NOWOŚCI

wtorek, 17 lutego 2015

1166. Tajemnice lasu, reż. Rob Marshall

Oryginalny tytuł: Into the Woods
Reżyseria: Rob Marshall
Scenariusz:
James Lapine
Na podstawie: sztuki Jamesa Lapine i Stephena Sondheima „Into the Woods”
Zdjęcia: Dion Beebe
Muzyka: Stephen Sondheim
Kraj: USA
Gatunek: Fantasy, Komedia, Musical
Premiera:
08 grudnia 2014 (Świat) 13 lutego 2015 (Polska)
Obsada:
Meryl Streep, Emily Blunt, James Corden, Anna Kendrick, Chris Pine, Johnny Depp, Lilla Crawford, Mackenzie Mauzy, Billy Magnussen, Daniel Huttlestone
     Disney to człowiek kojarzący się z najlepszymi baśniami świata. Przeniesione na wielki ekran, wspaniale wyrysowane najlepsze historie spisane przez największych bajarzy odnosiły sukces na całym świecie. Teraz studio wychodzi o krok dalej, biorąc pod swoje skrzydła najnowszy projekt Roba Marshalla. Cofnął się w czasie do lat swojego dzieciństwa, a także twórczości Jamesa Lapine i stworzył nowe wcielenie starych, dobrze znanych bajek, nadając im życia w musicalowej odsłonie „Tajemnic lasu”.

