Książka
z gatunku young adult, która niewiele różni się od innych w tym
gatunku. Twórczość Ricka Yancey miałam już okazję poznać przy
okazji „Badacz
potworów”, który
mnie nie porwał. Z „Piątą falą”
jest podobnie choć miała swoje momenty. Coś jednak musi być w tej
serii skoro podjęto decyzję o jej ekranizacji.
Inwazja
kosmitów odbyła się w czterech falach. Najpierw zabrali ludziom
energetykę, potem zalano ich wodą, aby zaraz po tym spustoszyć
ludzkość tajemniczym wirusem. Wtem przyszedł czas na tajniaków,
którzy odnajdywali niedobitków i likwidowali ich. Przy okazji
czwartek fali ocalono dzieci, a wśród nich brata Cassie- Sammy'ego.
Dziewczyna cudem uchodzi z życiem z masowej rzezi, czego nie można
powiedzieć o ich ojcu. Z pomocą przychodzi jej tajemniczy chłopak,
który skrywa ogromny sekret. Wspólnymi siłami chcą odnaleźć jej
brata, nie wiedząc, że wylądował w tajnej bazie wojskowej, aby
szykować się na nadejście piątej fali.
W
świcie filmu i literatury najlepiej sprzedają się najprostsze
schematy, których i w „Piątej
fali” nie brakuje.
Początkowo fabuła zapowiada porywającą opowieść rodem ze
starego sci-fi- kosmici, inwazje, panika i wszechobecna groza.
Wydawałoby się, że aż się prosi o dynamiczny rozwój wydarzeń.
Jednak autor skupia się zupełnie na czymś innym- wojskowych
przygotowaniach i - o zgrozo! - problemach sercowych nastolatków.
No, ale czegoż innego się spodziewać skoro jest to jakby przywara
tej grupy ludzkości, a akcja kręci się się właśnie wokół
nich. Oczywiście i tak dobija pytanie, czy dzieciaki nie potrafią
myśleć o czymś bardziej rozgarniętym w obliczu zbliżającej się
zagłady ludzkości. Najwyraźniej NIE! Szkoda, bo fajnie prezentuje
się tutaj temat straty doświadczanej przez młodą dziewczynę.
Dodatkowo serce się kraje, gdy uwaga skupia się na jej 5-letnim
braciszku Sammy'm. Szkoda, że nie widać większego zaangażowania
ocalałych w swoje własne przeżycie, próby przetrwania-
przynajmniej póki co! Choć bardzo przeszkadza mi w tym wszystkim
wątek miłosny, to paradoksalnie on skupia najwięcej mojej uwagi
podczas lektury. Wszystko przez to, że z taką łatwością i
dramatyzmem powiela schemat paranormali typu 'człowiek+wampir=
wielka miłość do grobowej deski'.
Tutaj, romans ten jest jeszcze bardziej obezwładniający, bo
przecież zagrożenie jest o wiele bardziej realne. Rozczulają
wszystkie romantyczne fragmenty i pozwalają zapomnieć o reszcie
fabuły- choć to akurat może stanowić problem.
Yancey
tworzy realistyczne postaci i całkiem przyswalajny, choć
straszliwie przerażający świat, ale czy to znaczy, że to wszystko
jest pamiętliwe i zjawiskowe? Bynajmniej. Cassie to postać bardziej
złożona i ewidentnie widać, że jeszcze do końca się nie
rozwinęła. Sammy to taka bardziej maskotka drużyny, nad którą
wypłakujemy sobie oczy, gdy dzieje się coś złego. Evan to typ
bohatera, w którym dość łatwo jest się zakochać. To właśnie
takich przystojniaków, w dodatku niebezpiecznych, bierze się za
fikcyjnych mężów. Reszta ekipy też dokłada swoje 3 grosze, ale
ich egzystencja jest mi- póki co, obojętna.
„Piąta
fala” nie jest powieścią
idealną. Zarysem fabularnym dość mocno przypomina inną lekturę
young adult o tytule „Intruz”.
Nie jest to więc nic nowego, choć na niektórych płaszczyznach
potrafi zaintrygować. Jeżeli fabuła rozwinie się w przyszłych
tomach, to będzie naprawdę super akcja, która mocno da nam po
kościach i rozbudzi wyobraźnię. Chyba, że Yancey znowu rozpisze
się na mało znaczące tematy, nie mające wpływu na postęp akcji,
czy rozbudowanie relacji między postaciami. Póki co... jestem
rozdarta.
Ocena:
4/6
Tytuł
oryginalny: The
5th Wave /
Tłumaczenie: Marcin Wróbel / Wydawca: Otwarte / Gatunek:
sci-fi / ISBN
978-83-7515-090-2 / Ilość
stron: 512 / Format: 136x205mm
Rok wydania: 2013
(Świat), 2013 (Polska)
Prześlij komentarz