To
naprawdę zachwycające, że na rynku książki może pojawić się
jakakolwiek powieść dla starszej młodzieży mogąca zaskoczyć i
całkowicie zwalić z nóg! Udało się to osiągnąć
Europejczykowi, pochodzącemu z Francji Victorowi Dixenowi, który
wyłamuje się z przyjętych konwenansów i daje nam enigmatycznego
„Fobosa”.
Na głównym planie umieszcza swoją rodaczkę i od razu, bez chwili
zawahania puszcza ją w kosmiczną podróż.
Sześć dziewcząt i sześciu
chłopców zostaje wybranych, aby stworzyć nową kolonię na
czerwonej planecie imieniem Mars. Zanim tam jednak dotrą przez wiele
tygodni, każdego dnia, będą się spotykać ze sobą w Kuli Spotkań
zaledwie na sześć minut. Przez ten czas muszą zrobić wszystko,
aby odnaleźć wspólny język i zakochać się w sobie. U finału
podróży będą musieli podjąć decyzję, z którym z nich będą
chcieli spędzić resztę swojego życia na obcej planecie.
Mieszkając na statku Cupido z każdą chwilą oddalającym się od
Ziemi nie są sami, bowiem każdego dnia ich poczynania śledzą
miliardy widzów na całym świecie. Nikt jednak nie wie, że
organizatorzy programu skrywają sekret, który może zaważyć na
życiu młodych zakochanych.
Takiego czegoś jeszcze nie
było. Victor Dixen wychodzi naprzeciw wszelkim oczekiwaniom
dzisiejszej młodzieży, której w głowie miłość, rozrywka i
konspiracja. Lektura skrywa w sobie całą masę niespodzianek, bo
choć z informacji o książce wynikać może, że wszystko kręcić
się będzie wokół tzw. szybkich randek, to jednak każdy z
czytelników będzie mocno zaskoczony formą jaka ostatecznie
przybiera ta książka. Oczywiście, randki, zakochiwanie się i
wszelkie dramaty związane z zawiązywaniem par są tutaj kluczowym
wątkiem, jednakże dość szybko okazuje się, że nie jest
najważniejszym z fundamentów fabuły- wręcz przeciwnie,
ostatecznie prawdopodobnie zejdzie na dalszy plan. Ma to głównie
charakter rozrywkowy, coś co ma pobudzić zmysły i zainteresowanie
czytelniczek, ale nawet i chłopców. To co się dzieje na planie, to
jedno, a to co poza nim... to zupełnie inna para kaloszy. Nie chodzi
tutaj już jedynie o sekrety skrywane przez uczestników programu,
chodzi o mechanizm kreowania pieniądza i ukazania do czego człowiek
jest zdolny, aby go posiąść. Bowiem gdy młodym ludziom zależy na
otrzymaniu drugiej szansy i rozpoczęcia nowego życia, ci którzy
sterują ich losami łakną jedynie jeszcze większej fortuny niż
posiadają. Od początku Dixen zasiewa nutkę niepewności w głowach
czytelników, bardzo wprawnie budując napięcie. Szkoda jednak, że
tak szybko przychodzi poznać prawdę co do prawdziwej przyszłości
bohaterów Programu Genesis. Nie zmienia to jednak faktu, że uczucie
klaustrofobii nie ustaje, bo choć czytelnik świadom jest
istniejącego problemu, to tak zżył się z co niektórymi
postaciami iż z zapartym tchem obserwuje ich poczynania mając
nadzieję, że i o oni szybko poznają prawdę. Dlatego zbliżanie
się do finału jest niezwykle dramatyczne, a odłożenie książki,
gdy do końca zostało zaledwie 70 stron wydaje się zbrodnią
przeciwko niej!
Autor
tworzy nie tylko świetny pomysł na fabułę, której finał chce
się poznać już, natychmiast, ale przede wszystkim kilka bardzo
wyrazistych postaci, od których po prostu trudno oderwać wzrok. I
nie mowa tutaj o Elizabeth, która najwyraźniej ma dwie twarze i o
dziwo ma się ochotę przyłożyć w każdą z nich, ale o
najważniejszych postaciach w tej powieści. Dość często zdarza
się, że pierwszoplanowi bohaterowie są zdecydowanie bezbarwni, a
cały blask kradną im ich towarzysze fabularni. Tutaj nie ma czegoś
takiego, na szczęście. Pierwsze skrzypce gra Leonor- prawdopodobnie
dlatego, że jest Francuzką jak autor powieści, pomimo tego, że do
dyspozycji mamy ludzi z całego świata. Każdy z innym problemem i
każdy z zupełnie innym podejściem do życia oraz programu, w
którym bierze udział. Leo od początku skupia uwagę z powodu jej
towarzyszki- Salamandry, upośledzającej jej życie na każdym
kroku. Z początku wycofana szybko nabiera wiatru w żagle i choć
początkowo wytyczyła sobie racjonalne, własne zasady gry, to
ostatecznie gotowa jest pójść na ustępstwa. To dziewczyna, którą
cechuje odwaga i nieugiętość. Nie boi się zniszczyć własnego
wizerunku dla dobra innych. Zdecydowanie lepiej to wygląda w
zestawieniu z kujonkami, czy pozbawionymi skrupułów baletnicami. Po
drugiej strony barykady, a tak naprawdę stacji kosmicznej uwaga nie
koncentruje się na jednym- aczkolwiek trzeba przyznać, że sposób
w jaki Dixen wprowadził czytelników na stronę chłopców jest
najgenialniejszym posunięciem jakie mógł uczynić dla swojej
powieści. Szybko okazuje się, że choć tytuł
„Fobos”
prezentuje bardziej męską część, to królują tutaj kobiety.
Dlatego Serena McBee również należy do tych, które zachwycą i
wzbudzą najwięcej kontrowersji. Ta pani psychiatra sporo namiesza,
w końcu... to ona pociąga za wszystkie sznurki. Prawie wszystkie!
Trzeba
przyznać, bez dwóch zdań, „Fobos”
pochłania w okamgnieniu! Sposób budowania fabuły, kreowania
rzeczywistości i bohaterów, ale przede wszystkim stopniowania
napięcia jest tutaj bezbłędny. Lektura zaskakuje na każdym kroku
z początku dając się poznać jako romansidło, a ostatecznie
przyjmując bardziej charakter politycznego thrillera. Nie ma tutaj
czasu na łzy, ale z pewnością niejednemu zrobi się ciepło na
sercu, a oko się zaszkli, gdy wraz z bohaterami będzie udawał się
do Kuli Spotkań i poznawał mocne i słabe strony dwunastki młodych
ludzi, z którymi tak wielu może się utożsamiać w realnym
świecie. Powieść Victora Dixena jest przepełniona nie tylko całą
gamą emocji, ale przede wszystkim tajemnicami, które odkrywamy z
niemałą fascynacją, ale też i starannością. Już dawno żadna
książka nie zrobiła na mnie takiego wrażenia, że przeskakiwałam
linijki nie z nudów, ale z niecierpliwości wyczekiwania na rozwój
wydarzeń!
Ocena:
6/6
Recenzja dla wydawnictwa
Otwarte!
Tytuł
oryginalny: Phobos /
Tłumaczenie:
Eliza Kasprzak-Kozikowska / Wydawca: Otwarte / Gatunek:
space opera / ISBN
978-83-7515-394-1 / Ilość
stron: 464 / Format: 136x205mm
Rok wydania: 2015 (Świat), 2016
(Polska)
Prześlij komentarz