Reżyseria:
Rob Marshall
Scenariusz: James Lapine
Scenariusz: James Lapine
Na
podstawie: sztuki Jamesa Lapine i Stephena Sondheima „Into
the Woods”
Zdjęcia:
Dion
Beebe
Muzyka:
Stephen Sondheim
Kraj: USA
Gatunek:
Fantasy, Komedia,
Musical
Premiera: 08 grudnia 2014 (Świat) 13 lutego 2015 (Polska)
Obsada: Meryl Streep, Emily Blunt, James Corden, Anna Kendrick, Chris Pine, Johnny Depp, Lilla Crawford, Mackenzie Mauzy, Billy Magnussen, Daniel Huttlestone
Premiera: 08 grudnia 2014 (Świat) 13 lutego 2015 (Polska)
Obsada: Meryl Streep, Emily Blunt, James Corden, Anna Kendrick, Chris Pine, Johnny Depp, Lilla Crawford, Mackenzie Mauzy, Billy Magnussen, Daniel Huttlestone
Disney
to człowiek kojarzący się z najlepszymi baśniami świata.
Przeniesione na wielki ekran, wspaniale wyrysowane najlepsze historie
spisane przez największych bajarzy odnosiły sukces na całym
świecie. Teraz studio wychodzi o krok dalej, biorąc pod swoje
skrzydła najnowszy projekt Roba Marshalla. Cofnął się w czasie do
lat swojego dzieciństwa, a także twórczości Jamesa Lapine i
stworzył nowe wcielenie starych, dobrze znanych bajek, nadając im
życia w musicalowej odsłonie „Tajemnic lasu”.
Piekarz
i jego żona (James Corden, Emily Blunt) od wielu lat starają się o
dziecko. Pewnego wieczora odwiedza ich mieszkająca w pobliżu
wiedźma (Meryl Streep),
która opowiada im o klątwie jaką przed laty rzuciła na rodzinę
Piekarza. Jest jednak szansa, aby ją zdjąć i to już za trzy noce,
bowiem wtedy wzejść ma niebieski księżyc. Małżeństwo ma
zaledwie trzy dni, aby odnaleźć cztery magiczne przedmioty,
potrzebne do zaklęcia- mlecznobiałą krowę, czerwony płaszczyk,
złoty pantofelek i włosy koloru kukurydzy. W tym celu wyruszają w
głąb mrocznej kniei.
Mając
na uwadze kasowe hity od tego wielkiego studia, studia, które
zazwyczaj służyło najmłodszym i dostarczało im niesamowitych
wrażeń, ciężko jest pojąć sensowność i celowość tworu
pokroju „Tajmnic lasu”.
Z jednej strony u podstaw fabuły leżą najbardziej znane,
najbardziej przesiąknięte morałami opowieści baśniopisarzy- co
mogłoby sugerować nastawienie na młodych odbiorców, ale z drugiej
obraz jest momentami tak bardzo przesiąknięty wulgaryzmem, że
raczej nie należałoby zabierać milusińskich na seans. Gdyby
rzeczy mogły mieć trzy strony to można by pod to podciągnąć
właśnie film Marshalla, bo nie trudno zauważyć głupotę
scenariusza. Prawdopodobnie jest to jednak celowe, bo w końcu ma to
być prześmiewczy obraz, a ja niepotrzebnie się czepiam. Cóż
bowiem lepiej odda płyciznę charakterów książąt niżeli scena
nad strumyczkiem, czy infantylność Czerwonego Kapturka niż jego
monologu w lesie i podbieraniu pieczywa Piekarzowi.
Ciekawe jest
jednak wykorzystanie baśni. Disney po raz pierwszy nie trzyma się
swoich bajecznych schematów, gdzie to wszystko musi się dobrze
kończyć. Przy okazji Kopciuszka pokazuje prawdziwe poświęcenie
przyrodnich sióstr, aby mogły wepchnąć złoty pantofelek na swoje
gigantyczne stopy. A ponadto idzie o krok dalej. Większość tych,
co widzieli film wypowiadają się o zbędności ostatniej części
filmu. Jak dla mnie nie ma nic genialniejszego. Pokazuje wręcz
prawdziwy morał baśni, do których dodaje się trochę więcej
realizmu. W końcu w życiu nie zawsze dostępujemy zaszczytu
szczęśliwego zakończenia. A to, że finał je niedopracowany? No
cóż... utrzymany jest w klimacie całego obrazu.
Nominowany
do Oscara za oprawę wizualną. Kostiumy i scenografia to coś nad
czym naprawdę można się zachwycać. Wspaniałe kreacje, w
szczególności kobiece suknie- tutaj oczywiście najcudowniejszy w
świecie jest strój Wiedźmy, oj tak! Aczkolwiek Czerwonemu
Kapturkowi i ekipie Kopciuszka również nie można odmówić
wspaniałości. Krajobrazy wzbudzają nie mniej podziwu. Wszystko to
buduje ponadprzeciętny klimat, zaiste bajkowy i tak bardzo magiczny.
Ma spore szanse w starciu o najważniejszą nagrodę w przemyśle
filmowym, ale to chyba zbyt oczywisty wybór. Trochę mankamentów
pojawia się natomiast przy okazji efekciarstwa. W moim odczuciu aż
nazbyt wyrazista była sztuczność wszelkich nietypowości.
