Na podstawie: powieści
Loisa Lowry'ego „Dawca”
Zdjęcia:
Ross Emery
Muzyka:
Marco
Beltrami
Kraj: USA
Gatunek:
Sci-Fi,
Dramat
Premiera:
11
sierpnia 2014 (Świat) 22 sierpnia 2014 (Polska)
Obsada: Jeff Birdges, Meryl Streep, Brenton Thwaites, Alexander Skarsgård, Katie Holmes, Odeya Rush, Cameron Monaghan, Taylor Swift
Obsada: Jeff Birdges, Meryl Streep, Brenton Thwaites, Alexander Skarsgård, Katie Holmes, Odeya Rush, Cameron Monaghan, Taylor Swift
W
dzisiejszych czasach bardzo dużo mówi się o przyszłości naszej
cywilizacji. Twórcy filmowi i pisarze wykorzystują więc aktualną
tendencję dbania o to, aby świat jutra w ogóle był rzeczą realną
i prześcigają się w coraz to ciekawszych pomysłach pokazywania
widzom, co by się stało w przyszłości, gdyby nasze starania się
nie powiodły, albo co gorsza- udały się aż za bardzo. Przykładem
tego drugiego jest najnowszy film Phillipa Noyce'a o tytule „Dawca
pamięci”,
dla którego bazą była znana i poczytna powieść Loisa Lowry'ego.
Młody
Jonas (Brenton
Thwaites)
żyje w świecie zbudowanym na zgliszczach dawnej cywilizacji. Nie ma
tutaj wspomnień, nie ma emocji, ani kolorów. Wszyscy noszą
jednakowe stroje, a każdy człowiek jest przydatny dla reszty
społeczeństwa. Panuje powszechna jednorodność wprowadzona przez
Radę Starszych przed wieloma latami. Jonas i jego przyjaciele (Odeya
Rush, Cameron Monaghan)
kończą właśnie szkołę, a co za tym idzie biorą udział w
ceremonii wytypowania im zadań w społeczeństwie. Chłopak obawia
się, że nie jego niezdecydowanie zaważy o przyszłości. Jednakże
ku jego zaskoczeniu i dumie rodziców (Katie
Holmes, Alexander Skarsgård)
zostaje mu powierzone jedno z najbardziej wyjątkowych i ważnych
zadań na świecie- ma zostać biorcą pamięci. Już następnego
dnia rozpoczyna pracę z Dawcą pamięci (Jeff
Bridges),
który każdego kolejnego dnia przekazuje mu wspomnienia z
przeszłości, całkowicie zmieniając jego życie.
Idea
nowego filmu Phillipa Noyce'a ma bardzo proste podłoże, które nie
jest niczym nadzwyczajnych wśród filmów antyutopijnych. Ot jest
sobie społeczeństwo, powstałe na ruinach stałego, całkowicie
odseparowane pod wieloma względami od reszty świata, który
teoretycznie nie istnieje. Nowy świat pozbawiony jest wspomnień, a
co za tym idzie emocji. Każdy dzień jest tutaj całkowicie
zaplanowany, a ludzie nawet w swojej precyzji językowej
podporządkowują się naczelnej władzy, którą w ręce dzierży
Rada Starszych. I tak oto całkowita jednorodność religijna,
„emocjonalna”, czy też słowna może zostać zachwiana przez
jednego wybrańca, na tyle wyjątkowego, aby opiekować się ludzkimi
wspomnieniami, a co za tym idzie- emocjami! I tutaj zaczyna się
niemała jazda, gdyż w każdym kolejnym dniem, wspomnieniem, film
robi się coraz bardziej fascynujący. Z początku tylko Jonas
przechodzi swoistą transformację, daje mu to odwagi, daje siły do
działania. W końcu nikt kto czuje nie chciałby dłużej żyć w
takim pozbawionym barw i wspomnień o sankach świecie. Fabuła kręci
się nie tylko wokół wątku wspomnień i ludzkiej świadomości,
gdzie próbuje się przekazać widzowi, że wbrew pozorom wszelkie
wspomnienia i emocje z nich płynące nie czynią nas słabszymi, ale
mocniejszymi, odważniejszymi. Mamy tutaj silne wzorce przyjaźni,
pierwsze miłości- także tą braterską. Jednakże u końca film
okazuje się mieć drugie dno. Nie chodzi tu jedynie o twist, który
na swój sposób był do przewidzenia, ale o wielką tajemnicę
skrywającą się za granicą. Fajne jest tu natomiast to, że finał
nie daje jednoznacznej odpowiedzi. Pozostawia po prostu społeczeństwo
na pewnym etapie, z furtką do przyszłości, z której mogą
dobrowolnie korzystać.
Oglądając
ten film można mieć przeświadczenie, że widzieliśmy to już
wiele razy. I choć klaustrofobiczność społeczności mocno kojarzy
nam się z „Osadą”,
jej bezemocjonalność z „Equilibrium”,
wizja fantastycznego świata niczym z Kapitolem w „Igrzyskach
Śmierci”,
a nieprzypasowanie do żadnej z dziedzin i tym samym byciem
wyjątkowym oraz niebezpiecznym zarazem do „Niezgodnej”
to nie należy zapominać, że „Dawca
pamięci”
to ekranizacja powieści powstałej na długo przed wspomnianymi
tytułami- nawet książkowymi! Jedyną winą jest tutaj to, że film
powstał zdecydowanie za późno.
Nie
liczy się tu jedynie cała idea fabularna, bo gdyby nie cała
otoczka estetyczna mogłoby to się w ogóle nie sprzedać.
