NOWOŚCI

poniedziałek, 16 maja 2016

1204. Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów, reż. Anthony Russo, Joe Russo

     Ten rok jest wyjątkowy. Co rusz superbohaterowie toczą ze sobą walki lub zwyczajnie zlewają cały system. Nie wspominając już o tym, że studio Marvela dominuje w tym roku ze swoimi produkcjami. Kwiecień „należał” do starcia dwóch gigantów DC Comics- Batmana i Supermana, więc Marvel nie mógł pozostać w tyle- triumfując miesiąc później. Ponownie zaangażował braci Russo do kontynuacji przygód Kapitana Ameryki. Tym razem jednak skupił się na wyjątkowym konflikcie, który doprowadził do „Wojny bohaterów” i na zawsze, albo przynajmniej długi czas, podzielił fanów komiksowych ekranizacji na team Tony'ego Starka i team Stevena Rogersa.
     Grupa Avengers podzieliła cały świat. Choć dzielnie broni cywilów, to jednak ich ruchy nie obywają się bez strat w ludziach. Odpowiedzią na ich samowolną działalność staje się Protokół Sokovia, podpisany przez ponad 100 państw, który ma podporządkować decyzjom ONZ ruchy superbohaterów. Jedni z członków Avengers nie mają problemów, aby na to przystać- jak chociażby Tony Stark (Robert Downey Jr.), natomiast inni nie są w stanie przyjąć takich ograniczeń, przykładowo Steven Rogers (Chris Evans). Konflikt między bohaterami i dotychczasowymi przyjaciółmi pogłębia się, gdy na scenie ponownie pojawia się Zimowy Żołnierz (Sebastian Stan), ponownie siejąc zamęt. Stark musi powstrzymać Rogersa przed popełnieniem większej ilości błędów i wraz ze swoją ekipą wzbogaconą o nowicjuszy staje do walki z jego poplecznikami.
     Na to starcie czekali chyba wszyscy fani Marvela. To właśnie oni podzieleni zostali na dwie przeciwstawne frakcje. Tak Team Stark stanął naprzeciw Team Rogers nie tylko na ekranie, ale również wśród ludu fascynującego się ekranizacjami komiksów. „Wojna bohaterów” to jednak nie tylko rozgrywka między tym kto jest przystojniejszy, kto sympatyczniejszy, a kto mądrzejszy. Jest to przede wszystkim sprawnie przeprowadzona, dramatyczna rozgrywka o rzeczy ważne i ważniejsze. Zaskakujące jest to, jak bardzo rozbudowane są płaszczyzny tego konfliktu. Na etapie zapowiedzi determinujący wydaje się być zaledwie jeden czynnik, natomiast w trakcie trwania fabuły okazuje się, że dostajemy aż trzy bodźce do podziału i chęci sympatyzowania z jedną z drużyn- o dziwo... za każdym razem inną.
Kwestie, które dzielą Starka i Rogersa mają swoje korzenie już praktycznie w „Avengersach”, gdzie zawzięcie skakali sobie do gardeł, bo ich rozbuchane ego nie dawało dojść im do porozumienia. To co się wydarzyło w kontynuacji przygód ekipy superherosów pogłębiło ten problem i efekty widać już na samym początku filmu. Tym razem jednak każdy z nich ma więcej bądź mniej racji, ale każdego rozumowanie jest warte rozważenia i poparcia. Bardzo dobrze, że twórcom udało się zrobić coś więcej niżeli kino akcji z bohaterami w roli głównej. Obnażyli ich dusze, pomogli dotrzeć do początków i przestali robić z nich bogów, a w końcu zrobili ludzi posiadających serce oraz wyrzuty sumienia, a także ludzi którzy mogą upaść. W końcu przestała być to zwykła naparzanka tych dobrych ze złymi z kosmosu, bądź z Ziemi. Ostatecznie dostaliśmy przejmujący obraz drugiej strony barykady, czyli ludzi cierpiących po wybrykach Avengersów. Nie ma się jednak co martwić, bowiem nawet i w tym filmie pojawiają się sceny walki i to naprawdę bardzo dobre. Tak świetnie skrojone, że początek seansu to praktycznie taniec na ekranie z Czarna Wdową w roli primabaleriny, a nie kino superbohaterskie. Walka na lotnisku przypominająca te avengerskie, tak pięknie rozciągająca w czasie bieg Kapitana Ameryki i Zimowego Żołnierza. No i ostateczna bitwa, która najnormalniej w świecie łamie serce, bo przenosi się na zupełnie inny grunt. Zaskakuje i przede wszystkim wzrusza, jak nigdy dotąd żaden film Marvela.
