NOWOŚCI

sobota, 9 maja 2015

SZORTy #16: Zombieland, Silent Hill- Apokalipsa, Noc oczyszczenia- Anarchia

Oryginalny tytuł: Zombieland | Reżyseria: Ruben Fleischer | Scenariusz: Rhett Reese, Paul Wernick | Obsada: Jesse Eisenberg, Woody Harrelson, Emma Stone, Abigail Breslin, Bill Murray | Kraj: USA | Gatunek: Horror, Komedia

Premiera: 25 września 2009 (Świat) 04 grudnia 2009 (Polska)
Ocena: 3/10

     Zombie ponownie w natarciu, tym razem od Fleischera Rubena, który niczym szczególnie nie zasłynął w kinematografii. „Zombieland” nie jest również zbytnim arcydziełem, ale trzeba przyznać, że w końcu świat o nim usłyszał dzięki temu tytułowi. Jednakże bardziej z powodu masy niedociągnięć i ogólnej nijakości, niżeli jego wspaniałości.
     Świat zawładnięty przez zombie. Główny bohater pochodzący z Columbus stworzył sobie całą listę zasad, dzięki której da się przetrwać w tym straszliwym świecie. Jedyne o czym marzy to dotrzeć bezpiecznie do swojego domu, do rodziny. Na swojej drodze spotyka nieustraszonego mężczyznę z Tallahassee pragnącego ciastek Twinkies, a także dwójkę dziewcząt – Wichitę i Little Rock, potrafiących rozbroić każdego napastnika.
      Choć zombie są teraz na fali i powstaje całkiem sporo ciekawych produkcji w tym temacie „Zombieland” niekoniecznie musi trafić do gustu każdego, w szczególności, że wypada dość słabo na tle innych. Wszystko przez to, że nie może się zdecydować, na którą kategorię się załapać. Czy zostać obrzydliwym horrorem, czy rozbawiać widza absurdalnością, czy bardziej zaintrygować człowieka nastoletnimi dramatami na ekranie. Zapowiadało się ciekawie, bo w końcu wątek zombie nie należy do najnudniejszych. Jednakże poza dość specyficznym poczuciem humoru objawiającym się przez dość niecodzienną prezentację zasad Columbusa nie ma tutaj nic co nie zanudziłoby na śmierć. Podejście do zombie jest może mega luzackie, ale szkoda, że tych stworów jest ich tutaj tak mało. Przez większość lubiany wątek z Billem Murrayem dla mnie jest totalnie nie do zaakceptowania. Być może nie poczułam klimatu komedii, swoistej parodii historii o zombie, gdzie zazwyczaj świat spustoszony przez zombieapokalipsę jest niebezpieczny, a tutaj jest on zwyczajnie nudny. Nie urzeka to w żaden sposób i choć tak bardzo mnie namawiano do seansu, to ja nie będę namawiać nikogo innego.
Oryginalny tytuł: Silent Hill- Revelation 3D | Reżyseria: Michael J. Bassett | Scenariusz: Michael J. Bassett | Obsada: Adelaide Clemens, Kit Harington, Carrie-Anne Moss, Sean Bean, Radha Mitchell, Malcolm McDowell, Martin Donovan | Kraj: USA, Kanada, Francja | Gatunek: Horror
Premiera: 25 października 2012 (Świat) 02 listopada 2012 (Polska)  
Ocena: -1/10
     Wielu zadaje sobie pytanie, dlaczego sequele nie dorównują swoim poprzednikom. Faktycznie, zdarzają się sytuacje, że ciężko jest odpowiedzieć dlaczego nie podoba nam się to, co następuje po pierwowzorze. Jednakże próba Michaela J. Bassetta przywrócenia tak świetnego i klimatycznego filmu jak „Silent Hill”, stanowi kwintesencję wszystkiego tego, co mogło pójść źle przy kontynuacji.
      Młoda Sharon miewa straszliwe sny o tajemniczym mieście zwanym Silent Hill. Od kiedy skończyła 9 lat wciąż przeprowadza się wraz z ojcem. Ten jednak nie mówi jej całej prawdy ani o niej samej, ani o śmierci jej matki. Pomimo wszelkich jego starań dziewczyna w końcu trafia do Silent Hill, gdzie czeka na nią zakon chroniący miasteczko przed demonem Alessą, licząc na to, że w końcu wyzwoli ich z jej ciemności.
     Pierwsza część ekranizacji niezwykle mrocznej gry, jaką jest „Silent Hill” została przyjęta niesłychanie ciepło. Miało to wszystkie znamiona idealnego filmu grozy- niebanalną opowieść, mrożący krew w żyłach klimat, przerażające stwory, ale przede wszystkim... traumatyczny finał. Druga część nie powinna w ogóle powstać, przynajmniej nie w taki sposób. Jest to chyba najgorsza kontynuacja i najbardziej zaprzepaszczona szansa na zrealizowanie genialnej serii filmów. Nie ma tutaj w zasadzie nic. Opowieść jest tak bezmyślna i przewidywalna, że od pierwszej chwili pojawienia się Kita można wyznaczyć sens jego postaci. Głupot jest tutaj cała masa, a scenariusz jest całkowicie niespójny. Do tego powiela się schematy w straszliwych stworach, choć ich wykorzystanie jest co najmniej bezsensowne. Zwykła prezentacja nie trzymająca się historii. Efekty specjalne mogłyby być interesujące, w końcu jest tu potencjał, ale nie da się na nie patrzyć. Nawet najciekawszy z potworów- pająk lalkowy, wygląda przeokropnie. Jedyną klimatyczną sceną jest rozsiewanie ciemności przez Alessę, ale i tak trąci to efektami komputerowymi- zero realności. A już totalną porażką jest tutaj gra aktorska... Adelaide Clemens była nie do zniesienia ze swoją bezbarwnością. Kit Harington lepiej wygląda z brodą i wąsem, bo jego wygolenie ewidentnie odebrało mu jego męskość. Sean Bean natomiast mógłby się trzymać standardu, że w większości filmach jego postaci umierają. Cały film przypomina kiepskiej jakości obraz telewizyjny. Jest na tak żenująco niskim poziomie, że już po 10 minutach seansu żałujemy, że w ogóle się na niego zdecydowaliśmy...

