NOWOŚCI

wtorek, 13 czerwca 2017

Książka #447: Gizelle. Moje życie z bardzo dużym psem, aut. Lauren Fern Watt

     Świat dzieli się na trzy typy ludzi- tych, którzy kochają psy, tych, którzy wolą koty, a także takich co mają gdzieś istoty żywe i robią im krzywdę na każdym kroku. Osobiście należę do tej pierwszej grupy i cieszę się, że są na tym świecie tacy ludzie jak Lauren Fern Watt. Młoda kobieta, która przed 20stką poznała swoją najlepszą przyjaciółkę i była z nią w jej najpiękniejszych chwilach. W końcu napisała książkę o ich wspólnych przygodach, nadając jej tytuł „Gizelle. Moje życie z bardzo dużym psem”.

      Gdy Lauren miała 19 lat matka, która sama przed sobą nie chciała się przyznać do problemu alkoholowego, sprawiła jej uroczego szczeniaka. Dała jej na imię Gizelle, na część księżniczki Disneya, która trafiła ze swojego bezpiecznego bajkowego świata prosto do miejskiej rzeczywistej dżungli. Szybko się okazało, że suczka będzie gigantycznym psem, jak to mają w zwyczaju mastify angielskie, gdy już jako 3-miesięczny szczeniak ważyła 22kg. Lauren i Gizelle były niemalże nierozłączne. Dziewczyna zabrała swojego psiaka nawet do Nowego Jorku, gdzie przeniosła się zaraz po skończeniu college'u. Kiedy na psią towarzyszkę spadła straszliwa diagnoza, Lauren postanowiła spełnić jej największe marzenia.
     „Gizelle. Moje życie z bardzo dużym psem” jest jedną z takich książek, że od razu staje się oczywiste- wypłaczemy sobie na niej oczy. Oczywiście ci, którzy choć odrobinę lubią zwierzaki, bo bezduszne zwyrodnialce będą się naśmiewać nawet z takiej historii. Jednakże, zanim spadnie na nas straszliwa trauma, którą odczuwać będziemy wraz z bohaterką i jednocześnie autorką musimy wpierw pokochać ten duet. Jak można tego nie poczuć kiedy jest się z dziewczynami od pierwszej ich wspólnej chwili. Cieszymy się każdą ich radością i smucimy każdą tragedią. Na szczęście tych drugich było bardzo niewiele, dzięki czemu możemy nauczyć się dokładnie tego samego co Lauren- radości z życia. Tę młodą kobietę i jej ukochanego psa połączyła niesamowita więź. Więź, której pozazdrości im każdy, a niewielu ma szansę doświadczyć- bez względu na to czy z psem, czy z człowiekiem. Jest to rewelacyjny przykład na terapeutyczną moc psiaków, których bezwarunkowa miłość dodaje nam skrzydeł i motywuje do zmian, do stawania się lepszymi. Lauren, piękna i młoda o wielu marzeniach i niekoniecznie wysokiej wierze w siebie. Sporo przeżyła podczas tych wspólnych lat z Gizelle i z zawziętością odhaczała kolejne punkty z listy rzeczy do zrobienia. Mieszkanie? Praca? Mężczyzna przy boku? Najlepsza przyjaciółka? Wszystko jest! Jednakże dopiero, gdy przychodzi do realizacji marzeń suczki odczuwamy prawdziwą moc tej powieści. To nie tylko siła jaką znalazła w sobie Lauren, aby w końcu dorosnąć i inaczej spojrzeć na swoje życie, ale również i przepiękna siła więzi z Gizelle, które odmieniła jej życie i dała moc do działania.
     Nie mniej, na pewnym etapie historii, a w zasadzie przez zdecydowaną większość uwaga zdecydowanie bardziej skupia się na Lauren. Oczywiście, psiak istnieje w jej życiu i nie daje o sobie zapomnieć, ale z drugiej strony nie poświęca się jej aż tak dużo uwagi. Można by oczekiwać, że miłość do Gizelle będzie się aż wylewać z każdej kartki... Jednakże odmiana ma przyjść dopiero później. Rozsądnym jest wzięcie pod uwagę, że skupia całej uwagi na relacjach z psem mogłoby być na dłuższą matę męczące, dlatego też Fernie inaczej poprowadziła tę historię. Dzięki temu mamy w niej niemalże wszystko, czego można oczekiwać od powieści obyczajowych i rasowych wyciskaczy łez. Trudno będzie to przyznać, ale książki o zwierzętach lubią wyciskać łzy, a „Gizelle” sprawia, że zalewamy się nimi jeszcze na długo przed pożegnaniem.
     Czytanie książek opartych o wydarzenia prawdziwe jest o tyle fajne, że można się spokojnie odnaleźć w rzeczywistości w jakiej rozgrywa się akcja. Jeśli jest to jeszcze książka biograficzna lub autobiograficzna, a autor uraczy nas jakimiś smaczkami, to wykorzystując moc internetu można odnaleźć właściwe elementy układanki. Lauren odsyła nas do swojego Instagrama, a przy okazji bombarduje nas solidną dawką zdjęć, dzięki czemu poznać można zarówno ją, jak i Gizelle, a dodatkowo można zobaczyć te niesamowite proporcje, przez które nazywa swojego psiaka „minicooperem”. Urocze.
     „Gizelle. Moje życie z bardzo dużym psem” to naprawdę wyjątkowa historia. Niepozorna dziewczyna i jej przyjaciółka, zdecydowanie należąca do tych, co przytłaczają swoimi gabarytami. Połączyła je niezwykła więź, a teraz czytelnicy mogą poczuć tę magię wraz z nimi. Ta powieść to również rzesza wspaniałych ludzi, których ta dwójka spotkała na drodze, ale przede wszystkim jest to ciepła opowieść, która nie boi się wyrwać ludziom serca i utopić ich we własnych łzach. Łatwo jest pokochać duet Lauren- Gizelle, łatwo jest cierpieć wraz z nimi, łatwo jej wraz z nimi się śmiać i bawić. Zdecydowanie warta uwagi historia, która wzruszy każdego.

Ocena: 5/6
Recenzja dla wydawnictwa HarperCollins Polska!
harpercollins.pl
Tytuł oryginalny: Gizelle's Bucket List. My Life with a Very Large Dog / Tłumaczenie: Dorota Stadnik / Wydawca: HarperCollins / Gatunek: obyczajowe, biografie / ISBN 978-83-276-2936-4 / Ilość stron: 208 / Format: 195x205mm
Rok wydania: 2017

Prześlij komentarz