Niemalże miesiąc po targach książki ponownie
przybyłam do Krakowa. O dziwo, w bardziej komfortowych warunkach i z
odrobinę innych pobudek. Nie od dziś wiadomo, że to
filmowo-serialowa część mojej pasji zdecydowanie dominuje nad
książkami, to w końcu od filmów zaczęła się moja przygoda z
blogowaniem. Zważywszy na to, ile seriali ostatnio się ogląda,
koniecznym było dla mnie pojawienie się na Serialkonie, który w
dniach 21 i 22 listopada odbywa się w Krakowie. Dajcie spokój!
Trudno, żebym odpuściła okazję zintegrowania się z innymi fanami
supernaturalnych przygód braci Winchester, zombiastycznych
produkcji, czy baśniowych interpretacji czarnych charakterów. Przy
okazji mogąc zaopatrzyć się w kilka ciekawych gadżetów ze świata
filmowo-serialowego. Wydarzenie, które wydawało się być
marzeniem, stało się nim i pomimo wszelkich trudności pod postacią
ciąży i mokrej pogody, udało mi się je zrealizować. Z czego
oczywiście... szalenie się cieszę!
Całość imprezy zaczęła się bardzo deszczowo. Na
miejsce przyjechałam zdecydowanie za wcześnie i pokwitłam w
kolejce przed budynkiem z 20 minut. Tak, w deszczu! Kiedy jednak
otworzono drzwi, nie skorzystałam z opcji pierwszeństwa dla kobiet
w ciąży. Cóż... nawet w autobusie dziwnie się czuję, jak ktoś
ustępuje mi z tego powodu miejsca. Nie mniej, akredytacja, czyli tak
naprawdę zapisywanie się na udział w całym konwencie, przebiegła
bardzo sprawnie! To nic, że dziewczyna mnie rejestrująca wpisała
złą miejscowość, bo zamiast niej wpisała nazwę ulicy (?!).
Dostałam pakiet powitalny, w tym dwa opowiadania, wydanie najnowsze
CD Action (które już zdążyłam podarować tacie!), kolorowankę
od Stabilo, zakładkę, no i oczywiście legitkę- bez której miano
niby nie wpuszczać na panele. Po pewnym czasie domyśliłam się, że
nie obdarowano mnie programem. Co z lekka mnie zirytowało, ale na
szczęście wcześniej wgrałam sobie go na telefon i wiedziałam,
gdzie biec na kolejne wykłady. Później, w wytyczonej przez samą
siebie długiej przerwie nadrobiłam ten niedobór.
Obawiałam się, że trochę się pogubię pomiędzy
Arteteką, gdzie odbywała się Akredytacja i znajdowali się wszyscy
wystawcy, a faktyczną Biblioteką, w której to właśnie odbywała
się większość wykładów, w których chciałam uczestniczyć. Na
szczęście, obawy się nie sprawdziły, a ja nawet bez problemu
przemieszczałam się pomiędzy budynkami. Swoją przygodę z
konwentem, gdzie można było słuchać i gadać o ulubionych
serialach od rana do wczesnego wieczora, rozpoczęłam oczywiście
wykładem o moim ukochanym serialu „Supernatural”.
Ze względu na maniakalne podejście do osoby Deana Winchestera nie
mogło mnie tam zabraknąć w szczególności, że „Supernaturalowy
flirt z popkulturą” przygotowany przez Magdę „Cathię”
Kozłowską miał kręcić się wokół tak licznych odniesień
serialu do popkultury! Z przerażeniem dostrzegłam, że sala jest
raczej niewielka, ale prawdziwie zaparło mi dech w piersiach, jak
zobaczyłam ile ludzi- głównie dziewczyn, zwaliło się na odczyt!
Drzwi co kilka minut się otwierały i choć dawno zabrakło miejsc
ludzie z zafascynowaniem wbijali na salę i siadali na podłogach. Z
perspektywy całej mojej obecności na konwencie muszę stwierdzić,
że był to najbardziej oblegany wykład ze wszystkich, na których
byłam. Nic dziwnego, bowiem Cathia okazała się być
przesympatyczną i zabawną osobą, wielu z nas kocha Winchesterów,
no i temat był rewelacyjny, o czym przekonałam się przed nim i w
trakcie. Bowiem w oczekiwaniu na resztę uczestników (w końcu miało
się wszystko zacząć o 12, a my zjawiliśmy się jakieś 10 minut
przed czasem) prowadząca odkryła dostęp do Internetu i uraczyła
nas przesympatycznymi filmikami parodiującymi „Supernatural”.