Oryginalny tytuł: The Purge: Anarchy | Reżyseria: James DeMonaco | Scenariusz: James DeMonaco | Obsada: Frank Grillo, Carmen Ejogo, Zach Gilford, Kiele Sanchez, Zoë Soul, Jack Conley | Kraj: USA, Francja | Gatunek: Thriller
Premiera: 18 czerwca 2014 (Świat) 18 lipca 2014 (Polska)  

Ocena: 7/10
      Kiedy filmy postapokaliptyczne, dystopijne i antyutopijne zawładnęły światem pojawiła się „Noc oczyszczenia”. Z niekonwencjonalnym podejściem do dawania upustu agresji obywateli zawróciła w głowie widzom na całym świecie. Teraz powraca, wychodzi na ulice i przekracza granice w „Anarchii”.
     Nowy rząd, nowe zasady, ale jedna pozostaje bez zmian- noc oczyszczenia wciąż odbywa się raz do roku. Już od dłuższego czasu podejrzewa się, że to niewygodne wydarzenie daje szansę na zlikwidowanie biedoty. Takie hasła głosi ruch oporu przewodzony przez niejakiego Carmelo. O jego słuszności przekonują się dwie kobiety- matka i córka, które ocalone zostają przed zgubą przez tajemniczego Sierżanta. Teraz muszą tylko przetrwać do rana...
      Oglądanie najnowszej „Noc oczyszczenia” jest niczym przejście przez morze absurdalności i to nie związane z logiką i nieskładnym scenariuszem, ale upadkiem moralności człowieka. Najnowszy film od DeMonaco wstrząsa swoistą prawdą rządzącą światem- kto ma pieniądze, ten ma władzę, może wykupić swoją niewinność, przysłonić prawdę milionami. Produkcja trzyma w napięciu może nie od pierwszej chwili, ale od pierwszego gongu wybijanego w noc oczyszczenia. Nawet Ci niewinni nie pozostają bezpieczni, a ich historia jest tak przejmująca, że ciężko ogarnąć to rozumem. A co zrobić jak system nie do końca się sprawdza? Trzeba wspomóc jego realizację za sprawą zamaskowanych pomocników. Świetna jest tutaj ta wielowarstwowość, bowiem historia nie skupia się jedynie na bohaterach i ich problemach (tym razem o wiele bardziej złożonych, niż w pierwszym filmie), ale również na mechanizmie działania tej wyjątkowej nocy. Z jednej strony jest to bardzo frustrujący obraz, gdzie w niedowierzaniu będziemy łapać się za głowy, ale z drugiej strony to jest właśnie genialne w tym filmie, tym, że widz faktycznie angażuje się w opowiadaną historię, zżywa się z bohaterami i wraz z nimi przeżywa.

Prześlij komentarz