Rick
Yancey i druga książka z jego kultowej serii młodzieżowej “Piąta
fala”. Pisarz, który w swoich dotychczasowych publikacjach nie
szczędził nikogo i niczego ponownie wrzuca nas w okropną,
przeraźliwą historię. I choć pierwszy tom nie pozostawia nas z
jednoznacznymi emocjami, tak drugi uderza w samo sedno. “Bezkresne
morze”
pozostawia
nas z jednym wielkim uczuciem… niedowierzania.
Cassie
i reszcie udało się bezpiecznie opuścić wysadzony w powietrze
obóz Przystań. Wraz z Benem i pozostałymi ocalałymi znajdują
tymczasowe lokum w opuszczonym hotelu. Tam czekają aż ukochany
Cassie- Evan, dotrzyma obietnicy i ją odnajdzie. Tymczasem on, ledwo
żywy, próbuje połatać swoje rany pod okiem Grace, która jest
takim samym osobnikiem jak on. Teraz ich cele są całkowicie
odmienne, a on musi podjąć drastyczne kroki, aby ponownie ocalić
ukochaną od zbliżającego się niebezpieczeństwa.
Pierwszy
tom “Piątej
fali”
nie
do końca wiedział, czym chciał być. Suche przedstawienie faktów
związanych z inwazją, które dokładnie takie się stały. Nie było
w tym większych emocji, nawet drobnego zafascynowania. Jako
wprowadzenie sprawdziło się to dość słabo. Natomiast “Bezkresne
morze” nadrabia straty. Mniej więcej wiedzieliśmy już na czym
świat stoi, ale ten nietypowy zwrot akcji, do którego dochodzi
całkowicie wstrząsa naszym światem. Aż strach rozmyślać jaki
jest kolejny krok tego odkrycia, bo aż ciężko uwierzyć, że ta
prawdziwa historia inwazji nie ma drugiego dna. Nie mniej… WOW!
Totalna dezorientacja, bo już nie wiadomo, co jest prawdą a co
ułudą. Wątek romantyczny w tej historii dalej jest odrobinę
irytujący. Jak zawsze, gdy świat się wali. Nieodpowiedni moment i
te sprawy. Aczkolwiek tym razem stanowi fajne dopełnienie opowieści.
W szczególności, że nie ma tutaj aż tylu “ochów” i “achów”,
jest podany na surowo. Wprowadzony zostaje element niebezpieczeństwa,
strach napędzający bohaterów czyni ich uczucia jeszcze bardziej
dramatycznymi i realnymi zarazem. Kolejne poświęcenie, na które
patrzy się coraz ciężej, bo nic tak nie rozdziera serca jak zabawa
nim. A jednak… to wszystko ma większy sens. Musi mieć, bo
przecież takie relacje nie mogą być niszczone ot tak, po prostu.
Nie mniej, nawet ewentualna celowość nie połata naszych złamanych
serc, nie zatrzyma potoku łez.
W
takich opowieściach zawsze trzeba zwracać uwagę na drugie dno,
wszystko to co dzieje się w tle. Poznajemy więc życiową historię
kolejnego bohatera, jak wyglądało jego życie od początku inwazji
aż do teraz. Kolejna rzecz, łamiąca serce. Jak wszystkie te
wydarzenia, gdy uzmysłowimy sobie, że dotykają one młodych ludzi.
To jest chyba największy problem tej powieści. Bardzo szybko
zapominamy o tym, że bohaterowie są jedynie dziećmi a stają przed
poważnymi problemami, zmuszeni są podejmować dojrzałe decyzje i
muszą przyjmować role niegdyś zarezerwowane tylko dla
dorosłych. Nie wspominając już o pierwszych pocałunkach,
inicjacjach seksualnych i wszystkich tych emocjach, które temu
towarzyszą. To tak wyglądałby świat, gdyby zostały na nim same
dzieci. Szybko musiałyby wkroczyć w dorosłość, a to bardzo
przerażająca wizja.
Rick
Yancey kontynuuje swoją ponurą wizję przyszłości, gdzie to
zielone ufoki przybywają na Ziemię w jak najbardziej złowrogich
zamiarach. Zaskakujące jest to, że “Piąta
fala”
dysponuje
jakąś tajemnicą, która od pierwszego tomu urosła wielokrotnie.
“Bezkresne
morze” odkrywa
kolejne karty w tej kosmicznej grze, ukazując pełną emocji i
zwrotów akcji fabułę. Nie obawia się tego, że złamie nam serca,
czy przerazi do szpiku kości- w końcu to facet. Nie kryje
dramatyzmu pod falbankami, tonami lukru i słodkimi słówkami. Z
lekką trwogą wyczekuję finału, który na tę chwilę zapowiada
się dość przewidywalnie. Czy będzie trzeci raz? Czas pokaże..
Ocena:
6/6
Tytuł
oryginalny: The Infinite Sea /
Tłumaczenie: Marcin Wróbel / Wydawca: Otwarte / Gatunek:
sci-fi / ISBN 978-83-7515-290-6 / Ilość
stron: 512 / Format: 136x205mm
Rok wydania: 2014
(Świat), 2014 (Polska)
Prześlij komentarz