Podczas parodii The Hillywood Show, kręcącej się wokół 9 i 10
sezonu serialu wszystkim udzielił się pozytywny nastrój. Jedna z
dziewczyn, ubrana oczywiście w stylu łowcy, ze znamieniem Kaina na
przedramieniu i pradawnym Ostrzem w ręce, zaczęła wywijać na
środku w rytm piosenki „Shake it off” parodiując parodię. Nikt
nie chciał za nią ruszyć w tany więc skwitowała resztę sali
stwierdzeniem: „Nie umiecie się bawić!”. Ja oczywiście
praktycznie popłakałam się ze śmiechu, jak na końcu filmiku
pojawili się wygłupiający się aktorzy, w tym mój ukochany Dean,
tzn. Jensen. Od razu humor miałam na ponadprzeciętnym levelu.
No,
ale film się skończył, a przecież dopiero za kilka chwil miał
się rozpocząć wykład. Co więc uczyniła Cathia? Wbrew wszelkim
protestom dziewczyn, żeby nie puszczała tego utworu i tak to
zrobiła i wtem na rzutniku pojawił się występ młodych dziewczyn
z odcinka sezonu 10 o tytule „Fan
Fiction”,
a przy okazji 200 odcinka serialu, kiedy to Winchesterowie trafili do
szkoły, w którym fanki przygotowywały musical o ich nadnaturalnych
perypetiach. Ta niezwykle nastrojowa przeróbka „Carry On Wayward
Son” zarówno podczas oglądania serialu, jak i na tym panelu
rozczuliła niemal wszystkich. Mnie jeszcze bardziej, kiedy pół
sali zaczęło śpiewać razem z filmikiem... Autentycznie łzy
stanęły mi w oczach.
Dalej
wszystko potoczyło się gładko. Słuchaliśmy o tym, jak twórcy
serialu flirtują z klasycznym rockiem, twórczością Kinga, czy
filmami, jak odwołują się do legend miejskich (wszyscy
stwierdziliśmy, że tęsknimy za początkami serialu, gdzie takie
odcinki były na porządku dziennym), a także jak zgrabnie bawią
się z fanami, czy to poprzez wrzucanie ich w faktycznego świata
aktorów grających postaci- wiekopomna scena z wizytą w domu Jareda
i Genevieve, czy twittowanie Castiela w serialu i po chwili
pojawiający się na jego Twitterze dokładnie ten sam wpis.
Wszystkie te przykłady uzupełnione o chyba najlepsze fragmenty ze
środkowych sezonów serialu, kiedy to właśnie narodził się
gigantyczny fandom braci Winchester i zabawy było zdecydowanie
najwięcej! Aż żal było wychodzić z tej sali bowiem pomimo
totalnej izolacji od reszty ludzi poczułam się jak w tej prawdziwej
supernaturalowej rodzinie, o której tyle czytam w sieci.
Wykład
odrobinę się przeciągnął, więc w biegu wpadłam do sali z moim
następnym punktem konwentu (dobrze, że było to w tym samym
budynku, bo miałam zaledwie 5 minut, aby się doturlać). Po
drobnych problemach technicznych rozpoczął się wykład „Zombie
w popkulturze. Nie tylko The Walking Dead” prowadzony
przez doktorka z Uniwersytetu Śląskiego – Mikołaja Marcela. Ha!
Choć wiedziałam, że cały ten odczyt nie będzie kręcił się
wokół seriali, to nie sądziłam, że prawie całkowicie je
pominie. Twórca skupił się na genezie zombie, wspomniał o
najstarszych dziełach literackich, które wprowadziły wyrażenie
„zombie”, no i oczywiście o pierwszych wizualizacjach, w tym
tych stworzonych przez George'a Romero. Seriale pojawiły się
jedynie na chwilę, przy wspomnieniu o wizerunku zombie, gdzie
mogliśmy zobaczyć rozpadających się Szwendaczy z
„The Walking Dead”,
bladolicą Liv z „iZombie”,
no i oczywiście pół-zombie, pół-człowieka Murphy'ego z
„Z Nation”.
