NOWOŚCI

poniedziałek, 28 listopada 2016

Książka #421: Piąta fala, aut. Rick Yancey

      Książka z gatunku young adult, która niewiele różni się od innych w tym gatunku. Twórczość Ricka Yancey miałam już okazję poznać przy okazji „Badacz potworów”, który mnie nie porwał. Z „Piątą falą” jest podobnie choć miała swoje momenty. Coś jednak musi być w tej serii skoro podjęto decyzję o jej ekranizacji.
     Inwazja kosmitów odbyła się w czterech falach. Najpierw zabrali ludziom energetykę, potem zalano ich wodą, aby zaraz po tym spustoszyć ludzkość tajemniczym wirusem. Wtem przyszedł czas na tajniaków, którzy odnajdywali niedobitków i likwidowali ich. Przy okazji czwartek fali ocalono dzieci, a wśród nich brata Cassie- Sammy'ego. Dziewczyna cudem uchodzi z życiem z masowej rzezi, czego nie można powiedzieć o ich ojcu. Z pomocą przychodzi jej tajemniczy chłopak, który skrywa ogromny sekret. Wspólnymi siłami chcą odnaleźć jej brata, nie wiedząc, że wylądował w tajnej bazie wojskowej, aby szykować się na nadejście piątej fali.
     W świcie filmu i literatury najlepiej sprzedają się najprostsze schematy, których i w „Piątej fali” nie brakuje. Początkowo fabuła zapowiada porywającą opowieść rodem ze starego sci-fi- kosmici, inwazje, panika i wszechobecna groza. Wydawałoby się, że aż się prosi o dynamiczny rozwój wydarzeń. Jednak autor skupia się zupełnie na czymś innym- wojskowych przygotowaniach i - o zgrozo! - problemach sercowych nastolatków. No, ale czegoż innego się spodziewać skoro jest to jakby przywara tej grupy ludzkości, a akcja kręci się się właśnie wokół nich. Oczywiście i tak dobija pytanie, czy dzieciaki nie potrafią myśleć o czymś bardziej rozgarniętym w obliczu zbliżającej się zagłady ludzkości. Najwyraźniej NIE! Szkoda, bo fajnie prezentuje się tutaj temat straty doświadczanej przez młodą dziewczynę. Dodatkowo serce się kraje, gdy uwaga skupia się na jej 5-letnim braciszku Sammy'm. Szkoda, że nie widać większego zaangażowania ocalałych w swoje własne przeżycie, próby przetrwania- przynajmniej póki co! Choć bardzo przeszkadza mi w tym wszystkim wątek miłosny, to paradoksalnie on skupia najwięcej mojej uwagi podczas lektury. Wszystko przez to, że z taką łatwością i dramatyzmem powiela schemat paranormali typu 'człowiek+wampir= wielka miłość do grobowej deski'. Tutaj, romans ten jest jeszcze bardziej obezwładniający, bo przecież zagrożenie jest o wiele bardziej realne. Rozczulają wszystkie romantyczne fragmenty i pozwalają zapomnieć o reszcie fabuły- choć to akurat może stanowić problem.
     Yancey tworzy realistyczne postaci i całkiem przyswalajny, choć straszliwie przerażający świat, ale czy to znaczy, że to wszystko jest pamiętliwe i zjawiskowe? Bynajmniej. Cassie to postać bardziej złożona i ewidentnie widać, że jeszcze do końca się nie rozwinęła. Sammy to taka bardziej maskotka drużyny, nad którą wypłakujemy sobie oczy, gdy dzieje się coś złego. Evan to typ bohatera, w którym dość łatwo jest się zakochać. To właśnie takich przystojniaków, w dodatku niebezpiecznych, bierze się za fikcyjnych mężów. Reszta ekipy też dokłada swoje 3 grosze, ale ich egzystencja jest mi- póki co, obojętna.
     „Piąta fala” nie jest powieścią idealną. Zarysem fabularnym dość mocno przypomina inną lekturę young adult o tytule „Intruz”. Nie jest to więc nic nowego, choć na niektórych płaszczyznach potrafi zaintrygować. Jeżeli fabuła rozwinie się w przyszłych tomach, to będzie naprawdę super akcja, która mocno da nam po kościach i rozbudzi wyobraźnię. Chyba, że Yancey znowu rozpisze się na mało znaczące tematy, nie mające wpływu na postęp akcji, czy rozbudowanie relacji między postaciami. Póki co... jestem rozdarta.

Ocena: 4/6

Tytuł oryginalny: The 5th Wave / Tłumaczenie: Marcin Wróbel / Wydawca: Otwarte / Gatunek: sci-fi / ISBN 978-83-7515-090-2 / Ilość stron: 512 / Format: 136x205mm
Rok wydania: 2013 (Świat), 2013 (Polska)

Prześlij komentarz