Reżyseria:
Frank Coraci
Scenariusz:
Ivan Menchell, Clare Sera
Zdjęcia:
Julio Macat
Muzyka:
Rupert Gregson-Williams
Kraj:
USA
Gatunek:
Komedia
Premiera:
22 maja 2014 (Świat) 04 lipca 2014 (Polska)
Obsada:
Adam
Sandler, Drew Barrymore, Bella Thorne, Emma Fuhrmann, Alyvia Alyn
Lind, Braxton Beckham, Kyle Red Silverstein, Kevin Nealon, Terry
Crews, Wendi McLendon-Covey, Joel McHale
Znany
duet aktorski- Barrymore & Sandler, ponownie na wielkim ekranie.
Ten, który zapoczątkował ich wspólne spotkania w „Od
wesela do wesela”-
Frank Coraci, teraz jeszcze raz jednoczy jedną z najulubieńszych
komediowych dwójek na planie „Rodzinne
rewolucje”.
I choć widz pełen obaw przed nieokrzesanym poczuciem humoru
Sandlera wkracza na salę kinową, to po seansie może być pewien
jednego – Barrymore zawsze wyciągnie ze swojego kolegi to, co
najlepsze. Tak jak to było w przy okazji „50
pierwszych randek”.
Jim
(Adam
Sandler)
wraz z trzema dorastającymi córkami ponownie próbuje ułożyć
sobie życie po śmierci ukochanej żony. Natomiast Lauren (Drew
Barrymore)
stara się przekonać byłego męża, aby spędzał więcej czasu z
ich dwójką synów. Ta dwójka spotyka się jednego wieczoru na
randce w ciemno, która okazuje się być ich najgorszym koszmarem.
Przypadek jednak chce, że spotykają się ponownie, na rodzinnych
wakacjach w Afrycie, gdzie mieli wybrać się ich przyjaciele.
Mieszkając w jednym apartamentowcu i korzystając z wszelkich
rozrywek kurortu poznają bliżej nie tylko siebie, ale również
własne dzieci. Wtedy też okazuje się, że bardzo szybko mogą
znaleźć wspólny język, gdy w grę wchodzą ich dzieci.
Fabuła
filmu jest prosta, jak konstrukcja cepa, w dodatku tak często
wykorzystywana, że już zdążyła się przejeść większości
widzów. Dla nikogo nie jest więc zaskoczeniem, że „Rodzinne
rewolucje”
to film przede wszystkim o rodzinie- w końcu zdradza to już sam
tytuł, ale nie takiej zwykłej. Nie jest to bowiem opowiastka o tym,
jak dwójka ludzi zakochuje się w sobie bez pamięci i rozmnaża się
w zastraszającym tempie- choć może i trochę tak, tutaj duży
nacisk kładzie się przede wszystkim na różnorodność rodzinną.
Całość zapoczątkowana zostaje przez dwójkę ludzi, tak bardzo
samotnych, że zgadzają się na randkę w ciemno. I choć spotkanie
okazuje się porażką los ponownie styka ich ze sobą, całkowicie
odmieniając ich życie. Dając ojca dla synów Lauren i matkę dla
córek Jima. Dzięki temu każdy z bohaterów przechodzi przemianę,
Jim przestaje postrzegać swoje córki jak synów, które w końcu
mogą rozkwitnąć, Lauren poznaje czym jest prawdziwa zabawa, a na
tym zyskują także jej synowie, którzy stają się bardziej pewni
siebie i sprawniejsi. Jednakże spośród tych wszystkich rodzinnych
rewolucji przebija się coś niesamowitego, ciepło, które tak
rzadko spotyka się w filmach. Nie chodzi tu więc o romans, choć
trzeba przyznać w pewnym momencie na tym skupia się fabuła- jest
tak słodko, że aż pojawia się ryzyko cukrzycy. Cały obraz twórcy
próbują podrasować troszkę poczuciem humoru, choć niektóre gagi
są zbyt oklepane oraz zbyt prostackie, aby można było je znieść.