Najwyraźniej tylko ja byłam świadoma tytułu ostatniego serialu i
okazuje się, że przetrwałam więcej jego odcinków, niż twórca
panelu. Przyznał się wszystkim, że poziom absurdu był ponad jego
siły i nie obejrzał nawet całego pierwszego sezonu. Brawo ja! Z
pewnością o wiele bardziej zapoznałam się z zombiakami podczas
tego wykładu, widać było, że jego autor to bardziej badacz
naukowy niżeli zwykły fan i choć było momentami bardzo luzacko,
to jednak zabrakło tutaj więcej o serialach.
Po
drugim wykładzie miałam w planach wziąć udział w konkursie z
tematyki „Once
Upon a Time” a'la VaBank. Zrezygnowałam, bo o wiele bardziej chciałam uderzyć na
wystawców i popatrzeć na te wszystkie gadżety serialowe.
Oczywiście, odrobinę za bardzo się zawiodłam. Spodziewałam się
wysypu figurek, bo przecież Funko oferuje całą masę takich
pierdół z najrozmaitszych seriali, kurde... liczyłam, że wrócę
z Deanem do domu! Przeliczyłam się jednak i pozostało mi szperać
między biżuterią i koszulkami, więc tak naprawdę pomiędzy dwoma
stoiskami- Biżuterii tematycznej oraz Maginarium. Na pierwszym
kupiłam sobie dwie bransoletki nawiązujące do „Supernatural”-
no wiadomcia, a na drugim całą resztę pierdół. Czyli? Koszulkę
Serialkonu, torbę ze Szczerbatkiem, podkładki pod kubki- ze
Szczerbatkiem oraz Deadpoolem, zakładkę do książki z
„Supernatural”, no i tyle... Aczkolwiek te dwie pierwsze rzeczy
dostałam dopiero w drugiej turze mojego pobytu u wystawców, bo...
Cóż.. koszulki z Serialkonu można było zamówić sobie przez
Internet na stronie Maginarium i odebrać je na konwencie. Nie
zrobiłam tego z powodów oczywistych- nie byłam pewna, czy
ostatecznie się tam pojawię. W konsekwencji wyglądało to tak, że
była część koszulek na sprzedaż i część dla tych, którzy
mieli je odebrać na wydarzeniu. Oczywiście, jak to zwykle bywa z
moim szczęściem, lista z koszulkami odłożonymi zaginęła, więc
panowie sprzedający nie mogli mi wydać tego, co chciałam. Kwitłam
tam chyba całą tą moją długą przerwę czekając, aż się
znajdzie. Przyznam szczerze, że oburzenia już nie kryłam w pewnej
chwili, bo ewidentnie widać już po mnie, że jestem w ciąży, a
przez to cholernie się przegrzewam i kręgosłup mnie napiernicza od
tego bezczynnego stania... W końcu, po jakichś pół godziny pan
sprzedający obiecał mi odłożyć t-shirt i miałam się po niego
zgłosić później. Najwyraźniej zlitował się w końcu nad
Mikołajem czającym się w moim brzuchu. Z lekka sfrustrowana
wyruszyłam więc z Arteteki znowu do Biblioteki, bo tam miał się
odbyć ostatni planowany przeze mnie wykład.
Nie
mogło mnie tam zabraknąć z oczywistych powodów. Po 1. wykład
tematem związany był z moim innym ulubionym serialem „Once
Upon a Time”,
a po 2. prowadziła go Gosia z bloga gosiarella.pl, z którą sympatyzuję sobie w
sieci i już kilka razy spotkałyśmy się przy okazji Targów
Książki w Krakowie (kilka, no wow... aż dwa!). Przy niej dzielnie
trwała Agata, która wspierała ją jak mogła w tym podniosłym
wydarzeniu, czyli jej występie o tytule „Nikt
nie rodzi się zły, czyli ewolucja czarnych charakterów w Once Upon
a Time”.
Obie z Agatą siadłyśmy w pierwszym rzędzie, aby kibicować i
wspierać koleżankę na środku sali. Widać było, że zżera ją
trema, ale na szczęście publika była rewelacyjna i szybko pomogła
jej się rozluźnić. Kilka osób wdawało się w dyskusje nad
problematyką postaci Reginy i Rumple'a- praktycznie wszyscy zgodzili
się, że uwielbiają te dwie postacie, tak samo jak i jednogłośnie
okrzyknięto Śnieżkę najbardziej wkurzającą postacią z serialu.
