Symboliczne
przygody Roberta Langdona okraszone mocną dawką grozy, ale i
wpisujące się w estetyczne gusta ludzi stworzone zostały przez
Dana Browna. Jego książki czytają miliony, a “Inferno”
jest
ostatnim z dzieł twórcy. Ron Howard postanowił pominąć w
kolejności “Zaginiony
symbol”-
pewnie
z uwagi na brak filmowego potencjału, i od razu przystąpił do
realizacji kinowej wizji Piekła według Dantego. Przy produkcji
standardowo towarzyszy mu Tom Hanks w głównej roli, jak i Hans
Zimmer ze swoimi kompozycjami.
Źródło: TheHollywoodNews |
Oszołomiony
Robert Langdon (Tom
Hanks)
budzi
się w szpitalu i z niemałym zaskoczeniem rozpoznaje, że znajduje
się we Włoszech. Na głowie ma ranę po postrzale, a jego
wspomnienia ostatnich dwóch dni zakrywa gęsta mgła, które
zastąpione zostały piekielnymi koszmarami. Gdy u drzwi jego pokoju
pojawia się uzbrojona kobieta przebrana za lokalną policjantkę,
która nie ukrywa swoich zamiarów względem niego z pomocą
przychodzi mu młoda pani doktor (Felicity
Jones).
Jako
miłośniczka symboliki i samego Langdona z chęcią postanawia pomóc
mu w odzyskaniu pamięci i rozwikłania śladów, które po sobie
zostawił. Nie mają jednak zbyt wiele czasu bowiem okazuje się, że
na szali waha się egzystencja całej ludzkości, która może stać
się ofiarą fanatyka piekielnej twórczości Dantego Alighieri.
To
interesujące, jak film może bardziej zachwycać niż książka. To
przerażające, zaledwie kilka lat od jej premiery nie pamiętać jej
szczegółów na tyle, aby szerzej odnieść się do ekranizacji.
Każdy z tytułów ma zupełnie inny układ. W “Kodzie
Da Vinci”
szukaliśmy mordercy, w “Aniołach
i demonach”
próbowaliśmy zapobiec kolejnym zabójstwom biegając od rzeźby do
rzeźby (mój ulubiony film i książka), a teraz przy okazji
“Inferna” próbujemy zapobiec globalnej katastrofie, która
dziesiątkuje ludzkość. I choć same powody, dla których
ktokolwiek próbuje dokonać tego czynu wzbudza ogromne przerażenie
i odrobinę zmusza do refleksji nad całym naszym życiem, to jednak
nic więcej sobą nie oferuje. Znika gdzieś znamiono thrillera,
spora dawka napięcia i fascynacji, które towarzyszyły nam przy
poprzednich wyczynach Langdona i przeradza się to w zwyczajową
przygodówkę z zamiłowaniem do sztuki. Wszystko to niby przebiega
spójnie, fajnie się na to patrzy, ale z drugiej strony wlecze się
to niemiłosiernie. Gdzieniegdzie dorwie nas element zaskoczenia, o
którym teoretycznie się nie myśli podczas trwania filmu, ale jak
już dochodzi do rozwikłania to wydaje się to w sumie logiczne.
Gdzieniegdzie dopadnie nas żałość i całkowita utrata nadziei.
Nie zabraknie tutaj również i absurdalnych wątków, które to
zakrawają o niezłą zabawę ludzkim losem i psychiką. Szkoda
tylko, że nie jest to otoczone większą tajemniczością, a
napięcie koncentruje się jedynie w czasie ostatnich kilku scen.
Źródło: TheHollywoodNews |
Porywającą
jest z pewnością spójność realizacji całej fabuły i filmu. Nic
nie dzieje się z przypadku, a kierunek obrany, to kierunek
realizowany. Zawsze fajnie było pobawić się w kulturalnego
detektywa wraz z Langdonem i pobiegać po Francji, czy Rzymie w
poszukiwaniu śladów a wykorzystując do tego swoją znajomość
historii sztuki. Przy “Infernie”
to
również jest istotne, ale nie mniej niż zdolność łączenia
wątków, a z tym u Langdona było ciężko tym razem. Oczywiście
kojarzenie niektórych faktów jest mocno naciągane do woli twórcy,
ale jednak akcja musi się toczyć. Dzięki niej mogliśmy poznać
kolejne cuda klasyki sztuki, zobaczyć kolejne cuda włoskiej
architektury, a przede wszystkim bliżej przyjrzeć się Piekłu
według Dantego. Genialnym było wmanewrowanie w to piekielnych wizji
Langdona, skrywających wskazówki. Fajny pomysł, zrealizowany w
mocno groteskowy sposób, aby podkreślić grozę sytuacji, a przy
okazji odzwierciedlić także charakter Inferna. Piękne i
makabryczne zarazem.
Tom Hanks ponownie szaleje na
ekranie i choć mega się postarzał to wciąż zachował w żyłach
wigor specjalisty od symboli, choć po skałkach to on się wspinać
nie potrafi (nie żebym ja była w tym wprawiona). Z jakąkolwiek
kobietą nie pojawi się w duecie, świetnie z nią współpracuje i
tym samym jedno nie przyćmiewa drugiego. Postać Felicity Jones jest
bardzo frapująca od samego początku jej pojawienia się. Dziewczyna
trochę irytuje, ale szybko i łatwo jej się to wybacza. Na ekranie
zobaczymy również Omara Sy, który już dawno nie zagrał takiej
zaskakującej roli, choć jemu za to zabrakło ikry. Niestety. Jego
przeciwieństwem jest Irrfan Khan, który wciela się w niezwykle
zagadkową, ale i jakże ułożoną postać. To chyba jedna z
najlepszych kreacji w tym filmie.
Źródło: TheHollywoodNews |
“Inferno”
ma swoje lepsze i gorsze chwile, zupełnie jak jego pierwowzór. Nie
jest to produkcja ani szczególnie porywająca ani zachwycająca. W
tych kategoriach wypada słabo w porównaniu do poprzedników. Nie
mniej, temat bardzo na czasie, bardzo istotny dla nas wszystkich, bo
problem staje się coraz bardziej realny. Trochę zawodzi tempo
akcji, a także sam schemat fabularny, choć twisty, które się
pojawiają są bardzo ożywcze i dają mega kopa. Na szczęście
piękne widoki, cudowne dzieła sztuki i muzyka Hansa Zimmera tuszuje
mankamenty filmu.
Ocena:
7/10
Oryginalny
tytuł: Inferno
/
Reżyseria:
Ron
Howard
/ Scenariusz: David Koepp / Na podstawie: powieści Dana Browna
„Inferno”
[recenzja]
/ Zdjęcia: Salvatore Totino / Muzyka: Hans Zimmer / Obsada: Tom
Hanks, Felicity Jones, Omar Sy, Irrfan Khan, Sidse Babett Knudsen,
Ben Foster, Ana Ularu
/ Kraj:
USA, Japonia, Turcja, Węgry / Gatunek: Thriller
Premiera:
12 października 2016 (Świat) 14 października 2016 (Polska)
Prześlij komentarz