Zachowanie wizualnej koncepcji bazującej na czarno-białej
prezentacji niczym z „Miasteczka
Pleasentville”
wspaniale obrazuje charakter opowieści. Świetne jest tutaj to, że
wraz z przekazywaniem kolejnych wspomnień odznaczają się kolejne
barwy. Wkraczają one bardzo płynnie, cudownie wręcz podkreślając
pojedyncze elementy, a tym samym zachwycając! Sam montaż wspomnień
jest zdumiewająco dobry, odrobinę intymny, ale też i radosny.
Emocje są wręcz namacalne. Gdy dodamy do tego przepiękną muzykę
stworzoną przez Marco Beltrami, to trudno jest się opędzić od
wzruszeń. Scenografia nie czyni filmu ani odrobinę przytulniejszym.
Surowe miejsca, gadżety z przyszłości, wszystko zachowane w bardzo
zimnym, ale też i eleganckim stylu. Jedyna pozostałość po
bezemocjonalnym społeczeństwie.
Bardzo
trudno jest dobrać odpowiednią obsadę do takiego rodzaju filmu, w
którym większość czasu trzeba zachowywać pokerową twarz. W
dodatku całkowicie machinalnie wypowiadać najbardziej dziwaczne,
skontrolowane dialogi, jakie kiedykolwiek słyszeliśmy w filmie. Nie
każdemu musi się spodobać ten zamysł, ale idealnie komponuje się
to z resztą filmu, więc wielkie brawa. W swojej roli chyba
najlepiej sprawdziła się nijaka Katie Holmes, która nie musiała
się chyba zbytnio wysilać na bezemocjonalną grę. Ciekawe role
mieli do odegrania Jeff Bridges i Meryl Streep. Po dwóch stronach
barykady, z całkiem innymi priorytetami i wizjami świata. Jedno ze
wspomnieniami i uczuciami, a drugie niczym cyborg precyzyjnie
używający języka. Pośród nimi bardzo interesująco radzi sobie
Brenton Thwaites, który staje się tu łącznikiem. Można już
zacząć wróżyć mu świetlaną karierę. Na ekranie zobaczymy
również gwiazdę „Czystej
krwi”-
Alexandra, ale niestety tak bardzo wtapia się w jednorodne
społeczeństwo, że ciężko w ogóle cokolwiek wyłapać z jego
obecności na ekranie. Niestety.
„Dawca
pamięci”
to absolutnie zaskakujące widowisko. Świetna koncepcja realizowana
z dbałością o detale. Nie ma tutaj szansy na nudę, w
szczególności jeżeli ktoś lubi takie eleganckie obrazy. Nie można
powiedzieć, że nie jest to wtórny pomysł, ale wynika to jedynie z
tego, że tak późno zabrano się za realizację tak wspaniałej
fabuły. Niektórzy uważać mogą, że jest to jakaś bezmyślna
produkcja dla nastolatek- nic bardziej mylnego! Pomimo początkowej
bezemocjonalności filmu całość wypada bardzo dojrzale, bardzo
wzruszająco, do tego stopnia, że można uronić łezkę, czy dwie.
Tęsknota do wspomnień, pragnienie chronienia przyszłości
podsycona przez wspaniałą muzykę, a także montaż zdjęć
zachwyca tak bardzo, że osobiście uznaję nowy film od Phillipa
Noyce'a za jeden z moich ulubionych tych wakacji!
Oj tak Katie Holmes świetnie się sprawdziła. Zgadzam się, że momentami było wzruszająco, ale z tym, że bardzo dojrzale nie mogę. Niestety dla mnie produkcja była zbyt infantylna. W moim odczuciu "Igrzyska.." nadają się też dla osób 20+, a ten film średnio sprawdza się pod tym względem. Mimo wszystko nie nudziłam się. Mógłby być dłuższy i mniej powierzchowny, wtedy byłby o wiele lepszy. Żałuję, że nie trwał 30 minut dłużej bym mogła więcej poznać, zrozumieć i bardziej wejść w ten świat.
OdpowiedzUsuńInfantylny? :O W którym miejscu? Ja się nie mogę z tym zgodzić, choć może to dlatego, że całkowicie zaczarował mnie ten film. Uwielbiam go, po prostu! Tak bardzo, że postanowiłam zainwestować w książkę ;)
UsuńJa mam mieszane odczucia po seansie tego filmu. Bardzo dobrze mi się go oglądało, zabiegi wizualne z kolorami były w punkt, ale czegoś mi zabrakło. Liczyłam, że dowiem się czegoś więcej o tej społeczności, a szczególnie o tym jak powstała, zaś zakończenie (bardzo ciekawe) zamiast odpowiedzi przyniosło mi jeszcze więcej pytań...
OdpowiedzUsuńPiękna recenzja zachęcająca jeszcze bardziej :) NA PEWNO w końcu zobaczę :D
OdpowiedzUsuńFilm jest typowym obrazem dla nastolatków. Na pewno nie nazwałabym go bezmyślną produkcją, bo przybliża problem antyutopii, kojarzy się bardzo z 1984 Orwella, porusza kwestię podporządkowania, konformizmu, przyjaźni, miłości i lojalności. Ale dla starszego widza w pewnym momencie staje się przerysowany, a wręcz śmieszny. Mam na myśli np. scenę ucieczki z Gabrielem. Jonas w żaden sposób, będąc śmiertelnym człowiekiem nie byłby w stanie przeżyć ostrzału, zrzucania ze statku i wędrówki przez takie śniegi. Kiedy oglądasz film, który porusza ważne problemy, masz nadzieję, że będzie trzymał poziom do końca. Ten nie trzyma. W momencie ucieczki upada w nim wszystko - napięcie, zainteresowanie i dobre zdanie o produkcji.
OdpowiedzUsuń