NOWOŚCI

wtorek, 29 listopada 2016

1213. Inferno, reż. Ron Howard


     Symboliczne przygody Roberta Langdona okraszone mocną dawką grozy, ale i wpisujące się w estetyczne gusta ludzi stworzone zostały przez Dana Browna. Jego książki czytają miliony, a “Inferno” jest ostatnim z dzieł twórcy. Ron Howard postanowił pominąć w kolejności Zaginiony symbol”- pewnie z uwagi na brak filmowego potencjału, i od razu przystąpił do realizacji kinowej wizji Piekła według Dantego. Przy produkcji standardowo towarzyszy mu Tom Hanks w głównej roli, jak i Hans Zimmer ze swoimi kompozycjami.
Źródło: TheHollywoodNews
     Oszołomiony Robert Langdon (Tom Hanks) budzi się w szpitalu i z niemałym zaskoczeniem rozpoznaje, że znajduje się we Włoszech. Na głowie ma ranę po postrzale, a jego wspomnienia ostatnich dwóch dni zakrywa gęsta mgła, które zastąpione zostały piekielnymi koszmarami. Gdy u drzwi jego pokoju pojawia się uzbrojona kobieta przebrana za lokalną policjantkę, która nie ukrywa swoich zamiarów względem niego z pomocą przychodzi mu młoda pani doktor (Felicity Jones). Jako miłośniczka symboliki i samego Langdona z chęcią postanawia pomóc mu w odzyskaniu pamięci i rozwikłania śladów, które po sobie zostawił. Nie mają jednak zbyt wiele czasu bowiem okazuje się, że na szali waha się egzystencja całej ludzkości, która może stać się ofiarą fanatyka piekielnej twórczości Dantego Alighieri.
     To interesujące, jak film może bardziej zachwycać niż książka. To przerażające, zaledwie kilka lat od jej premiery nie pamiętać jej szczegółów na tyle, aby szerzej odnieść się do ekranizacji. Każdy z tytułów ma zupełnie inny układ. W “Kodzie Da Vinci” szukaliśmy mordercy, w “Aniołach i demonach” próbowaliśmy zapobiec kolejnym zabójstwom biegając od rzeźby do rzeźby (mój ulubiony film i książka), a teraz przy okazji “Inferna” próbujemy zapobiec globalnej katastrofie, która dziesiątkuje ludzkość. I choć same powody, dla których ktokolwiek próbuje dokonać tego czynu wzbudza ogromne przerażenie i odrobinę zmusza do refleksji nad całym naszym życiem, to jednak nic więcej sobą nie oferuje. Znika gdzieś znamiono thrillera, spora dawka napięcia i fascynacji, które towarzyszyły nam przy poprzednich wyczynach Langdona i przeradza się to w zwyczajową przygodówkę z zamiłowaniem do sztuki. Wszystko to niby przebiega spójnie, fajnie się na to patrzy, ale z drugiej strony wlecze się to niemiłosiernie. Gdzieniegdzie dorwie nas element zaskoczenia, o którym teoretycznie się nie myśli podczas trwania filmu, ale jak już dochodzi do rozwikłania to wydaje się to w sumie logiczne. Gdzieniegdzie dopadnie nas żałość i całkowita utrata nadziei. Nie zabraknie tutaj również i absurdalnych wątków, które to zakrawają o niezłą zabawę ludzkim losem i psychiką. Szkoda tylko, że nie jest to otoczone większą tajemniczością, a napięcie koncentruje się jedynie w czasie ostatnich kilku scen.
Źródło: TheHollywoodNews
     Porywającą jest z pewnością spójność realizacji całej fabuły i filmu. Nic nie dzieje się z przypadku, a kierunek obrany, to kierunek realizowany. Zawsze fajnie było pobawić się w kulturalnego detektywa wraz z Langdonem i pobiegać po Francji, czy Rzymie w poszukiwaniu śladów a wykorzystując do tego swoją znajomość historii sztuki. Przy “Infernie” to również jest istotne, ale nie mniej niż zdolność łączenia wątków, a z tym u Langdona było ciężko tym razem. Oczywiście kojarzenie niektórych faktów jest mocno naciągane do woli twórcy, ale jednak akcja musi się toczyć. Dzięki niej mogliśmy poznać kolejne cuda klasyki sztuki, zobaczyć kolejne cuda włoskiej architektury, a przede wszystkim bliżej przyjrzeć się Piekłu według Dantego. Genialnym było wmanewrowanie w to piekielnych wizji Langdona, skrywających wskazówki. Fajny pomysł, zrealizowany w mocno groteskowy sposób, aby podkreślić grozę sytuacji, a przy okazji odzwierciedlić także charakter Inferna. Piękne i makabryczne zarazem.
     Tom Hanks ponownie szaleje na ekranie i choć mega się postarzał to wciąż zachował w żyłach wigor specjalisty od symboli, choć po skałkach to on się wspinać nie potrafi (nie żebym ja była w tym wprawiona). Z jakąkolwiek kobietą nie pojawi się w duecie, świetnie z nią współpracuje i tym samym jedno nie przyćmiewa drugiego. Postać Felicity Jones jest bardzo frapująca od samego początku jej pojawienia się. Dziewczyna trochę irytuje, ale szybko i łatwo jej się to wybacza. Na ekranie zobaczymy również Omara Sy, który już dawno nie zagrał takiej zaskakującej roli, choć jemu za to zabrakło ikry. Niestety. Jego przeciwieństwem jest Irrfan Khan, który wciela się w niezwykle zagadkową, ale i jakże ułożoną postać. To chyba jedna z najlepszych kreacji w tym filmie.
Źródło: TheHollywoodNews
     “Inferno” ma swoje lepsze i gorsze chwile, zupełnie jak jego pierwowzór. Nie jest to produkcja ani szczególnie porywająca ani zachwycająca. W tych kategoriach wypada słabo w porównaniu do poprzedników. Nie mniej, temat bardzo na czasie, bardzo istotny dla nas wszystkich, bo problem staje się coraz bardziej realny. Trochę zawodzi tempo akcji, a także sam schemat fabularny, choć twisty, które się pojawiają są bardzo ożywcze i dają mega kopa. Na szczęście piękne widoki, cudowne dzieła sztuki i muzyka Hansa Zimmera tuszuje mankamenty filmu.

Ocena: 7/10

Oryginalny tytuł: Inferno / Reżyseria: Ron Howard / Scenariusz: David Koepp / Na podstawie: powieści Dana Browna „Inferno” [recenzja] / Zdjęcia: Salvatore Totino / Muzyka: Hans Zimmer / Obsada: Tom Hanks, Felicity Jones, Omar Sy, Irrfan Khan, Sidse Babett Knudsen, Ben Foster, Ana Ularu / Kraj: USA, Japonia, Turcja, Węgry / Gatunek: Thriller

Premiera: 12 października 2016 (Świat) 14 października 2016 (Polska)


Prześlij komentarz