Olbrzymy, pnąca się ku niebu fasola i inne tego typu przejawy
magii... nie do końca dopracowane, nie stanowiły jedności z całym
otoczeniem. Za bardzo bajkowe w swojej bajkowości.
Musical
jest to naprawdę imponujący. Nie jest to niestety (albo stety)
twór, gdzie każdy dialog zostaje wyśpiewany, jak przy okazji „Les
Misérables”,
ale i tak śpiewu jest co niemiara. Gwiazdy szaleją na planie i
wydają z siebie najwyższe i najniższe dźwięki. Jedne bardziej,
inne mniej chwytliwe. Jedne zastępujące dialog, a drugie
uzupełniające całą tą maskaradę. Najbardziej zaskakuje głos
Anny Kendrick, choć w sumie to chyba ona jedyna jest ze śpiewaniem
po imieniu. Głos ma zdumiewający i może nie do końca ciekaw ma
partie do wykonania, to potrafi zachwycić swoim głosem. Pomimo
wypierania z pamięci najgorszych tworów tego filmu, to właśnie
„Agony” w wykonaniu Chrisa Pine i Billy'ego Magnussen'a
najbardziej wżera się w naszą pamięć. Kawałek dość chwytliwy,
choć przesadzony w swojej lekkości i książęcości. Przy okazji
tego fragmentu przeżywamy najwięcej chwil pełnych zażenowania.
Potem cierpimy prawdziwe katusze, jak w głowie zacznie nam grać ten
utwór. Najciekawszym ze wszystkich jest chyba „Hello, Little Girl”
wykonywany przez samego Johnny'ego Deppa. Owy aktor wcielając się w
rolę Wilka uwodzi Czerwonego Kapturka. Brzmi to niesamowicie
wulgarnie i od razu na myśl przychodzą same wyuzdane rzeczy, a nie
jedynie chęć skonsumowania dziewczynki. Dość to wymowne, dość
dwuznaczne i w ogóle nie nadające się dla uszu dzieciarni. I choć
po głowie przemyka wciąż głos Meryl Streep śpiewający coraz to
ciekawsze utwory, to jednak szybko chcemy zapomnieć o tych
muzycznych uniesieniach. Nie jest to bowiem nic zachwycającego,
bardziej intrygującego- na swój sposób, nie ma tutaj więc
kawałków, które przechodzą do kanonu lub w jakiś sposób
trafiają w najczulsze nuty.
Ciężko
jest oceniać tego typu filmy pod względem aktorskim. Traktując to
jako całkiem poważny obraz, którym twór Marshalla ewidentnie nie
jest można by wszystkich wykreślić z ewentualnej listy gwiazd
aktorstwa. Niestety, problem polega na tym, że chodzi tu przede
wszystkim o humor, a w tym każdy jest tutaj genialny. Lekkie
wykonania, całkiem ciekawe kreacje idealnie obrazujące charaktery
bohaterów. Ciężko jest jednak patrzeć na Chrisa Pine'a, który
tak się odstawił, że faktycznie wygląda jak książę...
gustujący w innych książętach. Meryl Streep ma szansę na
statuetkę Oscara za rolę Wiedźmy. Prawda jest jednak taka, że jak
ją dostanie to będzie to wielki szok. Sam fakt nominacji jest
wstrząsający, co może świadczyć jedynie o słabych w ubiegłym
roku drugoplanowych kreacjach. Nie uznaję jej jako złą postać,
ale prawdą jest, że jest tak bardzo przerysowana i nierealna, że
trudno jest to kupić. Zresztą... tak jak każdego z ich niemrawymi
dialogami. Swoją rolę spełnia chyba tylko Johnny Depp, któremu
całkowicie udało się oddać charakter postaci, choć na ekranie
pojawił się na krótko. Miło było ponownie zobaczyć małego
Gavroche z „Nędzników”,
tutaj jako mały Jaś od fasolki. Od razu można było go poznać po
znamiennej chrypce w głosie.
„Tajemnice
lasu” to tak naprawdę
nic fajnego. Choć uwielbiam musicale, to tutaj żaden z utworów nie
chwycił mnie za serce, nic nie zrobiło na mnie naprawdę
piorunującego wrażenia. Może to wina niekonwencjonalnego klimatu,
połączenia baśni z satyrą, która niekoniecznie każdemu musi się
przypodobać. Na brawa zasługuje z pewnością warstwa wizualna, bo
faktem jest, że film jest piękny. Aczkolwiek nagan posypało by się
całkiem sporo, bo tak głupiego i przewidywalnego scenariusza już
dawno na oczy nie widziałam. Za dużo tutaj niespójności, za dużo
trywializowania. Trudno jest traktować ten film poważnie, ale też
i dobrze się przy nim bawić, bo za bardzo się dłuży, za bardzo
nuży, za bardzo próbuje być zabawny.
Ocena:
3/10
Recenzja dla portalu A-G-W.info!
To chyba najniższa ocena jaką wystawiłaś na tym blogu :O
OdpowiedzUsuńCóż też opowiadasz za głupoty :)
UsuńZdarzały się niższe...