     „Wojna bohaterów” to chyba pierwszy film ze świata Marvela, który w końcu łączy w sobie całość. Niesamowite jest to, jak fabuła jest skutkiem wydarzeń z poprzednich filmów i to nie tylko „Avengers”, ale również „Kapitana Ameryki”. Zachwycające jest to jak wiele potrafi nagromadzić przy sobie postaci. Tutaj nie ma przypadkowych osobników. Pojawiają się ci, podziwiani i poznani wcześniej- jak chociażby Ant-Man, a także ci, których historie dopiero poznamy- przykładowo Czarna Pantera. Marvel pokusza się nawet o powołanie do życia, do nowego życia, bohatera już nam znanego, czyli Spidermana. Ten ostatni dostarcza zdecydowanie najwięcej humoru. Zaprezentowanie go jako dzieciaka ze szkoły, totalnego fanboya bohaterów, to chwyt niemalże idealny, bowiem każdy mógłby się z nim utożsamiać. Natomiast Pantera... zachwyca pod względem wizualnym, ale również i mentalnym. Zarówno w swojej wersji zakamuflowanej, jak i obnażonej. Aż nie mogę doczekać się jego osobnego filmu. Natomiast starzy wyjadacze? Tony Stark bardzo zyskuje w ludzkich oczach. Po raz pierwszy od dawna, o ile w ogóle, pokazuje swoje prawdziwe oblicze, wrażliwe oblicze, skrywane pod tym nonszalanckim uśmiechem i ciętym dowcipem. Żarty idą na bok, a pojawiają się wyrzuty sumienia. Natomiast Steven Rogers... ten człowiek to ma przechlapane już na całej linii. Postać, która dotychczas uznawana była za wcielenie praworządności i lojalności również pokazała swoją prawdziwą twarz. I to nie taką jakiej byśmy oczekiwali. To sprawia, że w końcu przestał być nudnym lalusiem i stał się kimś o wiele bardziej interesującym.
     Choć tytuł „Wojna bohaterów” nie jest naszym wymarzonym dla nowej odsłony Kapitana Ameryki, to trzeba przyznać, że wszyscy wiele się po nim spodziewali- w tym też ja. Starcie wielkich ludzi, tak różnych charakterami, przeszło jednak najśmielsze oczekiwania. Wielopłaszczyznowy konflikt, który powoduje rozdarcie nie tylko w światku superbohaterów, ale także fanów tej serii filmów, wynosi to kino na zupełnie inny poziom. Ze zwyczajnej opowieści dla dzieciaków, gdzie walka goni walkę, a robot uderza drugiego potwora prosto w ryjek, stało się tu coś zjawiskowego- Marvelowi udaje się widza poruszyć dramatyzmem swojej produkcji. Do tego świetnie łączy w jedno wszystkie dotychczasowego wątki, a także nienachalnie wprowadza nowe twarze do kinowego uniwersum. Świetnie zrealizowane, naprawdę pierwszorzędne kino, który zaspokaja wszystkie nasze zmysły, a także i moje osobiste pragnienia związane z... Czarną Panterą!

Ocena: 8/10


Oryginalny tytuł: Captain America. Civil War / Reżyseria: Anthony Russo, Joe Russo / Scenariusz: Christopher Markus, Stephen McFeely / Na podstawie: komiksu Marka Millara / Zdjęcia: Trent Opaloch / Muzyka: Henry Jackman / Obsada: Chris Evans, Robert Downey Jr., Scarlett Johansson, Sebastian Stan, Anthony Mackie, Don Cheadle, Jeremy Renner, Chadwick Boseman, Paul Bettany, Elizabeth Olsen, Paul Rudd, Tom Holland, Daniel Brühl, Emily VanCamp, William Hurt, Martin Freeman / Kraj: USA / Gatunek: Akcja, Sci-Fi
Premiera: 12 kwietnia 2016 (Świat) 06 maja 2016 (Polska)

Prześlij komentarz