Seria: Szeptem #4
Gatunek:romans paranormalny
Wydawca: Otwarte
Rok wydania: 2012 (Świat), 2012 (Polska)
Tłumaczenie: Maria Borzobohata-Sawicka
ISBN 978-83-7515-244-9
Ilość stron: 422 Format: 136x205 mm
Z powieściami typu paranormal romance jest jeden mały problem (poza tym, że nudzą)- im dalej w wątek tym gorzej. Chęć jak najlepszego zakończenia serii w większości przypadków przewyższa zdolności autora i podobnie jest w przypadku „Finale”. Tom kończy serię, która rozpoczęta przez Beccę Fitzpatrick tytułem „Szeptem”wykupiła sobie, niemalże dożywotnie, miejsce w sercach czytelniczek. Jednakże to co zaczęło się wraz z debiutem, szybko się wypaliło, więc z utęsknieniem czekaliśmy zamknięcia, którego się doczekaliśmy!
Na łożu śmierci swojego ojca, przywódcy nefilów zwanego Czarną Ręką, Nora została wytypowana na jego zastępczynię. To na nią spadł obowiązek poprowadzenia nefilów w wojnie przeciwko upadłym aniołom. Jednakże nie wszyscy ufają, że nadaje się na pełnienie tak istotnej funkcji i z trudem przyjmują do wiadomości, że Millar wybrał ją do tej roli. Dlatego też jego zaufany pracownik- Dante, postanawia pomóc dziewczynie i chce przekonać do niej pozostałych. Tymczasem Nora wciąż spotyka się ze swoim ukochanym Patchem- upadłym aniołem, co jest jeszcze bardziej ryzykowne niż wcześniej. Wojna się zbliża, a Nora ma na głowie nową współlokatorkę- siostrę i arcywroga w jednym- Marcie, a także całą rzeszę upadłych aniołów i nefilów chcących jej śmierci.
Ze swoim finalnym tomem seria zmierza w bardzo ciekawym kierunku z romansu paranormalnego transformując w mocny twór fantasy z aniołami i nefilami w roli głównej. Powieść przestaje być więc polem do wzdychania głównej bohaterki do swojego upadłego anioła, tak przesłodzonym, że aż próchnicy można się nabawić. Wątek nie odchodzi, ale zostaje nieco ochłodzony, zepchnięty na dalszy plan. To nie na nim skupia się większość uwagi czytelnika, choć trzeba przyznać, że nadal nie brakuje tu banałów w tym zakresie. O zgrozo! Cała fabuła przybiera formę przygotowań do walki, a także i samego starcia. Bohaterowie robią wszystko, aby tego uniknąć. Na jaw wychodzą nieźle zawiązane spiski, ale przede wszystkim zaskakujące zwroty akcji. Momentami rośnie napięcie, aby za chwilę spłaszczyć się do poziomu deski. Trochę szkoda, bo taka fabuła otwiera drzwi wielu możliwościom, z których autorka nie do końca skorzystała. Nadal pozostała więc w klimacie typowego paranormala, bo ostateczną- momentami mega wstrząsającą- rozgrywkę, pozostawiła na sam koniec. Nie jest to oczywiście nic nielogicznego, problem paranormali polega jednak na tym, że cała książka to gadanie o niczym, jakieś dziwne wydarzenia zapychacze, aż po te, które faktycznie coś wnoszą do fabuły i wpływ mają na ostatnie 50 stron powieści. Przez to momentami jest naprawdę nużąco, gdyż przytłaczające staje się to wszechobecne uczucie zbędności, co niektórych fragmentów, scen. Przez to całość wypada bardzo nierówno- raz przypływ emocji i zaskoczeń, a innym razem dłużąca się paplanina marnych dialogów. Szkoda.
„Finale”skupia się bardziej na wewnętrznej przemianie głównej bohaterki, poznawaniu swojego przeznaczenia i podążaniu ku niemu. Nora odnajduje swoje prawdziwe ja i jest w stanie się z nim zmierzyć. Na tym głównie bazuje cała ta historia, choć dziwne jest to, że koncentruje się na tak nijakiej postaci jak Nora. Więcej emocji dodaje z pewnością Patch, którego wyobrażenie z pierwszego tomu wciąż nam towarzyszy. Nie mniej, tym razem z jego ust wychodzą dość mdłe frazesy, które bardziej irytują niż zachwycają. Problemem tej powieści jest to, że postaci drugoplanowe kradną wszystko, tym razem także. Króluje Vee, która pojawia się sporadycznie, ale kiedy już jest- rozbraja humorem i hardością ducha. Jednakże to co autorka jej robi, jest całkowicie niepotrzebne. Totalnie nie na miejscu. Inni ciekawi bohaterowie tej lektury to nefile, czyli Dante- chyba najbardziej zaskakująca postać, no i oczywiście Scott, który... no cóż, z nim wiąże się największy wstrząs tego tomu!
Dobrą serię poznaje się nie po tym, jak się zaczyna, ale jak kończy. Gdyby więc oceniać całą tą tetralogię można powiedzieć, że jest to dość przeciętny twór. Świetny początek z nieco słabszym zakończeniem. Gdzieś ulotnił się cały ten urok, cała ta atmosfera tajemniczości. Seria „Szeptem”zapowiadała się na dość ciekawą lekturę, choć oczywiście nosiła znamiona typowe dla paranormali zapoczątkowane przez sagę „Zmierzch”. Najpierw płomienny romans, potem zachwiania, aż do wielkiej walki z przeciwnikami. Schemat powielany wielokrotnie! Jednakże postaci tu nie przeszły większej przemiany, fabuła nie rozwinęła się aż nadto. Choć momentami jest ciekawie, ale innym razem wątki i sceny wydają się być jedynie mdłymi zapychaczami miejsca w książce. I może nawet nie byłoby tak źle, gdyby autorka nie pokusiła się o kropkę nad i, wisienkę na torcie, którą staje się historia „po”. Tym jedynie zabiła wrażenia, a mogło zakończyć się tak zimnokrwiście. I wtedy byłoby to fajne!
Ocena: 3/6
Ciekawa opinia. Osobiście za serię mam ochotę się niedługo zabrać ;)
OdpowiedzUsuńFajnie tu u Ciebie, będę częściej wpadać ;)))
Właściwie jest to seria do której mam spory sentyment. To od książek Fitzpatrick zaczynała się moja przygoda z poważniejszym czytaniem paranormali. Na pewno gdybym teraz po Szeptem sięgnęła nie zauroczyłoby mnie jak kiedyś ale miło wspominam.tą serię =)
OdpowiedzUsuńNo to jest właśnie to, że już chyba za stara jestem, aby się tym jarać :) też mam sentyment, ale tylko do pierwszego tomu, który nie dość, że bardzo mi się podobał, to jeszcze dostałam od przyjaciółki na urodziny :)
UsuńWłaściwie jest to seria do której mam spory sentyment. To od książek Fitzpatrick zaczynała się moja przygoda z poważniejszym czytaniem paranormali. Na pewno gdybym teraz po Szeptem sięgnęła nie zauroczyłoby mnie jak kiedyś ale miło wspominam.tą serię =)
OdpowiedzUsuńCiągle odkładam spotkanie z tą serią
OdpowiedzUsuńCzytałam już bardzo, bardzo dawno temu. Pamiętam, że byłam zachwycona i prawdę mówiąc nie raz do całej serii powracam. Chyba coś mnie nadal do niej ciągnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!