Co dziwne, oberwało się też Błękitnej wróżce i w ogóle
wszystkim wróżkom, które zdają się mieć wkład w mroczne życie
czarnych charakterów. Ciekawe, że coś takiego wyszło, było to
dla mnie bardzo odkrywcze i szczerze mówiąc na tyle zaskakujące,
że zupełnie inaczej spojrzałam na ten wykład. Nawiązywały się
naprawdę interesujące dyskusje z trafnymi stwierdzeniami, które
dawały do myślenia i sprawiły, że część dziewczyn została
również po spotkaniu, aby wymienić się uściskami i pogadać
ogólnie o fanowaniu baśniom. Ja osobiście stwierdzam jedno...
fajnie jest kibicować znajomym podczas takich występów, ale nie
ogarniam tego stresu, który się od nich przejmuje. Momentami byłam
przekonana, że denerwuję się bardziej od Gośki! Choć było
przyjemnie, szybko musiałam się pożegnać, bo w końcu miałam za
zadanie jeszcze wytargać moją koszulkę z rąk Maginarium (!), no i
mąż miał za chwilę po mnie nadjechać.
Z
uwagi na swoje ograniczenia, nie mogłam niestety uczestniczyć przez
dwa pełne dni w tym konwencie dla miłośników seriali- czego
ogromnie żałuję, chociażby ze względu na niedzielne wykłady o
fenomenie „Przyjaciół”, czy stawaniu się łowcą z
„Supernatural”. Część rzeczy mogłam nadrobić dzięki
transmisji na żywo z Biblioteki, ale niestety... dotyczyło to
jedynie tych występów, które odbywały się w sali debatowej
Arteteki. Smuteczek. Nie mniej, będą już w domu posłuchałam
sobie sobotnich dyskusji o „Nostalgicznych
serialach z dzieciństwa” [link]-
chyba
jednego z najbardziej mi bliskich i udanych paneli,
„Serialowych
geniuszach” [link],
czy „Hannibal- ballady
i romanse” [link]-
podczas, której padło stwierdzenie, jakoby serial był tworem fana
Hannibala i sprezentowany innym
fanom.
Natomiast w niedzielę od samego rana wspierałam Gosiarellę i Agatę
na ich panelu dyskusyjnym o „Serialowych
teen dramach” [link].
Potem zostałam przed ekranem, piąte przez dziesiąte przysłuchując
się „Adaptacjom
literatury w ujęciu
telewizyjnym”[link],
gdzie żałowałam iż tak bardzo skupiono się na twórczości Jane
Austen, aby w końcu wytężyć umysł na „Jak
pisać/mówić/rysować o
serialach?”[link],
podczas którego dowiedziałam się, że Zwierz i Kaśka to dwie
różne istoty, a Zombie Samurai zdenerwował mnie niemiłosiernie
swoim klikaniem na telefonie! W późniejszych chwilach nadrobiłam
sobie również „Filmy
vs seriale- zacieranie granic między gatunkami”[link]-
gdzie znowu Zombie wystawił moją cierpliwość na próbę od samego
początku maltretując swój telefon
oraz „Lajfstajl w
serialach” [link],
który zaciekawił mnie tym jak motywy serialowe, ich styl i życie
bohaterów potrafią przeniknąć do naszej
rzeczywistości.
Podsumowując całe wydarzenie muszę stwierdzić, że
takiego czegoś było mi trzeba! Po tych wszystkich spotkaniach z
książkoholikami na targach, oczywiście poza zjazdami z blogerami
filmowymi- w końcu mogłam uczestniczyć w czymś, co autentycznie
szalenie poprawiło mi humor, zdecydowanie nastroiło mnie
optymistycznie na resztę tygodnia, a wszystko przez to, że choć
raz nie poczułam się jak kosmita wśród obcych ludzi gadając i
słuchając o ulubionych serialach! Dlatego też za tę moc wrażeń,
za rewelacyjną i sprawną organizację, za tak świetny kontakt z
maniakami seriali i masę informacji pragnę gorąco podziękować
organizatorom Serialkonu! Naprawdę... jeżeli tylko będę w stanie,
pojawię się za rok!
