NOWOŚCI

poniedziałek, 12 grudnia 2016

Książka #424: November 9, aut. Colleen Hoover

     Rzadko spotyka się powieści wyjątkowe. W szczególności, gdy chodzi o romanse. Jednakże jeżeli spojrzymy na książki Colleen Hoover możemy być pewni, że ich wybór będzie jak najbardziej trafiony. W każdym przypadku. Jej niebanalne opowieści trafiają prosto w serce i nie inaczej jest z jej najnowszą propozycją o tajemniczym tytule “November 9”.
      9 listopada to dzień, w którym życie nastoletniej gwiazdy telewizji- Fallon O’Neil, dramatycznie się zmieniło. Pożar, w którym ucierpiała odebrał jej nie tylko karierę aktorską, ale również pewność siebie pozostawiając po sobie blizny nie tylko na jej skórze, ale i duszy. Kiedy dwa lata później, w rocznicę traumatycznego wydarzenia, spotyka się z ojcem na obiedzie nie spodziewa się, że jej życie znowu zaliczy niespodziewany zwrot. Wszystko za sprawa tajemniczego chłopaka, który chcąc jej pomóc w rozmowie z ojcem udaje jej chłopaka. Ten związek na niby szybko nabrałby realnego kształtu, gdyby nie to, że dziewczyna opuszcza Los Angeles chcąc robić karierę w Nowym Jorku. Pomimo tego, że świetnie się dogadują z Benem dziewczyna pragnie poznać siebie i nie ma zamiaru zakochiwać się zanim nie skończy 23 lat. Zawierają więc pakt, że nie będą się ze sobą kontaktować przez pięć najbliższych lat, ale ten jeden dzień w roku będą spędzać razem, a Ben będzie to upamiętniał w książce, do powstania której zainspirowała go Fallon.
      Cóż to jest za urocza historia, pomimo tego, że “November 9” początkowo zaskakuje prostotą. Wydaje się, że historia niczym nas nie uwiedzie, ale już po chwili przekonujemy się w jak wielkim byliśmy błędzie. Opowieść jest to o miłości i można by zacząć krzyczeć, że znowu te same sflaczałe i mdłe banały, których nie ustrzegą się liczne powieści tej kategorii. Jednakże ten kto zna twórczość Colleen Hoover wie, że nie będzie miał do czynienia z nijaką historią ani wyblakłymi bohaterami. To co wyróżnia tę akurat opowieść to przede wszystkim tajemniczość. Niby wydaje nam się, że wszystko jest oczywiste i w zasadzie nie ma nad czym gdybać, aż tu nagle zaskoczenie, niespodziewany zwrot w akcji. I to nie jeden. Takie nieoczywistości powinno nieść za sobą więcej lektur. Niektórych rzeczy nie da się jednak obejść więc finał łatwo da się przewidzieć, ale na szczęście droga ku niemu jest bardzo wyboista. Nie raz złamane zostanie nasze serce, a traumatyczność przeżyć nie da nam pójść spać dopóki nie skończymy czytać. Nie ważne, że od ostatniej strony dzieli nas nieco ponad 50 kartek a zegarek uparcie sygnalizuje, że pora spać. Po prostu się nie da!
     Nie jest to zwyczajna opowieść, gdzie dwójka młodych ludzi zakochuje się w sobie, od tak, bo może. Świetna jest tutaj baza ich relacji, bodziec do działania, jakim jest pożar, w którym ucierpiała Fallon i który zniszczył jej aktorską karierę. To świetna podstawa do stworzenia czegoś więcej niż typowe love story. Dzięki temu wydarzeniu buduje się całą otoczkę, gdzie istotna jest wiara w siebie i walka z wewnętrznymi demonami. To ciągle odbudowywanie pewności siebie i przekładanie tego na swoją przyszłą karierę. Druga sprawa to koncept fabularny. Wprowadzenie układu, którego zasadą jest zero kontaktu przez pięć lat poza tym jednym dniem, 9 listopada- czysta magia, a przy okazji rewelacyjny patent na zbudowanie zachwycającego napięcia. Zastanawiamy się nie tylko nad tym, czy tej dwójce tak na sobie zależy, że będą na siebie czekać te pięć lat i pamiętać o tym jednym dniu. Rozmyślamy też nad tym, czy my sami bylibyśmy gotowi na coś takiego, gdybyśmy znali daną osobę niecały dzień.
      Colleen Hoover świetnie radzi sobie z budowaniem napięcia. Również seksualnego. Tutaj flirty zyskują innego wymiaru. To coś na zasadzie ubóstwiania partnera. Czuć te iskry wypadające z kartek, do tego stopnia, że obawiamy się, czy książka czasem się nie zajmie. Bije z nich nie tylko miłość i uwielbienie, ale również delikatność niczym dotyk piórka. Wszystko po, to aby za chwilę wbić nam nóż w plecy, bo przecież takich rzeczy się nie robi ludziom, którzy zakochali się w bohaterach.
      Fallon i Ben to wręcz idealna para. Nie tylko razem, ale również osobno. Młodzi ludzie ze sporym bagażem doświadczeń więc cechuje ich nieskrywana mądrość. Inteligencja daje im możliwość prowadzenia genialnych rozmów- zabawnych, ale i niegłupich. Dzięki temu tak uwielbiamy, gdy ta dwójka łączy się 9 listopada. Ona jest niesamowicie silną kobietą, prawdziwym wzorem do naśladowania. On z kolei najlepszym motywatorem na świecie i do tego niesamowicie czułym. Takich mężczyzn bierze się na mężów. Choćby i tych urojonych, wykreowanych jedynie na łamach książki. I tak samo jak tę dwójkę ciągnie do siebie, tak samo i nas do nich ciągnie. To niesamowite!
      Książka idealna! Szkoda, że więcej tytułów nie można określić tym mianem, ale dzięki temu dostrzegamy takie perełki jak “November 9”. Oczywiście, można przyczepić się lekkiego surrealizmu w tej historii, bo przecież niewielu zakochuje się w kimś w ciągu kilku godzin i czeka rok na kolejne spotkanie bez żadnego kontaktu, ale ta historia jest tak piękna, że trudno się od niej oderwać. Opowieść wywołująca tak wiele emocji i to w tak krótkim czasie, którą pragnie się skończyć jak najszybciej, a jednocześnie nie chce się z nią rozstać. Niesamowici bohaterowie, tak ludzcy i tak dojrzali pomimo młodego wieku, w których z łatwością się zakochujemy i chcemy się z nimi przyjaźnić. Takich powieści nam trzeba, a Colleen Hoover zawsze nam takie dostarcza!

Ocena: 6/6
Recenzja dla wydawnictwa Otwarte!

otwarte.eu

Tytuł oryginalny: November 9 / Tłumaczenie: Piotr Grzegorzewski / Wydawca: Otwarte / Gatunek: romans / ISBN 978-83-7515-143-5 / Ilość stron: 336 / Format: 136x205mm
Rok wydania: 2015 (Świat), 2016 (Polska)

Prześlij komentarz