcia z olbrzymami i mającą narodzić się Gają. Wiadomo,
najlepiej byłoby w ogóle nie dopuścić do jej powstania, ale
serio... czy ktokolwiek sądził, że finał może obyć się bez
takiego atrakcyjnego wydarzenia? No właśnie.
Niestety, owe atrakcyjne
wydarzenie sprowadzone jest o kilku dramatycznych opisów, które
napinają nasze skołatane nerwy do granic możliwości, aczkolwiek
sposób rozwiązania problemu jest totalnie nijaki. Finał, na który
wyczekiwaliśmy tak długo, to wielkie starcie- mocno zawodzi. Co
prawda są fajerwerki, ale niestety tylko w dosłownym tego stopnia
znaczeniu, natomiast odbywa się to bez większych emocji.
Dopełnienie przepowiedni także powinno doprowadzić do złamania
ludzkich serc i choć może pojawią się uczucia smutku, a samotna
łza spłynie po policzku, to jednak wszystkie te emocje musiały
zostać zaprzepaszczone na rzecz dopełnienia pewnej obietnicy. Samo
zakończenie pozostawia spore pole do manewru dla autora, bo niby
zamyka sporo wątków, ale nie całą opowieść dając sobie tym
samym sposobność do ewentualnego powrotu do greckiej mitologii,
kiedy już znudzi mu się bieganie po innych wierzeniach.
„Krew
Olimpu”
dawało sporo nadziei na coś niesamowitego. W końcu to Matka
Ziemia, matka wszystkich bogów, Gaja, ma powstać po wielowiekowym
spoczynku. Człowiek spodziewałby się wielkich emocji, takich,
które sprawią, że nie będzie można zasnąć. Niestety, tom
zamykający serię nie jest spełnieniem tych obietnic. Jest jakby
kolejną częścią przygodowej serii, pozostawiając na finał i
możliwość doświadczenia kalejdoskopu wrażeń bardzo mało
miejsca. Ostatecznie, zanim akcja na dobre się rozkręci, to już
się kończy. A szkoda! Czytając w ogóle nie ma się odczucia
zamknięcia kolejnego etapu, a kończąc go ma się niemalże
pewność, że ciąg dalszy nastąpi.
Ocena:
4/6
Tytuł
oryginalny: The Heroes
of Olympus. Book Five. The Blood of Olympus / Tłumaczenie:
Agnieszka Fulińska / Wydawca: Galeria Książki / Gatunek:
przygodowy / ISBN
978-83-64297-34-2 / Ilość
stron: 496 / Format: 125x195mm
Rok wydania: 2014 (Świat), 2014
(Polska)
Prześlij komentarz