NOWOŚCI

sobota, 11 października 2014

1148. Annabelle, reż. John R. Leonetti

Oryginalny tytuł: Annabelle
Reżyseria: John R. Leonetti
Scenariusz: Gary Dauberman
Zdjęcia: James Kniest
Muzyka: Joseph Bishara
Kraj: USA
Gatunek: Horror
Premiera:
01 października 2014 (Świat) 03 października 2014 (Polska)
Obsada: Ann
abelle Wallis, Ward Horton, Tony Amendola, Alfre Woodard, Kerry O'Malley, Brian Howe, Eric Ladin, Ivar Brogger
     W zeszłym roku cały świat oszalał na punkcie „Obecności” Jamesa Wana uważanej za najlepszy horror jaki pojawił się w ostatnich latach na ekranie. Po pełnym grozy i klimatu seansie wszyscy domagali się jednego- historii ze straszliwą lalką, która pojawiała się w obrazie. I mówiono wówczas- sukces jest wręcz gwarantowany. Jednakże większość filmów, które budowane są na pozytywnym wrażeniu poprzednika zazwyczaj kończy się klęską. Ktoś najwyraźniej pomyślał, że człowiek robiący zdjęcia filmu Wana tak wiele nauczył się od poprzednika, że ze śmiałością stworzy prequel jego historii. Niestety, bardzo się pomylono, bo „Annabelle” wypada skandalicznie słabo.


     Mia i John (Annabelle Wallis, Ward Horton), młode małżeństwo, prowadzą spokojne życie na przedmieściach, wyczekując narodzin swojego ukochanego dziecka. Jednakże ich spokój zostaje zniszczony, gdy pewnej nocy, ich sąsiedzi zostają zamordowani przez swoją córkę- Annabelle, i jej chłopaka. Chwilę później również i młoda para znajdzie się na celowniku tej dwójki psychopatów. Napastników udaje się zlikwidować, aczkolwiek Mia zostaje ranna. Cudem jej i jej dziecku nic nie grozi, przynajmniej na razie. Okazuje się bowiem, że córka sąsiadów była członkinią tajemniczej sekty. Kilka dni po tych wydarzeniach Mia i John wracają do swojego domu na przedmieściach, jednakże w ich życiu zaczynają dziać się dziwne, makabryczne rzeczy, a sprawczynią wydaje się być lalka otrzymana od Johna, którą Annabelle trzymała w rękach, gdy umierała.
     Najnowszy film Johna R. Leonettiego, specjalisty od kiepskich kontynuacji fajnych filmów, wcale nie różni się od dotychczasowych jego poczynań. Choć jego zdjęcia zazwyczaj budują klimat opowieści, to on sam nie potrafi powielić tego sukcesu przy reżyserowaniu swoich własnych filmów. Tak też postanawia stworzyć sobie film, którego wszyscy pragnęli, bo tak wspaniale miał nawiązywać do wątku małżeństwa Warrenów- tych speców od zjawisk paranormalnych. Natomiast, nie dość, że ta dwójka w ogóle się tu nie pojawia, to cała historia jest tak klimatyczna, jak spłuczka od sedesu. Jednakże pierwsze chwile „Annabelle” w żaden sposób nie ostrzegają przed klapą jaką okazuje się być ten film. Oto mamy więc pierwszą scenę z „Obecności” z tą różnicą, że zamiast pójść naprzód w chronologii twórcy cofają się do wydarzeń sprzed spotkania w domu młodych pielęgniarek bojących się paskudnej lalki. Wtem oglądamy ją piękną, w śnieżnobiałej sukni, choć wciąż z upiornym uśmiechem na ustach. Serio... nie kumam zamiłowania Amerykanów do kolekcjonowania podobnych paskudztw.
I wydaje się, że w końcu zaczyna się coś dziać, w końcu rozwija się jakieś dynamiczne tempo, ale wtedy wszystko osiada na mieliźnie i jest wręcz nie do zniesienia. Większość obrazu to zwyczajne pogaduchy nie wiadomo o czym. Cała groza skupia się tu jedynie na skrzypiącej podłodze pod ciężarem upiornego krzesła bujanego, popcornu, który sam postanawia zażyć kąpieli ogniowej, a także tak bardzo przerażającej maszynie do szycia. Poziom strachu w najmniejszym stopniu nie dorównuje poprzednikowi. I czeka się, żeby ta lalka się poruszyła, żeby była mega straszna i rzuciła się na bohaterów, ale to wszystko okazuje się być tyko dziwaczną walką u duszę i to nie byle jaką, bo w końcu ten bobas jest taki słodziutki!
     W filmie tym pełno jest najrozmaitszych głupot, czego genialnym przykładem jest interwencja księdza. Najwyraźniej nigdy nie miał nic wspólnego z nawiedzonymi lalkami, skoro uważał, że przewożenie jej na tylnym siedzeniu samochodu wydaje się być dobrym pomysłem. Pomijam już fakt tego, że w ogóle nie sugerowano rychłej katastrofy tym ciągłym skupianiem uwagi na tę przejażdżkę. Takie patenty są straszliwie słabe i tak bardzo przewidywalne, że aż żenujące. Jednakże, żeby nie powiedzieć, że film jest całkowitą pomyłką to owszem- sceny z Annabellką w wersji lalkowej są super. Aczkolwiek nie ma tutaj zbytnio budowanego napięcia, wszystko skupia się na aspektach ze schematu laska patrzy przez szparę w drzwiach a tam nagle łeb creepy lalki! Takie wyskakiwajki są straszne, ale czy fajne? Natomiast pojawia się tutaj jedna mega scena, gdzie można wpaść w paranoję. Scena w piwnicy jest autentycznie przerażająca! I tyle.
    Aktorsko film wypada naprawdę słabo. Nie ma tutaj nikogo kto mógłby wybić się na pierwszy plan a wydaje się, że mały niemowlak jest bardziej charyzmatyczny od głównych postaci. Co zabawne, lalka wydaje się być mniej drewniana w porównaniu z aktorami, którzy się tutaj pojawiają. Mocnym naciągnięciem byłoby powiedzenie, że właśnie tego wymagała od nich rola, bo chyba nie ma na świecie ludzi bardziej nudnych od tej parki.
     „Annabelle” jest pozbawiona wszystkich emocji, które towarzyszyły widzowi podczas oglądania „Obecności”. Staje się wręcz karykaturą tego, co oglądaliśmy wcześniej. Ma swój klimat, to prawda, ale jest to raczej satyryczny obraz ludzkiego przerażenia, niżeli wierne jego odzwierciedlenie. Bardziej nudzi niż zaskakuje i przeraża, bo jedyne co mogłoby wywołać te emocje to liczne niedociągnięcia i nieumiejętność budowania napięcia. Poraża zmarnowanie tak wielkiego potencjału. Zasada jest prosta- jeżeli ktoś umie świetnie podkreślić klimat w filmie swoją pracą operatora, niekoniecznie musi od razu zabierać się za realizację swojej produkcji.
Ocena: 4/10
Film obejrzałam dzięki uprzejmości Warner Bros.!
http://ad.doubleclick.net/ddm/clk/284849352;111899016;q
Advertisement

1 komentarz :

  1. Jestem wielką fanką filmów grozy. "Obecność" był jednym z lepszych horrorów jakie widziałam, choć niektóre fragmenty pozostawiają wiele do życzenia. "Annabelle" na pewno obejrzę (z samej ciekawości), ale do kina się nie wybiorę.

    OdpowiedzUsuń