      Piekarz i jego żona (James Corden, Emily Blunt) od wielu lat starają się o dziecko. Pewnego wieczora odwiedza ich mieszkająca w pobliżu wiedźma (Meryl Streep), która opowiada im o klątwie jaką przed laty rzuciła na rodzinę Piekarza. Jest jednak szansa, aby ją zdjąć i to już za trzy noce, bowiem wtedy wzejść ma niebieski księżyc. Małżeństwo ma zaledwie trzy dni, aby odnaleźć cztery magiczne przedmioty, potrzebne do zaklęcia- mlecznobiałą krowę, czerwony płaszczyk, złoty pantofelek i włosy koloru kukurydzy. W tym celu wyruszają w głąb mrocznej kniei.
     Mając na uwadze kasowe hity od tego wielkiego studia, studia, które zazwyczaj służyło najmłodszym i dostarczało im niesamowitych wrażeń, ciężko jest pojąć sensowność i celowość tworu pokroju „Tajmnic lasu”. Z jednej strony u podstaw fabuły leżą najbardziej znane, najbardziej przesiąknięte morałami opowieści baśniopisarzy- co mogłoby sugerować nastawienie na młodych odbiorców, ale z drugiej obraz jest momentami tak bardzo przesiąknięty wulgaryzmem, że raczej nie należałoby zabierać milusińskich na seans. Gdyby rzeczy mogły mieć trzy strony to można by pod to podciągnąć właśnie film Marshalla, bo nie trudno zauważyć głupotę scenariusza. Prawdopodobnie jest to jednak celowe, bo w końcu ma to być prześmiewczy obraz, a ja niepotrzebnie się czepiam. Cóż bowiem lepiej odda płyciznę charakterów książąt niżeli scena nad strumyczkiem, czy infantylność Czerwonego Kapturka niż jego monologu w lesie i podbieraniu pieczywa Piekarzowi.
Ciekawe jest jednak wykorzystanie baśni. Disney po raz pierwszy nie trzyma się swoich bajecznych schematów, gdzie to wszystko musi się dobrze kończyć. Przy okazji Kopciuszka pokazuje prawdziwe poświęcenie przyrodnich sióstr, aby mogły wepchnąć złoty pantofelek na swoje gigantyczne stopy. A ponadto idzie o krok dalej. Większość tych, co widzieli film wypowiadają się o zbędności ostatniej części filmu. Jak dla mnie nie ma nic genialniejszego. Pokazuje wręcz prawdziwy morał baśni, do których dodaje się trochę więcej realizmu. W końcu w życiu nie zawsze dostępujemy zaszczytu szczęśliwego zakończenia. A to, że finał je niedopracowany? No cóż... utrzymany jest w klimacie całego obrazu.
     Nominowany do Oscara za oprawę wizualną. Kostiumy i scenografia to coś nad czym naprawdę można się zachwycać. Wspaniałe kreacje, w szczególności kobiece suknie- tutaj oczywiście najcudowniejszy w świecie jest strój Wiedźmy, oj tak! Aczkolwiek Czerwonemu Kapturkowi i ekipie Kopciuszka również nie można odmówić wspaniałości. Krajobrazy wzbudzają nie mniej podziwu. Wszystko to buduje ponadprzeciętny klimat, zaiste bajkowy i tak bardzo magiczny. Ma spore szanse w starciu o najważniejszą nagrodę w przemyśle filmowym, ale to chyba zbyt oczywisty wybór. Trochę mankamentów pojawia się natomiast przy okazji efekciarstwa. W moim odczuciu aż nazbyt wyrazista była sztuczność wszelkich nietypowości. Olbrzymy, pnąca się ku niebu fasola i inne tego typu przejawy magii... nie do końca dopracowane, nie stanowiły jedności z całym otoczeniem. Za bardzo bajkowe w swojej bajkowości.
      Musical jest to naprawdę imponujący. Nie jest to niestety (albo stety) twór, gdzie każdy dialog zostaje wyśpiewany, jak przy okazji „Les Misérables”, ale i tak śpiewu jest co niemiara. Gwiazdy szaleją na planie i wydają z siebie najwyższe i najniższe dźwięki. Jedne bardziej, inne mniej chwytliwe. Jedne zastępujące dialog, a drugie uzupełniające całą tą maskaradę. Najbardziej zaskakuje głos Anny Kendrick, choć w sumie to chyba ona jedyna jest ze śpiewaniem po imieniu. Głos ma zdumiewający i może nie do końca ciekaw ma partie do wykonania, to potrafi zachwycić swoim głosem. Pomimo wypierania z pamięci najgorszych tworów tego filmu, to właśnie „Agony” w wykonaniu Chrisa Pine i Billy'ego Magnussen'a najbardziej wżera się w naszą pamięć. Kawałek dość chwytliwy, choć przesadzony w swojej lekkości i książęcości. Przy okazji tego fragmentu przeżywamy najwięcej chwil pełnych zażenowania. Potem cierpimy prawdziwe katusze, jak w głowie zacznie nam grać ten utwór. Najciekawszym ze wszystkich jest chyba „Hello, Little Girl” wykonywany przez samego Johnny'ego Deppa. Owy aktor wcielając się w rolę Wilka uwodzi Czerwonego Kapturka. Brzmi to niesamowicie wulgarnie i od razu na myśl przychodzą same wyuzdane rzeczy, a nie jedynie chęć skonsumowania dziewczynki. Dość to wymowne, dość dwuznaczne i w ogóle nie nadające się dla uszu dzieciarni. I choć po głowie przemyka wciąż głos Meryl Streep śpiewający coraz to ciekawsze utwory, to jednak szybko chcemy zapomnieć o tych muzycznych uniesieniach. Nie jest to bowiem nic zachwycającego, bardziej intrygującego- na swój sposób, nie ma tutaj więc kawałków, które przechodzą do kanonu lub w jakiś sposób trafiają w najczulsze nuty.
     Ciężko jest oceniać tego typu filmy pod względem aktorskim. Traktując to jako całkiem poważny obraz, którym twór Marshalla ewidentnie nie jest można by wszystkich wykreślić z ewentualnej listy gwiazd aktorstwa. Niestety, problem polega na tym, że chodzi tu przede wszystkim o humor, a w tym każdy jest tutaj genialny. Lekkie wykonania, całkiem ciekawe kreacje idealnie obrazujące charaktery bohaterów. Ciężko jest jednak patrzeć na Chrisa Pine'a, który tak się odstawił, że faktycznie wygląda jak książę... gustujący w innych książętach. Meryl Streep ma szansę na statuetkę Oscara za rolę Wiedźmy. Prawda jest jednak taka, że jak ją dostanie to będzie to wielki szok. Sam fakt nominacji jest wstrząsający, co może świadczyć jedynie o słabych w ubiegłym roku drugoplanowych kreacjach. Nie uznaję jej jako złą postać, ale prawdą jest, że jest tak bardzo przerysowana i nierealna, że trudno jest to kupić. Zresztą... tak jak każdego z ich niemrawymi dialogami. Swoją rolę spełnia chyba tylko Johnny Depp, któremu całkowicie udało się oddać charakter postaci, choć na ekranie pojawił się na krótko. Miło było ponownie zobaczyć małego Gavroche z „Nędzników”, tutaj jako mały Jaś od fasolki. Od razu można było go poznać po znamiennej chrypce w głosie.
     „Tajemnice lasu” to tak naprawdę nic fajnego. Choć uwielbiam musicale, to tutaj żaden z utworów nie chwycił mnie za serce, nic nie zrobiło na mnie naprawdę piorunującego wrażenia. Może to wina niekonwencjonalnego klimatu, połączenia baśni z satyrą, która niekoniecznie każdemu musi się przypodobać. Na brawa zasługuje z pewnością warstwa wizualna, bo faktem jest, że film jest piękny. Aczkolwiek nagan posypało by się całkiem sporo, bo tak głupiego i przewidywalnego scenariusza już dawno na oczy nie widziałam. Za dużo tutaj niespójności, za dużo trywializowania. Trudno jest traktować ten film poważnie, ale też i dobrze się przy nim bawić, bo za bardzo się dłuży, za bardzo nuży, za bardzo próbuje być zabawny.
Ocena: 3/10
Recenzja dla portalu A-G-W.info!
a-g-w.info  cinema-city.pl

2 komentarze :

  1. To chyba najniższa ocena jaką wystawiłaś na tym blogu :O

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż też opowiadasz za głupoty :)
      Zdarzały się niższe...

      Usuń