Linki do wszystkich paneli dyskusyjnych z Arteteki
Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Krakowie:
„Nostalgiczne
seriale z dzieciństwa”:
https://www.youtube.com/watch?v=g1qYv5N3mOo
„Wzorce
męskości w serialach”:
https://www.youtube.com/watch?v=rAAwgkv_MEg
„II
wojna światowa w serialach”:
https://www.youtube.com/watch?v=MepdzfYUvxE
„Serialowi
geniusze”: https://www.youtube.com/watch?v=Qjfy76aL2v4
„Space
opera- wczoraj i dziś”:
https://www.youtube.com/watch?v=CIA7ulCewvc
„Clara
Oswald i Doctor Disco ratują świat”:
https://www.youtube.com/watch?v=GV13gDqWdIo
„Hannibal
– ballady i romanse”: https://www.youtube.com/watch?v=_-Je1ZqpF7c
„Serialowe
teen dramy”:
https://www.youtube.com/watch?v=pA0q8id9Drc
„Adaptacje
literatury w ujęciu telewizyjnym”:
https://www.youtube.com/watch?v=QPaz4gw8Ge0
„Jak
pisać/mówić/rysować o serialach?”:
https://www.youtube.com/watch?v=HAm3yNw49-8
„Filmy
vs seriale – zacieranie granic między gatunkami”:
https://www.youtube.com/watch?v=vuJmpSuTkLc
„Lajfstajl
w serialach”: https://www.youtube.com/watch?v=iArrs5JT_sU
„Zrób
to sam! Tworzenie serialu internetowego dla początkujących”:
https://www.youtube.com/watch?v=kWMojziaVyc
Żałuję, że nie udało mi się tam pojechać, mam nadzieję, że za rok już tak będzie :D
OdpowiedzUsuńŚwietna relacja i Twoje zdobycze! Chętnie torbę ze Szczerbatkiem też bym podkradła :D
Pozdrawiam serdecznie,
Mona Te [Blog]
Myślę, że za rok będzie jeszcze lepiej, więc koniecznie musisz się zjawić :)
UsuńChoć osobiście, gdyby nie gadano o moich ulubionych serialach, to bym się pewnie nie pojawiła...
Strasznie żałuję, że poziom błota na spodniach nie pozwolił mi dotrzeć na wykład o Zombiakach - jak to w ogóle brzmi?!
OdpowiedzUsuńJeszcze raz mocno serduszkuję i dziękuję za całe wsparcie <3
Powinnaś bardziej cierpieć z powodu nieobecności na Supernatural :P
UsuńNajważniejsze, że na swój dotarłaś!
<3
Widzę, że jednak dostałaś program przy akredytacji
OdpowiedzUsuńNo tak, piszę przecież, że w czasie przerwy nadrobiłam ten niedobór :) Przy samej akredytacji nie miałam go w torbie, niestety.
UsuńI po co ja to czytałam? Teraz strasznie żałuję, że nie było mnie na Supernaturalu... :( Ale za to, trzeba przyznać, że w 11 sezonie jest zdecydowany powrót do korzeni i mamy potwory tygodnia :) Przy "wymyślonych przyjaciołach z dzieciństwa" płakałam ze śmiechu, a odcinek z punktu widzenia Impali jest moim ulubionym z tego sezonu :)
OdpowiedzUsuńPs. A za niedzielne wsparcie bardzo dziękuję, było potrzebne :*
Odcinek ze strony Impali był ciekawy, naprawdę świetnie pomyślane, ale mnie odrobinę wynudził. Natomiast wymyśleni przyjaciele.... to lepsze niż "Dom dla wymyślonych przyjaciół Pani Foster". Genialne! :D
UsuńNie wyglądałaś jakbyś potrzebowała wsparcia :*
Supernaturalowe prelekcje na konwentach to, z tego co zauważyłam, prawdziwe święta fangirlingu! Uwielbiam ten klimat i czekam, aż ktoś w końcu wpadnie na małą imprezę skupiającą się tylko na tym serialu. A co do Z Nation, spieszę uspokoić, że nie byłaś na sali sama. Ja wiernie oglądam każdy odcinek i jest to jedna z moich ulubionych, zombiaczych pozycji! :)
OdpowiedzUsuńTak... w większości, ale na szczęście mężczyźni uratowali ten stereotyp haha. Z tego co kojarzę, to miał być konwent bodajże w Gdyni z aktorami, ale nie wypaliło. Miał być przeniesiony i od tamtej pory nic nie słyszę.
UsuńCieszę się, że jeszcze był ktoś na sali zaznajomiony z Z Nation. Ja z pierwszym sezonem miałam tak, że jeden odcinek mi się podobał, drugi nie i tak w kratkę, czyli jak uznałam, że kończę oglądać serial, bo nie zniosę tych głupot, to zaraz pojawiało się coś co przykuwało moją uwagę, aż w końcu obejrzałam cały sezon :P Z drugim sezonem mam już gorzej, niestety.