Aczkolwiek honor udaje się uratować jedną sceną z Lauren na
paralotni i małą Lou, chyba jedyna, na której popłakać można
się ze śmiechu. Jest tutaj też pewien stały element zabawy- ekipa
Thathoo wraz z Nickensem na czele, która jak zawsze pojawiała się
w nieodpowiednim momencie, aby wyśpiewać coś o blendowaniu, czy
wyrażeniu na głos opinii, że dzieciak jest do bani. Z założenia
miało być to chyba zabawne, ale trzeba przyznać, że przez
większość czasu było szalenie denerwujące.
Nie
mniej, Thathoo idealnie wypadało na tle całej afrykańskiej
wyprawy, pomimo swojego drażliwego image'u. Bowiem poza wszelkimi
doznaniami emocjonalnymi, które serwuje film, trzeba powiedzieć, że
zdjęcia z Afryki są po prostu przecudowne. Wszystkie te zwierzęta,
niesamowite krajobrazy, a nawet sam hotel- świetnie to wszystko
wyglądało. Każdy detal afrykańskiej kultury był tutaj
podkreślony, więc będąc na sali kinowej widz mógł się poczuć,
jakby sam był na podobnych wakacjach. Bardzo dobrze sprawdzała się
tu więc i muzyka, którą udało się względnie dopasować do
klimatu filmu, choć nie uważam, aby Rupert Gregson-Williams jakoś
specjalnie się postarał.
Wielu
z pewnym dystansem podchodzi do filmu, gdy tylko widzi na plakacie
twarz Adama Sandlera- w moim mniemaniu najgorszego komika wszech
czasów. Byłam wśród tych ludzi, bowiem jak dla mnie jedyna rola,
która mu wyszła to ta z Drew Barrymore w „50
pierwszych randek”.
W postaci Jima udowadnia, że jego koleżanka ma na niego naprawdę
zbawienny wpływ i czyni go o wiele bardziej zjadliwą postacią
niżeli ktokolwiek inny. Temperuje jego charakterek i choć jego
dawne poczucie humoru często wychodzi tu na wierzch, to jednak
potrafi pożartować również i w bardziej inteligentny sposób.
Oczywiście, zarówno Sander, jak i Barrymore nie są tutaj
specjalnie rewelacyjni, bo do ideału im daleko, ale dogadują się i
mają na siebie wzajemny bardzo dobry wpływ. Przez to oboje są do
zniesienia, choć nie zachwycają. Tutaj najwięcej uwagi skupia się
na dzieciach i to one błyszczą. Najbardziej chyba Alyvia Alyn Lind-
niesamowicie urocza i radosna dziewczynka. Na ekranie zobaczymy
również piękną gwiazdkę od Disneya, czyli Belle Thorne, a także
byłą gwiazdę NBA Shaquille'a O'Neila! Nie bez wpływu na akcję
pozostał również Terry Crews, bowiem to on należał do tej grupy
energicznych, roztańczonych i rozśpiewanych Afrykańczyków. Ten
człowiek genialnie sprawuje się w takich pogiętych rolach,
ewidentnie ma do siebie dystans, no i po raz kolejny korzysta z
mięśni... klatki piersiowej.
„Rodzinne
rewolucje”
to film o fabule tak prostej i tak powszechnej, że od samego
początku wytyczyć można trasę, którą podążać będą
bohaterowie- zarówno fizycznie, jak i emocjonalnie. Nie mniej, choć
oklepany schemat, to jednak przedstawiony w taki sposób, że aż
miło człowiekowi robi się na sercu, a niekiedy nawet łezka w oku
się zakręci. Nie jest to może wybitny film, można nawet rzec, że
niektóre wątki i żarty są szalenie głupie, a odzywki bohaterów
prostackie, ale ostatecznie pozostawia bardzo pozytywne emocje.
Jednakże dzięki niesamowitej afrykańskiej otoczce afrykański
klimat, nawet z ekipą Thathoo jest to bardzo lekki obraz, wręcz
idealny na wakacje i idealny do obejrzenia z całą rodziną-
oczywiście pod kontrolą!
Ocena: 5/10
Za zaproszenie na seans gorąco dziękuję Warner Bros.!
Bardzo fajna a zarazem ciekawa komedia, może nie wszystkim się spodoba ale dla mnie wielki plus dla reżysera. Adam Sandler idealnie się wkomponował w ten film, ten aktor jest stworzony do filmów
OdpowiedzUsuń