NOWOŚCI

środa, 15 czerwca 2016

1207. Abraham Lincoln: Łowca wampirów, reż. Timur Bekmambetov



     Szesnasty prezydent Stanów Zjednoczonych to człowiek, który wiele zmienił w czasach dziewiętnastowiecznej Ameryki i wojny secesyjnej. Seth Grahame-Smith, w swojej bestsellerowej powieści z 2010 roku „Abraham Lincoln: Łowca wampirów” przedstawia całkiem popapraną historię drugiego życia brodatego prezydenta w charakterystycznym kapelutku. Jako, że wampiry są teraz na czasie oczywiste było, że i na ekranie zobaczymy Lincolna w niecodziennym zawodzie. Za film zabrał się Timur Bekmambetov („Wanted- Ścigani”) i tym sposobem w 2012 roku pojawił się jako jeden z najgorszych filmów.
     Abe Lincoln miał ciężkie dzieciństwo. Najpierw stracił najlepszego przyjaciela, który uważany był za niewolnika, potem był świadkiem śmierci własnej matki, a na koniec stracił jeszcze swojego ojca. Teraz stał się mężczyzną (Benjamin Walker) i kieruje nim tylko jeden cel- odnaleźć i zabić mordercę swojej matki. Niestety, jego próba kończy się niepowodzeniem, a zbir okazuje się być krwiożerczym wampirem. Z pomocą przychodzi mu niejaki Henry (Dominic Cooper), który wprowadza go w tajniki walki z wampirami. Kiedy uważa, że ten jest gotowy posyła go w misję zlikwidowania krwiopijców, od których roi się we wszystkich stanach, a którzy podlegają jednemu- Adamowi (Rufus Sewell).
     Wampiry to motyw, który nieustannie pojawia się w światowej kinematografii. Trzeba modlić się o to, aby nie nastał czas tzw. miłości po „Zmierzchu” w kinie. Tak, czy inaczej, dość rozwalającym pomysłem wydaje się wsadzenie takiego autorytetu jakim jest Abe Lincoln w świat rządzący przez krwiożercze bestie. Oczywiście, cała fabuła na tym bazuje, aczkolwiek jest to takie bardziej ucieleśnienie zła, które rozgrywało się w ówczesnych czasach, czyli niewolnictwo. Jak się okazuje, może być jeszcze ciekawiej, bowiem wampiry mają także swój udział w wojnie secesyjnej i to nie byle jaki. Uczyliście się o bitwach wygranych przez Konfederację? Ano wszystko to dlatego, że żołnierze Ci byli nieśmiertelni. A dlaczego ta wielka wojna w końcu się skończyła i to w dodatku wygraną Unii i zniesieniem niewolnictwa? Ano... bystry umysł Lincolna i nauk Henry'ego, aby zawsze mieć plan awaryjny okazały się być tutaj decydujące. Wszystko to bardzo ciekawie ze sobą reaguje, choć prawda jest taka, że pomimo tak licznych wydarzeń i sporej dynamiki na ekranie większość obrazu to zwyczajna paplanina, wywody na temat odwiecznego problemu nieposiadania rodziny i przyjaciół przez superbohaterów, itp., itd. Niezwykle męczące, ale okazuje się, że po raz pierwszy męczarnią może być coś zupełnie innego niż fabuła, która chwilami żenuje do granic możliwości. Są to jeszcze bardziej irytujące efekty specjalne.
     Pojawienie się wielkich łowców ze swoimi fascynującymi choreografiami walk i uzbrojonymi w najrozmaitszą broń.. ale zaraz, Lincoln czuł się lepiej z siekierką. A i owszem. Okazuje się jednak, że i z tak pospolitym narzędziem można zdziałać cuda. Abe więc wymachuje, ścina głowy, rozwala wampiry, niczym Robocop. A przy okazji robi to w zadziwiającym zwolnionym stylu Neo Andersona znanego z „Matrixa”. Trochę to takie naciągane, ale jakże i charakterystyczne dla produkcji Bekmambetowa. Wydawać się może, że będzie się tutaj czym pozachwycać, bo przecież są też i wampiry. Jednakże ich przerysowane wyobrażenie jest dość przytłaczające i choć może wali po oczach makabrą to nie do końca przekonuje. Ani to wizualnie nie jest piękne, ani pociągające. No, ale widywało się już gorzej wykreowane wampiry podczas ujawniania ich prawdziwych twarzy. Do tego są jeszcze sceny batalistyczne, które ostatecznie można uznać za najlepszy punkt całej tej przygody z Lincolnem, bowiem nawet i muzyka Henry'ego Jackamana nie spełnia do końca swojej roli.
     Gra aktorska jest zdecydowanie za marna. Obsadzenie w tak znaczącej roli kogoś tak nijakiego jak Benjamin Walker jest co najmniej samobójczym pomysłem. Paradoksalnie za większą masakrę można byłoby uznać pojawienie się tu Toma Hardy'ego (dzięki Ci Boże za „Mroczny Rycerz powstaje”!), czy chociażby Timothy'ego Olyphanta, który już chyba na zawsze utknie mi w pamięci jako Hitman. Walker raczej bez emocji poradził sobie z rolą Abe Lincolna, ale chociaż dobrze go ucharakteryzowano, co by go postarzyć maksymalnie. Więcej emocji dostarczała postać jego przyjaciela Willa, a w tej roli Anthony Mackie, czy choćby nawet samego Henry'ego- Dominic Cooper. Więcej zaangażowania, więcej emocji, więcej dynamiki! Jedyna pozytywna rola kobieca jaka się tutaj pojawia to ukochana Lincolna- Mary Todd, a tutaj sama Mary Elizabeth Winstead, która sama również uległa nijakości swojego ekranowego partnera i postanowiła niczym więcej nie zaskoczyć.
     „Abraham Lincoln. Łowca wampirów” to tytuł bardzo niskich lotów. Choć trzeba przyznać, że nie brakuje mu swoistego klimatu, to jednak fabuła jest tak absurdalna, że aż żal ją wspominać. Pomyśleć, że chciałam zmarnować kasę na kino. Pomyśleć, że chciałam przeczytać książkę, przy której pewnie przeklinałabym siebie za ten pomysł! Obraz ten jest świetny jeżeli potraktować go z przymrużeniem oka. Jeżeli będziemy patrzeć na to, jak na swoiste naśmiewanie się z wampirów, a także zupełnie alternatywną historię życia szesnastego prezydenta, to faktycznie można się dobrze bawić, bo i można. Nie mniej, momentami film jest niesamowicie nużący, a przesada przytłaczająca, co sprawia, że jest to jeden z gorszych filmów ubiegłego już roku.

Ocena: 2/10

Oryginalny tytuł: Abraham Lincoln: Vampire Hunter / Reżyseria: Timur Bekmambetov / Scenariusz: Seth Grahame-Smith / Na podstawie: powieści Setha Grahame-Smitha "Abraham Lincoln: Łowca wampirów" / Zdjęcia: Caleb Deschanel / Muzyka: Henry Jackman / Obsada:Benjamin Walker, Dominic Cooper, Anthony Mackie, Mary Elizabeth Winstead, Rufus Sewell, Marton Csokas, Jimmi Simpson / Kraj: USA / Gatunek: Fantasy, Horror, Akcja


Premiera kinowa: 18 czerwca 2012 (Świat) 24 sierpnia 2012 (Polska)

Prześlij komentarz