Szesnasty
prezydent Stanów Zjednoczonych to człowiek, który wiele zmienił w
czasach dziewiętnastowiecznej Ameryki i wojny secesyjnej. Seth
Grahame-Smith, w swojej bestsellerowej powieści z 2010 roku „Abraham
Lincoln: Łowca wampirów”
przedstawia całkiem popapraną historię drugiego życia brodatego
prezydenta w charakterystycznym kapelutku. Jako, że wampiry są
teraz na czasie oczywiste było, że i na ekranie zobaczymy Lincolna
w niecodziennym zawodzie. Za film zabrał się Timur Bekmambetov
(„Wanted- Ścigani”)
i tym sposobem w 2012 roku pojawił się jako jeden z najgorszych
filmów.
Abe
Lincoln miał ciężkie dzieciństwo. Najpierw stracił najlepszego
przyjaciela, który uważany był za niewolnika, potem był świadkiem
śmierci własnej matki, a na koniec stracił jeszcze swojego ojca.
Teraz stał się mężczyzną (Benjamin
Walker) i kieruje nim tylko jeden
cel- odnaleźć i zabić mordercę swojej matki. Niestety, jego próba
kończy się niepowodzeniem, a zbir okazuje się być krwiożerczym
wampirem. Z pomocą przychodzi mu niejaki Henry (Dominic Cooper),
który wprowadza go w tajniki walki z wampirami. Kiedy uważa, że
ten jest gotowy posyła go w misję zlikwidowania krwiopijców, od
których roi się we wszystkich stanach, a którzy podlegają
jednemu- Adamowi (Rufus Sewell).
Wampiry
to motyw, który nieustannie pojawia się w światowej
kinematografii. Trzeba modlić się o to, aby nie nastał czas tzw.
miłości po „Zmierzchu”
w kinie. Tak, czy inaczej, dość rozwalającym pomysłem wydaje się
wsadzenie takiego autorytetu jakim jest Abe Lincoln w świat rządzący
przez krwiożercze bestie. Oczywiście, cała fabuła na tym bazuje,
aczkolwiek jest to takie bardziej ucieleśnienie zła, które
rozgrywało się w ówczesnych czasach, czyli niewolnictwo. Jak się
okazuje, może być jeszcze ciekawiej, bowiem wampiry mają także
swój udział w wojnie secesyjnej i to nie byle jaki. Uczyliście się
o bitwach wygranych przez Konfederację? Ano wszystko to dlatego, że
żołnierze Ci byli nieśmiertelni. A dlaczego ta wielka wojna w
końcu się skończyła i to w dodatku wygraną Unii i zniesieniem
niewolnictwa? Ano... bystry umysł Lincolna i nauk Henry'ego, aby
zawsze mieć plan awaryjny okazały się być tutaj decydujące.
Wszystko to bardzo ciekawie ze sobą reaguje, choć prawda jest taka,
że pomimo tak licznych wydarzeń i sporej dynamiki na ekranie
większość obrazu to zwyczajna paplanina, wywody na temat
odwiecznego problemu nieposiadania rodziny i przyjaciół przez
superbohaterów, itp., itd. Niezwykle męczące, ale okazuje się, że
po raz pierwszy męczarnią może być coś zupełnie innego niż
fabuła, która chwilami żenuje do granic możliwości. Są to
jeszcze bardziej irytujące efekty specjalne.
Pojawienie
się wielkich łowców ze swoimi fascynującymi choreografiami walk i
uzbrojonymi w najrozmaitszą broń.. ale zaraz, Lincoln czuł się
lepiej z siekierką. A i owszem. Okazuje się jednak, że i z tak
pospolitym narzędziem można zdziałać cuda. Abe więc wymachuje,
ścina głowy, rozwala wampiry, niczym Robocop. A przy okazji robi to
w zadziwiającym zwolnionym stylu Neo Andersona znanego z „Matrixa”.
Trochę to takie naciągane, ale jakże i charakterystyczne dla
produkcji Bekmambetowa. Wydawać się może, że będzie się tutaj
czym pozachwycać, bo przecież są też i wampiry. Jednakże ich
przerysowane wyobrażenie jest dość przytłaczające i choć może
wali po oczach makabrą to nie do końca przekonuje. Ani to wizualnie
nie jest piękne, ani pociągające. No, ale widywało się już
gorzej wykreowane wampiry podczas ujawniania ich prawdziwych twarzy.
Do tego są jeszcze sceny batalistyczne, które ostatecznie można
uznać za najlepszy punkt całej tej przygody z Lincolnem, bowiem
nawet i muzyka Henry'ego Jackamana nie spełnia do końca swojej
roli.
Gra
aktorska jest zdecydowanie za marna. Obsadzenie w tak znaczącej roli
kogoś tak nijakiego jak Benjamin Walker jest co najmniej samobójczym
pomysłem. Paradoksalnie za większą masakrę można byłoby uznać
pojawienie się tu Toma Hardy'ego (dzięki Ci Boże za
„Mroczny Rycerz powstaje”!),
czy chociażby Timothy'ego Olyphanta, który już chyba na zawsze
utknie mi w pamięci jako Hitman. Walker raczej bez emocji poradził
sobie z rolą Abe Lincolna, ale chociaż dobrze go ucharakteryzowano,
co by go postarzyć maksymalnie. Więcej emocji dostarczała postać
jego przyjaciela Willa, a w tej roli Anthony Mackie, czy choćby
nawet samego Henry'ego- Dominic Cooper. Więcej zaangażowania,
więcej emocji, więcej dynamiki! Jedyna pozytywna rola kobieca jaka
się tutaj pojawia to ukochana Lincolna- Mary Todd, a tutaj sama Mary
Elizabeth Winstead, która sama również uległa nijakości swojego
ekranowego partnera i postanowiła niczym więcej nie zaskoczyć.
„Abraham
Lincoln. Łowca wampirów” to
tytuł bardzo niskich lotów. Choć trzeba przyznać, że nie brakuje
mu swoistego klimatu, to jednak fabuła jest tak absurdalna, że aż
żal ją wspominać. Pomyśleć, że chciałam zmarnować kasę na
kino. Pomyśleć, że chciałam przeczytać książkę, przy której
pewnie przeklinałabym siebie za ten pomysł! Obraz ten jest świetny
jeżeli potraktować go z przymrużeniem oka. Jeżeli będziemy
patrzeć na to, jak na swoiste naśmiewanie się z wampirów, a także
zupełnie alternatywną historię życia szesnastego prezydenta, to
faktycznie można się dobrze bawić, bo i można. Nie mniej,
momentami film jest niesamowicie nużący, a przesada przytłaczająca,
co sprawia, że jest to jeden z gorszych filmów ubiegłego już
roku.
Ocena: 2/10
Oryginalny tytuł: Abraham Lincoln: Vampire Hunter / Reżyseria: Timur Bekmambetov / Scenariusz: Seth Grahame-Smith / Na podstawie: powieści Setha Grahame-Smitha "Abraham Lincoln: Łowca wampirów" / Zdjęcia: Caleb Deschanel / Muzyka: Henry Jackman / Obsada:Benjamin Walker, Dominic Cooper, Anthony Mackie, Mary Elizabeth Winstead, Rufus Sewell, Marton Csokas, Jimmi Simpson / Kraj: USA / Gatunek: Fantasy, Horror, Akcja
Prześlij komentarz