NOWOŚCI

sobota, 28 lutego 2015

1169. Kingsman. Tajne służby, reż. Matthew Vaughn

Oryginalny tytuł: The Secret Service
Reżyseria: Matthew Vaughn
Scenariusz: Matthew Vaughn
Na podstawie: komiksu Marka Millara i Dave'a Gibbonsa „The Secret Service”
Zdjęcia: George Richmond
Muzyka: Henry Jackman, Matthew Vaughn
Kraj: Wielka Brytania
Gatunek: Akcja, Komedia kryminalna
Premiera: 24 stycznia 2014 (Świat) 13 lutego 2015 (Polska)
Obsada: Taron Egerton, Colin Firth, Samuel L. Jackson, Michael Caine, Mark Strong, Sofia Boutella, Sophie Cookson
     Utrzymany w klimacie superbohaterów „Kick-Ass” pokazał Matthew Vaughna jako twórcę z niesamowitym poczuciem humoru i wyczuciem smaku. Podchodząc do ekranizacji kolejnego komiksu, tym razem dżentelmenach szpiegach, zaprezentował odmienne oblicze tajnych agentów. Wraz ze wspaniałą obsadą, „Kingsman. Tajne służby” okazuje się być filmem mającym szansę stać jednym z najbardziej rozrywkowych, opowiedzianych z humorem obrazów, jakie ostatnio przyszło nam oglądać.  

     Kingsman to tajna, niezależna finansowo agencja specjalna, w której skład wchodzi elita dżentelmenów- wyśmienitych w walkach wręcz, sprawnie posługujących się bronią, ale przede wszystkim znakomicie wyglądających. Gdy podczas jednej z misji ginie jeden z zasłużonych agentów koniecznym jest wybranie nowego kandydata na jego stanowisko. Doświadczony Harry Hart (Colin Firth), znany pod pseudonimem Galahad, powraca do syna swojego nieżyjącego przyjaciela licząc na to, że będzie najlepszym z agentów. Kiedy młody Eggsy (Taron Egerton) przechodzi kolejne testy eliminując konkurencję, Kingsmani próbują rozwikłać zagadkę śmierci kolegi, tajemniczych zniknięć najważniejszych ludzi i powiązać to osobą przedsiębiorczego Valentine (Samuel L. Jackson).
     Najnowszy film Matthew Vaughna rozpoczyna się dość monotonnie. Fabuła ciągnie się ślamazarnie dając lekki zarys kierunku, w którym podąży, ale tak naprawdę nie oferując żadnych konkretnych stwierdzeń. Początkowe dramaty rodzinne wydają się nie mieć większego sensu i znaczenia dla przyszłych wydarzeń. Aczkolwiek szybko przekonujemy się, że na szybkie tempo i nieoczekiwane zwroty akcji przyjdzie nam poczekać. Kiedy ostatecznie zwiększone zostają obroty, oglądanie „Kingsman” z powagą wymalowaną na twarzy staje się wręcz niemożliwe. Absurdalność niczym z kina Tarantino goni groteskę i makabrę rodem z Burtona. Intrygując na każdym kroku, ale przede wszystkim dając upust wszelkim negatywnym emocjom. Rewelacyjnie skrojone sceny walk przypominają naginanie przestrzeni postrzeganej zupełnie jak w filmie „Wanted”. Ciekawe, choć tanie sztuczki, które szybko wpadają w skrajności stanowiąc genialna rozrywkę. Film tak naprawdę rozpoczyna się wraz z treningiem Eggsy'ego. Humor dopisuje twórcom, a także bohaterom na każdym kroku, czy to wpuszczając w obieg uroczego mopsa, czy też serwując całkiem złośliwe i zaskakujące dialogi. Jednakże to dopiero takie wiekopomne sceny, jak masakra w kościele, niczym z „Kill Billa”, czy wybuchające mózgi tworzące wspaniałe artystyczne dzieło wbijają się w ludzką pamięć i mają szansę na tytuł najbardziej kultowych. Większej frajdy nie można było się spodziewać, bo choć głupoty w tym jest całkiem sporo, to jak potraktuje się cały film z przymrużeniem oka niektóre chwyty staną się rozsądnymi wyborami.
     Całość skupia się praktycznie na jednym antagoniście, do którego uczucia każdy ma zapewne mieszane. W końcu jest to miks ciekawego charakteru- urocze seplenienie i mroczność umysłu w jednym. Geniusz jakich mało, ale ciężkich do ogarnięcia tematycznie. Dostarczający najwięcej humoru, ale też i emocji negatywnych. Intryguje pod każdym względem, choć początkowo nie do końca wiadomo, o co toczy się ta dziwaczna walka. Wkrótce jednak znajdziemy tutaj nawiązania do prozy Stephena Kinga- o dziwo! Kiedy Valentine wprowadza humor to jego towarzyszka Gazelle jest mega przerażająca. Określenie „zabójcze nogi” zyskuje całkiem nowe znaczenie...
      „Kingsman” to film również o swoistej pokucie. W końcu Harry Hart stara się w pewien sposób wynagrodzić Eggsy'emu stratę ojca, który odszedł chcąc chronić życie innego agenta. Aż nazbyt wyraziście ukazany zostaje obraz dzieciaka pozbawionego silnego męskiego wzorca. Miotającego się przez życie i w końcu odnajdujący swoje prawdziwe powołanie. Oczywiście, zanim do tego dojdzie musi stać się rzecz najbardziej z oczywistych, a ja mogę zostać okrzyknięta nowym deszyfratorem scenariuszy! Geniusz, albo prorok, wybrać możecie sobie sami. Harry wprowadza go w świat elegancji i solidarności, aczkolwiek szokuje trochę to kiedy Eggsy nauczył się tak walczyć. Trzeba przyznać, że gustownie wyglądał w garniturze, jak autentyczny Bond, choć młody wydaje się być bardziej zainteresowany Jackiem Bauerem, bo w końcu swojego mopsa okrzyknął inicjałami JB. Relację z Harrym tworzą całkiem zgrabną, duetem są wręcz bardzo rozrywkowym. Widać tutaj kształtującą się relację ojciec-syn, czyli coś czego w zasadzie można było oczekiwać. 
     Intrygi, cała masa gadżetów i wybuchających elementów scenografii. Matthew Vaughn przechodzi samego siebie wraz z filmem „Kingsman. Tajne służby”. W całym tym zabawowym i zaiste rozrywkowym rozgardiaszu nie zabraknie też brytyjskiej elegancji, która zachwyca w każdym calu. Film nie dla każdego, gdyż nie każdy odnajdzie się w szpiegowskim klimacie, ale z pewnością wszyscy lubujący się w dynamicznym kinie akcji będą zachwyceni. Humorystyczne zacięcie fabuły momentami wypada trochę z rytmu, tym samym stając się bardziej groteskowe niżeli było to zakładane, ale trzeba odnaleźć sobie nowe pokłady cierpliwości i tolerancji na głupotę, aby przetrwać co większe ekstrawagancję. Obraz bardzo intrygujący, mocno rozrywkowy, ale jednak czegoś mu brak.
Ocena: 6/10
Recenzja dla portalu A-G-W.info!
a-g-w.info  cinema-city.pl

2 komentarze :

  1. Do Vaughna mam dość ambiwalentny stosunek. Wiem, że potrafi zrobić interesujące kino, czego przykładem było jego podejście do "X-Menów", ale przez "Kick-Assa" zupełnie odechciało mi się podchodzić do jego innych filmów. I tak KIngsman na razie nie leży w orbicie moich zainteresowań ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzeba będzie mimo wszystko obejrzeć

    OdpowiedzUsuń