NOWOŚCI

środa, 7 września 2016

Książka #414: Biuro Podróży Samotnych Serc. Kierunek Tajlandia, aut. Katy Colins

     Swoją pierwszą powieść napisała, gdy miała 11 lat. Co prawda była o psie, a recenzentem jej własny dziadek, ale najwyraźniej nie stłumiło to jej chęci do dalszego tworzenia. Jednakże to jej własne życie dostarczyło odpowiedniej podstawy do najnowszych powieści. Kiedy jej małżeństwo nie doszło do skutku, a ona postanowiła rzucić się w wir podróży- za pierwszy cel obrała Tajlandię. Brytyjskie gazety nadały jej przydomek „Bridget Jones z plecakiem”, a nazwa tak jej się spodobała, że szybko zrodził się pomysł na tworzenie bloga. Wkrótce potem Katy Colins napisała „Biuro Podróży Samotnych Serc: Kierunek Tajlandia”- smakowitą powieść inspirowaną jej własnymi doświadczeniami.
     Georgia Green nie ma najlepszego tygodnia. Na tydzień przed ślubem rozstaje się z narzeczonym. Chwilę później dowiaduje się od ojca, że związał się ze swoją sekretarką, z którą będzie mieć dziecko. Dodatkowo zostaje zwolniona z pracy, z której zasadniczo sama chciała odejść, ale nie miała na tyle odwagi. Postanawia więc odpocząć i wyruszyć na wyprawę do Tajlandii. I choć początkowo podróż znacząco odbiega od jej wyobrażeń o wakacjach marzeń, to ostatecznie- pomiędzy dżunglami i cudownymi regionalnymi smakami, udaje jej się odnaleźć siebie samą.
     Przeprawa przez tę książkę jest dokładnym odzwierciedleniem tego, co przeżywała Georgia w trakcie swojej podróży po Tajlandii. Z początku historia jest mocno naiwna, wręcz straszliwie głupia, a kolejne poczynania kobiety mocno irytują. Nie mniej, z łatwością można sobie uzmysłowić, że w zasadzie każda z kobiet pokrzywdzona przez los jest tak emocjonalnie nadwyrężona, więc z łatwością popełnia kolejne głupoty. Nie mówiąc już o tym, że jak coś się wali, to najlepiej cały świat w ciągu pięciu minut, bo skoro straciliśmy narzeczonego, to czemu wraz z nim nie stracić również domu i pracy? Nieszczęścia chodzą parami, a tym razem nawet i trójkami. Okazuje się to być jednak idealnym motorem do tego, aby całkowicie odmienić swoje życie, bo nic nie pomaga tak zaleczyć ran, jak zmiana otoczenia. Nie dziwi więc, że kobieta tak szybko podejmuje decyzję o wyjeździe. Wydaje się, że jak Georgia wyjedzie do Tajlandii, tak pięknej krainy, akcja szybko nabierze tempa, pełna będzie różnych wyskoków pełnych odwagi i tym podobnych rzeczy. I choć podobne wydarzenia mają miejsce, to jednak jakimś dziwnym sposobem nie ma w tym większych emocji. Nie odczuwa się tej ekscytacji, nie czuje się do końca ducha tego wspaniałego kraju. Musiał jednak nastać ten kulminacyjny punkt w fabule, aby zmianie uległo nie tylko postępowanie kobiety, nie tylko miejsce, ale przede wszystkim odczucia czytelnika. Najwyraźniej Georgia musiała sięgnąć dna, aby wszyscy zrozumieli prawdziwy sens tych wakacji życia.
     Wówczas wszystko odmienia się diametralnie. Kolejna zmiana otoczenia daje nam wspaniałe widoki, cudowne smaki, niesamowitych ludzi, innymi słowy całe spektrum wrażeń, odczuwanych wszystkimi posiadanymi zmysłami. Wszystko staje się o kolorowe, bardziej pozytywne! Może to również z powodu tej zmiany w psychice Georgii, która postanawia wziąć wszystko w swoje ręce i naprawdę cieszyć się tym, co daje jej sposobność bycia w tak niezwykłym miejscu. Wtedy dopiero uznać można, że faktycznie czerpie z życia pełnymi garściami, nawet jej lista życzeń szybko zaczęła się sama realizować. Widzimy więc Tajlandię nie tylko od strony wspaniałej roślinności, ale również i duchowych uniesień, których może dostarczyć.
     Trzeba przyznać, że bardziej naiwnej od Georgii postaci już dawno nie było w literaturze kobiecej. Nawet Anastasia Steel miała więcej rozumu. Nie dość, że porzucona zostaje przez faceta, z którym łączył ją niezwykle monotonny, bez emocjonalny związek, to jak tylko ląduje w Tajlandii i spotyka pierwszego lepszego przystojniaka od razu łyka każde jego słowo i wyznanie. Serio?! Wypadałoby być wtedy bardziej ostrożnym, więc skoro można zrozumieć początkowe uczuciowe wpadki, tak ciężko zrozumieć jej późniejsze irracjonalne zachowanie. To takie oszustwo internetowe bazujące na domniemanym uczuciu, tylko, że w pięknym kraju. Smutne... Dobrze, że szybko idzie po rozum do głowy, ale ewidentnie nie wyzbyła się chęci bycia z pierwszym lepszym facetem, który robił do niej maślane oczy i okazywał zainteresowanie. Początkowo całkowicie uzależniona od mężczyzny, można powiedzieć, że stłamszona zarówno przez niego, jak i jego rodzinę w końcu nabiera wiatru w skrzydła i prze do przodu niczym błyskawica. Pali za sobą mosty, które prowadzą do spopielonych już dawno krain, staje się o wiele bardziej odważna, ale przede wszystkim nie brak jej entuzjazmu i pomysłów. Jeżeli każda zmiana tak wygląda i tak właśnie wpływa Tajlandia na osamotnione kobiety, to rzucam wszystko i jadę!
     Zachęcona historią, która mogłaby przydarzyć się każdej z nas, a w dodatku ulokowana w zjawiskowej scenerii wiedziałam, że jest to książka dla mnie. Jednakże szczerze się przyznam, że bardzo szybko „Biuro Podróży Samotnych Serc” stało się dla mnie prawdziwą męką. Nudnawy początek, który zarysował strasznie naiwną postać potrafiłby zniechęcić nawet największego sympatyka egzotycznych krajów. Szczęśliwie, szybko nastąpiła zmiana klimatu- dosłownie i w przenośni, a cała masa sympatycznych postaci i cudowności, których dostarczyła nam wszystkim tajska wycieczka zaczęły się wylewać z kartek, sprawiając, że z zaciekawieniem sczytywaliśmy kolejne słowa. Najwspanialsze jest to, że nie tylko pozazdrościliśmy Katy Colins, zapragnęliśmy spakować się w plecak i wyjechać do nieznanego kraju, ale i zechcieliśmy szybko złapać w ręce kolejny tom. Na szczęście... „Kierunek Indie” już wkrótce!
Ocena: 4/6
Recenzja dla wydawnictwa HarperCollins Polska!

harpercollins.pl

Tytuł oryginalny: Destination: Thailand / Tłumaczenie: Elżbieta Regulska-Chlebowska / Wydawca: HarperCollins / Gatunek: obyczajowa / ISBN 978-83-276-2398-0 / Ilość stron: 304 / Format: 147x212mm
Rok wydania: 2016 (Świat), 2016 (Polska)

Prześlij komentarz